Nie wszyscy wiedzą kim był Loret. Adam Loret. Pochodził z Jasła. I to na portalu miejskim, kilkanaście lat temu, znalazłem pierwsze informacje. Adam LORET był leśnikiem, pierwszym i jedynym Naczelnym Dyrektorem Lasów Państwowych przed II Wojną Światową. W okresie II RP i sanacji. Stworzył zręby Lasów Państwowych i efektywnego naówczas gospodarstwa leśnego. Marka „LP” była znana i ceniona na całym świecie, póki nie została zniszczona w czasach całkiem nam współczesnych – czasach „wolności i demokracji”. W okresie międzywojnia struktura LP była optymalna. Wynikała z wielu okoliczności zewnętrznych i wewnętrznych ówczesnego leśnictwa i państwa. Ta struktura była nawet zrozumiała w systemie powojennego PRL. Gospodarstwo leśne skończyło z eksploatacją lasu. Miało gwarantować stabilność materialną, a to nie było możliwe bez naukowego podejścia do użytkowania (jak wskazują ekologiści – „wycinki”). Trwała i stabilna gospodarka musi bazować na zasadach uwzględniających biologię i fizjologię drzew oraz potencjał siedliska. To nie zysk jest elementem decydującym, lecz stabilność gospodarki, jej trwałość i podstawy ekonomicznego bytu wnikać miały z zachowania potencjału przyrodniczego i wzmacniania go. Działania na dużych obszarach (kilku, kilkunastu czy kilkudziesięciu tysięcy hektarów nadleśnictwa) nie generują strat przyrodniczych, gwarantując bogactwo i różnorodność – nawet przy wykonywaniu wielohektarowych zrębów zupełnych, czego dowodów jest nieskończenie dużo ( „Starodrzew. Co było wiek temu gdy nie było starodrzewu” ). Mamy gwarancję zachowania przyrodniczego skarbu charakterystycznego dla każdego etapu rozwoju lasu. Adam Loret stał za rozwojem państwowego przetwórstwa drewna. Ten swoisty konglomerat (administracja wraz z gospodarką) był gwarantem stabilności i wzrostu. Pozwalał także na stabilność finansową całej organizacji.
Gdynia to także nabrzeże dla zbytu płodów LP, oraz drewna. Adam Loret w Gdyni wraz z dyrektorami regionalnymi LPCechówka LPKlasy tarcicy i cechy w LP w okresie II RP – kadr z filmu
Leśnictwo zarządzające majątkiem lasów państwowych było służbą
Było służbą dla kraju. Tylko wojsko, policja, poczta i leśnicy mieli gwarancję munduru i godła na czapce. Nikt nie prostytuował munduru i jego roli nadając uprawnienia mundurowe kolejnym urzędom. Leśnictwo i jego pracownicy administracyjni to była formacja administracji państwa zarządzająca także jego majątkiem i w jego interesie. Sama organizacja miała więc charakter gospodarczy. A jej permanentny rozwój to nie tylko wzrost zasobów leśnych, lecz także rozwój przemysłu i nauki. To ogromne dzieło wspomagania budowy kraju i państwa, które odzyskano po ponad wiekowym niebycie.
Podobne działania trwały po zakończeniu II WŚ, której sam Adam Loret nie przeżył. PRL wzmocnił znacząco własne zasoby leśne i lesistość. Zbudowano potężny przemysł bazujący na tych zasobach oraz potencjale. To wszystko było zasługą Adama Loreta i jego wizji.
Czasy się zmieniają
Zmienia się ludzka cywilizacja oraz ludzkie potrzeby. Centralne sterowanie czymkolwiek, w świecie wyedukowanego człowieka, świadomego własnej wartości oraz możliwości, w świecie mocno rozchwianych zasad i morale nie służy już społeczeństwu. Degeneruje nie tylko je, lecz także realnie istniejący potencjał. Podstawy zarządzania i elementarne jego podręczniki dokumentują i dowodzą tego. Centralizm staje się ogranicznikiem. Ale nie tylko. Staje się elementem, który dość łatwo przejęty przez zewnętrzne siły powoduje destrukcję globalną (np. casus wpływu na Ministra Środowiska przez dziennikarza Gazety Wyborczej wskazałem m.in. tu: https://www.polskawlesie.pl/las/kiedy-podpisano-wyrok-na-puszcze-bialowieska, czy to przykład jednostkowy?). Centralizm III RP, sterowany z zewnątrz i nieprzejrzysty, poza społeczną kontrolą, stanowi globalne zagrożenie. Możliwe są przecież rozwiązania, które potencjalne zagrożenia rozpraszają. Z całą pewnością w Polsce nie mogą istnieć i funkcjonować rozwiązania centralnego zarządu, niekontrolowanego społecznie i pozbawionego prawnej, materialnej i karnej odpowiedzialności za decyzje. Centralizm leśny po 1990 roku, w III RP, działający w realiach nowej Ustawy o lasach, degeneruje służbę, degeneruje majątek i gospodarkę.
Decyzja DGLP dr nauk leśnych K. Tomaszewskiego, która zapoczątkowała kierunkowe niszczenie gospodarstwa leśnego na terenie Nadleśnictw: Białowieża, Browsk, Hajnówka
Najwartościowsze kompleksy leśne zostały rozbrojone. Zniszczone zostały zakłady drzewne Puszczy Białowieskiej i Knyszyńskiej (Hajnówka) a także obsługujące lasy Bieszczad i Pogórza (Rzepedź, Ustianowa). – Nie jest to miejsce na szczegółową analizę zniszczenia przemysłu drzewnego na wschodzie Polski, i w tych konkretnych kompleksach leśnych, ale to nie przypadek. Nie oznacza to, że zniszczenie ich spowodowało zniknięcie produkcji i ogromnej masy wyrobów z drewna na globalnym rynku Unii i Europy. Ta masa produkcyjna została przejęta przez gospodarki państw sąsiednich. Pamiętać trzeba, że tylko w zakładach Hajnówki było ponad 10 tysięcy miejsc pracy (roczne straty brutto dla kraju z tytuły zatrzymania gospodarstwa leśnego trzech puszczańskich nadleśnictw szacować można na kwotę 18 – 20 miliardów złotych). Czy ludzie, którzy dziś kierują peany w kierunku przedwojennego dyrektora i jego dzieła zapomnieli o czym przesądzili 30 lat wcześniej! Czego realnie dokonali!
Uśmiercony las w Nadleśnictwie Białowieża – truchło to zasadniczy parytet polityki leśnej IIIRP
Loret sponiewierany
Nie stworzyli żadnej ciągłości z dziełem Adama Loreta. Wdeptali je w błoto, zmarnowali. Czy to były ich samodzielne decyzje? Solidarności Sorosa i Reagana? Leśnicy, którzy nie martwią się ekonomią, i pracują tak by to im starczyło, nie są służbą dla kraju. Służą sobie. Nie zasługują w związku z tym na mundur, wykorzystują tylko tradycję i historię oraz manipulują nimi. Wykorzystują osobę Adama Loreta i manipulują pamięcią po nim. Kalają jego dzieło i kalają jego pamięć. Nie piszę tych słów w kierunku służby terenowej. Piszę w kierunku ludzi, którzy przebrali się tylko w leśny mundur, gdyż był potrzebny dla destrukcji Lasów, tworzenia decyzji i zarządzeń niszczących nie tylko leśnictwo. Niszczących Polskę. Realizują zupełnie inne cele i idee niż te, którym poświęcił się Adam Loret. Za które dał cenę najwyższą.
Wdrażają oni koncepcje wskazujące, że gospodarstwo leśne w Polsce, na zasadach wytyczonych przez Adama Loreta, stanowi zagrożenie dla lasu, dla przyrody, dla natury. Że nie jest zgodne z oczekiwaniami społecznymi – a wcześniej szkolą i edukują społeczeństwo w tym kierunku.
Dziś to wiceminister Edward Siarka (Solidarna Polska) wraz z nowym p.o. Dyrektora Generalnego LP Józefem Kubicą dokonują kolejnego podziału lasów Skarbu Państwa – na lasy o „szczególnej wrażliwości społecznej”, czy też inaczej: lasy miejskie, zgodnie z oczekiwaniami totalnej opozycji oraz niosących skargi do instytucji unijnych stowarzyszeń ekologistycznych (czerpiących korzyści od tych instytucji i działających na bazie zewnętrznych funduszy wspomaganych krajowymi z podatków Polaków).
Przeczytaj o tym:
1. „Nowe Lasy Państwowe” – https://www.polskawlesie.pl/panstwo/nowe-lasy-panstwowe 2. „Lasy miejskie czy państwowe” – https://www.polskawlesie.pl/panstwo/lasy-miejskie-czy-panstwowe
Najbardziej kontrowersyjna społecznie kwestia to użytkowanie lasu. Manipulacja społeczeństwem doprowadziła do tego, że leśna zgnilizna i działania w kierunku jej zwiększania czy nawet już jej produkcji, stają się w wielu oczach kwestią największej wartości. Tym samym wartością stają się realne straty materialne państwa i jego mieszkańców. Tabu pozostaje, że ta zgnilizna wcale nie zwiększa bogactwa przyrodniczego, nie stoi za wzrostem różnorodności.
Od trzydziestu lat udział w tym moralnym zniszczeniu społeczeństwa biorą także Lasy Państwowe. Dominująca tematyka edukacyjna prowadzona przez tę organizację pozostawia społeczeństwo w niewiedzy o realnych procesach, które zachodzą w lesie. Lasy Państwowe swoją praktyką wskazują, że rozkład tego czym zarządzają stanowi o dobrostanie leśnego majątku i tym samym o dobrostanie mieszkańców kraju (sic!).
Instrukcja Urządzania Lasu v. 2012 rZarządzenie nr 55/2002 DGLP w sprawie zespołu ZADANIOWEGO ds. IUL – to nie pierwsze takie zarządzenie. Nauka śpi czujnie i jest gotowa
Praktycznie użytkowanie lasu, czyli pobieranie zeń surowca drzewnego jest ściśle kontrolowane i planowane. Powinno się odbywać na bazie wiedzy i nauki, która zwie się Urządzaniem Lasu. Ta wiedza daje podstawy do sporządzania dla każdego nadleśnictwa Planów Urządzania lasu, w których między innymi określa się zakres prac do wykonania w nadchodzącym dziesięcioleciu. Zasady tworzenia planów są zawarte w Instrukcji Urządzania Lasu. Dzisiejsza Instrukcja Urządzania Lasu w zakresie użytkowania niewielki ma jednak związek z nauką pn. Urządzanie Lasu czy też Użytkowanie Lasu. Dziś też Instrukcje Urządzania zmieniają się jak w kalejdoskopie. Nie jest to jednak pochodna postępów w nauce. Raczej w nieuce – jak to nazywam.
Jaka bowiem nauka i wiedza pozwalają igrać przebierańcom leśników przy Instrukcji Urządzania Lasu? Jeden ustala, że będzie się użytkować tylko 50% przyrostu* by po kilkunastu latach następny odkrywał kolejne możliwości i nakazywał użytkowanie na poziomie 60% a jeszcze kolejny daje zgodę na 75%. Czy jest to poprzedzone krytyką i analizą? Czy odbyła się debata naukowa? I wykonano badania? Cóż się wydarzyło w międzyczasie w nauce pn. Urządzanie Lasu, że można śmiało dokonywać takich wolt? Okazuje się, że wystarczy powołać zespół zadaniowy autoryzowany tytułami naukowymi, by zadanie wtłoczyć w ramy legislacji. Inaczej tych tytułów by nie było. Może podyskutujemy ile są warte? Te wszystkie tytuły siedzące w kieszeni … i łase na jeszcze więcej.
Czy to rzeczywiście polityka państwa polskiego zadecydowała?
Leśnictwo LKP-ów, lasów miejskich, ekotonów, drzew dziuplastych tatuowanych literą „E”, powierzchni referencyjnych, truchła i jemioły. Rozpadłych świerczyn Beskidu Śląskiego. Kompletnego, jedynego w swej historii tak przepastnego i całościowego wyniszczenia Puszczy. Puszczy uratowanej przez Adama Loreta.
Kolejny Zespół ZADANIOWY ds. urządzania lasu został powołany już kilka lat później. Czas leci szybko, ale „nauka” się nie ogląda, też pędzi.
Nie może się dziać inaczej, skoro gospodarka leśna jest dedykowana zmanipulowanym celom społecznym, skoro nie ma prawa mieć związku z ekonomią i rachunkiem ekonomicznym. Wyłożył to otwarcie w obecności władz najwyższych Jan Kosiorowski – były już dyrektor RDLP Kraków ( https://www.polskawlesie.pl/las/na-czym-polega-las-emocjonalny-wyklad-jana-kosiorowskiego ). „Polska” szkoła leśnictwa” – pojedźcie do Puszczy i się przekonajcie …
Czy celem jest tu rozwój? Jeśli zaś nie o rozwój idzie, wzmacniane są działania antyrozwojowe i destrukcyjne. Nie dzieje się to w interesie Polski i Polaków.
Alienacja od gospodarki kraju oraz niszczenie własnych aktywów nie ma żadnego związku ze służbą. W związku z tym nie ma związku z mundurem i nie ma związku z dziełem Adama Loreta.
PS Wielokrotnie próbowałem zamieścić komentarz pod filmem („Adam Loret – szkic do portretu”) znajdującym się na stronie Lasów Państwowych. Jest usuwany. Tak jak ukrywane i zaciemniane są wszelkie linki do artykułów mojego autorstwa, nie tylko z przestrzeni dostępnej Lasom Państwowym. Pisałem m.in.: „To piękne wspomnienie.Lecz dziś to chichot szyderczy z tej wspaniałej historii. „Polska” III RP wybrała realnie zupełnie inną drogę dla Lasów, majątku narodowego i leśnych zasobów. Zniszczono markę „LP” tak jak zniszczono państwowy przemysł drzewny. Niszczone są zasoby leśne, gdyż dominuje ideologia. Ideologia produkcji truchła.Człowiek, który się chwali powołaniem nagrody imienia wielkiego Loreta (K. Tomaszewski), jest odpowiedzialny za bezprawny rozkład gospodarstwa leśnego w puszczańskich nadleśnictwach, inny z kolei (J. Dawidziuk) odpowiada za decyzje o samoograniczaniu gospodarstwa leśnego czy powolaniu tzw Leśnych Kompleksów Promocyjnych – przykładu wdrażania idei ekologistycznej i tzw. społecznej.Czy to Polska wybrała? Czy wybrano dla Polski ograniczenia i niszczenie jej potencjału. J. Szyszko zaś był autorem jedynej w historii koncepcji reprywatyzacji tworzonej pod patronatem Buzka i Solidarności.” Czy profesor Wiktor Zin (wskazujący, że reprywatyzacja LP to byłaby zbrodnia) zdawał sobie sprawę koło kogo go postawiono i z kim zestawiono? Cenzura (znikający komentarz) świadczą o tym, że wcale nie musi być tak dobrze z tym Lasami i z zarządem nad nimi. To Ustawa o lasach z 1991 roku wygenerowała ogromne straty oraz ludzi za nimi stojących.
*przyrost – każdy organizm żywy jest w permanentnym rozwoju. Rodzi się,rozwija i dokonuje żywota. Można powiedzieć, że w każdej sekundzie, w każdym ułamku jest już innym organizmem. Dotyczy to także drzew. Na przekroju ściętego drzewa widać słoje wskazujące na jego roczne przyrosty. Powierzchnia takiego przyrostu pomnożona przez wysokość daje objętość – masę rocznego przyrostu. Masa rocznego przyrostu wszystkich drzew w lesie to roczny przyrost. W uproszczeniu wycięcie w lesie rocznego przyrostu nie zuboży jego masy.. To uproszczone wyjaśnienie, które przedstawia rzecz bardzo ogólnie. Lęśnicy maja świadomość zróżnicowania gatunkowego oraz wiekowego czy siedliskowego w kontekście rocznego przyrostu, kulminacji przyrostu, etc.
Słoje przyrostów rocznych na pniu po ściętym drzewie
Latem ubiegłego roku oznajmiono Polakom, że organizacja Lasy Państwowe, tylko zarządzająca przecież majątkiem leśnym Skarbu Państwa, rozdzieli go na kolejne części. Tym razem powierzchnia kilkuset tysięcy hektarów ma stanowić „lasy miejskie”. Oficjalnie koncept zaprezentowano jako: „Nowa kategoria – lasyo zwiększonej funkcji społecznej.” W artykule pozwalam sobie pozostać przy krótszej nazwie: „lasy miejskie”
Na początku była Ustawa
Bezprawna Decyzja Dyrektora Generalnego Konrada Tomaszewskiego początkująca niszczenie gospodarstwa leśnego w trzech Nadleśnictwach: Białowieża, Browsk, Hajnówka.
Już sama Ustawa o lasach z roku 1990 to element wstecznictwa w zakresie zarządzania organizacjami i zasobami. Po pierwsze:Lasy Państwowe straciły status gospodarstwa i zostały przekształcone w administrację. Już tylko pamięć historii podtrzymuje nazewnictwo. Ale realnie Nadleśniczy to dziś kierownik wykonujący polecenia dyrektora, ustne i pisemne, nie zajmujący się ich prawnym aspektem. Przykładem wykonana decyzja 48/1998 o zakazie pozyskania drzew i drzewostanów ponad stuletnich na terenie trzech nadleśnictw wskazanych przez Dyrektora Generalnego Konrada Tomaszewskiego- kompletnie bezprawne i nieuzasadnione wiedzą*. Decyzja ta wraz z innymi „legislacjami” zatrzymują tam gospodarkę leśną i tym samym generują roczne straty brutto dla Polski w wysokości około 15-18 miliardów złotych. Czy w takiej sytuacji można wierzyć w intencje Mariusza Błaszczaka i Jarosława Kaczyńskiego (o Antonim Macierewiczu nie wspominając), w kwestiach uzbrojenia i obronności kraju? Przez 25 lat zbudowalibyśmy, tylko eliminując te straty, największy potencjał czołgowy świata.
Tylko po co Polsce taka siła? I taka gospodarka? Po drugie: choć Ustawa wskazuje (może dla zmylenia przciwnika?) na wielość funkcji w lasach, to praktycznie funkcje gospodarcze są deprecjonowane od samego początku. Karleją z roku na rok, ustępując miejsca LKP-om (tzw leśnym kompleksom promocyjnym), powierzchniom referencyjnym, powierzchniom do rozpadu czy w końcu – o czym dziś Pani/Pan czyta – „lasom miejskim” i … wrażliwości społecznej – tak jak tamte – wciąż w strukturach Lasów Państwowych. Po trzecie:organizacja o nazwie Lasy Państwowe zarządzająca w imieniu Skarbu Państwa jego leśnym majątkiem przyjęła, że będzie się samofinansować, na zasadach administracyjnych, a nie gospodarczych. Czy Ustawa planowała taki kierunek zwijania PGL LP – Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe? Jakie to Gospodarstwo Państwowe, skoro w założeniu ma działać tak by to jemu samemu wystarczyło? Obowiązujące dziś w LP zasady oznaczają marginalizację i eliminację potrzeb Skarbu Państwa i dobrostanu mieszkańców. Nie działa wszak jak przedsiębiorstwo i firma, lecz jest jedynie urzędem. Gospodarność i ekonomika nie mają znaczenia, co potwierdzał Jan Kosiorowski (Dyrektor RDLP Kraków) w obecności najwyższych „elit” władzy („Na czym polega las – emocjonalny wykład Jana Kosiorowskiego„). To tak jakbyśmy wskazywali, że Służba Celna też będzie samowystarczalna, Policja mogłaby się utrzymywać poprzez odpowiedni system mandatów waloryzowanych w zakresie jak i wartości. Czyż „najwyższa kasta” nie mogłaby też tak funkcjonować? A górnicy miedziowi? Bo ci od węgla przegłosowali wraz z Solidarnością węglową i innymi węglowymi związkami samorozwiązanie – sic? – ku chwale Ojczyzny – oczywiście. Nie za darmo przecież – Unia wspomogła jak zwykle niezawodnie. Idzie wszak o rozkład naszego biednego kraju – więc wszystkie ręce na pokład. A związki zawodowe? Związki … w statutowym interesie swoich członków – nieprawdaż Obywatelu Duda Piotrze – Przewodniczący Solidarności? Po czwarte: w końcu stalinowski wręcz centralizm, charakterystyczna dla IIIRP nieodpowiedzialność i bezprawie kreślą drogę Dyrekcji Generalnej LP i Ministerstwu dziś w nazwie z Klimatem (bo wiadomo, że wbrew głoszonym teoriom, nikt Ministerstwa Klimatu nie będzie pociągał do odpowiedzialności za zmiany, które natura temu klimatowi funduje, a środowisko ma być tak ściśle związane z tymi zmianami, że … cóż my możemy). ‘Sorry, taki mamy klimat” – jeśli jeszcze Czytelnik pamięta o Obywatelce Bieńkowskiej Elżbiecie. Gdyby za stan lasu odpowiadał Nadleśniczy na bazie obowiązującego prawa, to prawo byłoby przestrzegane. Konieczny jest warunek odseparowania DGLP /RDLP od funkcji zarządczych. Tym bardziej od klimatycznej narracji. Bo jaki związek z tym mają Lasy, w dodatku ze strefy umiarkowanej?
Na kłopoty „lasy miejskie”
Kłopotem jest przyrost. Lasy przyrastają. Nie da rady tego powstrzymać. To cholerny kłopot. Kłopot z przyrostem („Lasy wycięły więcej niż mają„). Nie chcą się podporządkować medialnej propagandzie, że jest ich coraz mniej, że są w złym stanie. Trzeba więc działać.
Hilary Minc – osoba decydująca o kształcie polskiej gospodarki, likwidująca wolny rynek i niezależny handel, narzucająca w sposób bezwzględny centralizm w Polsce
Puszcza jest tu przykładem różnorodności. Różnorodności w działaniach, by mogła sprostać medialnym oczekiwaniom. – Oczywiście żartuję. Zniszczenie ponad 10 tysięcy miejsc pracy w Hajnówce i okolicach, to nie był cel mediów. To był tylko jeden ze środków dla realizacji celu. Zewnętrzne działania w celu uzyskania konkretnych korzyści materialnych w swoich krajach. Realizowane „polskimi” rękami, legislatorami na miarę … Minca.. Ponieważ przyrost lasów jest ewidentny, to podjęto kolejne kroki by Skarb Państwa i dobrostan Polaków na tym nie skorzystał. Że natura się miejscami posypie, nie ma znaczenia. A wszystko jest pięknie wyartykułowane … jako wspomaganie miejskich społeczności. Wystarczy milion szczekaczek a lud Boży zrozumie tę potrzebę jeszcze lepiej i będzie się weselił.
Tylko czemu zamknęli lasy temu społeczeństwu w czas fałszywej pandemii? Obywatel Woś Michał – kolega partyjny Obywatela Siarki Edwarda (były i obecny wiceminister nadzorujący Lasy Państwowe) – również z Solidarnej Polski.
Jej przewodniczący nie raz medialnie i ostro występował przeciwko unijnemu szaleństwu tzw „zieloności” czy „fitu”. Ale realnie wdraża je dziś ze znaczącym wyprzedzeniem w stosunku do zakresu unijnej presji. Dziś Zbigniew Ziobro wraz z PiS realizują postulaty „totalnej opozycji”, która w sposób butny przedstawiła je w projektach zmian dwóch ustaw w Sejmie w roku 2021 (tj wydzielenia w Lasach Państwowych tzw lasów przy aglomeracjach, w których gospodarstwo leśne będzie zredukowane do celów, które określi społeczeństwo – w domyśle wiemy, że idzie o stowarzyszenia ekologistyczne, gdyż to one zgodnie z nadanym Polsce prawem reprezentują społeczeństwo i jego interesy).
Tym samym dziś Edward Siarka wraz z Józefem Kubicą wypełniają pomysły ideologiczne opozycji. Czy to wynik jakiegoś przedwyborczego konsensusu? („NOWE Lasy Państwowe” – o tym, jak totalna opozycja miała pomysł na „lasy miejskie” ponad rok wcześniej).
Nic nie usłyszymy na temat korzyści lub strat gospodarczych – gdyż gospodarka w III RP nie ma znaczenia. Dążymy wszak na Parnas, a tam chleb nie jest potrzebny. Przeznaczenie kilkuset tysięcy hektarów lasów na tzw „lasy miejskie” to cofniecie gospodarstwa leśnego do czasów lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku. Do czasów Władysława Gomułki. To był czas PRL, gdy kraj i jego mieszkańcy z ogromnym poświęceniem kończyli odpudowę po wojennej pożodze, i rozpoczynali szybki rozwój gospodarki. W tym także leśnictwa. To okres, gdy zalesienia obejmowały ogromne powierzchnie kraju.
Nie można dziś uwierzyć, że wprowadzany koncept „lasów miejskich” to tylko propaganda na użytek namolnych organizacji ekologistycznych. W większości bowiem te organizacje zostały wygenerowane przez III RP oraz zewęetrzne kraje „sojusznicze” i ich fundusze. Na propagandzie się nie skończy. Gdy raz powstaną te „miejskie lasy”, to ruszy lawina legislacyjna, która w różnych przestrzeniach zacementuje nową rzeczywistość. A w niedalekiej przyszłości zredukuje funkcje gospodarcze do niemal zera.
Lasy Miejskie Warszawa- Logo
Lasy miejskie już istnieją. Nie są własnością Skarbu Państwa. To obszary podległe samorządom. Ma je również Warszawa. Czy ktoś kupił drewno w warszawskich lasach miejskich? Opał albo przysłowiowy chrust? Jaka jest produkcja na tych obszarach? Choć w Warszawie są to w znacznej części lasy gospodarcze przekazane z nadleśnictw tylko w użytkowanie miejskiemu molochowi. DGLP łaskawie zrezygnował na ich obszarze z funkcji gospodarczej i korzyści – jakim prawem, skoro to nie jego. Czy Minister Finansów zrezygnował z tego zasobu i dochodu? Lasy miejskie Warszawy nie realizują zasad obowiązujących w lasach gospodarczych lecz raczej w parkach i rezerwatach. Tym samym doprowadzają do strat gospodarczych i przyrodniczych na gruntach Skarbu Państwa. I znów kłania się doktor nauk leśnych Janusz Dawidziuk wraz z posłem PSL i Ministrem Stanisławem Żelichowskim – leśnikiem, decydujących o tych kwestiach. Jakim prawem?
Uśmiercony las w Nadleśnictwie Białowieża – efekt wieloletniej polityki leśnej IIIRP, i jej cel.
To samo będzie w perspektywie z obszarami wyłączonymi z normalnego gospodarstwa leśnego PGL LP jako tzw. „lasy miejskie”. Czy słuchając: Edwarda Siarki czy Józefa Kubicy poznaliśmy jakiekolwiek zasady bytu tych „miejskich lasów”? Czy były przedstawione analizy ekonomiczne, organizacyjne? A analiza prawna – któż ją stworzył i za czyje pieniądze? Czy uzgodniono to z suwerenem i czy to inicjatywa własna czy polecenie Ministra od Skarbu Państwa, a może Premiera? Ilu czołgów nie kupi w Korei Mariusz Błaszczak? To pomysł na Polskę: zadłużanie wraz z niszczeniem własnego potencjału i zasobów. To obraz nowego patriotyzmu. I moralny wzorzec dla dziatek i dziadków.
Czy nastąpi przymusowe wywłaszczenie właścicieli lasów prywatnych, tam gdzie Obywatel Wiceminister Edward Siarka zaplanuje Leśne „lasy miejskie”?
Polska szkoła leśnictwa
Nie ma wielkiego związku ze szkołą lwowską matematyki (https://pl.wikipedia.org/wiki/Lwowska_szko%C5%82a_matematyczna), polską szkołą filozofii medycyny (dziś chichot oszukańczej pandemii i powszechnego zdziczenia służby medycznej tego okresu oraz ekstra gratyfikacji mających znamiona państwowego łapówkarstwa, przyczyniając się wprost do wielu przedwczesnych zgonów, których w IIIRP odnotowano ponad 200 tysięcy), szkoła lwowsko-warszawska filozofii (https://culture.pl/pl/tworca/szkola-lwowsko-warszawska). Polska szkoła leśnictwa. – Szyderstwo z wiedzy w wykonaniu gniewnych doktorów oraz profesorskich profanów nauki. Że niesie opłakane w skutkach efekty bez problemu zauważymy. Oczywiście nie na stronach Lasów Państwowych, IBL-u. Że jest rozdźwięk między naturą lasu a wynikami „badań” realizowanymi na konkretne zapotrzebowanie – widać gołym okiem w lesie, widać w prawnych „wymiocinach” i oficjalnych wypowiedziach. Za chwilę ruszą granty w kierunku uzasadnienia podjętych właśnie decyzji, mających doprowadzić do niszczenia gospodarstwa leśnego, gwarantowanego Ustawą o lasach. Czy Ministerstwo Finansów zrobi kontr badania? A ABW? Czy nie lepiej od razu znaleźć środki na grant dowodzący, że Ustawa o lasach jest zła, bo wskazuje na gospodarstwo leśne. A gospodarstwo leśne jest złe ze swej istoty! Raz na zawsze dowieść, że leśnictwo to obskurantyzm i wstecznictwo, hamuje postęp i ludzką cywilizację dążącą do „humanistycznej nirwany”. Można ogłosić nabór na taki grant. PGL LP mają środki i z pewnością z przyjemnością je zużytkują na „cele badawcze”.
Masowa produkcja inżynierów i magistrów a zaraz potem i doktorów to element systemu edukacji. Raczej potrzebny jest tu cudzysłów.: „edukacji”. Fałszywy przekaz Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego wskazał na możliwą ścieżkę drenażu środków Polaków w zamian za nowy towar. Obywatel Prezydent artykułował, że tylko wykształcenie może zmienić byt młodego człowieka. Podaż przez długi czas nie nadążała za popytem nowego towaru, na który zwrócił uwagę ludowi Bożemu ich Prezydent. Nie zagwarantował wykształcenia w przyjętym systemie. Zagwarantował jego iluzję, i co ważniejsze zagwarantował realny drenaż ludzkich zasobów. – https://cyberdefence24.pl/polityka-i-prawo/polska-jest-bezbronna-wobec-nowoczesnej-dywersji-wywiad ). Nie będę analizował skali zniszczenia moralnego – mądry czytelnik zrozumie, że to elementy nie do odbudowania – nawet w długiej perspektywie.
Ilość nie przechodzi w jakość. Ilość ją niszczy. Nie można się dziwić, że to także element letalny w naukach leśnych. Nie obrażam prawdziwych badaczy.
Wiara w LP a propaganda niszczenia lasów
Prawo rozdzieliło swego czasu obszary leśne na dwie sfery: chronione w sposób konserwatorski/bierny (parki i rezerwaty) oraz gospodarcze (PGL LP) chronione w sposób czynny. Te pierwsze mają wypełniać praktycznie wyłącznie funkcje tej ochrony biernej, choć ostatnio pisze się o sukcesji. Jednak sukcesja nie trafiła do legislacji, wiec wszelkie działania w parkach narodowych, gdzie dochodzi do zmniejszenia bogactwa przyrodniczego i zasobów są pod względem prawnym nielegalne i powinny być ścigane przez prawo. Właściwie wszyscy dyrektorzy parków narodowych naruszają prawo, gdyż nie ma takiego parku, który realizując ochronę bierną zachowuje pierwotne bogactwo przyrodnicze. A jak to wygląda w obszarze Lasów Państwowych, które mają realizować wielość funkcji?
Począwszy od zaistnienia Ustawy o lasach (która wskazuje na wielość funkcji) mamy praktycznie do czynienia z narzuceniem dominanty ochrony biernej oraz redukcji funkcji gospodarczych. Tak też jest przy okazji powoływania „lasów miejskich” Temu celowi przyświecają też tzw. działania edukacyjne, które od 30 lat skupiają się na elementach stricte przyrodniczych i ochroniarskich – na infantylnym poziome przyrodniczego folkloru. Wystarczy też pobieżna analiza tematów nie tylko na stronach internetowych zależnych od DGLP, lecz także tych wspierających leśnictwo, by to potwierdzić.
Następuje świadome manipulowanie odczuciami społeczeństwa.
Cel jest jeden.
Nie jest nim wzrost świadomości gospodarczej i ekonomicznej. Co generowałoby rozwój. Dokonuje się redukcja i destrukcja gospodarstwa leśnego. Następuje eliminacja zdrowego rozsądku na poziomie społecznym. Finansowana ze środków wypracowanych ze sprzedaży drewna i gospodarki leśnej. „Dokonuje” to zle słowo. Właściwie należałoby użyć słowa „Dokonywana jest”. Bo jeśli nie podejrzewam większości tzw. edukatorów o świadome działanie na szkodę, to są ludzie, którzy świadomie ten kierunek narzucili. I go pilnują. Różne centralne, centra promocji czy informacji. I nie tylko.
Tworzenie LKP- ów czy „lasów miejskich” to przykłady destrukcyjnych działań nie tylko gospodarczych lecz kulturowych, edukacyjnych, przyrodniczych i społecznych także. Wbrew zupełnie odwrotnym przekazom propagandy ekologistycznej i formalnie prezentowanej na stronach Lasów, cenzurujących dyskusje i odrębne stanowiska.
Las gospodarczy z regularną wymianą pokoleń to gwarancja bogactwa przyrodniczego. Bo to bogactwo inne jest w uprawie, inne w młodniku czy drągowinie a inne w drzewostanie rębnym.
Leśnicy, którzy uwierzyli w ich artykułowane publicznie cele, dają dowód tego, że uważają, iż gospodarstwo leśne w Polsce szkodzi naturze i przyrodzie. Używam słowa uwierzyli, gdyż nie ma dotychczas badań, które by to potwierdzały. Oczywiście one się pojawią, i pierwsze zostaną opublikowane w IBL. Tak jak IBL opublikował pierwszy, że to kornik w Puszczy jest organizmem kluczowym 1. Zaś wiara, że tylko tzw. samowystarczalność LP gwarantuje ich byt nie jest potwierdzana tzw. brakiem takowej w slużbach celnych, policji czy zakładach piekarniczych.
Nikt formalnie nie zlikwidował podziału lasów na te skupione w parkach/rezerwatach i na lasy gospodarcze. Ale tworzone od dziesiątków lat rozwiązania pseudoprawne redukują funkcje gospodarcze, natomiast funkcje ochronne w parkach nie są realizowane zgodnie z ideologicznymi zapisami Ustawy ochrony przyrody (że natura dąży jakoby do maksimum różnorodności, bo tak oczekuje ekologistyczna paranoja). Dziś już nie chodzi wielość równoprawnych funkcji, istniejących od zarania w lasach.
Dziś DGLP wskazuje: „Najistotniejsze w lasach o zwiększonej funkcji społecznej będą kwestie:
– zachowania trwałości lasu,
– bezpieczeństwa publicznego i pożarowego,
– krajobrazowe.” 2
Co oznacza, że dotychczasowe Lasy Państwowe nie dbały o trwałość powierzonych im Lasów. Bo to że nie dbały o trwałość majątku leśnego i trwałość własnej organizacji to fakt.
Powołanie „lasów miejskich” jest kolejnym elementem niszczącym gospodarstwo leśne. Sposób wprowadzania zmian jest to nic nowego w zacementowanym centralizmem nieudacznictwie. Jest elementem niszczenia i destrukcji wszystkiego co ważne dla Polski, jej suwerenności, niepodległości. Ich wprowadzenie to nie pomyłka. To świadome działanie na szkodę.
***
* – Czytając tę Decyzję można bardzo różnie rozumieć użyte sformułowanie „drzew i drzewostanów stuletnich”. Można tak, jak to potocznie przyjęto, że K. Tomaszewskiego interesuje każde drzewo i drzewostan ponad stuletni. Ale przecież można rozumieć, że chodzi wyłącznie o drzewa i drzewostany, które powstały przed rokiem 1898.
1 – artykuł profesora Instytutu Badawczego Leśnictwa, J.M. Gutowskiego: „Kornik kluczowym elementem lasu” J.Gutowski_Kornik kluczowym elementem lasu
2 – Autorska informacja DGLP o wprowadzanych zmianach; dziś (19.01.2023 brak jest pliku wideo z konferencji. Zupełnie przypadkowo odnalazłem ten film w swoim archiwum i też go udostępniam. Posłuchajcie, czyż Mostowicz nie wzorował się na takich właśnie typach pisząc „Karierę Nikodema Dyzmy” Nowe zasady dla lasów wokół miast – materiał autorski DGLP_5.07.2022
3 – link do filmu zarejestrowanego przez DGLP w trakcie konferencji prezentującej koncept nowej kategorii „lasów” w Lasach. Która to już kolejna kategoria niszcząca zasoby leśne kraju? Aktualnie film nie jest dostępny na stronie DGLP. https://youtu.be/NYtBAveOTXE
Suplement:
Strategia została podpisana w lipcu 2021 roku. Kto wówczas był ministrem od klimatu. Minister od Klimatu przesądził o lesie, zamiast o deszczu, gradzie i piorunie
Policzcie ile razy w tym bełkocie użyto słowa „zrównoważony” we wszystkich możliwych odmianach?
Ta strategia by się nie stała, gdyby nie przyzwolenie poszczególnych państw, więc zrzeczenie się z własnych kompetencji w kwestii lasów to nie kwestia UE, lecz „polskiego” rządu.
Wydaje mi się, że to wciąż bardzo ogólna sprawa. Tym bardziej, że nie wiemy co to jest las?
Tak samo jak nie wiemy, co to jest małżeństwo.
Samo chciejstwo jeszcze niczego nie załatwia, ale „polska” spolegliwość i zaprzaństwo wyglądają jak kominy Ostrołęki i zasypywane od dołu kopalnie węgla.
To są systematyczne działania na wyniszczenie czynione na zewnętrzne polecenia i realizowane przez kompradorskie polikliki.
Ale rozbrojenie kraju postępuje zdecydowanie szybciej ..
*
Legislacja Unijna rozsądkiem nie słynie. Mądrość została dawno pogrzebana przez ideologizm na usługach różnej maści korporacji.
Historia. A wystarczy zmienić jedną literę i mamy histerię.
Jak jest z Lasami Państwowymi?
Majątek leśny państwa wywodzi się wprost z królewszczyzn. Majątek króla nie był prywatnym majątkiem fizycznej osoby. On był przypisany do króla jako instytucji, i służył instytucji króla – czyli królestwu. Służył państwu. Te królewszczyzny trafiły ostatecznie do Skarbu Państwa i miały służyć krajowi. A po 1918 roku stały się zaczątkiem Lasów Państwowych (dobra carskie, cesarskie itp). Organizacja gospodarcza (Lasy Państwowe) w okresie międzywojennym zbudowała duży majątek i wspomagała kraj, między innymi budowę Gdyni czy COP. Po II Wojnie Światowe zasób Lasów Państwowych wzrósł znacznie w wyniku nacjonalizacji dużych majątków rolnych i leśnych. PRL dążył do wzmocnienia lesistości. Udało się dojść do poziomu 27 procent, zaczynając w 1945 roku od poziomu ok. 17-18 procent. To ogromny wzrost leśnych zasobów państwa. Na ich bazie został zbudowany krajowy przemysł drzewny, wiele zakładów.
Od roku 1990 do dziś lesistość wzrosła o około 2 procent (sic!). Państwu III RP, mimo szturmówek, solennych obietnic, gwarancji i … modłów nie udaje się realizacja Krajowego Programu Zwiększania Lesistości kraju – celu, który sobie wyznaczyło – osiągnięcie 30 procent lesistości do 2020 roku (i 33% w 2050 roku). Dziś manipuluje się Programem Zalesień, naruszając przy tym prawo (przekształcanie bez wiedzy i zgody właścicieli kategorii użytków w ewidencji gruntów – czy już sprawdziliście swój stan posiadania i porównaliście ze stanem sprzed 2000 roku?).
Czymże są Lasy Państwowe ?
Mamy generalnie dwa pojęcia skrywające się pod tym określeniem. Które jest prawdziwe?
1.Lasy Państwowe to organizacja, już nie gospodarcza (w myśl nowej Ustawy o lasach), nie
DGLP
mająca preferencji gospodarczych, zarządzająca leśnym majątkiem Skarbu Państwa. W wyniku „transformacji ustrojowej” organizacja przestała realizować cele gospodarcze. Przyjęta wówczas Ustawa o lasach zaordynowała Lasom Państwowym status administracji. Tym samym dochody i przychody, wzrost posiadania i rozwój przestały być istotne, jeśli nie służyły samej organizacji (gdyż jest samoutrzymująca się). Od tego czasu Lasy Państwowe utraciły ogromny majątek materialny i gospodarczy – zmniejszyły stan posiadania państwa i jego mieszkańców. I wciąż go tracą, gdyż marnotrawią ogromne środki. Ponieważ nie skupiają swojej działalności na gospodarce i rozwoju, to rozwiązania, które przyjmują, nie mają na celu poprawy kondycji gospodarczej, lecz jedynie zagospodarowanie przychodów, które chcąc nie chcąc generują, wykorzystując posiadane zasoby. Nie są już w gruncie Lasami Państwowymi, gdyż ich istotą nie jest zasilanie i wzmacnianie państwa oraz jego obywateli.
Nie pomogły ludziom w czasie powodzi w 1997 roku czy roku 20101. Ponieważ rozliczenia z budżetem mają określony charakter, a jednocześnie zapis Ustawowy wskazuje na „samoutrzymanie”, to organizacja skupia się na tym, by przychody nie były nadmierne – gdyż to groziłoby wprowadzeniem w tej organizacji zasad typowych dla firm i wymusiłoby zmiany prawne: wewnętrzne i zewnętrzne. Utrzymanie obecnego statusu wymaga więc osiągania minimalnego przychodu, albo maksymalizacji kosztów (cassus J. Kosiorowskiego – RDLP Kraków *) Ten system zajmuje się krajem i jego mieszkańcami w sposób werbalny, a prowadzona tzw. edukacja
Minister ds. środowiska
jest nakierowana nie na aspekty gospodarcze, lecz ekologistyczne, wpływając negatywnie na świadomość społeczną i stan kraju. Organizacja jest ściśle zhierarchizowana i scentralizowana. Tym bardziej jest niewydolna gospodarczo oraz generuje straty (jemioła**, świerk w Beskidzie Śląskim***, plantacje Jd w Sudetach, zniszczenie Puszczy Białowieskiej****). Odpowiedzialność nie istnieje. Zarząd organizacji Lasy Państwowe nie jest Lasem i nie działa w interesie państwa i Polaków, nie działa też w interesie leśnych zasobów naturalnych państwa. Jaka jest przyczyna takiego systemu prawnego? Czy to tylko przypadek, tylko głupota … Lasy to JA. System autorytarnego, oligarchicznego państwa, realizowany przez kompradorskie mafie.
Dyrektorzy LP, ministrowie, centralizm i „ruki pa szwam” … – czy to są Lasy Państwowe,
2. Lasy Państwowe to obszar lasów będących własnością państwa. To znaczny obszar, dochodzący dziś do ok. 24 procent (30%) powierzchni kraju. Posiadając taki zasób, Polacy powinni czuć się bogaci. Powinni mieć świadomość posiadanego bogactwa i korzyści, które z niego płyną. Czy to czują? Co czuje mieszkaniec Białowieży czy Hajnówki, Birczy … Co czuje świadomy tego stanu mieszkaniec Polski?
Gdyby państwo pozwoliło im na czerpanie korzyści z majątku, którym dysponuje… Okazuje się, że majątek państwa nie tylko nie zasila tego państwa, lecz powoduje straty. Zubaża sam kraj jak i jego mieszkańców. Czy państwo to Polacy, mieszkańcy kraju POLSKA? Czy organizacja państwa o nazwie Rzeczpospolita Polska to państwo Polaków? Czy Polacy mają wpływ na państwo i czy mają korzyści z majątku, którym dysponuje i zarządza państwo?
Czy Mateusz Morawiecki, wyciągając łapy po zasoby Norwegów, nie ma świadomości, że tam zasoby naturalne są własnością mieszkańców. Rządy państwa norweskiego realizują cele mieszkańców Norwegii. W Polsce państwo realizuje cele zewnętrzne … Niszczy własne zasoby i kieruje roszczenia w kierunku zasobów innych państw*****.
Zmiana formuły majątku państwowego, która została dokonana na początku lat 90-tych, w celu przeprowadzenia kluczowych dla kraju „reform prywatyzacyjnych” (wspieranych przez NSZZ Solidarność) spowodowała, że w sposób niezauważalny Polacy stracili ZUS, ubezpieczenia, ochronę zdrowia i armię. Te podmioty państwa, statusy jego mieszkańców oraz znaczenia kraju zniknęły w czeluściach „sojuszniczej pomocy i patriotycznych uniesień solidarnościowych mafii”. Gdy budżet wykreślił ze stanu posiadania majątek państwowy w sposób trwały, to wszelkie świadczenia budżetowe mogły się dziać tylko z bieżących wpływów, najczęściej pochodzących z pożyczek zewnętrznych.
Majątek leśny nie został poddany prywatyzacji (choć rząd Akcji Wyborczej Solidarność – Krzaklewski/Buzek/Szyszko takie plany przedstawiał w Sejmie). Ale nie został też oddany w ręce Polaków. Znajduje się w rękach organizacji podległej Ministerstwu Środowiska i realizuje cele tego ministerstwa. Nie realizuje celów państwa i jego wzrostu.
Czemu majątek państwa nie jest majątkiem Polaków?
Czemu Lasy Państwowe nie są państwowe i nie realizują celów nie tylko Polski, ale przede wszystkim Polaków i tym samym sanacji ICH państwa? Czemu to nie są nasze drzewa i nasze ziemie? Czemu nie dają nam renty? Czemu nie zlikwidować ONYCH … Od czegoś trzeba zacząć. Zacznijmy od Lasów Państwowych.
Całe państwo jest nasze, nie ONYCH.
Dziś słyszymy głosy o konieczności uspołecznienia Lasów Państwowych. Nie ma to związku z przejęciem ich przez społeczeństwo. Idea jest artykułowana przez organizacje ekologistyczne, dotowane zewnętrznie lub dotowane przez system kompradorskiej władzy. Nie powinniśmy do tego dopuścić, gdyż będzie to oznaczać kompletne zniszczenie zasobów leśnych Polaków.
1 Organizacja Lasy Państwowe założyła użytkowanie główne na poziomie 50 procent przyrostu (dziś ok. 60%), co oznaczało odkładanie pozostałej masy drewna w postaci leśnej zgnilizny. To niewyobrażalne marnotrawstwo majątku wspólnego nie pozwoliło na pomoc poszkodowanym, i nie pozwala wciąż na taką pomoc w imię ideologicznej doktryny, której celem jest stałe osłabianie Polski.
Czy rzeczywiście lepiej by w Polsce dominowała własność Isaaka, Hansa, Johna czy Iwana? Od początku wskazują na to „ojcowie polskiej transformacji”. A może rację mają Norwegowie i ich państwo – Norwegia? Tam zasoby są własnością Norwegów, i są one w zarządzie państwa. Czy wiemy, kto realnie nam wskazał na ten „polski” model, i czemu w to uwierzyliśmy? Czy rzeczywiście uwierzyliśmy? Czy dziś wierzymy, że majątek rosyjski może być amerykański tak, jak kiedyś polski? Czy jest to zgodne ze „świętym prawem własności”. Czy norweski gaz może być polski, bo tak artykułuje kompradorski rząd III RP, który wyzbył się własnego majątku? A co z Twoim mieszkaniem, z twoim kontem bankowym …
Starodrzew mIV, D. -u, Ms. ~ewie 1. «las złożony ze starych, wieloletnich drzew; drzewostan, który przekroczył wiek rębności*: Jeden hektar starodrzewu bukowego wyparowuje dziennic (przez liście) średnio 30 000 kg wody. Pleś. Chcm. 66. Są to jeszcze szczątki starodawnej, najzamożniejszej w starodrzew i rozmaitego zwierza Puszczy Rudnickiej. Mna. Lasy 465. Szliśmy skrajem sosnowego starodrzewu, przejrzystego, prawie bez podszycia. Żuku. Kraj. 56. Ozdobą parku jest starodrzew, który, zakładając czy reorganizując park, należy jak najtroskliwiej zachować. Lorentz Natol. 230. Starodrzew kończył się porębą, wrzosowiskiem pełnym żółtych pniaków, odartych już z kory. Żukr. Dni 156. (WSJP pod redakcją W. Doroszewskiego)
Można, jak to dziś często bywa, nie przejmować się nawet tym określeniem zawartym w słowniku języka polskiego? Można samemu decydować, kiedy mamy starodrzew a kiedy nie? Kiedy jest cenny i naturalny, a kiedy bez wartości?
Można jednak zastanowić się dlaczego ktoś uważa, że starodrzew jest wyjatkowo cenny i pomija inne fazy rozwoju lasu.
Najpierw była kura! Nie, najpierw było jajo!
Wszystko zaczyna się od nasionka? A może wszystko zaczyna się od starodrzewia? To jest ten sam dylemat: czy najpierw było jajko czy najpierw była kura (o kogucie zapominając, choć pieje wniebogłosy). Z pewnością nowe drzewo powstaje ze skiełkowanego nasionka. Aby mogło powstać nasionku drzewo musi osiągnąć wiek zależny od gatunku. Tylko drzewa dojrzałe owocują. Ale przejrzałe mają już problemy. Gdy skiełkuje nasionko mamy siewkę. W niczym nie przypomina ogromnego drzewa. Wzrost i dojrzewanie zależą od gatunku i warunków wzrastania. Drzewo rośnie, zmienia się jego wygląd, zmieniają się jego parametry i elementy fizjologiczne. Skąd my to znamy? Czy nie jest podobnie u człowieka? A u krowy? A u węża? U dżdżownicy? Nawet u kleszcza. To rzeczy naturalne. Tak jak skiełkowało nasionko i poczęła się roślina, tak też następuje kres każdego żywego bytu. Drzewa, człowieka. Krowy, a nawet i kleszcza.
Kiedy człowiek zacznie fotosyntetyzować – marzenia postępowego humanizmu
Ludzie niestety urodzili się z upośledzeniem niemożności fotosyntezy. Nie jest prawdą, że wilki, które tak jak ludzie należą do gromady ssaków, żywią
Wilki żywią się roślinami – 6 pozycja w rankingu bzdury roku 2021
się roślinami1. Ostatnio za sprawą cyrkowca nieuki pojawiła się w przestrzeni publicznej taka informacja, i przez wielu została przyjęte jako rzecz naturalna. Być może następnym razem będziemy próbowali zająć się swoją osobistą fotosyntezą, gdy kolejny geniusz ekolgistycznego zidiocenia tak sobie wymyśli. Ponieważ umrzemy, jakbyśmy się nie starali, i ile dawek byśmy sobie pozwolili wstrzyknąć w nadziei na sukces i wiktorię postępu, to na koniec i tak nasze szczątki obróci jakiś robak i zamieni w materię zdolną zasilać to, co zostało stworzone do fotosyntezy. Więc może jednak fotosyntetyzujemy? W którymś wcieleniu. Oczywiście gdy … zgodzimy sie na śmierć. Drzewo jest stworzone do fotosyntezy. A człowiek, jak napisałem, póki co nie jest do tego stworzony. Nie jest samożywny. Jest zjadaczem wszystkiego. A ponieważ jest kulturalny i buduje kolejne cywilizacje, demokracje i idee, musi dosłownie – POŻERAĆ. Pożera też niedosłownie. Im większe ma ambicje i idee, tym więcej pożera. Pożera wilki, pożera słonie, tygrysy, wieloryby. Bo jeśli sam ich fizycznie nie pożera, i sama myśl o tym budzi w nim wstręt, to jego cywilizacja je pożera. Czyli jego byt jest zależny od pożerania.
A może przyjmiemy, że skoro człowiek pożera rośliny (tylko uwaga na rośliny budujące lasy i laski) to dojdzie do stanu nirwany i jednak zacznie fotosyntetyzować? Z początku nieśmiało, aż w końcu cały ludzki gatunek, bez wyjątków, bez żadnych wolnościowych i demokratycznych fanaberii osiągnie „poziom zero energetyczności”. Nie będę rozwijał wątku, bo wszyscy zdążyli sobie wyobrazić i uświadomili dalsze możliwości, np. ogrzewania domów przez specjalnie wzbogaconą dietę sojowo-kukurydzianą w sezonie zimowym.
Pożera też człowiek naturalne zasoby. Jeśli je przekształca w sposób nieodwracalny to one się nie odbudują. Tym samym ich malejąca masa zubaża stan posiadania Ziemi Matki. Są jednak zasoby odtwarzalne. Zboża, owoce, lasy. Umiejętne gospodarowanie tymi zasobami nie powoduje ich ubytku. W miejsce pożartych następuje ich samo odtworzenie. Oczywiście można dopuścić do ich pożarcia uniemożliwiając samoodtworzenie. Tak się stanie, gdy pole zamieni się w spaloną słońcem pustynię, bo się go pozbawi wody. Lub gdy wytnie się las i jego powierzchnię przeobrazi w osiedle, łąką lub pustynię. W warunkach umożliwiających samoodtwarzanie nie ma strat. Gdy ktoś twierdzi, że wycinka powoduje straty przyrodnicze oznacza tylko, że jego pamięć długookresowa nie istnieje lub jest mocno ograniczona. Wynika to też z braku wiedzy i braku wyobraźni. Podniecanie się daną chwilą, która w dziejach lasu i natury, jest jeszcze krótsza, niż ludzkie wyobrażenie o chwili, nie może przesądzać o realiach. Wycinka w miejscu gdzie jest las i ma być las, to proces i stan krótkookresowy, chwilowy. To też stan przypominający wiele istniejących procesów naturalnych (pożar, huragan). Ta „strata” to po prostu złudzenie, wynikające z braku pamięci długookresowej, i pochodząca z błędnego założenia, że następuje nieodwracalna utrata lasu, przyrody, natury.
Kiedy las nie był lasem
Nie tylko „sekta” Antoniego Kostki (Dziedzictwo Przyrodnicze2) manipuluje fikcją tragedii leśnej „batożonej” przez leśników. Stoi za tym samo państwo i jego wszystkie organy. Bo to państwo nie reaguje na bezprawie organizacji ekologistycznych. To państwo je sowicie wynagradza. To państwo tworzy takie rozwiązania prawne by stowarzyszenia i sekty mogły czerpać z podatków całego społeczeństwa. To Kowalski zasila te stowarzyszenia. A przumusza go do tego aparat państwa niezależnie czy na jego szczycie mamy Donalda Tuska, Jarosława Kaczyńskiego, Leszka Milera czy Włodzimierza Pawlaka. Nic nie zmieni Szymon Hołownia, Zandberg czy … no sami wiecie kto. W tych „pięknych okolicznościach przyrody” nie może dziwić, że również sama organizacja Lasy Państwowe poddana Ministerstwu Środowiska (dziś Klimatu i…) podejmuje działania, które skutkują łatwą i skuteczną utratą zasobów kraju i dobrostanu Kowalskiego. O tym było już wielokrotnie i będzie jeszcze nie raz, póki nie zostanie zakopana głeboko po ziemię obowiązująca Ustawa o lasach. Póki nie zostanie zniesiony autorytaryzm centralizmu, który może łatwo być zdominowany przez wraże siły zewnętrzne. Dziś, między innymi, skupię się na tym zewnętrznym obrazie, wyniku działań samej organizacji Lasy Państwowe, który budzi powszechną zgrozę wśród mas, a który nie musiał wyglądać tak jak wygląda. Prawdopodobnie pojawiłyby się wówczas ataki z innych kierunków.
Nie gdybajmy jednak. Nie będziemy też dziś zaglądać pod poszewkę i analizować przyczyn pierwszoplanowych, drugoplanowych, i tych skrytych.
Nikt, póki co, nie podnosi kwesti wycinki młodego lasu, tylko podnoszona jest kwestia wycinki starodrzewia. Czy lud jest świadomy, że ulegając tej narracji daje zgodę na wycinkę młodego lasu? Czy jest świadomy swojej zgody na zamienianie znanych nam lasów w plantacje, na których „żniwa” miałyby sie dokonywać co dwadzieścia, trzydzieści lat. Na powierzchniach nieograniczonej wielkości? A może chodzi o przekierowanie wycinki do lasów równikowych i na Borneo, skoro nie w Polsce? Cóż dziś widzi Kowalski w lesie? Wycinka w każdym zakątku lasu, nieustający warkot pił spalinowych, przytłumiony charkot harwesterów. Walące się drzewa, jak … ludzie ścięci seriami karabinu maszynowego. Na tym poniżej przedstawionym fragmencie Nadleśnictwa Nurzec, na powierzchni około 160 hektarów widać ogromną ilość małych zrębów, tzw gniazd. Gdybyśmy je skumulowali, zajęłyby powierzchnię około 30-40 hektarów.
Może lepiej byłoby zrobić jeden zrąb na powierzchni 40 hektarów niż szatkować ten piękny starodrzew wielką liczbą drobniejszych zrębów? Gdy ludzie widzą tą ilość mikro zrębów o powierzchni jednostkowej około 30 arów wykonanych na dużym obszarze, to odbierają to jako zagładę lasu.
Obszar Nadleśnictwa Nurzec – wycięte gniazda w starodrzewiu – w drzewostanach rębnych – to element tzw. przebudowy.
Ten obraz to wynik przyjętych rozwiązań w gospodarce leśnej. W zagospodarowaniu i hodowli lasu. A może dążenie do zbudowania w Lasach w miarę normalnego9 rozkładu klas wieku.
Ale normalny rozkład klas wieku nigdy nie powinien być elementem ważącym i niosącym straty materialne – jak to mamy dziś, potęgowanych przez inne nawarstwiające sie idee.
Nierównomierna struktura wiekowa w LP: drzewostany w wieku 41-60 oraz powyżej 81 lat stanowią 47,5% powierzchni. GUS nie udostępnia danych o strukturze wiekowej lasów powyżej 81 lat! Oczywiście to rozwiązanie nie musiało tak wyglądać. Nierówny rozkład klas wieku nigdy nie powinien być elementem ważącym i nisącym straty materialne – jak to mamy przy dzisiejszych realizacjach, potęgowanych przez inne, nawarstwiające się idee.
Na powierzchni ok. 160 ha rośnie w Nadleśnictwie Nurzec las w jednym wieku. Dziś ten wiek doszedł do wieku rebności, i chcąc uzyskać korzyść gospodarczą należy wykonć „zniwa”. Ograniczenia nowej, tzw. „polskiej szkoły leśnej” nurzającej sie w oparach absurdu i ekologizmu (a także bezprawia) nie pozwalają dokonać jednorazowych „żniw”, jak to miało miejsce 100 lat temu. Dziś nakazują czynić to na małych powierzchniach, stopniowo, co kilka lat wykonując kolejne cięcia w sąsiedztwie tych wcześniejszych. Miało to być w zgodzie z ekologią, z postulatami środowisk tzw. ekologistycznych, stowarzyszeń, etc.
Dziś Kowalski łazi po tym lesie i narzeka, że masakrują, że lasu mu ubywa, że tragedia. W czym wspiera go, nie daje zapomnieć: poprawność polityczna mainstreamu. Poprawność walcząca wczoraj z dużymi zrębami zupełnymi (sic!).
Czy muszą to być gniazda wielkości 30 arów? Czy muszą to być zręby zupełne o powierzchni maksymalnej 4 hektary? Warto przypomnieć, że wcześniej był okres w którym wykonywano gniazda o maksymalnej powierzchni 7 arów (700 m2), próbując z „sukcesem” wprowadzać w takich warunkach gatunki światłożądne , takie jak dąb. Dziś są gniazda 30 arowe – co dowodzi, że „polska szkoła hodowli lasu” nie jest martwa, że sie rozwija (sic!).
Dojrzały las, STARODRZEW, który nam się podoba, i który ma ten sam wiek na powierzchni 160 hektarów wskazuje, że rozwiązań może być znacznie więcej. Możemy wymyśleć inną wspaniałą szkołę, np. narodową szkołę leśną? Czyż mogłoby coś brzmieć jeszcze dumniej? – Mam w zanadrzu sporo nowatorskich pomysłów propagandowych jak i koncepcji praktycznych rozwiązań.
Lepiej nie będzie – będzie gorzej
Nie można doprowadzić lasu do stanu normalnego. To pomyłka. Błąd z założenia, który nie tylko wynika z nadmiernego przypisywania lasom funkcji gospodarczych. Ta niemożność wynika z różnorodności gatunkowej jaką mamy w lasach, z fizjologicznego i siedliskowego zróżnicowania poszczególnych jego elementów.
Poniżej dołączam mapy fargmentów obszarów leśnych z różnych regionów Polski, które wskazują na znaczne połacie o jednorodnym wieku drzewostanów. Tym samym wskazują, że zręby lub zalesienia wielkopowierzchniowe nie stanowią żadnego zagrożenia dla przyrodniczego bogactwa – obserwujemy tam piękną różnorodność i przyrodnicze bogactwo. Aż chciałoby się jeszcze nie jeden rezerwacik albo i park cały wykroić.
Przykładowy obszar starodrzewia – drzewostanów rębnych w Nadleśnictwie BolewicePrzykładowy obszar drzewostanów rębnych Nadleśnictwa Jedwabno
Znam te obszary i nie dostrzegam w nich ubóstwa. Penetrujący je ludzie też tego nie widzą. Raczej są zachwyceni – oczywiście nie myślą o tym, jak to sie wszystko zaczęło.
Obszar starodrzewia w Nadleśnictwie LubaczówPrzykładowy obszar drzewostanów rębnych Nadleśnictwa NarolJeden z obszarów starodrzewia w Nadleśnictwie Narol
Wycinka i zręby, jak wspominałem, są to okresy krótkotrwałe i nawet obszar ponad 100 hektarowy nie jest znaczącą powierzchnią w regionach o dużej lesistości. Możemy nawet pokusić się o stwierdzenie, że te działania (zrębowe) budują możliwości życiowe i rozwojowe dla specyficznej fauny i flory, stanowiących fazy przejściowe dla wzrastającego drzewostanu i innych elementów lasu. Wycinka stwarza specyficzne warunki świetlne, wilgotnościowe i pokarmowe. Tak jak każda inna faza rozwoju środowiska leśnego stanowi pożądane warunki dla wielu organizmów, oczekujących czasem na nie latami.
Jeden z obszarów starodrzewia w Nadleśnictwie SmolarzJeden ze znacznych obszarów starodrzewia w Nadleśnictwie Spychowo
Powyższe mapy są opisane, wiemy co przedstawiają, na co próbują zwrócić uwagę. Tylko krótkie podkreślenie: wszystkie te obrazy dotyczą jednolitych powierzchni porośniętych drzewostanami w wieku rębnym. To starodrzewie.
Wiek rębny to ustalony na bazie praktyki, fizjologi roślin/drzew,wiek gdy zanika ich intensywny przyrost i rozpoczyna się zamieranie prowadzące do ostatecznej śmierci drzewa. Śmierci wywołanej osłabieniem procesów wewnątrzkomórkowych, malejącą odpornością. Wiek rębności zależy od warunków zewnętrznych (w których drzewo wzrasta i które na niego wpływają) i jest też cechą gatunku.
Warto też wiedzieć, że od czasu zakażenie/zainfekowania drzewa np.: patogenem grzybowym do czasu zaobserwowania na pniu pierwszych owocników hub mija kilkanaście a nawet kilkadziesiąt lat.
Zgnilizna korzeni – przyczyna braku stabilizacji, upadku i śmierci
Utrata odporności i życia w wyniku choroby następuje powoli, ale systematycznie, wraz ze starzeniem się drzewa. Owocnik huby to tylko zewnętrzny i widoczny obraz trawiącej to drzewo choroby. I to tylko jedena z możliwych przyczyn … Ale przyczyna choroby nie zawsze jest widoczna na stojącym drzewie. Często dostrzegamy ją dopiero w momencie utraty równowagi i upadku. Wiek rębności to moment, gdy można jeszcze wykorzystać drzewo dla pożytku ludzi, gdy surowiec jest jeszcze dobrej jakości, co gwarantuje możliwość zbytu. Za wczesne jak i za późne rozpoczęcie użytkowania rębnego niesie straty dla właściciela lasu. Dziś w wiekszości dla Lasów Państwowych. Od lat ubolewam, że ich (Lasów Państwowych) byt nie jest ściśle związany z bytem mieszkańca Polski. Wówczas nikt by nie wierzył w wyższość leśnego truchła i zgnilizny nad drewnem użytkowym, co staje się dziś elementem coraz częstszej praktyki.6 Powierzchnie (w wieku rębnym i przszłorębnym) opisane na powyższych mapach są znacznych rozmiarów. To nie są powierzchnie dziejszych gniazd (30 arów) czy nawet obecnych zrębów zupełnych (maksimum 4 ha). Są kilkadziesiąt i kilkaset razy większe. A lasy, które tam jeszcze rosną – zachwycają. Zachwycają też wytresowanych aktywistów. Lasy te narodziły się ze zrębów (może z zalesień?) kilkudziesięciu hektarowych lub nawet ponad stu hektarowych. Tego nie wiedzą. A kto wie? SZOK. Czemu zachwycamy się ich bogactwem? Czemu podnosimy ich naturalność albo różnorodność? Protesty i agresja Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze, podobnych organizacji i jej aktywistów, subsydiowanych przez Pawlaka, Millera, Tuska, przez Glińskiego, wspomaganych przez Kaczyńskiego, Morawieckiego, Golińską, Szyszkę, Siarkę czy Ziobro. Wspólnie z Greenpeace.
Czy tak trudno cofnąć się w czasie
Spróbujmy wsiąść do wehikułu czasu, ujrzeć pilarzy z mozołem ścinających piłami ręcznymi i siekierami drzewa na powierzchni 100 hektarów, ludność – wsie całe, pomagające przy porządkowaniu powierzchni zrębu, dowożących nasiona i sadzonki oraz sadzących ogromną połać 1000.000 m2, czyli stu hektarów. Milion sadzonek – i tylko/aż jeden grosz za posadzenie jednej, lub siew, znacznie tańszy, lecz nie tak dobry i nie tak efektywny. Dziś rośnie tu las o powierzchni 100 hektarów. Wiekowy. STARODRZEW. Na tak dużej powierzchni rośnie las w tym samym wieku. Jednowiekowy. Rośnie plantacja (?), która zachwyca bogactwem, daje grzyby, jagody, możliwość oddechu i wypoczynku. – Truchło tego nie daje! Wspaniały, dorodny, bogaty. Tak cenny, że kwalifikuje się na Park Narodowy. A powstał ze zrębu. Z wycinki. Z rzezi niewiniątek, z rozstrzelania, z winy leśników i ich leśnozbrodni, która … trwa od zarania. Rżną, wycinają, a lasu tak naprawdę coraz więcej. Jak to możliwe?7 W Parkach jest odwrotnie. Szczególnie tych, na które zaanektowano bogate tereny leśne.
Jak ugryźć sto hektarów
Jak dziś sobie poradzić z tym wielkopowierzchniowym zrębem założonym 100 lat temu. No, możę 90 albo 113. Albo i 178 lat temu – czyli w roku 1844. Cztery lata przed Wiosną Ludów i wydaniem Manifestu Komunistycznego w Londynie, dwa lata przed rzezią galicyjską (jak to jeszcze mamy np.: w Nadleśnictwie Smolarz). Naturalnym byłoby zrobić to samo co zrobiono poprzednim razem, czyli wyciąć za jednym zamachem połać 100 hektarów. – Przecież wszyscy się zachwycają! Tym samym mielibyśmy gwarancję ponownego jęku zachwytu za jakiś czas. Jeśli jednak wszyscy się zachwycają tym starodrzewiem, to czemu nie dopuszczają do tego, by powtórzyć rzecz raz jeszcze? Tylko dążą do truchła – wiadomo wszak, że jeśli nawet człowiek jest śmiertelny, to drzewo tym bardziej wieczne być nie może. To, że las jest piękny nie oznacza, że okoliczności powstania tego piękna nie budzą dziś kontrowersji. Umysł kulturalnego, inteligentnego, człowieka przepełnionego postępem humanizmu wypiera z siebie logiczną wiedzę związaną z okolicznościami powstania starodrzewia. Odrzuca możliwość wycinki i powtórzenia całej wspaniałej historii wzrostu, dojrzewania, wykształcania nasion, użytkowania i niezapomnianego „smaku” stosów drewna przeznaczonych nie tylko na trumny. Może wierzy, że sam też będzie „wieczny”, jak ten „uratowany” las? Dziś las jest piękny, natomiast okoliczności narodzin tego piękna są brzydkie, karygodne i niewybaczalne. Odcięto więc piękno od źródła jego powstania, będąc pewnym, że można stworzyć coś jeszcze piękniejszego innym sposobem, który jest „piękny” z racji tej, że dzisiejszy, postępowy, i dlatego, że … tak. W związku z tym ustalono, że las będzie piękniejszy, gdy będzie co 30 arów inny, lub inny będzie co 4 hektary. I podjęto decyzję strategiczną i jedynie słuszną, że tylko w ten sposób zbudujemy szczęśliwość przyrodniczą zbliżoną do szczęśliwości naturalnej. Kowalski chodzi więc po lesie i ze zgrozą obserwuje jak na ogromnych powierzchniach wycinany jest jego ukochany las. „- Kępkami wycinają, dla niepoznaki, po to, by potem te kępki wycinek ze sobą złączyć!” – leśnozbrodniarze. Czy twórcy nowej hodowli leśnej nie mieli świadomości tego, że taki obraz będzie traktowany wyjątkowo wrogo, że wystarczy niewielka, zewnętrzna iskra i Kowalski doznając wstrząsu, będzie na to reagował jak byk na czerwoną płachtę? Czy to sami wymyślili czy może ktoś ich namówił? Może wymyślili ci, którzy dziś szczególnie mocno piętnują leśnozbrodnię? A może i oni są też tylko kukiełkami? Bo skoro 30 lat temu zalecali ten schemat użytkowania to czemu po 30 latach wskazują na niszczenie lasów? Tylko biedny Kowalski ma ograniczone możliwości pamięci długookresowej, w czym wspomagają go media i władze. I organizacja Lasy Państwowe.3
Teraz o Fundacji i oddziele 169a w Nadleśnictwie Bircza
Oczywiście Fundacja Dziedzictwa Przyrodniczego nie jest sektą. To organizacja, która artykułuje miłość do różnorodności. Do przyrody i natury całej. Do bogactwa naturalnego leśnej przestrzeni Pogórza Przemyskiego i Bieszczad.
Moc argumentacji to moc wiedzy i etyki – Antoni Kostka
Sam Antoni Kostka aktywnie uwijający się, i oskarżający przeciwników o antysemityzm i faszyzm przyrodnikiem jest z wyboru i serca.
„Nie matura lecz chęć szczera zrobią z ciebie oficera” udowadnia nie tylko Adam Wajrak – technik drukarz10. Podobnie jak założyciel Fundacji, która kontestuje system prawny, wspiera bezprawie. Jak wiele podobnych organizacji ekologistycznych, które są uznanymi organizacjami pożytku publicznego czerpiącymi z systemu prawnego, które sobie zorganizowały w Polsce, i którym państwo gwarantuje bezpieczeństwo. Nie daje takiej gwarancji tym, którzy to prawo przestrzegają. A może pilnuje interesu … tego samego co szefostwo Fundacji? Ciekawa jest postawa nieżyjącego już Ludwika Tomiałojcia, profesora ekologii. Nie tylko przyjął narrację Gazety lecz ją uzasadniał z pozycj eks katedra. Prócz ekologi zajmował się ideologią zamiany lasów w parki w celu ich „ochrony”. To był cel jego publicznej działalności. Otwarcie wskazywał, że choć zieloni aktywiści to nieuki nie mający pojęcia o ekologii, to poprzez swoją aktywność lub terror wspomagają cel. Pewnie to wzruszający, pożyteczny obraz dla śp. profesora – bezprawne blokowanie działalnośći Nadleśnictwa Stuposiany czy Nadleśnictwa Bircza. Siatka powiązań
Oczywistym jest, że żadna ideologia nie wspomaga przyrody i nie wspomaga natury. Nie powinna w takim razie być aprobowana i wspierana. Czemu więc instytucje państwa to czynią? Przyjmują niektóre teorie jako elementy strategi bytu państwa i jego „rozwoju”. Praktycznie je realizują, choć medialnie wskazują Kowalskiemu, że walczą w ekoterrorem. 4
Epatowanie sloganami czy patriotycznymi odniesieniami przesłania pustkę. To moralne dno.
Państwo finansuje organizacje ekologistycznego terroru.
Czemu państwo polskie nie ustanawia parków narodowych, tam gdzie nie budzą kontrowersji społecznych, czy wręcz wrogości. Tam, gdzie mogłyby wspomagać i służyć miejscowej społeczności i realnie wzbogacać zasoby przyrodnicze? Czemu mają powstawać tylko tam, gdzie budzą sprzeciw i generują przyrodnicze straty? Czyj to jest interes? Rosji czy Niemiec? A może obu naszych przyjaznych sąsiadów? 5
Infantylizm i nieuctwo, brak krytycznego spojrzenia to elementy ideologii Fundacji, i wielu organizacji „pożytku publicznego”, stowarzyszeń. To nawet element publicznej i obowiązkowej edukacji – indoktrynacji dzieci. Bo czym skorupka za młodu nasiąknie …. To nie są stowarzyszenia ekologiczne, gdyż ich działalność nie ma związku z tą nauką. To nawet nie sozologowie i nie sozologia, gdy obserwujemy ich aktywność i nie widzimy by np. zbierali śmieci w lesie. Raczej je tworzą i zostawiają, tak jak „stuposiańskie wilczyce”.
Jak doszło do tego, że media nie posługują się słownictwem zgodnie z ich definicją, lecz zmieniają te definicje, a redakcje leksykonów to przypieczętowują? A może teodolit to urządzenie do pomiaru głębokości koleiny na szlaku zrywkowym w Lutowiskach, co pozwoliłoby w końcu geodetom odkryć jego prawdziwe przeznaczenie? Mamy do czynienia ze świadomym graniem na ludzkich uczuciach powszechnej miłości do przyrody. Ale tam gdzie ta gra się udaje, mamy skutki odwrotne od obiecanych.8
Oddział 169 Nadleśnictwa Bircza w rejonie
W oddziele 169a Nadleśnictwa Bircza, w okolicy Arłamowa, i około 200-300 metrów od wzniesienia Sucha Obycz, planowane były i zrealizowane zostały prace zrębowe. Znajduje się tam drzewostan pomierzony i scharakteryzowany przez taksację urządzeniową (realizowaną regularnie co 10 lat) i opisany w Planie Urządzania Lasu (PUL). Wypis z tego planu przytaczam, i w skrócie na jego podstawie opiszę ten las (nie widziałem go na oczy – lecz opis dostępny każdemu na stronie BDL (Baza Danych o Lasach – https://www.bdl.lasy.gov.pl/portal/) pozwala oczyma wyobraźni spojrzeć nań w miarę realistycznie.
169a – Opis lasu i wskazówkiNajbliższa okolica oddziału 169. Na mapie widać pozostałe lasy – w wieku rębnym, czyli starodrzew. Co tu było 100 lat temu?Oddział 169 a w Nadleśnictwie Bircza
Wchodząc do tego lasu widzimy gąszcz młodego pokolenia bukowego w wieku 11 i 19 lat. Jest to gąszcz – gdyż ten młodnik pokrywa całą powierzchnie w całości (udział: 10). Jest to młode pokolenie, powstałe z obsiewu górnego nasionami buków – bukwią (są on ciężkie, i wiatr ich nie roznosi). Ten młodnik jest bardzo ubogi – tylko jeden gatunek – buk (Bk). Gdyby nie ingerować, i nie działać, to nowy las będzie znacznie bardziej ubogi od tego, który tu stał, i który został pozyskany (lub jeśliby nie został pozyskany, to się zawali w wyniku naturalnej śmierci i rozpadu). Gęsty podszyt bukowy zaciemnia całą powierzchnię i nie dopuszcza do wzrostu innych gatunków. Być może pojedynczo występują, lecz w tej bukowej masie nie są widoczne, i nie zostały wyszczególnione przez taksatorów. Dlatego tak ważne jest umiejętne przeprowadzenie planowanych zabiegów pielęgnacji tego młodnika (co jako zalecenie zostało wskazane w PUL). W przypadku braku tam innych gatunków dobry leśnik podejmie decyzje o wzbogaceniu ubogiego składu młodnika bukowego (buk 11l i buk 19l) gatunkami szybkorosnącymi, iglastymi i liściastymi (modrzew, świerk, daglezja, wiąz, lipa, jawor, klon a może nawet brzoza, osika, wierzba biała, czereśnia, dąb czerwony czy nawet robinia). Będzie to dobre działanie o wielorakich pozytywnych skutkach w dalszym życiu tego lasu oraz tej powierzchni leśnej. Ponad nim (młodnikiem) widzimy pojedynczo rosnące dęby, jesiony, brzosty, w wieku 69 lat oraz buki w wieku 54 lat – ich masa grubizny jest znikoma i w związku z tym nie została określona. To warstwa drzewostanu drugiego piętra. Nie zajmuje całej powierzchni – to pojedyncze sztuki, które wybiły tam gdzie piętro pierwsze miało luki, naturalne lub celowo stworzone przez leśnika. Na powierzchni góruje drzewostan główny – pierwsze piętro, w którego skład wchodzi buk w wieku 69 lat i 10% udziałem w zasobności, klon jawor (Jw) w wieku 99 lat również z 10% udziałem masowym, a nad nimi buk w wieku 119 lat w udziale 30%, buk 99 lat w udziale 50% oraz miejscami jodła (Jd) w wieku 119 lat. Powierzchnia jest już w pełni odnowiona – pokryta młodnikiem, a drzwostan górny przeszkadza i ogranicza rozwój młodego pokolenia. Dlatego celowe jest jegousunięcie oraz odsłonięcie i umożliwienie dalszego wzrostu młodego lasu. Po zakończeniu pracy, trzeba dokonać uzupełniań w istniejącym odnowieniu naturalnym, by wzbogacić jego skład oraz wypełnić na powierzchni straty, które mogły powstać w wyniku prac zrębowych. Oczywiście wprowadzone nasadzenia wymagają zabezpieczeń i ochrony, szczególnie gatunki, które są rzadkoscią w okolicy (podejrzewam, że nawet osika i wierzba). Uważam, że konieczność wzbogacenia składu i utrzymania bogactwa może wymusić wykonanie poszerzenia gniazd powstałych po wycięciu drzewostanu głównego, by wprowadzić inne gatunki i umożliwić im rozwój i wzrost.
Gdy uważnie przyjrzymy się mapie, to zwrócimy uwage, że sąsiadujące drzewostany rónież stanowią starodrzewia, czyli znajdują się w wieku rębnym. W sumie zajmują duża powierzchnię. Co tam było 100 lat temu?
Co widzi Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze?
Poniżej zamieszczam opis ze strony tej Fundacji. Nie będę go komentował, gdyż komentuje się sam. Fundacja przeciwstawia się usuwaniu drzew w wieku rebności, ale nie wspiera młodego pokolenia. Dąży do zgnicia majątku i do zniszczenia tego co dała natura – młodego pokolenia buków. Nie dostrzega, że młody, powstający las traci bogactwo. Dąży do tego, by to bogactwo utracić. Czemu i komu to służy? Nie będę dalej komentował, gdyż komentuje się samo. Inicjatywa Dzikie Karpaty I Facebook' - www.facebook Pozyskanie w oddz 169 N-ctwa Bircza
W wyniku prac zrębowych uzyskano sporą masę surowca drzewnego. W sumie uzyskano ponad 2500 m3 grubizny (przy planowanej masie ponad 3000 m3). Zważywszy, że na powierzchni pozostał las w wieku od 11-19 do ponad 50 lat, możemy się spodziewać że JUŻ (!) za 50-80 lat będzimy znów podziwiać starodrzew, a las wciąż trwa i nas cieszy. Blizny po pracach za chwilę przestaną być widoczne. Młode pokolenie uzyskało przestrzeń do bujnego rozwoju. Za 3 lata powierzchnia będzie kipieć tłumionym dotychczas wzrostem. Może uda się odnaleźć inne gatunki, prócz buka, i je mocniej wspierać? Może Nadleśnictwo Bircza za 3-4 lata przypomni Fundacji manipulacje nie poparte wiedzą i żadną nauką. Szkoda tylko tych … wilczyc.
Wilczyce zakończyły nielegalny protest i bezprawne zajęcie powierzchni nadlesnictwa Stuposiany – chronone przez wszystkie służby powołane do pilnowania porządku prawnego w IIIRP (policję, wojewodów, prokuratorów, ministrów, premiera, PiS – sprawującą rządy – tak wygląda państwo.
9 normalny rozkład klas wieku – poszczególne klasy wieku zajmują taki sam udział w powierzchni całkowitej (np po 10 procent dla każdej klasy wieku 1-10, 11-20, 21-30, 31-40, 41-50, 51-60, 61-70, 71-80, 81-90, pow. 91) 10 A.Wajrak wraz z Agora S.A. za artykuł (i towarzyszący mu wywiad z Maciejem Nowickim, Ministrem Środowiska) otrzymują z Ministerstwa Środowiska ok 60 tys. złotych; „Dać szansę Białowieży”„Dać szansę Białowieży”. Rzecz cała została opisana przez Press – monitorujący media, o czym informowała TVN: „Dziennikarz GW pisał teksty za pieniądze ministerstwa”
Brauns Adolf – Owady leśne T1+ T2
Mańka Karol – Fitopatologia leśna
Taksacja urządzeniowa – zespół prac terenowych pomiarowych i analitycznych w celu dokonania jak najpełniejszego opisu lasu i planowanych czynności gospodarczych Plan Urządzania lasu – opracowanie opisujące majątek leśny wraz ze wskazaniami gospodarczymi obejmującymi najczęściej okres dekady
Lasy Państwowe, zgodnie z Ustawą o lasach, są jednostką administracji rządowej znajdującą się w strukturach Ministerstwa Środowiska, a dziś dodatkowo i Klimatu. Ten zapis wskazuje, że Lasy nie są elementem gospodarczym kraju, choć pełnią też taką funkcję. To funkcja zasadnicza z punktu widzenia gospodarki i dobrostanu mieszkańców. Ten idiotyczny zapis, na co wskazuję od samego początku przyjęcia Ustawy o lasach, rodzi wiele kłopotów i problemów. Jest też jedną z przyczyn zniszczenia gospodarstwa leśnego na terenie trzech nadleśnictw: Białowieża, Browsk i Hajnówka. Tylko z tego powodu Polacy i ich kraj ponoszą ogromne straty rzędu 15-18 miliardów złotych rocznie1. Skala strat w całym kraju jest trudna do określenia, ale nie niemożliwa. Z pewnością zostanie kiedyś dokonana, jako element rozpadu i upadku.
Prezydent się sprzeciwia
Nie można uwierzyć, by generowanie takich strat nie było dostrzeżone. Brak reakcji i naprawy jednoznacznie wskazuje, że czynione to jest świadomie w celu ograniczenia wzrostu polskiego państwa i dobrostanu Polaków. Można to postrzegać jako element działania w kierunku utrzymania obecnego status quo w Europie i utrzymywania miernej pozycji naszego kraju. Są to bowiem działania długotrwałe, trwające od trzech dekad. Odpowiedzialność za nie ponoszą wszystkie dotychczasowe partie oraz organizacje je wspierające. Niech Was nie zmylą protesty organizacji ekologistycznych, które w tym systemie pławią się jak pączuszki w lukrze. Czy wiarygodne są dzisiejsze medialne ataki rządzących na te organizacje – gdy jednocześnie są przez nich zasilane z wielką estymą i hojnością – przez tworzenie odpowiedniej legislacji czy systemów grantów, nie wspominając o braku reakcji sił (policja, prokuratura, wojewodowie, ABW) porządkowych w przypadkach łamania prawa przez te organizacje2.
Ubiegłoroczna przepychanka w kwestii pozbawienia Ministerstwa Środowiska i obcej agentury, która go opanowała (a może i opanowała także Pałac Namiestnikowski), wpływu na Lasy Państwowe skończyła się fiaskiem. Pamiętacie protesty leśnej Solidarności? W czyim interesie one były? Czy nie o utrzymywanie obecnego status quo nie tyle Lasów, co Polski w otoczeniu międzynarodowym.
Będą NOWE Lasy Państwowe jak Nowy Ład i Nowa Zieloność
W związku z potwierdzeniem i utrwaleniem związku Lasów Państwowych z Ministerstwem Środowiska, a dziś dodatkowo i Klimatu, pojawiają się nowe projekty cementujące obecny ich status. Pojawiają się projekty nowel, które mają definitywnie skończyć ze znaczeniem gospodarstwa leśnego w gospodarce Polski. Tercet Tomaszewski/Szyszko/Solidarność (przy współpracy z innymi ministrami, dyrektorami, premierami), po wielu latach wysiłku zapoczątkowanego poczęciem Ustawy o lasach w roku 1991, dopiął celu. O tym co mamy i co mieć będziemy zdecydowano wczoraj (1991).
Tylko decyzja administracyjna
Abstrahując już od tego, że leśnictwo w kraju nie wykorzystuje potencjału danego przez naturę, ale też wysiłku i mozołu przeszłych pokoleń (i celów, które im przyświecały), to prawo administracyjne wymaga działań zgodnych z jego zasadami. Każdy urząd musi wypełniać zasady KPA. Wprowadzenia
Posłanka PO Gabriela Lenartowicz
tych zasad na grunt LP domaga się nowela do Ustawy o lasach3 przedstawiona przez Gabrielę Lenartowicz, posłankę PO. Nowelizacja nakłada na Ministra i LP obowiązek przestrzegania prawa administracyjnego w zakresie sporządzanego raz na dziesięć lat dla każdego nadleśnictwa Planu Urządzania Lasu. Ma mieć formę zaskarżalnej Decyzji. W uzasadnieniu podnoszona jest oczywiście rola ludności oraz „reprezentujących” ją stowarzyszeń. Oczywiście można bluźnić na samą posłankę Lenartowicz, na przeklęte stowarzyszenia ekologistyczne i stawiać pomniki Szyszce, Kaczyńskiemu, Mazowieckiemu czy Solidarności – manipulowanych lub wprost realizujących, jak MŚ czy Pałac Namiestnikowski (Prezydencki), cele agentur zewnętrznych.
Można też bić brawo. Wyprodukowanie samochodu nie wymaga decyzji administracyjnej ale wytworzenie kubika drewna w LP i innych już tak. Bo nie mówią wprost, że nowelizacja będzie dotyczyła wszystkich lasów, a nie tylko Lasów Państwowych. Gabriela Lenartowicz łże, wskazując wyłącznie w kierunku Lasów Państwowych, gdy nowelizacja będzie ingerować także we własność prywatną! Łże też Halicki stojąc obok, i nie reagując. Zresztą sami posłychajcie w czyich ustach i rękach jesteście.
To nie koniec demokratycznych propozycji
W tym samym mniej więcej okresie lata 2021 roku pojawiła się w Sejmie kolejna nowela. Łoni obfitował – gdy Prezydent przesądził (nie zgodził się na odłaczenie LP ze struktur Ministerstwa Środowiska, a dziś dodatkowo Klimatu i ). I PiS dopomógł dokończyć dzieła: kolejnego, wyraźnego już etapu likwidacji następnego zasobu, które mamy w kraju. LASÓW.
Pojedźcie do Puszczy, zobaczcie czym kończy się las pozostawiony w łapach ideologicznego wairactwa.
Małgorzata Chmiel – posłanka PO
Mamy kolejną posłankę z PO – Małgorzatę Chmiel. Ambitnym celem przedstawionego przez nią projektu są zmiany: w Ustawie o lasach i w Ustawie ochrony przyrody5.
Tym razem intencją projektu jest wydzielenie z obszarów leśnych powierzchni w miastach i ich okolicach. Nie będą one już w bezpośrednim i jedynym zarządzie nadleśnictw lub starostów (w zakresie lasów prywatnych). Podobnie jak plany urządzania lasów obejmujące te tereny, ich zarządcy i właściciele nie będą mogli realizować celów, które nie uzyskają aprobaty środowisk lokalnych. Jednoznacznie też stwierdzono w tym projekcie, że plany te będą dotyczyć wyłącznie zabiegów pielęgnacyjnych. Nie będzie więc planów użytkowania, ale nie przewidziano także planów ochrony (np.: sprzątania śmieci), odnowień, zalesień czy nawet planów turystycznego i rekreacyjnego zagospodarowania. Stwierdzono, że te zmiany wymagają adekwatnych zmian w Ustawie ochrony przyrody. Projekt jest pełen błędów i sprzeczności. A treść uzasadnienie to dzieło jakiegoś niedorozwoju (np.: „Ponadto projekt w ustawie o lasach zmienia art. 7. W ust. 1 w pkt. 2 dodaje nowy lit. e, który wprowadza konieczność ochrony lasów ochronnych aglomeracji miejskich.” W rzeczywistości w przedstawionym projekcie ma on brzmienie jn.: „Zachowanie lasów ochronnych aglomeracji miejskich, które powołuje sejmik województwa na wniosek prezydentów miast na prawach powiatu lub grupy 1000 mieszkańców miasta na prawach powiatu, przy ustalaniu granic w porozumieniu z Regionalną Dyrekcją Lasów Państwowych.”) Oba cytaty autentyczne, wprost z projektu złożonego w Sejmie – sic! Inne kwestie tego uzasadnienia nie dość, że pozbawione logiki to i sensu oraz prawdy. Podstawowy brak wiedzy czym jest użytkowanie lasu i czym się kończy wstrzymanie prac przy użytkowaniu jest żałosne. Wystarczy przecież poznać prace na temat obniżonych zasobów ojczystej przyrody na obszarach, na których wstrzymano takie prace6. Nie ma natomiast dowodów na to by gospodarstwo leśne zubażało bogactwo natury. Założenia projektu nie uwzględniają żadnych praw, badań lecz są chciejstwem nieuctwa. Równie dobrze możemy rozważać zakres działania fabryki samochodów, czy chłopskie pole buraków. Cóż przeszkadza zdefiniować im określony limit, i nowe, wspanialsze kierunki. Posłanka Chmiel Małgorzata wie lepiej. Projekt kończy się zdaniem: „Ustawa nie wywołuje skutków finansowych”. To jednoznacznie wskazuje, że umysł twórców oraz samej Pani Posłanki nie pracował za wiele przy tym projekcie, że sporządziła go niechlujna ręka nieuka, a niechlujne oko nie zadało sobie trudu nań spojrzeć. Czy to sami właściciele lasów prywatnych zapłacą za te zmiany, czy wszyscy podatnicy?
Utraconych korzyści dla państwa i Polaków nie zrekompensują ani Niemcy, ani Rosja, ani Unia. A może zrekompensuje posłanka wraz ze swoim zapleczem wyborczym? Złożenie Projektu zmiany ustwy o lasach i ochronie przyrody do marszałek sejmu_Cezary Tomczyk 13.07.2021 r. Małgorzata Chmiel
Gabriela Lenartowicz i Małgorzata Chmiel – posłanki PO
Kończcie Wasze …
W obu przypadkach widzimy napór w kierunku likwidacji potencjału zasobów naturalnych, w dużej mierze powstałych wysiłkiem narodu w okresie PRL. Ten wysiłek miał na celu budowanie kraju i dobrostanu Polaków. Były to cele ambitne i wspierane wysiłkiem całego społeczeństwa, w dużej mierze wówczas chłopskiego. Dziś panie posłanki wykorzystują czas, gdy potomkowie chłopów przeniesieni do miast i zindoktrynowani przez intelektualistów bazujących na humaniźmie i innych wspaniałych ideach wbijanych im do głów przez obce agentury, w znacznej mierze wspierają rozkład państwa i pogłębianie się zapaści materialnej i moralnej. Lasy stanowią odtwarzalny zasób „Tej Ziemi”. I nie zgnicie ich powoduje wzrost zasobów przyrodniczych i … grubości portfeli. To nie prawda, że gdy Janusz Dawidziuk7 (wraz ze Stanisłwem Żelichowskim8) zmieniał zapisy w Instrukcji Urządzania Lasu9, miał na celu ubogacenie kraju i Polaków. Wręcz odwrotnie: przyczynił się moralnego i materialnego upadku. I nie chodzi o tę głupotę, lecz o trwanie w niej. Czas najwyższy zrozumieć, że zgnicie lasów niczego dobrego nie daje. Poświęcono temu celowi wystarczająco dużo powierzchni w istniejących parkach narodowych. Więcej ich w tym celu nie potrzeba. Należy zmienić spojrzenie na rolę parków w Polsce, powołać Park Narodowy Grzmiąca10, lub inne w takich miejscach czy ośrodkach, dla których niosłyby pozytywne zmiany i powszechną aprobatę lokalnych środowisk.
Należy taż wspomnieć o działaniach „dobrej zmiany” pod szyldem projektu „Mieszkanie+”. „Zamachnięto” się wówczas na ogrmną powierzchnię 600 tysięcy ha Lasów Państwowych. Własnie tych podmiejskich i miejskich11.
To wszystko wynik złego prawa i złego państwa. Ustawa o lasach wygenerowa ogromne straty gospodarcze i przyrodnicze. Wygenerowała także sraty niematerialne. Jest dziś dodatkowo rozszarpywana w celu ostatecznego przypieczętowania naszego bytu.
Należy to zmienić. Należy zagwarantowac stabilnośc gospodarczą Lasów, wyeliminować ideologię, zapewnić łączność ich systemu finansowego z systemem podatkowym gmin i powiązać ich byt także z funkcjami turystycznymi i rekreacyjnymi lasów. Nadleśnictwo musi się stac w pełni samodzielną prawnie i gospodarczo jednostką związaną w strukturze niezależnych od polityki Lasów Państwowych będących własnością wszystkich Polaków mieszkających w kraju.
Jednak sama dzialaność gospodarcza nie może podlegać ideologi i doraźnym celom.
***
1 Ograniczenie i w końcu zatrzymanie gospodarstwa leśnego w tych nadleśnictwach to brak przychodu rzędu 1,5 miliarda złotych rocznie w cenie drewna. Jednak gdyby nie narzucono urzędowych restrykcji to masa drewna pozyskana w tych nadleśnictwach oraz wielokrotny obrót pieniędzmi uzyskanymi ze sprzedaży, przerobu, robocizny przy uszlachetnianiu i przerobie generowałoby przychody dla kraju rzędu 15-18 miliardów złotych rocznie. Czyż nie bylibyśmy już potęga czołgową na bazie Abrams’ów, na czym ponoć zależy obecnym rządom? Jak widać – w rzeczywistości nie zależy im na obronie, wzmacnianiu kraju i budowaniu jego dobrobytu przez wzbogacanie mieszkańców. Wygląda na to, że zależy im na stałym osłabianiu państwa w interesie ….
Rok w rok „dobra zmiana” zubaża kraj o okolo 15 – 18 miliardów złotych rocznie. Ileż to afer Amber Gold? Widzicie ciągnących ten samolot …. 2 Opinie środowiskowe są wymagane w każdej sytuacji, są kosztowne, zwiększają koszty remontów istniejącej infrastruktury o kilkadziesiąt procent, uniemożliwiają wiele inwestycji; brak reakcji służb porządkowych za naruszanie miru, za niebezpieczne zachowanie, zajmowanie obiektów czy dużych obszarów, a nawet niszczenie cennych okazów przyrodniczych, tolerowanie naruszania prawa zakazów wstępu do rezerwatów; bezpodstawne korzyści z tytułu tzw kompensat przyrodniczych. 3 Projekt Ustawa o zmianie ustawy o lasach, EW-020-628/21 13.08.2021, Sprawozdawca Gabriela Lenartowicz PO Projekt zmiany Ustawy o lasach_9-020-628-2021_grupa posłów KO_Gabriela Lenartowicz
Konferencja prasowa w Sejmie w tej sprawie posłanki Gabrieli Lenartowicz ze wsparciem posła Halickiego skupiła się nie na samej kwesti proponowanych zmian lecz na manipulacjach, popisami nieuki i wątpliwej jakości retoryką.
Janusz Dawidziku – dwukrotny Dyrektor Generalny Lasów Państwowych, który zmienił InstrukcjęUrządzania Lasu ograniczając użytkowanie lasu, odkładając w czasie ich destrukcję i rozkład. (PSL/SLD). Wprowadzając ideologiczny zapis ograniczajacy pozyskanie surowca drzewnego do 50% przyrostu zadecydował o zredukowaniu pozyskania surowca (do połowy możliwości produkcyjnych lasu bez wpływu na jego kondycję), a tym samym zadecydował przeznaczeniu na zgnicie ogromnej masy drewna. To nie tylko strata gospodarcza – to ogromne straty przyrodnicze. Ciekawe, kto mu odpowiada „Darz bór”? – to przebieraniec leśnika.
St. Żelichowski, Minister Środowiska w rządzie w. Pawlaka i Wł.Cimoszewicza
8 Stanisław Żelichowski (ZSL/PSL) poseł na sejm w okresie PRL oraz III RP, Minister Środowiska, przełozony Dyrektora Janusza Dawidziuka – kolejny przebieraniec leśnika.
9 Instrukcja Urządzania Lasu – precyzuje zasady sporządzania Planów Urządzania Lasu – szczególowych działań najczęściej na okres dziesięcioletni na obszar nadlesnictwa lub wskazany obszar lasów niepaństwowych.
Plany Urządzania Lasu określają całokształt działań w okresie dziesięciolecia, w tym także plany pozyskania surowca, odnowień, zabiegów hodowlanych, etc. Plany te są dość restrykcyjnie przestrzegane, a ich naruszenie wymaga oddzielnej procedury (np. gdy pojawia się jakieś nagłe zdarzenie, klęska).
10 Dlaczego nie powstał Park Narodowy GRZMIĄCA (link: https://www.polskawlesie.pl/ochrona-srodowiska/dlaczego-nie-powstal-park-narodowy-grzmiaca ) Artykuł porusza kwestie zasadności powoływania nowych parków na zasadach które praktycznie sa stosowane w Polsce. Rozważa kwestie ich lokalizacji także w kontekście oczekiwań społecznych lub manipulowania tymi oczekiwaniami. Znajduje się tu także porównanie do sytuacji parków w Wielkiej Brytanni. Uzmysławia istotę natury oraz powszechną manipulację tą istotą. Jest tez o szalbierstwie edukacyjnym, nieuki, urzędniczym czy w końcu legislacyjnym. 11 Lasy nie wybudują Mieszkania Plus – https://www.polskawlesie.pl/las/lasy-nie-wybuduja-mieszkania-plus
Gazeta Wyborcza wsparła na swoich stronach apel: „Obywatelu wytnij swój las” Minęło 13 lat i mało kto pamięta okoliczności tego apelu. Ja pamiętam, gdyż kontaktowałem się w sprawie tego artykułu z jego autorką, przygotowałem polemikę. Oczywiście, zgodnie ze standardami tego medium, nie była możliwa, czy też dopuszczalna dyskusja z tezami poruszonymi w artykule, jak i tezami, które się jednoznacznie łączyły z przekazem firmowanym nazwiskiem Ewy Siedleckiej.
gdy spojrzymy na jej działania i przychody, łatwo się zorientujemy, skad pochodzą środki na byt Prezesa i …
W tamtym czasie obserwować można było postępujący rozpad drzewostanów świerkowych w Beskidzie Śląskim. Lasy Państwowe podjęły działania w kierunku ratowania majątku, który stanowi podstawę ich bytu – czyli drewna. Rozpoczęto masową wycinkę i likwidację śląskich świerczyn oraz wywóz surowca.
Apel nie dotyczył jednak lasów będących własnością Skarbu Państwa w zarządzie Nadleśnictw Węgierska Górka, Wisła czy Ujsoły (z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach, której dyrektorem był wówczas doktor nauk leśnych Kazimierz Szabla).
Formalnie apel został wyartykułowany przez Fundację Arka, jej założyciela i Prezesa Wojciecha Owczarza.
Apel był skierowany do prywatnych właścicieli lasów i miał ich skłonić także do likwidacji własnych lasów. Do wycinkiświerczyn.
Wszystko się działo w 2008 roku. Poniżej przedstawię komentarz do poszczególnych tez zawartych w artykule Gazety Wyborczej, która ten apel wsparła. Artykuł napisała Ewa Siedlecka – dziennikarz Gazety Wyborczej.
OBYWATELU WYTNIJ SWÓJ LAS!
Nagłówek artykułu Ewy Siedleckiej na łamach Gazety Wyborczej
Pod niniejszym tekstem znajduje się pdf skanu tego artykułu, więc można śmiało powiązać komentarz z elementami tego apelu. Kolejność poszczególnych uwag jest chronologiczna z jego treścią.
Na wstępie autorka wskazuje, że śląskie świerczyny trzeba wyciąć, gdyż są zakażone. Informuje czytelnika, że jedna trzecia beskidzkich świerczyn jest w rękach prywatnych, a ich zakażenie powoduje rozprzestrzenianie się zarazy. Nie zdradza nam czym są zarażone i w jakim kierunku zaraza się rozprzestrzenia, ale wiemy, że Lasy Państwowe już skutecznie usunęły swoje zarażone czy też, jak woli Ewa Siedlecka, zakażone świerczyny.
Następnie autorka wskazuje, że 150 lat temu w Beskidach rósł las mieszany, oraz, że było to naturalne. Wycinanie świerczyn ma na celu powrót do tej naturalności sprzed 150 lat. Ta informacja to kolejne hasło, którego nie objaśnia. Kolejne fragmenty artykułu nie są spójne z tymi tezami. Lecz czy to logika jest najważniejsza w przekazie Ewy Siedleckiej? Wracając jednak do ulubionego okresu sprzed 150 lat, zastanawiam się, czemu autorka nie zajmuje się gatunkami leśnymi dominujacymi na tym obszarze 200 lat temu, czyli wówczas, gdy panowała tu Rzeczpospolita? A czemu nie w czasach, gdy w ogóle jeszcze nie pojawił się tam człowiek?
W dalszej części dowiadujemy się dlaczego autorom okres 150 lat temu kojarzy się jako czas pojawienia się problemu. Nie chodzi o 150 lat, lecz o zawładnięcie tym obszarem przez Habsburgów, którzy wówczas zalesili te obszary „złym” świerkiem. Gazeta Wyborcza powiela informacje że, wówczas zalesiono te tereny świerkiem, który dawał surowiec w miarę szybko i który był potrzebny w rozwijających się i powstających kopalniach. Lecz informacja o zalesieniach świadczy o tym, że te tereny nie miały lasu – gdyż zalesienie wiąże się z przekształceniem obszaru bezleśnego w las. To by wskazywało, że Habsburgowie pokryli lasami świerkowymi pola, hale, nieużytki – czyli obszary, które lasami nie były. Nie były lasami ani mieszanymi, ani naturalnymi. A więc wcześniejsze zachłystywanie się tym, że 155 lat wcześniej istniały tam naturalne lasy mieszane kupy się nie trzyma. Może się tylko owce, kozy i krowy pasły?
Zasięg świerka jest ogromny, zajmuje obszary o bardzo zróznicowanych warunkach klimatycznych. Ale nie ma go w Delcie Dunaju.
Dalej mamy kolejny fałsz, jakoby Habsburgowie sprowadzali sadzonki świerków z Delty Dunaju. Po pierwsze nikt z całą pewnością nie sprowadzałby z tak dużych odległosci sadzonek (nie istniały tam jeszcze CK Koleje), gdy o wiele ekonomiczniej byłoby sprowadzenie nasion i wyprodukowanie sadzonek na miejscu. A po wtóre – w Delcie Dunaju świerkinie występują. Zakładanie, że Habsburgowie zajmujący się gospodarką w celach pomnażania majątku działali wbrew logice jakiegokolwiek biznesu, może być wymyślone tylko w środowisku, które nigdy nie miało związku z gospodarką i biznesem. Naturalnym jest, że mając ogromne przestrzenie do produkcji surowca drzewnego znaleźli takie miejsca w Cesarstwie Austro-Węgierskim (nad którym panowali) charakteryzującym się wspaniałymi ekotypami świerka, pochodzącymi z obszarów o podobnym ukształtowaniu terenu i własciwościach klimatycznych. Nie czerpali nasion/sadzonek z okolic gdzie świerka nie było tylko z okolic gdzie był, i był wyróążniający na obszarze ich władztwa (prawdopodobnie z pogranicza austriacko-włoskich Dolomitów).
Delta Dunaju to najczęściej obszary bezleśne
Następnie autorzy szybko przeskakują okres 80 lat i przedstawiają czytelnikowi bezlitosny atak kwaśnych deszczy na beskidzkie świerczyny. Trochę mylą obszary i odległości, ale tylko o około 300 kilometrów. W latach 70-tych XX wieku zanieczyszczenie powietrza bardzo mocno oddziaływało na lasy w Polsce, lecz stan klęski miał miejsce w Górach Izerskich.
Kwaśne deszcze okresu lat 70-tych XX wieku dotyczyły obszaru, gdzie kumulowały się zanieczyszczenia przemysłowe Czech, Niemiec i Polski – dotyczyły Gór Izerskich
Autorzy wskazują, że świerki zżera kornik i czterooczak. Że w wyniku tego zżerania prywatni właściciele poniosą straty materialne, gdyż nie wycięcie drzew spowoduje ich rozpad i zgnicie. Atak kornika i innych owadów to tak naprawdę wynik braku wystarczającej lub jakiejkolwiek ochrony czynnej. W przypadku lasów prywatnych odpowiedzialnymi za ich stan są starostowie – co wynika bezpośrednio z
To nie Gazeta Wyborcza i nie Fundacja Arka odpowiada za stan lasu, lecz wówczas – w 2008 roku i dziś, odpowiada za to administracja rządowa
Ustawy o lasach. Gradacja (masowe, klęskowe występowanie owada) nie następuje nagle, lecz jest wcześniej sygnalizowana wzmożonym pojawem szkodnika, co powinno skutkować określonymi działaniami ochronnymi. Odpowiedzialni za stan lasów prywatnych Starostowie nie wykonują więc nadzoru w sposób należyty. Wówczas w następstwie pojawiającej się klęski wspomagają ich stowarzyszenia i inne organizacje w tworzeniu apeli (subsydiowanych nie tylko przez Starostów, ale także przez Lasy). Starostowie nie dysponowali też ostrzeżeniami ze strony Nadleśnictw i Dyrekcji Regionalnej w Katowicach, które również nie wykonywały w sposób właściwy nadzoru nad majątkiem leśnym Skarbu Państwa – klęska bowiem spowodowała ogromną wycinkę w Lasach Państwowych (i być może w zastępstwie starostów wykonywały taki nadzór! – a właściwie nie wykonywały). Jeśli nadzór byłby dobry – nie doszłoby na obszarze Lasów Państwowych RDLP Katowice (Nadleśnictwa: Ujsoły, Wegierska Górka, Wisła) do ponadplanowych wycinek w związku z dopuszczeniem do stanu gradacji.
Czemu służył apel wspierany przez Gazete Wyborczą?
Artykuł propagujący apel, niedopuszczający do polemiki.
Logo Gazety Wyborczej
Dobrze wiemy, jakie jest aktualne oficjalne stanowisko gazety w sprawie świerka – gatunek niespełniający wymagań w zwiazku z globalnym ociepleniem. Nie ma ono żadnego związku z fizjologicznymi właściwościami gatunku lecz jest manipulacją związaną z nieumiejętnym zarządem nad nim i ewidentnymi błędami centrali zarządzającej zasobami leśnymi, pseudoekologicznymi celami na obszarze Puszczy Białowieskiej. Tutaj jednak skupimy się na konkretnej klęsce – sprokurowanej na terenie Beskidu Śląskiego. 1. Ewidentnym dyletanctwem jest wskazywanie, że klęska ma związek ze złym pochodzeniem świerczyn pokrywających beskidzkie wzgórza. Pytam, czy smierć na suchoty Afrykańczyka przebywajacego od lat w Polsce ma związek z tym, że jest Afrykańczykiem czy z tym, że zachorował i go nie wyleczono lub, jak dzisiejszym czasie pseudopandemii bezprawnie pozbawiono leczenia? Milionowy nakład Gazety Wyborczej* powoduje, że ludzie stają się bezkrytyczni i przyjmują największe niedorzeczności za prawdę, i z tym sztandarem są gotowi do walki do ostatniej kropli krwi. Gazetę Wyborczą wspomagają w tym zakresie system edukacji i media publiczne. 2. Powielanie tej fałszywki przez Lasy Państwowe jest niczym innym jak odwracaniem uwagi od rzeczywistych przyczyn niewyobrażalnej skali zniszczenia środowiska leśnego. Pozwolę sobie założyć, że apel miał związek ze świadomym działaniem Lasów Państwowych. Taka akcja wymagała znacznych środków, ale nie miały one znaczenia dla stworzenia alibi dla sprawców klęski o takich rozmiarach i zachowania stołków w starostwach, dyrekcjach, instytutach czy ministerstwach. Czy też fałszywego wskazywania społeczeństwu mocnego zaangażowania decydentów w ochronę i stan majątku wspólnego.
3. Lokalne ekotypy świerka (niezależnie czy miejscowe czy wprowadzone z różnych przyczyn z zewnątrz), były bardzo wartościową bazą uznawaną w świecie jako najcenniejsza populacja świerka. Poszukiwaną i importowaną do wielu krajów.
Proweniencja świerka istebniańskiego była i jest uznawana na świecie za jedną z najlepszych. Stanowiła cenną bazę nasienną dla kraju i zagranicy: szczególnie dla Skandynawii. Powstały nawet plantacje nasienne świerka istebniańskiego poza naszym krajem – czyżby mieli świadomość indolencji polskiego „zarządu”?
Każda metoda zwalczania zagrożenia jest dobra – także ręczne korowanie kłód w odpowiednim czasie.
4. Zasadniczą przyczyną klęski było nie uwzględnianie w hodowli cech fizjologicznych gatunku. Już Habsburgowie wiedzieli, że jest to gatunek krótkowieczny, który znacznie poniżej 100 lat traci wigor i odporność. Cykl produkcji oscylował więc w granicach 70-80 lat. Nowa szkoła polskiego leśnictwa potrafi odrzucić elementy wiedzy, gdy dostrzega niewątpliwe piękno starzejących się świerków. Szczególnie w Beskidzie Ślaskim widok ogromnych drzew, niespotykanych nigdzie indziej w świecie, powodował zmiany w postępowaniu hodowlanym. Na ten element nawarstwił się kolejny: ideologiczne spojrzenie na ochronę lasu i rolę w nim organizmów szkodliwych. Przestano na nie patrzeć w sposób pryncypialny. Dominującą rolę zaczęła odgrywać idea ekologistycznego obskurantyzmu związana z nadrzędną rolą martwego drewna w lesie (co często skutkuje świadomym doprowadzaniem lasów gospodarczych do rozpadu). Zagłada świerczyn w
Taki krajobraz będziemy oglądać latamiTworzą się nowe siedliska, które wcale nie muszą słuzyc pracom przy wzbogacaniu składu gatunkowego
Beskidzie Śląskim ma związek z tymi elementami ideologizowania gospodarstwa leśnego w systemie obecnej Ustawy o lasach, która uczyniła z leśników administratorów, odbierając im status faktycznego odpowiedzialnego gospodarza. Kwestia pozostaje wyjaśnienie czy to oryginalna polska głupota czy „tylko” zewnętrzna dywersja. 5. Ciekawym casusem jest w Beskidzie Śląskim stan innego gatunku wprowadzonego przez Habsburgów jest daglezja. Ten rzeczywiście obcy gatunek pokazuje na stokach Nadleśnictwa Ujsoły ogromne możliwości hodowlane, i nie wymaga dziś żadnych apeli o wycinkę. Gatunek potrzebuje za to apeli o uznanie go za pełnoprawnego uczestnika w środowisk leśnym, gdyz do dziś uważany jest jako element wyjatkowo szkodliwy w lesie. Czemu tylko w polskim lesie – czy to tez jedynie wymiar polskiej głupoty zarządu DGLP i MŚ? Kiedy w końcu nastapi zdjęcia z tego gatunku odium złego prawa i bezprawia, i traktowanie go w zgodzie z przekazem CEPF – że żadno drzewo nie jest organizmem szkodliwym w gospodarce lesnej.
Potencjał daglezji w Polsce czyni dziś ten gatunek najsilniej przyrastającym
Świerk, jako gatunek krótkowieczny, starzejący się w „mizernym” wieku poniżej 100 lat nie zasługuje na wsparcie sic!). Do dziś brak refleksji, i są ogromne obszary pokryte świerczynami, gdzie wciąż wiek rębności znacznie przewyższa 100 lat – co było zasadniczą przyczyną klęski w Beskidzie Śląskim. Centrala LP nie potrafi reagować, a jednocześnie nie jest w stanie przekazać decyzyjności realnym gospodarzom. Woli tworzyć propagandę (uczestniczyć w powszechnym oszustwie) o załamaniu się gatunku w związku z obserwowanymi zmianami klimatycznymi. Jak wiemy klimat na Ziemi nigdy nie był stały. Ale jego elementy są opisywane przez temperaturę i ilość opadów. Jeśli powszechnie powiela się teorie o zmianach klimatycznych i się subsydiuje to powielanie, to trudno jest odszukać prawdziwe dane dotyczące zmian temperatury i wielkości opadów. Ale przy odrobinie cierpliwości się udaje**.
***
Mało kto pamięta zaangażowanie Gazety Wyborczej w wycinkę lasu w Beskidzie Ślaskim.
Dziś, i od lat, Gazeta Wyborcza prezentuje jednoznaczne stanowisko przeciwko pracom gospodarczym, hodowlanym, ochronnym w lasach. W roku 2008, gdy nakłaniała do wycinki lasów w Beskidzie Śląskim, i dziś, gdy wskazuje na niedopuszczalność wycinki, przedstawiała i przedstawia nieukę, brak wiedzy i manipulację. Jej głos nie służył i służy zasobom przyrodniczym Polski, tak jak nie służyła Polsce propaganda tego medium w kierunku rozkładu majątku wspólnego w ramach tzw transformacji, która zakończyła się transferem majątku krajowego poza granice Polski. Dzisiejsze manipulacje przeciwko właściwemu gospodarowaniu leśnym, odnawialnym majątkiem kraju wzbogacają majątek państw, które nie wprowadzają podobnych ograniczeń u siebie. Taki jest efekt ostateczny. Dobrostan u obcych i bieda u swoich. Lecz to dotyczy społeczeństwa, nie medium.
* Stanisław Remuszko – Gazeta Wyborcza i okolice. Kalejdoskop – w której autor wskazuje na standardy panujące w Gazecie Wyborczej, nia mające zwiazku ze standardami dziennikarstwa.
Przypominam odległy w czasie, lecz aktualny w temacie, artykuł: „Narodowy Program Leśny: czy narodowy i czy leśny”. Wydawca Racjonlista.pl zamieścił go pod innym tytułem: „Ekologizm a ekologia w debacie o lasach”. Dziś publikuję go pod tytułem będącym kompilacją tych dwóch.
Pierwotnie artykuł ukazał sie na łamach trzech numerów Lasu Polskiego: 5, 6, 7 / 2015. – Dziś nie byłoby to możliwe. – Właściciel dwutygodnika branży leśnej zakazał publikacji moich tekstów (więcej szczegółów: „Pytania, których nie zadam…”) po moim prywatnym liscie do niego. Dziś z niezależności Lasu Polskiego pozostało wspomnienie.
1. Wstęp – zapoznanie z tematem, oklicznosciami i szerszym planem 2. Zacznijmy jednak od klimatu 3. Po cóż nam lasy 4. Gdzie się skrył genotyp 5. Selekcja nie istnieje! 6. Co z tą wodą, czyli selekcji ciąg dalszy 7. Refleksja końcowa 8. Przypisy
Wstęp
„Znaczenie lasów w środowisku przyrodniczym i gospodarce zobowiązuje do całościowego spojrzenia i stanowi uzasadnienie zorganizowania szerokiej debaty nad kierunkami ochrony, rozwoju i sposobami użytkowania zasobów leśnych w Polsce.” Minister Środowiska Marcin Korolec
Są tacy, którzy uważają, że to koń najbardziej się trudzi; Nadleśnictwo Rymanów
Dyskusja nad przyszłością lasów (państwowych, ale nie tylko tych) toczy się na stronie internetowej, której gościny udzielił portal Instytutu Badawczego Leśnictwa (http://www.npl.ibles.pl/).
Czy debata, o którą apelował Minister jest wystarczająco szeroka? Moją uwagę zwraca zasadniczy, pominięty wątek: czy lasy w Polsce mają przejmować role parków narodowych, jak to się dzieje od dwóch dekad, czy też mają mieć związek z człowiekiem, jego dobrostanem i koniecznością wypełniania wszystkich funkcji? Ale nie z ochroną bierną, gdyż ta nie wypełnia wszystkich elementów zrównoważonego rozwoju i służebności wobec mieszkańców naszego kraju.
Narodowy Program Leśny nie zajmuje się tym wcale. Czy debata wypełnia tym samym przesłanie Ministra Marcina Korolca, czy też wciąż „udaje”, że sprawy nie ma?
Organizatorem, moderatorem wymiany poglądów i dyskusji jest profesor Kazimierz Rykowski. Na uwagę zasługuje fakt próby wciągnięcia do debaty Adama Wajraka po tym jak ten ogłosił na łamach Gazety Wyborczej artykuł pod tytułem: „Manifest Wajraka: Lasy stworzyły sobie państwo”.
Tekst powstał w gorącym czasie nakładania na Lasy Państwowe kontrybucji (gdyż nie sposób nazwać inaczej ściągnięcia daniny poza obowiązującym w kraju systemem podatkowym, po to by ratować bieżący stan finansów, za który nie Lasy Państwowe są odpowiedzialne). Redaktor Gazety Wyborczej wskazał na kilka elementów, które są zgodne z rzeczywistością. Obowiązująca Ustawa o lasach w rzeczywistości przekształciła monopolistę surowcowego w aparat administracyjny nie związany z rynkiem i krajem. Ustawodawca pomylił służebną rolę LP w stosunku do społeczeństwa i gospodarki kraju, z rolą Parku Narodowego, dla którego nie ma innych priorytetów niż ochrona przyrody – nota bene charakteryzująca się ideologiczną zmiennością zależną od miejsca, czasu i innych bliżej nieokreślonych elementów. Niestety Adam Wajrak nie dostrzega związku obowiązujących zasad z działalnością ówczesnych „doktrynerów gospodarczych” przy propagandowym wsparciu swojej gazety. Dziś, obarczając winą Lasy Państwowe, gdy organizacja ta w rzeczywistości wypełnia prawo powstałe w 1990 roku oraz zarządzenia Ministrów Środowiska, nie zauważa korzyści, jakie z tej całej struktury czerpie „ekologizm”. To nie jedyny przypadek, gdy redaktor nie potrafi powiązać skutków z przyczynami.
Trochę mnie dziwi, w tych okolicznościach, sposób potraktowania wybitnego znawcy i zaangażowanego w ”zapuszczoną puszczę”* profesora Kazimierza Rykowskiego przez redakcję Gazety Wyborczej, która odmówiła mu zamieszczenia dyskusji z „naczelnym ekologiem kraju”. To symptomatyczne odcięcie się największego medium opiniotwórczego od Narodowego Programu Leśnego (NPL). Celowo poświęcam tej sprawie więcej miejsca, gdyż ani w opracowaniach ani w dyskusji nikt nie poświęca uwagi znaczącej roli Gazety Wyborczej i Adama Wajraka w kształtowaniu gustów i wpływania na stan rzeczy. Nikt, prócz kierownika projektu, profesora Kazimierz Rykowskiego.
Zacznijmy jednak od Klimatu Ogromne znaczenie przywiązuje NPL do zmian klimatu. Nie zamierzam się wdawać w polemikę na ten temat.
Wierzba w Rymanowie – jak inne lekkonasienne wyklęta z lasu
Nie jestem klimatologiem, lecz prezentuję sceptyczne stanowisko do każdej nagłaśnianej medialnie doktryny. Pamiętam skandal, jaki miał miejsce tuż przed rozpoczęciem szczytu klimatycznego w Kopenhadze, gdy ujawniono prywatną korespondencję niektórych orędowników globalnego, i w dodatku antropogenicznego ocieplenia, mocno podważającą ich oficjalnie prezentowane stanowisko. Czy to był tylko wynik braku wiary w siebie – brytyjskich „uczonych”?
Nie tylko przyczyny, ale również sam fakt ocieplenia klimatu nie jest dla wszystkich oczywisty. Zapraszam czytelnika do zapoznania się ze źródłami*, które przedstawiają inne stanowisko, ale nie mają szans przebić się w świecie mainstreamu i tzw. poprawności politycznej. Spektrum odporności gatunków lasotwórczych występujących w kraju jest ogromne. Warto spojrzeć na granice zasięgów tych gatunków. Jest więc skąd czerpać! (należy tylko przystosować do tego obowiązujące prawo administracyjne i ochrony środowiska, gdyż stanowią ideologiczne i wyimaginowane bariery). Wskazuje na to po części również profesor Jerzy Szwagrzyk*.
Cenne z pewnością jest zwrócenie uwagi na wiele gatunków nieobecnych w leśnictwie, a mających ogromny potencjał. Nie tylko gatunków tzw. rodzimych. A zmiany klimatyczne nie są skokowe. I choć takimi nie są, to jeśli będą zachodzić, to będziemy się spotykać ze zjawiskami o charakterze ekstremalnym i katastrofalnym. Składy gatunkowe upraw i ich dobór w kierunku odporności na tego typu zjawiska powinny to uwzględniać. Póki co, zróżnicowanie gatunkowe postępuje w kierunku odwrotnym, ale za to zgodnym z ideologią ekologizmu i „zadębiania”. Odwoływanie się do dalekiej historii (paleontologia) nie musi być słuszne, gdyż w międzyczasie zaistniała cywilizacja człowieka i znaczące zmiany na globie.
Czyżby pojawienie się człowieka i rozwój ludzkiej cywilizacji umknęło czyjejś uwadze? Z jednej strony antropogeniczne ocieplenie a z drugiej natura jak w epoce międzylodowcowej? Trudno się w tym wszystkim połapać. A przecież realny stan populacji ludzkiej, cywilizacji człowieka musi być brany pod uwagą i musi być elementem kluczowym każdej dyskusji, nie tylko o lesie. I choć zmiany klimatyczne nie mają charakteru skokowego, nie mają tego charakteru zmiany aktywności Słońca czy też wędrówka bieguna magnetycznego, to już emisje wulkaniczne mogą takie tempo przybierać. Tylko czy są w stanie dorównać niektórym skokom nastrojów czy przebłyskom inteligencji?
Niewłaściwe jest zamykanie się na wymianę międzynarodową pod presją ekologistycznych teorii o obcości gatunków i pochodzeń, także w kontekście zmian klimatycznych. Nauka ma spore doświadczenie w tym zakresie*, lecz z przyczyn ideologicznych pozostaje ono nie wykorzystane. Czy to wciąż zbyt bolesny temat? Czy trzeba aż poczuć smród skwierczącej skóry (nawiązując do ocieplenia)?
Nie widać związku (w toczącej się dyskusji) między zdrowym lasem a masą produkowanego tlenu. Może w ukryciu ma pozostawać fakt, że lasy w Polsce produkują tlenu coraz mniej, gdyż ideologia przekształcania ich w cmentarzysko, cudów nie uczyni w tej materii. Tym samym, tak nielubiany gaz cieplarniany, jakim jest w mniemaniu ekologistów CO2, przesądzający według nich o globalnym ociepleniu (choć przecież para wodna, mająca zdecydowanie większą masę cząsteczkową, mogłaby wielokrotnie bardziej ten globalny „cieplarniaryzm” pobudzać) nie jest utylizowany w stopniu maksymalnie możliwym. Podobnie tlen (O2), którego produkcja przez lasy jest odwrotnie proporcjonalna do ich wyniszczania w duchu ekologizmu.
Przypomnę wypowiedź profesora Stanisława Ostaficzuka wskazującą na to, że jeśli zależałoby nam na ograniczaniu CO2 w sposób maksymalny, to powinniśmy skupić się na maksymalnie efektywnej produkcji w lesie masy drewna, jego pozyskiwaniu i chowaniu wraz z zaabsorbowanym C (węglem) w szybach kopalnianych. Czemu ten wartościowy kierunek dyskusji został pominięty w panelu Klimat NPL? Jeśli rzeczywiście TEN KLIMAT leży nam na sercu? Byłoby to z pewnością cenniejsze niż sztuczne wyłapywanie gazu CO2 i wtłaczanie go pod ziemię! Gromadzenie węgla (C) pod ziemią w postaci „wyrąbanego lasu” nie niesie przecież żadnego ryzyka rozszczelnienia! Ale wówczas zdałaby się selekcja. I poważniejsze traktowanie możliwości absorpcyjnej CO2 przez las i przez produkowany surowiec drzewny.
Po cóż nam lasy Ratując nas przed klęską „cieplarniaryzmu” (bo przecież NPL – Klimat) profesor Kazimierz Rykowski rozściela przed nami* wizje uruchomienia produkcji drewna na plantacjach. Proponuje do zagospodarowania setki, może setki tysięcy czy nawet miliony hektarów ziemi by za lat 50 wyprodukować w kraju etat pozyskania w wysokości 90-100 mln m3 drewna?! Rozkosz dla uszy drzewiarzy!
Toż to już powinniśmy zaczynać! Czy jesteśmy gotowi? Może rozpiszemy pożyczkę narodową? Ludzie tylko czekają – jak po świeże bułeczki. Chętnie udzielą wsparcia. Wciąż przecież tryskają zaufaniem, optymizmem, błyskawicznie uruchomią kolejne pokłady energii i … pieniędzy. Zgodzą się nawet na podniesienie wieku emerytalnego o 2-3 kolejne lata…. Jeśli ich ktoś zapyta? Zapyta Pan, Panie Profesorze?
Profesor proponuje planowe zadrzewienia przydrożne. Może jeszcze program zwiększania lesistości, właśnie plajtujący, gdyż dla państwa i jego elit zdecydowanie istotniejsze były programy hodowli orzechów.
Zasoby leśne Polski, Polaków rozkładajace się na pniu w imię ideologii ekologizmu i samorództwa
Proponuje jednocześnie wykorzystanie nowoczesnych kultywarów topolowych – bo właśnie te „nie nowoczesne”, bo PRL-owskie, są „wykańczane” wraz z „wykańczaniem” programu topolowego rodem z czasów „ciemnoty” lat 60-tych XX wieku! Nawet nie najlepszy program, ale ukończony, zawsze jest nośnikiem wiedzy.
Dziś mamy nową epokę i nowych profesorów!? I nieograniczone fundusze by zacząć jeszcze raz!?
W Polsce dobrze już zakorzeniły się firmy tej branży (np. Alasia New Clones), które radzą sobie bez osiągnięć innych profesorów z IBL w dziedzinie produkcji topolowych kultywarów.
Wprowadzone w Polsce zasady Natura 2000 zmusiły wielu rolników do przeznaczenia tysięcy hektarów na plantacje topolowe (gdzież były te nowoczesne, polskie kultywary?), gdyż program ochrony zakazuje w swej ideologicznej hipokryzji zalesień.
Niestety nie ma to wielkiego związku z potrzebami społeczeństwa i kraju. Nie zwiększa też zasobów stabilnej „różnorodności biologicznej”
Po kolei więc, lasy: nie mają produkować tlenu (O2), nie mają utylizować dwutlenku węgla ( CO2), nie mają produkować drewna! Ponieważ profesor Kazimierz Rykowski jest fitopatologiem, to może lasy mają zająć się produkcją fitopatologii?
Jeśli to nie lasy mają produkować drewno, to gdzie ma powstawać ten hołubiony tlen, gdzie ma następować utylizacja obrzydliwego CO2.
To są pytania, które bardzo mnie nurtowały w dziedzinie selekcji i hodowli lasu wytyczanej wizją profesora. Odpowiedź jest tak prosta jak przysłowiowy drut, bo nie ma problemów nie do pokonania …. . Choć propozycje i wizje wykraczają mocno poza fitopatologiczną i „ochraniarską” domenę Profesora, to odważnie je nam wskazuje. Nie mówiąc wprost, że to nie lasy będą produkować drewno unika informacji (zamartwiającym się leśnikom), czym w takim razie będą się one zajmować! Wypędzając leśników z lasu chce ich zapędzić do produkcji drewna poza lasem. Nie ma to związku z NPL!!! Odnoszenie się do nielasu w programie LEŚNYM nie wydaje mi się cenne dla Narodowego Programu Leśnego.
Dlatego Profesor nie zdradza szczegółów, tylko rzuca MYŚL.
Podchwytuje idee dyrektor Leśnego Banku Genów dr Czesław Kozioł*. Nie kontestuje aktualnej sytuacji lasów państwowych, co w jego sytuacji jest zupełnie zrozumiałe (LBG to element w strukturze LP). Podejmuje zaś matematyczną wyliczankę, na temat możliwości produkcyjnych wirtualnych plantacji szybkorosnących (analizę tych wyliczeń warto poważnie zweryfikować). Wskazuje tym samym z jaką powagą odebrał MYŚL Profesora i jak poważnie zainteresował się możliwościami produkcyjnymi plantacji agroleśnych, jakby przerzucenie tam produkcji było realne, racjonalne i mogło w dalszym ciągu rozwijać naukę selekcji, o którą się przecież upomina w swoich artykułach. Zapomniał, że już dziś, odchodząc od nieuzgodnionych z suwerenem (czy suweren to czasem nie Naród?) zasad wyniszczających lasy i drewno, można podwoić produkcję na obszarze lasów. Nie trzeba na to dziesięcioleci!
Gdzie się skrył genotyp Profesor Kazimierz Rykowski wskazuje na ogromną rolę 5% powierzchni referencyjnej pozostawianej na lasach. Według niego to ogromny magazyn genetyczny. Co prawda skala marnotrawstwa w lasach nie zamyka się na 5% powierzchni i 5% masy, lecz oscyluje dziś na poziomie około 50% masy. Powierzchnie referencyjne jako zasób genowy to bardzo krótka perspektywa (30-40 lat). Dalsze popychanie tych teorii nie będzie raczej możliwe z przyczyn fizjologicznych (drzewa umierają na pniu wraz z cennymi zasobami genetycznymi, lecz czego wymagać od profesora od grzybów.
Jeśli fabryka produkująca zapałki lub gwoździe zostałaby zobligowana, by dla istotnych celów państwowych przeznaczyć do niezwłocznej utylizacji 50% produkcji, to byśmy wszyscy pukali się w głowy i niedowierzająco nimi kręcili. Jeśli to się dzieje z lasem i drewnem, odnawialnym surowcem, to mamy pozostawać w niezachwianej wierze, że tego wymaga żywotny interes kraju, gdyż (dziś się okazuje) ratujemy w ten sposób zasoby genowe?!
Profesor pomija milczeniem rolę Parków Narodowych!
A co z rezerwatami, Panie Profesorze? Czyż to nie te obszary miały chronić przyrodę w sposób bierny, gwarantując trwanie tak cennych zasobów genowych! A może ich rola się zmieniła? Może nie są już żadnym rezerwuarem ani nikt nie para się w nich żadną ochroną?
Czy temat przeznaczenia na zgnicie takiej ogromnej masy polskiego dorobku i dobrobytu nie może być przedmiotem debaty NPL? To drugi, prócz samej kwestii istnienia lasów państwowych, żywotny temat, który został (przez aklamację?) odrzucony. O roli NPL w kwestii konstytucyjnych gwarancji dla statusu lasów państwowych, wolę się nie rozpisywać, gdyż to niezwykle bogaty temat na osobną epopeję.
Czy społeczeństwo wie, co NPL założył a priori? Nie pytając suwerena w żadnym miejscu i czasie zdecydowano się na „szasty” niewyobrażalnej masy niemal 50% zasobów kraju! Ale NPL nie jest anonimowy. Któż przyjął takie założenie Panie Profesorze?
Czy suweren ochoczo przyklasnął konsekwencjom: zwiększonemu bezrobociu, dłuższym wiekiem emerytalnym, ograniczeniem produkcji drewna i tlenu, masową emigracją, zubażaniem różnorodności biologicznej?
Czy suweren to czasem nie ludzie oddychający tym samym powietrzem i tlenem (O2)?
Selekcja nie istnieje! W toczącej się na łamach Lasu Polskiego dyskusji dotyczącej selekcji w lasach, i jej znaczenia w gospodarce leśnej, zwróciło moją uwagę kilka wątków.
Jeśli jednak dociekliwy czytelnik poświęci odrobinę czasu i zechce zapoznać się z materiałami znajdującymi się na stronie internetowej Panelu KLIMAT Narodowego Programu Leśnego, znajdzie pojęcie selekcji. Znajdzie je w stanowisku Rady Naukowej Leśnego Banku Genów. To tam należy go szukać. I tylko tam.
Znajdziemy je tam we wszystkich przypadkach. Nawet w wołaczu: SELEKCJO!
Krytyka ze strony Rady Naukowej Leśnego Banku Genów nie była znacząca dla Progamu, gdyż nie zmieściła się w jego czasoprzetrzeni. Nie mniej Profesor wskazuje że jest to: „program nie kończący się w wyznaczonym horyzoncie czasu”. Mnie również napawa to nadzieją.
Wyczułem wzburzenie w artykule* profesora Andrzeja Lewandowskiego i doktora Daniela Chmury opracowaniem podsumowującym referaty i dyskusje panelu Klimat NPL, dokonanym przez profesora Kazimierza Rykowskiego. Uwagi naukowców z Instytutu Dendrologii PAN w Kórniku wywołały lawinę dyskusji i komentarzy, których zakres przekroczył stronice czasopisma. Co prawda profesor Kazimierz Rykowski odciął się od zarzutów, że hodowla selekcyjna nie jest tematem zainteresowaniu NPL panelu Klimat, jednak formalnie nie zmieniło to stanowiska zawartego w NPL. W Lesie Polskim ukazał się artykuł profesora Kazimierza Rykowskiego, w którym udowadnia, jak ważna jest selekcja, której … nie ma w „jego rekomendacjach dla NPL”. Nie uwzględnia i innych wniosków, które pojawiły się w różnych referatach, do czego z racji swojej funkcji w NPL, jest uprawniony. Tłumaczy, że ważna jest selekcja naturalna, jak przystało na zwolennika „szastów”*, monitorowania i biernej obserwacji. Nie mniej sama riposta profesora Kazimierza Rykowskiego na artykuł profesora Andrzeja Lewandowskiego i dr Daniela Chmury jest bardzo cenna, choćby z … socjologicznego, czy też może socjotechnicznego punktu widzenia. Nie można jednak przejść obojętnie do porządku nad niektórymi aspektami publicznej wypowiedzi Profesora zamieszczonymi w czasopiśmie leśnym. Uważa iż nie ma potrzeby selekcji w dobie zmian klimatycznych, gdyż popieranie najlepszych populacji „może wprowadzić ryzyko ograniczenia zdolności adaptacyjnych”. Proponuje więc zastąpienie jednej selekcji drugą. Postuluje zmodyfikować cele strategiczne i przez to poszerzyć kryteria selekcji (?). Wskazuje przy tym na nowe cele hodowlane (?) w oparciu o nowe podstawy naukowe (?). Zarzeka się ponadto, że dla NPL jest bardzo cennym produkcja drewna i podnoszenie produkcyjności, lecz nie jest zdecydowany gdzie się mają odbywać! Domyślamy się, że nie w lesie, gdyż godzi to w jego „trwałość”. Z całą pewnością też nie w parku. Co się będzie dziać w takim razie z powierzchnia leśną? Jaką wizję gotuje nam profesor Kazimierz Rykowski w autorskim podsumowaniu?
Wizja nowych kryteriów selekcji poza systemami leśnymi! Cóż wówczas mogą mieć wspólnego z NPL? Ten przecież nawet z nazwy tyczy lasu. Jeśli więc selekcja ma nie mieć związku z lasem, to nie ma też związku z Narodowym Programem Leśnym.
Jak wspomniałem wcześniej, pomysły profesora daleko wykraczają poza las. Nie wiemy niestety jak brzmiałyby opinie socjologów czy specjalistów od socjotechniki, ale gdy idzie o logikę i dedukcję to stać nas na samodzielność.
Z marginalizacją selekcji polemizował też Dyrektor Leśnego Banku Genów dr Czesław Kozioł. Mocno podnosi rangę selekcji, co jest dla mnie zrozumiałe i cenne. Jego dwa artykuły* poświęcone są przedstawieniu dorobku selekcji i polemice z niektórymi wątkami wypowiedzi profesora Kazimierza Rykowskiego.
SELEKCJA jako nauka i wiedza jest sprawą zasadniczą a nie marginalną, o nieokreślonym kierunku, lub poddającą się nastrojom cieplarnianych umysłów. Gdzie ma ostatecznie się odbywać? W lesie czy na plantacjach drzew szybkorosnących?
Dyrektor LBG nie informuje jednoznacznie czytelnika o zawirowaniach w nauce i praktyce selekcji jakimi jesteśmy świadkami w ostatnich dekadach.
Selekcja w Polsce jest mi znana z wielu rozpoczętych badań proweniencyjnych. Kierunek taki był przyjęty w IBL i uczelnianych Wydziałach Leśnych. Niestety nie został zakończony do dziś. Można śmiało stwierdzić, że ten element poznawczy mamy za sobą, nie doprowadziwszy go do końca.
Przewartościowanie ustrojowe pewnie całkiem przypadkowo zbiegło się w czasie się przewartościowaniami w zakresie selekcji.
Cieszy mnie niezmiernie, że moje obie córki wciąż posługują się tymi samymi kształtami liter, a gramatyka pozostaje gramatyką. Niezmiernie wdzięczny też jestem matematykom.
Ta mała dygresja nie ma na celu umniejszania czyichkolwiek osiągnięć. Szanuję i cenię zawsze gdy tylko się pokażą.
P owstał nowy program i nowe zasady – to bardzo lapidarne przedstawienie. Powstała też regionalizacja nasienna jako element tych nowych założeń w przestrzeni selekcji obejmującej PGL LP. Czy ktoś wówczas dyskutował nad założeniami?
Pamięć o selekcji proweniencyjnej, nowe koncepcje, oraz to, że tak naprawdę środki zostały skierowane na realizację nowo przyjętych programów a nie na badania podstawowe spowodowało zamieszanie. Po co badać, skoro plany przyklepane i na gwałt trzeba realizować nowe programy?
Przecież tak naprawdę liczy się jeden płatnik w tej sferze: PGL LP – MŚ. Można by powiedzieć, że to jedyna determinanta.
Plany zmian w regionalizacji nasiennej – to „zagrożenie dla bezpieczeństwa ekologicznego kraju”
Ogłasza to Dyrektor LBG. Tym samym pozostaje głuchy na doniosłą rolę powierzchni referencyjnych, którą podnosi profesor Kazimierz Rykowski (może to obecne procedury Leśngo Banku Genów „ratują” co mogą – bezkrytycznie zajmując się wskazaną im bazą?).
Nauka polska i leśnictwo nie dają ostatecznej wiedzy na temat zasięgów i występujących naturalnych ograniczeń dla głównych gatunków drzew leśnych. Nie mam nawet przekonania by ta wiedza została kiedyś ostatecznie przesądzona, by była kiedykolwiek skończona i by te szczegóły były leśnictwu niezbędne, tak jak człowiekowi tlen (O2). Znamy wszak możliwości biologiczne gatunków w zakresie przenoszenia cech. Nie są nic nieznaczące. Nawiązuję tu do projektu regionalizacji nasiennej, która przedstawiona została przez dr Czesława Kozioła jako „liberalnie szkodliwa”. Nie chcę przytaczać argumentów na temat szkodliwości wciąż jeszcze obowiązujących zasad, gdyż z łatwością można je znaleźć również na łamach Lasu Polskiego w artykule pt.: „ Fantazja regionalizacji” zamieszczonym w numerach 18 i 19 w 2012 roku. Wypowiedział się na ten temat również dr Dariusz Łęgowski Prezes Stowarzyszenia Leśnych Szkółkarzy Polskich („Trzeba urealnić regionalizację”), czy duch dyskusji w trakcie konferencji hodowlanej w Malinówce w 2012 roku. Nowy projekt (ten, określony jako liberalny) nie zatwierdzonych jeszcze zasad, odzwierciedla ekologiczne i realne różnice w naturalnym środowisku Polski i był wielokrotnie i szeroko konsultowany. Nie jest z pewnością zbiorem zasad, które nie mogą być w przyszłości skorygowane. Jest wynikiem autentycznego zaangażowania wielu leśników i naukowców.
Niestety brak wiedzy, lub jej fragmenty w żaden sposób nie wspierały i nie wspierają zasad, które zostały przyjęte w 2004 roku. Nawet niebywały postęp, jaki się dokonał w czasie ostatnich dwóch dekad niewiele wniósł do sprawy.
W opozycji do zasad, które zostały spisane w 2004 roku w rozporządzeniach dotyczących regionalizacji, które były później niejednokrotnie modyfikowane (w tym również z rażącymi błędami zagrażającymi stabilności gospodarczej), „liberalny” projekt nie jest elementem autorytarnej decyzji. Biuro Nasiennictwa Leśnego jest instytucją władną do opracowywania takich zasad, gdyż z założenia nie powinno być poddawane naciskom żadnej ze stron, reprezentując interes wszystkich właścicieli lasów w jednakowym względzie. Czy tak się dzieje?
W przeciwieństwie do wersji aktualnej, projekt pierwotny zmian zasad w regionalizacji, który jeszcze niedawno znajdował się na stronie BNL (www.bnl.gov.pl) był zdecydowanie bardziej „liberalny” (w demokratycznym państwie wiele rzeczy pojawia się i znika by lud nie mógł nawet powspominać – zasady Orwella opisane w „Roku 1984” bez problemu i żenady stają się naszymi realiami). Tym samym mógł znacząco lepiej spełniać swą rolę w dobie rozpatrywanych dziś zmian klimatycznych (o czym wspomina choćby profesor J. Szwagrzyk). W aktualnej sytuacji i sposobie procedowania powstał projekt z pewnością w większym stopniu odzwierciedlający właściwości ekologiczne podstawowych gatunków i w dużej mierze ograniczający bariery administracyjne dla rozpoznanych obszarów i populacji od zasad obowiązujących.
Dr Czesław Kozioł jest dyrektorem instytucji zintegrowanej z PGL LP i IBL. Tam powstawały założenia Programów Zachowania Zasobów i tam, jako ich element, powstały pierwsze zasady regionalizacji, przeniesione później wprost do tworzonego prawa krajowego.
Dziś następuje weryfikacja. Pan Dyrektor z pewnością ma tego świadomość. Sam wskazuje na „wartość” materiału prezentowanego przez drzewa mateczne, co jest dla mnie zrozumiałe, nie tylko w kontekście jego uwag. Tym samym decyzje, które już zapadły w sprawie znaczącego zwiększenia udziału w odnowieniach i zalesieniach materiału rozmnożeniowego z istniejących już plantacji wydają mi się przedwczesne, jak przedwczesne są zmiany wyłączające z regionalizacji te kategorie (drzewa mateczne i plantacje) póki nie zostaną autorytatywnie zweryfikowane i nie zostanie sprawdzona ich uniwersalność lub zmianie ulegną zasady zakładania plantacji. Istotą selekcji jest przede wszystkim rozpoznanie wartościowej bazy. Nie jest jej istotą dobór bazy do założeń.
Zastanawiam się, czy nie należy coraz poważniej brać pod uwagę jeszcze innego scenariusza. Być może obowiązujące zasady selekcji już się wypełniły i dokonały tego, do czego były powołane. Nadszedł czas kolejnej odsłony – żadna selekcja nie jest potrzebna dla ideologii ekologizmu zawłaszczającej leśnictwo i ograniczającej inne dziedziny życia.
Co z tą wodą, czyli selekcji ciąg dalszy W rzeczywistości czekałem na propozycję selekcji pod kątem wyłapywania CO2, która niestety tylko została zaznaczona na końcu profesorskiego wywodu, jako nowinka z Chin i antypodów.
Co prawda nie żyjemy na pustyni, ale stepowienie nam doskwiera od kilku dekad. W tych okolicznościach oczywiście wszyscy ekologiści uwzięli się na zbiorniki retencyjne, jazy, spiętrzenia. Tak się zawzięli, że kraj nie może wykonać nawet zbiorników przeciwpowodziowych. Na gwałt modernizowane jest prawo wodne, by uszczelnić je przed „destrukcją” inwestycji hydrotechnicznych, nieodpowiedzialnej wodnej rekreacji czy wędkarstwem. Z wywodów dr Romana Żurka (z mojego ulubionego Instytut Ochrony Przyrody PAN Kraków) wnioskować można, że najistotniejszą rolę w nawilgoceniu naszej pięknej Ojczyzny może odegrać bóbr i jego precyzyjna „inżynieryja”.
Wskazywanie na „inteligencję” bobra nasuwa mi skojarzenia z teorią samorództwa (która pojawia się szeroko w mediach i często jest utożsamiana ze wzrostem różnorodności biologicznej). Wiara w to, że zgnicie setek tysięcy hektarów lasu wzbogaci bioróżnorodność to właśnie powrót do teorii abiogenezy Arystotelesa (384 p.n.e. – 322 p.n.e.), z tą tylko różnicą, że coś nie bierze się spontanicznie z niczego (jak chciał starożytny mędrzec), lecz ma powstać w wyniku celowego unicestwienia.
Od dawna twierdzę, że w Polsce mamy dużo zdolnych ludzi, którzy chętnie podjęliby się zgłębiania tematu samorództwa. Gdyby tylko dysponowali odpowiednimi środkami. A może już dysponują?
W rzeczywistości jednak nie przybywa nam nowych gatunków, lecz zamieniamy drzewa rosnące w lesie na próchno opanowane przez grzyby, czy tak ulubione przeze mnie ksylobionty (nie wiem czemu nazwa kojarzy mi się z cenionymi przez dziatwę transformersami), które w rzeczywistości w tym lesie są od zawsze, lecz nie w takiej ilości, która zadawala ekologistów i im podobne umysły. Zachwyty nad wzrostem różnorodności biologicznej to tak naprawdę peany w związku ze zmianami ilościowymi gatunków: kosztem rosnących drzew następuje przyrost ich żerców i destruentów.
Praktycznie mamy do czynienia z walką z wodą (mimo programu tzw. małej retencji, który kilka lat „nazad” objawił się na terenie lasów państwowych, raczej po to by finansować projekty, plany i urzędy i organizacje pseudoekologiczne) i propozycją selekcji w kierunku odporności na suszę!
To bardzo pokraczna droga do zwiększenia produkcyjności oraz przygotowania kraju na nadejście epoki gorąca. Lecz gdy wgłębiamy się w te rozważania, możemy nieprzypadkowo dojść do wniosku, że w niektórych gabinetach klimat już dawno się zmienił i doszło do przegrzania wewnętrznej atmosfery. Czy to może czyjeś celowe działania?
Alfons Hoffmann – „Szlakami prof. Alfonsa Hoffmanna i ks.dr Bernarda Sychty po Ziemi Świeckiej” – Bractwo Czarnej Wody, Wdecki Park Krajobrazowy; M.Chudecki, J.Malinowski
Swego czasu dokonano na ziemiach polskich inwentaryzacji elektrowni, młynów i istniejących przy nich zbiorników, funkcjonujących jeszcze w latach 40-50 – tych XX wieku (ojciec i syn: Alfons i Marian Hoffmannowie). Doliczono się ponad 6300 czynnych. Pamiętać przy tym musimy, że były to czasy przed wielkoobszarową melioracją. Dziś mamy katastrofę stepowienia, najmniejsze zapasy wody w Europie, tylko około 300 tego typu małych instalacji i odpływ wody przez meliorację, kopalnie odkywkowe a właściwie to przez drenaż, gdyż do zakończenia właściwej melioracji zbrakło „tylko” zbiorników wodnych (ot taka przysłowiowa wisienka na torcie, i jej właśnie zabrakło). I dziś wskazuje się na „inteligencję” bobra, jako stworzenia, który wyreguluje nam cały system. Czy będzie on zgodny z oczekiwaniami i potrzebami człowieka? A może „inteligencja” bobra skalkulowała już potrzeby kraju w kolejnych fazach ocieplenia, i właśnie zwierzaki analizują warianty niezbędnych przytamowań?
Tu nasuwa mi się delikatna dygresja: jeśli już Narodowy Program Leśny raz „udał” się w obszary nie związane z lasem (plantacje na terenach pozaleśnych), to czy nie powinien uczynić tego ponownie? Czy nie warto podjąć tematu krajowego planu budowy ORLIKÓW II- zbiorników wodnych wraz z elektrowniami, które w przeciwieństwie do Orlików boiskowych nie będą generować kosztów, lecz wyzwolą ogromny potencjał korzystnych zmian gospodarczych, ekologicznych i społecznych. Czy w obliczu ocieplenia i strat w zasobach wodnych (dr Tomasz Walczykiewicz*) nie należy pilnie odtworzyć możliwości dawniej istniejącej infrastruktury oraz wzbogacić cały system nowymi obiektami, które wyrównają potencjał w każdym regionie! Na terenach leśnych mogło istnieć ponad dwa tysiące takich instalacji! Z pewnością byłoby to coś więcej niż monitoring i doprowadzanie do truchła.
Refleksja
Przy dzisiejszym stanie wiedzy () może to prowadzić jedynie do odkrywania prawidłowości powierzchownych, lub pozornych, opisujących raczej środowisko uczonych niż przyrodę. Jerzy Dzik „ Dzieje życia na ziemi”*
Zdaję sobie sprawę, że profesor Kazimierz Rykowski nie będąc znawcą hodowli i selekcji, nie podjął się trudu tematu bez przeświadczenia o wartościach i wadze swoich argumentów. Ponieważ i ja nie jestem wielkim znawcą hodowli i selekcji, tak często się zmieniają ich zasady i reguły w kraju, więc być może moje uwagi nie są w stanie sprostać aktualnej ideologii. Może się mylę podnosząc niektóre rażące mnie koncepcje. Na obronę mam tylko to, że pewne przywoływane w moim artykule elementy ferujące wnioski diametralnie inne od tych, którymi raczy nas profesor, wcale nie są odosobnione. Widoczne są nawet w trakcie tylko pobieżnego przeglądania referatów zamieszczonych w panelu Klimat NPL. Biorę pod uwagę rozsądek, dobro społeczności i kraju. Gdyż tak jak nie ma żadnych konkretnych wyliczeń jakie korzyści uzyska przeciętny Kowalski z przeznaczenia na zgnicie hektara lasu, tak straty z tego powodu dla tego Kowalskiego są policzalne wprost i jednoznaczne. Wykorzystywanie zaufania i łatwowierności oraz manipulacja społeczeństwem w młodej, tzw. „polskiej demokracji”, jest nie do wybaczenia. Moje stanowisko nie jest odosobnione również w sferze hodowli lasu. Bardzo cenne jest w tym zakresie opracowanie profesora Jana Zajączkowskiego pod znamiennym tytułem „Idee i ideologie w hodowli lasu”. Z pewnością znane profesorowi Kazimierzowi Rykowskiemu, jako że powstało również w IBL.
Profesor Kazimierz Rykowski kończy swój wywód filozoficzną dygresją, że „przyszłość nie jest kontynuacją teraźniejszości”. Dostrzegam wyraźnie tą prawidłowość: radykalne zmiany dokonywane są szybko, i szybko widać ich efekt. Widzę, więc jak w przeciągu dwudziestu lat „polskiej demokracji” przenicowano praktykę leśną aż profesor Jan Zajączkowski alarmował, że pseudonaukowa frazeologia zaczyna wypierać naukowe doświadczenie.
Jakie to już spowodowało zmiany?! Radykalne zmiany! Budowane przez pokolenia leśnictwo mające służyć dobrobytowi kraju i ludzi zamienia się w ciągu jednego pokolenia w próchno. Jednak, Szanowny Panie Profesorze, teraźniejsza oraz przyszła – wzbogacona Pana wizją możliwość destrukcji, były i są możliwe tylko w wyniku wcześniejszej pracy pokoleń i ich wysiłkowi. Również mojej i mojej żony, która będąc dzieckiem sadziła las ze swoją klasą na Podlasiu. Jest więc nierozerwalnie związana również z przeszłością. Gdyby nie oni, gdyby nie ci leśnicy, gdyby nie wysiłek wielu ludzi, dzieci i szkolnej młodzieży, nikt nie mógłby rozświetlać przed nami swoich kolejnych wyobrażeń lasu naturalnego, który nie ma związku z leśnym Darz Bór.
Wiem, że jeszcze nie tak dawno działania w kierunku destrukcji narodowego dobra określano by jako sabotaż i działanie na szkodę kraju. Jest wiele państw i wielu ludzi, którzy wciąż je w ten sposób odbierają. W pełni się z nimi zgadzam.
Może trochem staroświecki? Widzę dziś, że tradycyjny trójkąt troficzny z Homo sapiens na szczycie, wielu próbuje zakończyć innymi istotami. Nie mogę jednak, wbrew mojej wiedzy i przekonaniom przyjmować, że to nie człowiek jest na jego wierzchołku, lecz dzięcioł trójpalczasty, bóbr czy … Założenie, że to przyroda dokonuje najbardziej racjonalnych wyborów nie jest zgodne z moimi obserwacjami. Przyroda nie posługuje się tego rodzaju kwalifikacjami! Widzę, że jest (przyroda) niesłychanie rozrzutna i bardzo egoistyczna. Nie zaprząta sobie uwagi człowiekiem. Ale nie dlatego, że „śmiali i odważni” badacze zwracają uwagę gawiedzi, że człowiek nie jest jej elementem naturalnym. W takim przypadku, nie będąc elementami naturalnymi, ludzie nie mają podstaw by ingerować w naturę, a tym bardziej dokonywać jej selekcji.
Lecz cóż mamy począć, gdyby się okazało, że jesteśmy jednak naturalni? Moja kupa to potwierdza, choć pewności nie mam jak to jest z ekologistami …!
Jednak dla wielu wywody „ekologistycznych guru”, przecież łatwe do rozpoznania już tylko po powierzchownym zapoznaniu się z esejem profesora Harrego Frankfurta*, wciąż stanowią wyrocznie i wykładnię na całe życie. Nie ma dla nich ratunku i nadziei. Utracili instynkt samozachowawczy i trzeźwe spojrzenie. Chyba, tylko pogłębione studia nad dziełem „On bullshit” oraz nauk Solomona Ascha mogłyby otworzyć im oczy.
Nie widzę żadnych niespójności między selekcją populacyjną, obecną selekcją indywidualną czy pracami nad innymi modelami selekcji, nawet jeśli nie zostały jeszcze rozpoznane. Te ostatnie z pewnością nie będą przesądzać o lesie dziś. Nie będą znaczące w dającej się przewidzieć perspektywie. Warto wrócić na ziemię i wykorzystać to, czym dysponujemy w aktualnej chwili. Bo niszczenie dzisiejszego bogactwa nie pozwoli na żadne konkretne budowle w przyszłości. Zostawmy więc lasy społeczeństwu a Pan Panie Profesorze niech łaskawie zwróci swą uwagę na Parki Narodowe, bo tam jest ponoć las naturalny. Czy wciąż tam pilnują genotypu czy może już tylko jakiego robala?
Niedobór selekcji w NPL świadczy o kolejnej próbie ideologicznego przekształcania człowieka a w konsekwencji i lasów.
Przypisy * NPL – Narodowy Program Leśny- http://www.npl.ibles.pl/ *„zapuszczoną puszczę” – nawiązanie do bezpardonowego, na zasadach ostracyzmu, odżegnywania się profesora K.Rykowskiego od poglądów dr. J.Łukaszewicza (również IBL) przedstawionych w artykule „Zapuszczona puszcza” Polityka, 6.12.2011; profesor jako aliant walczącego o likwidację gospodarki leśnej w nadleśnictw białowieskich A.Wajraka – „naczelnego ekologa kraju”. *Riposta i zaproszenie A.Wajraka do udziału w NPL wystosowane przez prof. K.Rykowskiego w odpowiedzi na artykuł A.Wajraka opublikowany na łamach GW pt.: „Manifest Wajraka: Lasy stworzyły sobie państwo” GW, 8.02.2014 spotkało się z jednozdaniową odmową redakcji; można się zapoznać na stronach internetowych NPL. http://www.npl.ibles.pl/sprostowanie-ws-artykulu-adama-wajraka-opublikowanego-w-gazecie-wyborczej *Apel Haidelberski, Deklaracja Lipska – działania podejmowane przez społeczność międzynarodową uczonych i naukowców przeciwstawiających się ideologizowaniu nauki o klimacie. * dr Gustaw Klaus, Prezydent Czech „Błękitna planeta w zielonych okowach , książka wskazująca na manipulacje w dziedzinie klimatu; prace popularnonaukowe profesora Stanisława Ostaficzuka („Palmy węglem nie biomasą”); analizy naukowców Instytutu Maxa Plancka, Uniwersytetu Winsconsin; palmy_weglem_nie_biomasą- Stanisław Ostaficzuk
* prof. Jerzy Szwagrzyk , Zakład Botaniki i Ochrony Przyrody, uniwersytet Rolniczy w Krakowie– „Prawdopodobne zmiany zasięgów występowania gatunków drzewiastych – konsekwencje dla hodowli lasu„; opracowanie dla NPL; Panel Ekspertów – Klimat. Prawdopodne zmiany Zasięgów Wyst.Gat - konsekwencje Hodowlo Lasu - J.Szwagrzyk
* prof. Kazimierz Rykowski, fitopatolog IBL Sękocin – „O hodowli selekcyjnej raz jeszcze „ (nr 15-16 z 2014 r). *dr Czesław Kozioł, Dyrektor Leśnego Banku Genów – „Czy w NPL nie ma miejsca dla programu selekcji drzew leśnych „ ( LP 2014, nr 23), „Czego winniśmy oczekiwać od selekcji” (LP 2014 nr 24). *„szast” – fragment Puszczy Piskiej, w której doszło w latach 90-tych XX wieku do zniszczenia przez huragan ogromnej połaci lasu, w którym pozostawiono nieuporządkowany obszar ok. 475 hektarów, nie badany intensywnie przez zwolenników pozostawienia takiej enklawy i jej intensywnego badania. *”Stanowisko Rady Naukowej LBG Kostrzyca dotyczącej rekomendacji Panelu „Klimat”. (http://www.npl.ibles.pl/sites/default/files/artykuly/stanowisko_rn_lbg_klimat.pdf) * prof. Andrzej Lewandowski, dr Daniel Chmura (Instytut Dendrologii PAN w Kórniku)- „Narodowy Program Leśny bez hodowli selekcyjnej„ LP 2014 nr 11. * dr inż. Tomasz Walczykiewicz (Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej Państwowy Instytut Badawczy, Kraków) – „Wpływ zmian klimatycznych według wybranych scenariuszy IPC (A2, B1, A1B) na zasoby wodne w obszarach leśnych w Polsce – możliwy wpływ na ekosystemy leśne w perspektywie do 2030 i w dalszej perspektywie „opracowanie dla NPL; Panel Ekspertów – Klimat. Wpływ zmian klimatycznych na zasoby wodne w lesiet_T.Walczykiewicz
*Harry G. Frankfurt – „O wciskaniu kitu” (ang.: On bullshit), wyd. Czuły Barbarzyńca 2014. *Solomon Asch – prekursor psychologii społecznej, zasad i reguł wykorzystywanych m.in. już przez dr. J.P. Goebbelsa jak i dziś w celu manipulacji masami, urodzony w Warszawie w 1907 r (wyemigrował do USA w 1920). *gatunki obce: powierzchnie badawcze A. Schwapacha w Polsce, „Obce gatunki drzew w gospodarstwie leśnym”. (S.Bellon, J.Tumiłowicz, S.Król), kontynuacja badań w zakresie gatunków introdukowanych w Niemczech ekologizm, ekologiści – pojęcia nie związane z wiedzą i nauką Ekologi, lecz manipulujące społecznością wykorzystując naturalną ludzką miłość do natury i przyrody.
* Jerzy Dzik „ Dzieje życia na ziemi” https://lubimyczytac.pl/ksiazka/74056/dzieje-zycia-na-ziemi
Zamieszczone referaty (oraz wiele innych) są ogólniedostępne na stronach IBL.
*
Choć minęło wiele lat, sytuacja w Polsce i w obszarze LP nie odnotowała zmian systemowych i strukturalnych, które uniemożliwiałyby narzucanie ideologii w miejsce rozsądku i racjonalności. Kraj ponosi kolejne koszty złej organizacji, złego doboru ludzi, kardynalnych i niezgodnych z wiedzą rozwiązań prawnych: krajowych i międzynarodowych. Stan służb jest tak upolityczniony jak zarząd całego państwa, więc destrukcja kraju i majatku Polaków odbywa się bez wielkich ograniczeń. Obserwujemy rozkład państwa i jego powolny upadek.
Jemioła. Każdy widział i wie. Na drzewach przydrożnych i na bożonarodzeniowym bazarze. Lecz tym razem nie o tym. Dziś o jemiole w lesie. A konkretnie w Lasach Państwowych – w naszych lasach.
Przywołam na wszelki wypadek definicję, byśmy próbowali rzecz widzieć w sposób jednoznaczny. Jemioła – to roślina dwupienna z jednopłciowymi kwiatami, niezdolna do samozapylenia. W strukturze płci stwierdzono dominację osobników żeńskich nad męskimi. Kwiaty są żółtawe i niewielkie (2–3 mm średnicy), zebrane w grupy usytuowane w rozwidleniach gałązek. Okwiat niezróżnicowany. Kwiaty mają miłą woń i wydzielają duże ilości nektaru. Pyłek przenoszą owady. Owoce jemioły są białe (u niektórych podgatunków żółtawe), okrągłe (u niektórych podgatunków jajowate) nibyjagody o średnicy 6–10 mm, z niewielkimi owocami właściwymi („nasionami”) w środku, w grupach po 2–6. Każde „nasiono” zawiera od 1 do 3 zarodków (poliembrionia). „Owoce” utrzymują się na gałązkach przez całą zimę. Jemioła kwitnie od lutego do kwietnia. „Owoce” dojrzewają późną jesienią i wczesną zimą. Stanowią pożywienie ptaków, które przyczyniają się do rozprzestrzeniania rośliny (ornitochoria). Przy czym tylko jemiołuszki i paszkoty połykają całe „owoce” umożliwiając rozprzestrzenianie roślin na większe odległości. Pozostałe ptaki skubią „owoce”, które za sprawą kleistego miąższu łatwo przywierają do gałęzi drzewa. Nasiona kiełkują w maju. Młode rośliny początkowo przywierają do drzewa-gospodarza za pomocą ssawek, z czasem wytwarzają korzenie. Co roku przyrasta kolejne rozwidlenie i po ich liczbie można łatwo ustalić wiek rośliny. Wiek roślin ma wyraźny wpływ na zmienność ich cech. Poszczególne rośliny dożywają do ok. 30-40 lat.
Jemioła rośnie na drzewach pobierając substancje odżywcze od żywiciela. Wykazuje wyraźne zróżnicowanie jeśli chodzi o preferencje drzewa-gospodarza, przy czym istotne różnice pod tym względem wykazują poszczególne podgatunki (w Polsce trzy).
Negatywny wpływ jemioły jest jednak większy niż wcześniej sądzono. W okresach suszy aparaty szparkowe jemioły mogą być otwarte, co zwiększa deficyt wody w drzewie. Jednocześnie jemioła pospolita oprócz wody i soli mineralnych pobiera również produkty fotosyntezy od rośliny-gospodarza. Badania naukowe wskazują, że od 23 do 45% węgla w jemiole pochodzi od drzew, na których te rośliny rosną.
Dwupienność, dioecja – u roślin występowanie żeńskich i męskich organów rozrodczych na różnych osobnikach. Rośliny takie określane są mianem dwupiennych (rozdzielnopłciowych). W przypadku roślin nasiennych dwupiennymi nazywane są te rośliny, na których występują wyłącznie kwiaty męskie lub kwiaty żeńskie. Rozdzielenie płci organów generatywnych między różnymi osobnikami jest jedną z form zapobiegania samozapyleniu. – dla łatwości z Wikipedia
Jemioła jest półpasożytem lub, w innych kręgach, nazywana jest pasożytem
Z całą pewnością w lesie gospodarczym, pełniącym różne funkcje, ale też funkcje produkcyjne powszechna obecność jemioły ma negatywne znaczenie ekonomiczne, gdyż niekorzystnie oddziaływa na drzewa żywicielskie i drzewostany. Prócz tego jest jednym z czynników obniżających odporność drzewa na inne elementy szkodliwe biotyczne i abiotyczne.
Dziś jemioła jest pospolita na sośnie (w całej środkowej i południowej części kraju), głównym gatunku drzewa lasów w Polsce. Tym samym jest zasadniczym elementem mającym wpływ na ten gatunek drzewa. Ma wpływ większy niż gospodarz i zarządca terenu, gdyż ten przez dziesięciolecia nie reagował na wzrost populacji jemioły. Innymi słowy z dbałości o kondycję lasów jemioła była wyłączona.
Jakie są tego przyczyny?
Detereminizm
Gdy jeszcze raz spojrzymy na encyklopedyczne opisanie gatunku JEMIOŁA przeczytamy: Owoce jemioły „Stanowią pożywienie ptaków, które przyczyniają się do rozprzestrzeniania rośliny (ornitochoria)”. Musi więc istnieć owoc zawierający nasiono i ptak, który go spożyje by zaraz z wydalonym kałem powstał nowy osobnik jemioły w nowym miejscu, na kolejnej gałęzi czy kolejnym drzewie. Gdyby nie było pierwszej jemioły i nie byłoby ptaków, które są szczególnie łase na owoce zawierające nasiona, to sosna nie miałoby problemów z jemiołą. To wskazuje, że do tego, by zaistniało rozprzestrzenianie się jemioły potrzebne są bezwzględnie trzy elementy: owocująca jemioła, ptaki które spożywają jej owoce i tym sposobem roznoszące jej nasiona oraz drzewa żywicielskie, które stanowią dla kiełkujących nasion bazę żywieniową.
Determinizm w przypadku rozprzestrzeniania się naturalnego jemioły to jej właściwości fizjologiczne, specyfika ptaków lubiących jej owoce oraz istnienie drzew mających swoiste cechy żywicielskie dla kiełkujących nasion jemioły.
Fałszem więc jest posądzanie jemioły, iż atakuje osłabione drzewa albo, że jej wzrost ilościowy wynika z klimatu i jego zmian. Zmiany klimatyczne dzieją się bardzo wolno,Zmiennosc średniej rocznej temperatury w Warszawie w okresie 1779-2012Zmienność wieloletnich sum opadów w Warszawie
czego dowody znajdują się w każdym obserwatorium meteorologicznym. Dla przykładu zamieszczam zmiany w temperaturze średniej w Polsce na przestrzeni ponad wieku (wzrost o 1,5 stopnia, a więc mamy trend a nie zjawisko nagłe) jak również zmiany w opadach (rosną nieznacznie). Z całą pewnością rozprzestrzenianie się jemioły ma związek z populacja ptaków. Lecz jestem pesymistą gdy idzie o teorie, że ptaki wybierają sobie do siadania drzewa osłabione i w złej kondycji. Czy ktoś to badał? A może korelował to jakiś ornitologiczny pasjonat – że akurat te wybierają do tego by na nich załatwić swoją potrzebę. Możemy z pewnością wskazać miejsca, gdzie ptaki lubią sobie przysiąść. Są to pojedyncze drzewa (czyż nie te biogrupy pozastawiane do rozpadu bliskie oszołomstwu tzw.: polskiej szkoły leśnej zafascynowanej tworzeniem i gromadzeniem martwego drewna) , drzewa na skraju, drzewa wzdłuż cieków.
Lecz wyjaśnijmy sobie rzecz do końca: same ptaki nie determinują rozprzestrzeniania się jemioły. By można było rozprzestrzeniać jemiołę to ta jemioła musi już być i owocować. Nawet milion paszkotów nie rozniesie nasion jemioły, gdy nie będzie jemioły. Gdy nie będzie jemioły płci żeńskiej: „Jemioła – to roślina dwupienna z jednopłciowymi kwiatami, niezdolna do samozapylenia.”- bo to żeńska płeć jest odpowiedzialna za tworzenie nibyjagód. Paszkoty nie umrą z powodu braku jemioły, gdyż chcąc nie chcąc znajdą sobie inne pożywienie (uprzedzam zatroskanie niektórych).
Sprawą druga: roznoszenie nasion jemioły odbywa się w okresie zimowym (wówczas jemioła utrzymuje na sobie owoce), gdy ptaków nie jest najwięcej. Sosna ma więc dużo szczęścia, że jemioła nie owocuje wiosną i latem, gdy ptaków jest zatrzęsienie. Lecz czy to słuszna uwaga? Zależy od ilości owocującej jemioły i apetytów ptaków. Owoce jemioły są wyjątkowym przysmakiem nie tylko dla ptaków. Więc zrobią wszystko, by nie przepuścić choć jednej nibyjagódce.
Zagęszczenie występowania jemioły na drzewie sosny zwyczajnej
I właściwie mógłbym zakończyć, gdyby sosna nie miała właściciela. Ale tak nie jest. Raczej każda sosna ma właściciela. A największym właścicielem sosen w Polsce jest Skarb Państwa. Zdawałoby się, że powinien zrobić wszystko by las trwał w zdrowiu i dobrej kondycji. Skarb Państwa odpowiada za stan sosny, gdyż decyduje to nie tylko o obrazie lasów, ale jest także zasadniczym elementem gospodarki leśnej i przemysłów drzewnych. Skarb Państwa tylko z pozoru jest anonimowy. Reprezentują go określone osoby: Minister Finansów, Premier i w końcu osoby, które wprost zostały wskazane na odpowiedzialnych za stan lasów: Minister
Jemioła na pniu sosny zwyczajnejJemioła na gałęziach sosny zwyczajnej
Środowiska i Dyrektor Generalny Lasów Państwowych. – Nie widzieli jemioły, nie reagowali na jej zgubny wpływ na sosnę? Może się nie znają? A może są też inne przyczyny?
Wcześniej było o ptakach, które nie odsądzając ich od inteligencji i wrodzonej mądrości, skupiają się na przeżyciu, trwaniu i przedłużaniu gatunku.
Teraz o człowieku, tym polskim i decydującym. O jego inteligencji i mądrości. Potrafi zbudować rakietę i polecieć nią na Księżyc – a więc potencjał umysłu ma. Czemu nie ścigał się z ptakiem by ratować sosnę, tym bardziej, że jak napisałem ptak by sobie poradził bez jemioły?
Rakieta jednak nie powstała w Polsce, natomiast w Polsce powstała teoria, że nie ma organizmów szkodliwych w lesie, że wszystkie są pożyteczne, więc nawet nie
Stan klęski – zagęszczenie jemioły w drzewostanie sosny zwyczajnej Nadleśnictwa Smardzewice
zainteresował się jemiołą. Stworzono procedury uniemożliwiają reagowanie w sytuacjach kryzysowych. Pisząc o procedurach mam na uwadze procedury administracyjne, leśne jak i dobór ludzi. Nic się nie dzieje póki ten najwyższy specjalista-dyletant nie dostrzeże. W takich warunkach, trudno by ktoś coś widział i reagował akuratnie do okoliczności i zagrożenia. To są zasadnicze przyczyny rozprzestrzeniania się jemioły na sośnie (stara jodła w Górach Świętokrzyskich została stracona wcześniej) na niespotykaną nigdzie indziej w Europie skalę.
Indeterminizm
Jemioła (pasożyt) owocuje białymi nibyjagodami zawierającymi wewnątrz nasionko lub kilka nasionek. Ten owoc to wyjątkowy przysmak dla ptaków, które metodą konsumpcji roznoszą pasożyta na inne drzewa. Szkodliwość jemioły dla żywiciela jest jednoznaczna i niepodważalna. Osłabia drzewa, mogąc w perspektywie doprowadzić do ich śmierci, niszcząc ich możliwości przyrostowe i odporność. Równocześnie osłabia naturalne właściwości i jakość szyszek oraz nasion. Brak reakcji i dopuszczenie do nadzwyczajnego rozmnożenia się jemioły, mającego w wielu regionach kraju charakter klęski, to wynik wielu ludzkich zaniechań materialnych i niematerialnych. To przyrodnicze ignoranctwo czynione z pełną świadomością.
Polska dysponuje dość dużym zasobem leśnym, który nie jest wykorzystywany zgodnie z zasadami racjonalnej gospodarki, gdyż podlega Ustawie o lasach. Ustawa ta wykluczaJan Kosiorowski RDLP Kraków
element ekonomiki („Na czym polega las – emocjonalny wykład Jana Kosiorowskiego”) oraz wyklucza związek Lasów Państwowych z państwem i suwerenem. Tym samym kondycja lasów stała się elementem marginalnym, podobnie jak stały się nimi: wielkość zasobów i możliwości produkcyjne. Te zaniechania otworzyły się na zupełnie nieprzewidywalne kierunki gospodarstwa leśnego w celu wykorzystania środków pobieranych od Skarbu Państwa i Suwerena na konsumpcję własną. W takich okolicznościach nie może dziwić fakt iluzorycznej dbałości o stan lasu mającej odzwierciedlenie w przyjmowanych rozwiązaniach prawnych krajowych i międzynarodowych.
„W takich pięknych okolicznościach przyrody”, jak mawiał Sidorowski/Himilsbach („Rejs”), postęp jemioły ma związek z grubością pokrywy śnieżnej (armatek naśnieżających jednak nie kupują), wielkością opadów i globalnym ociepleniem. Ale nie z własnym zaniechaniem, brakiem kompetencji, wiedzy i dbałości o wspólne dobro. Wiedzy i nauki o lesie. Nieuki.
W takich okolicznościach będą monitorować, do czasu aż przedmiot monitorowania nie ulegnie kompletnej destrukcji, lub nawet i dzień dłużej.
Nie dziwi więc wiązanie „nagłego” pojawu jemioły z nagłym ociepleniem, brakiem pokrywy śnieżnej…
W takich okolicznościach monitorują stan zagrożenia od jemioły w okresie, gdy nie wytworzyła jeszcze owoców, a przecież to one przesądzają o możliwości rozprzestrzeniania się pasożyta. Chyba, że …. to jednak klimat. „Sorry, taki mamy… „– stwierdziła już jakiś czas temu Elżbieta Bieńkowska, co ochoczo podchwytują i dziś …
Okazuje się, że skala zniszczeń przekroczyła oczekiwania, że zaczyna ingerować w ograniczenie możliwości przetwórczych istniejącego jeszcze przemysłu. Więc dostrzeżenie problemu (absolutnie nie samoistne) i prosty przekaz – winny jest klimat (czy dysponujemy
Rok 1984 George Orwell – okładka książki, MuzaSA
już odpowiednio silną nauką w tej przestrzeni?). Czy Ministerstwo Prawdy (G.Orwell „Rok 1984”) zaczęło działania w kierunku zmiany definicji jemioły w istniejących w Polsce i na świecie encyklopediach? Bo wyraźnie encyklopedyści nie nadążają.
Póki co nie pojawiła się jeszcze teoria zdrady ze strony ptasiego świata (oczywiście wiadomej – ruskiej, proweniencji), a przecież ten element byłby bardziej zbliżony do naturalnych determinand, i być może bardziej zrozumiały.
Abstrahując od biologii, fizjologii jemioły nie będziemy dziś zgłębiać determinizmów i indeterminizmów umysłowych1.
W każdym razie katalog indetermizmów nie został wyczerpany.
determinizm – zajście każdego zdarzenia (zjawiska) jest wyznaczone jednoznacznie przez zdarzenie (zjawisko) poprzedzające je w czasie; stanowi zasadę wyjaśnienia prawidłowości i przewidywania zdarzeń (zjawisk) – z Encyklopedia PWN; m.in. to powszechne obowiązywanie praw natury w całej przyrodzie bez wyjątku, także w człowieku. Determinizm wyklucza przypadek jako zjawisko obiektywne (z Wikipedii); indeterminizm – istnieją zjawiska niepodlegające prawom przyrody.
Drzewa są nam niepotrzebne, A szczególnie te podniebne. Zieleń pokrzyw nam wystarcza, My – potęga gospodarcza. Wiesław Lickiewicz – leśnik
Jeśli prawo nie wskazuje na element ekonomiki w dzisiejszym systemie leśnictwa, to nie oznacza, by nie można było porównywać podobnych dziedzin w innych krajach (w zakresie nie tylko ekonomii, lecz i innych elementów) i wyrażać głośno wątpliwości. Prawo, nie wskazując na konieczność efektywności ekonomicznej organizacji LP, nie wskazuje by ona była nieistotna. A Jan Kosiorowski uważa zupełnie odwrotnie.
Jan Kosiorowski RDLP Kraków
Arcyciekawy wywód o leśnictwie łatwo odszukać w internecie na stronach YouTube, na Wykop.pl, i z całą pewnością to nie koniec. Powszechnie wiadomo – z internetu nic nie znika, lecz się powiela, a często i przepoczwarza w pięknego motyla. Krótki film o tytule: „Koniec manipulowania Lasami Państwowymi„ – Jan Kosiorowski Dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krakowie. Jan Kosiorowski to bieżący Dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krakowie. Jego wypowiedź (w obecności ministrów, wiceministrów, dyrektora generalnego Lasów Państwowych) stanowi credo polityki leśnej dziejącej się w kraju (w myśl magdalenkowego prawa Ustawy o lasach i wyprzedzenia unijnej ideologii – lecz czy dobrze odczytanej?). Z większym lub mniejszym natężeniem ekologistycznej destrukcji (1stopień użytkowania w stosunku do przyrostu masy lasu w Instrukcji Urządzania Lasu, 2– zniszczeń w Puszczy Białowieskiej, 3– destrukcji świerczyn Beskidu Śląskiego – to wcale nie najbardziej tragiczne elementy) czy ideologicznego obskurantyzmu powierzchni referencyjnych4 lub Natura 2000 var. PL5.
Ekscytujący wywód Jana Kosiorowskiego ma wyjaśnić wszystkim malkontentom i krytykom jak bardzo błądzą, i jak ciężko są upośledzeni nie rozumiejąc intencji twórców obecnego stanu rzeczy. Twórców „wzorowych zasad i najlepszej na świecie praktyki dzisiejszej polskiej szkoły leśnictwa”. Żywiołowy wywód wzbudza aplauz i zadowolenie na sali. Czy to tylko klaka?
Nie istnieje krytyczna analiza zjawisk
Kto łączy przyczynę ze skutkiem? Dla większości przyczynami są zła wola i brak wiary malkontentów leśnych realiów. Aplauz – póki nie przeanalizuje się słów, które niemal jednym tchem z siebie wyrzucił człowiek narzucający swoją wizję. Nie pozostawia nam wielkiego wyboru. Tak naprawdę nie pozostawia żadnego wyboru! Podobnie jak propaganda leśna CILP (Centrum Informatycznego Lasów Państwowych) – struktura zamknięta na inność i na prawdziwy dyskurs; bo przecież „każde przedsiębiorstwo świadczy na rzecz swego właściciela”, które to słowa padły z ust Dyrektora (CILP świadczy na rzecz swojego płatnika i Dyrektora Generalnego). Ponieważ nie byłem obecny na sali, nie byłem świadkiem i uczestnikiem dyskusji, pozwoliłem sobie przedstawić publicznie swój głos krytyczny w stosunku do tego co usłyszałem i zobaczyłem na filmie udostępnionym przez Lasy Państwowe na kanale YouTube. Z pewnością dziś czynię to zbyt chłodno.
Manifest jasny i przejrzysty jak woda źródlana? – posłuchajmy Dyrektora
Przytoczę pokrótce wywód Jana Kosiorowskiego, by każdy czytelnik miał świadomość o czym jest mój artykuł. Rzecz jasna nie będzie to pełny stenopis wystąpienia, lecz istota przekazu. Że nie konfabuluję, nie manipuluję ani treścią ani intencją – łatwo sprawdzić sięgając do źródła. Zapraszam niedowiarków do weryfikacji. Ale po kolei: „Można się poruszać w różnych przestrzeniach i różnych cywilizacjach. Trzeba (to, czyli stosunek do tematu: Lasy Państwowe i zasady ich funkcjonowania) uzgodnić na gruncie jakiej cywilizacji? – na wstępie pyta Jan Kosiorowski. Różnice w poglądach wynikają z niezrozumienia prawa i nieposzanowania prawdy. Misja Lasów jest zapisana w prawie, w Ustawie – nie ma tam nic o ekonomii, prócz tego, że mają się (Lasy) samofinansować. Nadleśniczy musi się stosować do Planu Urządzania Lasu. Ekonomizacja leśnictwa i podnoszenie tego tematu jest kompletnym niezrozumieniem podstaw funkcjonowania Gospodarstwa Leśnego. Plan Urządzania Lasu odnosi się do możliwości przyrodniczych, które są skfantyfikowane (pomierzone – dopisek autora). Dopiero do tego dostosowuje się resztę (czyli może się wydarzyć taka sytuacja, że leśnicy pieniędzy nie dostaną) Plan Urządzania lasu nie ma wątków ekonomicznych. Mówienie o maksymalizacji zysku jest przekształcaniem nieprawdy. Niektórych ludzi irytuje wszystko co jest polskie. Jeśli pojawi się jakikolwiek podmiot polski dobrze funkcjonujący to jest zły i należy go zniszczyć. Każdym argumentem. To co polskie, co dobrze funkcjonuje, nie jest szanowane, jest krytykowane za wszelką cenę. Leśnictwo należy do gospodarstwa wiejskiego. Charakterystyką gospodarstwa wiejskiego jest to, że wykorzystuje się siły natury do tego, by doprowadzić do plonu. Tym plonem może być zbiór zboża. Tym plonem może być zrąb. Dwa etapy są istotne: etap odnowienia (siew, zarybianie stawu czy sadzenie lasu). Następny etap to zbiór plonów. Jeśli nie zachowa się integralności gospodarstwa wiejskiego to nie można mówić o gospodarstwie wiejskim. Kosiorowski poważnie traktuje biblijne przesłanie : ”Czyńcie sobie ziemie poddaną” Człowiek jest intruzem i elementem złym w przyrodzie – to fałsz socjotechniki. Etapizowanie gospodarstwa wiejskiego powoduje tragedię. Nie można wyjąć etapu pozyskania plonu z gospodarstwa wiejskiego bo się całościowo nie ogarnie gospodarstwa. I tu następuje przykład etapizowania torowiska: rozdzielania toru kolejowego na dwie oddzielne szyny. Kosiorowski wskazuje, że etapizowanie poszczególnych działów gospodarki (leśnej, rolnej) i dążenie do maksymalizacji zysku na każdym etapie to błąd. Tylko gospodarz mający świadomość całości, może dzielić poszczególne etapy, może dostosowywać swoje działania do całości, i dostosowywać do możliwości na jakie go stać. Jaką rolę odgrywacie (media i dziennikarze)? – pyta pod koniec. Rozpoczęcie dyskusji na ten temat, na temat ekonomiki leśnictwa, zysków, to tworzenie zamętu w ludziach. – apeluje Kosiorowski. „Macie Państwo znaczącą przewagę w mediach”. Podkreśla przy tym określoną strukturę własności w mediach: „każde przedsiębiorstwo świadczy na rzecz swojego właściciela” I ostatecznie kończy: Jeśli Państwo nie widzicie dobrodziejstwa jakie niesie gospodarstwo leśne uprawiane przez Państwowe Gospodarstwo LP, w tej chwili pod kierownictwem Pana Dyrektora doktora Konrada Tomaszewskiego, to odnieście się do świata, odnieście się do Europy. Jest to naprawdę bogactwo wielkie i dobrodziejstwo. Można to uszlachetniać, ale nie można burzyć podstaw i nie można burzyć świadomości. A Państwo oddziałujecie nie w sferze merytorycznej lecz w sferze świadomościowej. Państwo powodujecie memy u ludzi, którzy nie wiadomo dlaczego nienawidzą wszystkich, którzy porządkują … To sugerowałoby, że Jan Kosiorowski lubi tych co porządkują?
Spróbujmy więc uporządkować – w obu sferach Wyższość cywilizacyjna
Pan Jan Kosiorowski stoi na gruncie cywilizacji łacińskiej, czego nie może powiedzieć o adwersarzach w dyskusji (sic!). Podnoszenie bowiem kwestii ekonomiki leśnictwa nie ma wg niego żadnego związku z obowiązującym prawem i cywilizacją łacińską.
Czy nie można dyskutować o prawie jakie obowiązuje w kraju?
Tym bardziej (najpewniej) oburza go dyskusja o okolicznościach tego prawa, jego powstania i o jego twórcach. Dziś rentowność organizacji Lasy Państwowe jest na granicy opłacalności, co stanowi najgorszy wynik wśród organizacji leśnych w Europie. Jeśli prawo nie wskazuje na element ekonomiki w dzisiejszym systemie leśnictwa, to nie oznacza, by nie można było porównywać podobnych dziedzin w innych krajach (w zakresie nie tylko ekonomii, lecz i innych elementów) i wyrażać głośno wątpliwości. Prawo w Polsce, nie wskazując na konieczność efektywności ekonomicznej organizacji LP, nie wskazuje przecież by ona była nieistotna. Tym bardziej, że to w obecnych strukturach pojawiły się działy marketingu – nieobecne w przeszłym bycie LP. Lecz czy ktoś w organizacji LP wie, co oznacza określenie marketing? Czy Jan Kosiorowski też pojmuje to jako ladę sklepowa w PRL-owskim sklepie, która prawdopodobnie była i jest do dziś wzorcem dla dyletantów wprowadzających to pojęcie do struktur Lasów Państwowych. Czy Jan Kosiorowski rzeczywiście reprezentuje cywilizację łacińską? Może wciąż stoi na straży bizancjum… O wszystkim przesądza Plan Urządzania Lasu
Nie doczekałem się refleksji na temat Instrukcji Urządzania Lasu. O tym „SZA”. „Plan Urządzania Lasu odnosi się do możliwości przyrodniczych” – w dzisiejszych realiach to oczywiste łgarstwo Panie Janie Kosiorowski. Plan Urządzania Lasu sporządzany w oparciu o Instrukcje Urządzania Lasu powinien bazować na wiedzy, na nauce. Dziś jest jak plastelina ugniatana łapami ideologii i przeniewierców nauki leśnej. Ale może Dyrektor Kosiorowski nie ma tej świadomości? Bo jest tylko dyrektorem i nie musi posiadać świadomości. Wystarczy popatrzeć za co odpowiada i jakie ma prerogatywy. Świadomości tam nie ma (bo i ekonomiki nie ma). Nigdzie nie jest napisane, że ma mieć świadomość jakąkolwiek. A za co jest odpowiedzialny? – Za słowa na konferencji może? Rzeczywiście całokształt działań w lasach był swego czasu opisany w Planie Urządzania Lasu sporządzanym w oparciu o prawdę, czyli zgodnie z wiedzą i nauką. Czy umknęło mu, że od jakiegoś czasu już tak nie jest.
J.Dawidziuk Dyrektor Generalny LPSt. Żelichowski Minister Środowiska
Czy przeoczył transmisję telewizyjną, w trakcie której Dyrektor DGLP Janusz Dawidziuk (w służbie innego „leśnika” – Ministra Stanisława Żelichowskiego- PSL), wskazywał na wprowadzane zmiany w sposobie ilościowego naliczania etatu użytkowania. Wskazał Kowalskiemu, że użytkować się będzie jedynie 50% przyrostu masy lasu, a pozostała cześć będzie się Kowalskiemu odkładać. To nie wynik nauki lecz ideologicznego nadużycia. Tym samym bowiem wzbudził u Kowalskiego nie tylko radość, lecz też wątpliwość i nieufność. Bo jeśli zmniejszenie pozyskania do 50% przyrostu miało odłożyć cokolwiek Kowalskiemu, ten słusznie rozumował, że zmniejszenie pozyskania do 0% odłoży mu jeszcze więcej – odłoży mu wszystko, odłoży całe 100%. Kowalski wysnuł wniosek, że każdy jeden procent pozyskania drewna w lesie pozbawia go tego odkładu i bogactwa (sic!). Od tamtego czasu piła motorowa zaczęła grzmieć w uszach Kowalskiego jak startujący An-Rusłan. To zasadniczy element, który wzbogacił sztandary ekoterroryzmu. Wzbogacił je ideowo i materialnie. Za tym poszły Leśne Kompleksy Promocyjne7. Jakie prawo na to pozwalało i pozwala? Jaka nauka? Chyba, że zwrócimy się w kierunku nauki pn.: socjotechnika. A może przeanalizujemy to w kategorii państwa i budowania jego bogactwa Panie Dyrektorze? A może idzie o budowanie bogactwa u Niemców czy Szwedów… Warto wspomnieć przy tej okazji o ręcznej manipulacji Planami Urządzania
Janusz Zaleski – Podsekretarz Stanu od 2007 r, Główny Konserwator Przyrody od 2009 r do 2014 roku.Marcin Korolec – Minister Środowiska 2011-2013
Lasu dokonanymi przez wiceministra Środowiska Jana Zaleskiego (w 2012 roku) sporządzonych dla Nadleśnictw: Białowieża, Browsk i Hajnówka – dla nadleśnictw Puszczy Białowieskiej. Czy tą jakość Planów Urządzania Lasu miał na uwadze Jan Kosiorowski wskazując na ich nierozerwalność z nauką i praktyką na obszarze Lasów Państwowych? Czy to było zgodne z wiedzą, nauką o lesie, i zgodne z prawem? A może wrócimy do Planów Urządzania dla lasów Beskidu Śląskiego, Panie Dyrektorze, i klęski tamtejszych świerczyn (klęski – dziś rozprzestrzeniającej się na cały kraj). Planów zgodnych z prawem (podnoszenie w Planach Urządzania Lasu wieku rębności aż do momentu zagłady tej najcenniejszej na świecie populacji Świerka pospolitego, w absolutnej pogardzie dla fizjologi gatunku8), a czy zgodnych z nauką i wiedzą? Bezpośrednio z tym wiąże się ideologia „lasów listkowych” (jak to nazwał swego czasu jeden z profesorów wydziałów leśnych) oraz nagminne podnoszenie wirtualnej żyzności siedlisk w celu realizacji tej ideologii9 oraz deprecjonowanie niektórych gatunków drzew na żyźniejszych siedliskach.
Klub Przyrodników ze Świebodzina – logo
Wartość i znaczenie Planów Urządzania Lasów zmieniła również Ustawa ochrony przyrody (sporządzona pod zapotrzebowanie i dla ubogacania stowarzyszeń ekologistycznych walczących o maksymalizację leśnej zgnilizny- drewna martwego – nie dla ubogacania różnorodności lecz ogłupiania samorództwem („Różnorodność czy samorództwo. A może abiogeneza…” Las Polski 9/2016, dostępny też w internecie,6 ); – to ona
M.Nowicki -Minister Środowiska jak kataklizm
podporządkowała sobie Ustawę o lasach, wyłączając z jej jurysdykcji sprawy ochrony przyrody. Tym samym zasoby przyrodnicze i ich ochrona zaczęły żyć odrębnym życiem, gdyż czynna ochrona przyrody dominująca w przestrzeni Lasów Państwowych została zastąpiona wizją m.in. założycieli Klubu Przyrodników ze Świebodzina – na piedestał wynoszących leśne truchło. Choć wiele wcześniejszych, własnych rozwiązania “leśników” z DGLP mogło też być wzorem i modelem dla rozwiązań przyjętych w Ustawie o ochronie przyrody (mam tu na uwadze wprowadzone własnymi inwencjami dyrektorów Lasów Państwowych różnych kategorii ekologistycznych rozwiązań i zarządzeń ograniczających gospodarkę leśną, np.: wprowadzających zakaz użytkowania lasu w wieku ponad 100 lat8, czy też powyżej pewnej wielkości pierśnicy10 – co w perspektywie wygasza gospodarkę leśną), zarządzenia nakładające na gospodarza konieczność odstąpienia od prac w tzw. ekotonach11, pozostawiania tzw. biogrup czy tworzenia tzw. powierzchni referencyjnych) – czy to nauka i wiedza czy ideologia, Panie Janie Kosiorowski? Czy to cywilizacja łacińska czy dyktatura ciemniaków? Obligatoryjne jest też w przestrzeni Lasów Państwowych tworzenie maksymalnych powierzchni ochronnych wokół gniazd ptasich. Ich łączna powierzchnia już dawno przekroczyła 170 tysięcy hektarów, a więc zdecydowanie więcej niż obszar zajmowany przez wszystkie parki narodowe.
Ot zrobiono z Instrukcji i Planu Urządzania Lasu kabaret… Ale nie wszystkim odpowiada ten rodzaj dowcipu Panie Dyrektorze.
Cóż w tym kontekście znaczą słowa o: „…niezrozumieniu prawa i nieposzanowaniu prawdy.” Dyrektorze?
Leśnictwo należy do gospodarstwa wiejskiego i doprowadza do plonu
Bardzo interesujący jest wątek etapizacji. Jednak przykład z torami nie jest najlepszy. Choć ta karykatura i tragifarsa gospodarki państwa na kolei trwa w najlepsze, to jednak jest to dział dość odległy od rolnictwa i leśnictwa. Zdecydowanie lepszym jest przykład cukrowni, uprawy zboża czy przetwórni jabłek. Etap zbioru i sprzedaży a więc uzyskania dochodu też nie jest za krótki, ale nieporównywalny do obrotu w fabryce. Jak sobie radzą cukrownie czy tłocznie jabłek? Przyznam, że się nie znam. Ale widzę wyraźnie, że funkcjonują. Pamiętam czasy, gdy i w Lasach okres użytkowania dominował w zimie, a cała organizacja funkcjonowała mimo wszystko przez cały rok.
Dziś, „dzięki” zaistniałym zmianom użytkowanie odbywa się na przestrzeni całego roku zapewniając stabilny i w miarę równomierny dochód (nawet Dyrektor się nie spostrzegł, kiedy zlikwidowano etapizację? – a może sam Pan zlikwidował?). Zagwarantowano nawet leśniczym wielokrotne w ciągu roku wchodzenie z cięciami na te same pozycje planowych zabiegów i zrębów, uzależniając te prace od aktualnych potrzeb nabywców. Tym samym zepchnięto ekologię prac na odległy plan, odleglejszy od tego, który obowiązywał w okresie „peerelowskiego ciemniactwa”. Jan Kosiorowski z pozycji „wysokiego zamku” nie dostrzega istniejących realiów lub nie chce ich widzieć. Czy wszyscy mamy się uśmiechać grymasem idioty do tej perfumy, gdy wyraźny smród? Poza tym, przecież Lasy nie mają związku z ekonomią (na co dobitnie wskazuje Jan Kosiorowski), ale istniejące gospodarstwa rolne muszą się wciąż odnajdywać na rynku. I ekonomia nie może im być obca. Gospodarstwo wiejskie ma tworzyć dochód właścicielowi. Czemu, porównywane do tego gospodarstwa (wiejskiego) Lasy Państwowe, nie muszą tworzyć dochodu, a nawet zagrażać leśnikom brakiem wypłaty? Czemu dochód i dochodowość byłyby obraźliwe do leśnika Jana Kosiorowskiego? Obraźliwe dla Polaka Jana Kosiorowskiego? Sam przecież wskazuje: „…każde przedsiębiorstwo świadczy na rzecz swojego właściciela”. Na rzecz kogo świadczy organizacja LP?
Nie świadcząc dla własnego kraju, ogranicza jego możliwości i tym samym wspomaga zagraniczną konkurencję. Nie chodzi o straty jakie generują LP dla własnej organizacji. Straty dla kraju to brak wielokrotnej kumulacji z niedoszłego obrotu (surowca drzewnego i pochodzących z niego wyrobów, usług związanych z leśnictwem oraz uzyskiwanych przez ludzi dochodów przeznaczanych później na bardzo różnorodne cele) idącego w setki miliardów złotych ROCZNIE. To straty dla kraju, ale zyski dla zagranicznej konkurencji, Panie Kosiorowski Janie. Takie są ostateczne konsekwencje działania Ustawy o lasach oraz jej twórców. Czy Pan myśli, że czynili te zapisy nieświadomie i tylko z głupoty? A ABW jak stary niedźwiedź… śpi. Czy też nieświadome, i tylko z głupoty… Inaczej własność postrzegał Adam Loret12, gdy pomnażany przed wojną pod jego ręką majątek LP dawał zaczyn dla budowy Gdyni i COP (czyli budował dobrostan Polaków i siłę kraju) a inaczej wskazują na to zapisy i działania LP pod Ustawą o lasach z 1990, w której to lasy są dla lasów (Las Polski 3/2011: „Sztuka dla sztuki i las dla lasu”, lub w innym miejscy tego portalu). Ustawa jest zła i wynikające z niej parytety – tak samo złe. Pozwalają niszczyć zasoby naturalne kraju, czego żaden właściciel gospodarstwa wiejskiego nie czyni. Stąd zasadne jest pytanie, czemu w Polsce to co polskie ma zostać zniszczone, panie Dyrektorze Kosiorowski Janie? Połowa zasobów leśnych kraju? Co najmniej połowa jest niszczona rok w rok.
Dobrze funkcjonujący podmiot polski jest zły
Spór o lasy, któremu dał początek konflikt białowieski, ale zapoczątkowany został odgórnie zmianami narzuconymi przez ideologów Ministerstwa Środowiska i Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych w okresie transformacji ustrojowej tyczy założenia, iż Lasy Państwowe będące organizacją gospodarczą, zajmują się tą gospodarką w zbyt dużym zakresie i tym samym niszczą przyrodę ojczystą. Dziś celem ataków ekologistycznych stowarzyszeń jest sam przedmiot prowadzonej gospodarki leśnej, choć dzieje się on w maksymalnej masie ok 30-40 procent zasobów. Nie chcę uczestniczyć w tym sporze, gdyż jest bezprzedmiotowy – stoję na gruncie cywilizacji łacińskiej. Zaś treść ideologiczna dotycząca gospodarki leśnej przyjęta w okresie magdalenkowym transformacji nie służyła i nie służy dobrze krajowi. Nie tylko w zakresie leśnictwa. Nie idzie tylko o zniszczenia gospodarcze, do których dopuszczono, lecz także, a może przede wszystkim, o oddanie polskiego rynku a w kwestiach niematerialnych powszechnej destrukcji moralnej – nie do naprawienia w widocznej perspektywie, czego przykładem pamiętne polowanie
prof Jan Szyszko Minister Środowiska
J.Szyszko i J.Blocha oraz oficjalne reakcje społeczności myśliwych12. Ta gospodarcza kapitulacja tyczyła także leśnictwa i jego zasobów. Przyjęto rozwiązania samoograniczające i tym samym zubażające w sposób permanentny zasoby materialne kraju. Nawet zasoby przyrodnicze na tym cierpią. Nie wiem czemu jest to powodem do dumy kogokolwiek? Czemu ktoś chwali taki system destrukcji kraju, kierując oskarżenia w innym kierunku?
Równie dobrze można atakować każdego chłopa za to, że broni swego plonu przed szarańczą i każdego rozsądnego człowieka, że chodzi do lekarza gdy dopadnie go jakaś choroba. Każdego chłopa oskarżać można o to, że rżnie zboże na całym polu nie zostawiając na zgnicie połowy! Że ciężką pracą doprowadza do zysku.
Kto jest zwolennikiem tego, by połowa zagonów rolnych w Polsce ulegała corocznemu marnotrawstwu na bazie pokładów samorództwa6 wzniecanych w maluczkich i leśnych dyletantach, Panie Kosiorowski, Panie Tomaszewski, Panie Konieczny, Panie Szyszko, Panie Kowalczyk? Dlatego zadziwiający jest nieustanny atak na lasy gospodarcze z tytułu tego, że niszczą przyrodę, że wciąż się zajmują gospodarką! Prawo, które obowiązuje, jest ściśle przestrzegane przez Lasy Państwowe, niestety także w zakresie destrukcji majątku (jeśli w tym zakresie wprowadzone prawo jest legalne). Dla ekologistów to niewystarczająca destrukcja – niewystarczająca póki tlić się będzie leśna gospodarka.
Z drugiej strony napór na „ekonomikę” wzburza Dyrektora na równi z napaściami sił ekologistycznych.
Czy rzecz nie podlega żadnej dyskusji
Wystarczy, by siły ekologistyczne wygrały wybory i wówczas zmienią prawo. Tylko wówczas można zaordynować, że „dobrostan ojczystej przyrody i Polaków” wypełni się, gdy wszystkie drzewa w lesie przeznaczone zostaną w bliższej czy dalszej perspektywie na zgnicie. Dziś dzieje się to „jedynie” w przestrzeni i obszarze ok. 50% zasobów leśnych kraju (bez zmiany prawa najwyższego rzędu, bez decyzji suwerena w tej sprawie; – czy to legalne i mądre?). Wiec Jan Kosiorowski protestuje – nie zgadzając się na to, by ta przestrzeń zgnicia stanowiła 100% zasobów leśnych kraju, do czego namawiają go ekologiści. Broni pozycji i tłumaczy z głębokim zaangażowaniem, czemu zgnicie 50% drzew jest akuratne. Broni tego samego w wypadku naporu „ekonomistów”, wskazując jak szlachetnym jest zgnicie 50% zasobów kraju i jak wysoce niestosownym i niemoralnym jest żądanie by gospodarstwo wiejskie przynosiło zyski większe niż potrzebuje tylko na własne utrzymanie. Przypuszczam, z dozą prawdopodobieństwa, że dla większości z nas las nie kojarzy się ze zgnilizną, lecz z Darz Bór – czyli z jego ochroną, stabilnością, dbałością, i dzięki temu również z korzyściami jakie z niego wszyscy mamy (czy to w postaci grzybów, jagód, pracy i desek czy też “tylko” w postaci spacerów i rekreacji tam gdzie oczy poniosą). Ale mogę się mylić. Bo może uważacie, że powinien być truchłem? Jan Kosiorowski to typowy zwolennik teorii samorództwa, no może w zakresie mniejszym niż furia ekologistyczna, ale jednak: czy to leśnik w służbie …krajowi ? Nad kraj stawia potrzebę destrukcji połowy leśnych zasobów.
Ustawa o lasach stworzyła z monopolisty na rynku drewna kolejną administrację. Lasy zaś de facto nie są już przedsiębiorstwem, nie muszą generować zysku, tylko dochody na własną konsumpcję.
Jan Kosiorowski wie, że : w ustawie nie ma śladu ekonomii. Jest tam za to wskazanie, że Lasy Państwowe to administracja samofinansująca się. Lasy same się żywią, tym co zarobią. Są jeszcze kraje, w których funkcjonują na tych zasadach wszystkie publiczne „służby”. Czy nie budujące by było, by i celnicy sami się utrzymywali, tą samą metodą (wszystkie cła i ich system stanowienia oraz poboru w gestii administracji celnej). Bo od dawna wiadomo, że rzad zawsze sobie da radę i się wyżywi… Lecz takie spojrzenie to zgoda na funkcjonowanie czyraka i wrzodu na naszym wspólnym Ciele.
Jak by to było w przypadku kopalni i górników
Poniższe ekologiczne, narodowe i patriotyczne rozwiązanie w górnictwie czeka na swoich uzdrowicieli: przeprowadzimy restrukturyzację, i w jej wyniku przy kopalniach pozostanie tylko kadra i Generalny Górnik Kopalnictwa Węglowego RP wraz z Generalną Dyrekcją. Przyjmiemy doktrynę, że nie można wszystkiego wydobywać, gdyż nie będzie to zgodne z zasadami ekologii, a zasady te opracujemy sami; a potem rozbudujemy je odpowiednią podbudową naukową, którą sobie zamówimy u „wybitnych” fachowców od ekologicznego kopalnictwa (z pomocą zaangażowanych i oświeconych ideologów z zaprzyjaźnionych Niemiec, Rosji i Australii – chętnie pomogą, a nawet wspomogą, bacząc na perspektywę własnego wzrostu); ogłosimy Ustawę o kopalnictwie ekologicznym, w której powierzymy sobie rolę państwowej administracji ekologicznej ds. zasobów węglowych, i naszym zadaniem będzie utrzymywanie tych zasobów w stanie różnorodności ekologicznej uwzględniającej zmienność i bogactwo różnorodności wszystkich pokładów w aspekcie historii ich powstawania w zróżnicowaniu na składniki roślinne z których powstawały. Zajmiemy się dokładnym rozpoznawaniem tych składników. Na dodatek będziemy pełnić służbę ku chwale Ojczyzny i na chwałę Bożą. Dla malkontentów możemy jeszcze dodać „Polski i Narodowy…”.
Bardo górnicze
Powołamy kapitułę „Oskarda górniczego” oraz zbudujemy pomnik poświęcony „Najwyższemu Czako z pióropuszem”. Powołamy Fundacje poszkodowanych, zbudujemy świątynię oraz poświecimy każdy kopalniany chodnik zasłużonemu dla kopalnictwa, gdzie wraz z przyjętymi kapelanami chodnikowymi będziemy obchodzić ważne rocznice. Super ważne rocznice będą obchodzone w Chodniku Generalnym; rzecz jasna dokonamy weryfikacji nazewnictwa i kadr. Powołamy Centrum Informacji Kopalnictwa Polskiego i Narodowego im …
Górniczy Kompleks Promocyjny
… i będziemy wydawać periodyki, które będą wzmacniać nasze siły i morale przed spodziewanym naporem ekologistycznego oszołomstwa zamierzającego zmienić naszą wizje pielęgnacji, utrzymania i fedrowania najgłębszych chodników w dolnośląskich pokładach antracytu. Niektóre organizacje ekologiczne będziemy wspomagać. – Dla niepoznaki. Przyłączy się Pan, Panie Dyrektorze? A inni zasłużeni Dyrektorzy Regionalni i Generalni? Z kordelasami w dłoniach …
Redukcja przychodów i wzrost kosztów
“Magdalenkowy czas” nie służył dobrej zmianie. Dziś już wiemy jak to się odbywało i jakie są tego efekty dla kraju. Weryfikacja bohaterów tamtych przemian trwa.
Nie jest możliwe by się dokonała dziś.
W tamtym czasie powstawała też Ustawa o lasach. Jest ewidentnym tworem tamtego okresu. Powstrzymam się dziś od analizy przyczyn. Skupmy się na efektach.
Jan Kosiorowski z dumą wskazuje, że nie ma w niej (Ustawie o lasach) nic o ekonomii. Oczywiście, że z punktu widzenia urzędnika leśnego jest to normalne i dobre. Urzędnik nie jest od tego by wytwarzał majątek i zyski. Jeśli powierzono mu urząd, który tylko na marginesie ma coś tworzyć, to tworzeniem będzie się zajmował z wielką awersją oraz z oburzeniem – godnym Jana Kosiorowskiego – będzie wskazywał, że nie jest od tego. Jego pryncypia są w dużej odległości od zysku i ekonomii. Ale – ma mieć tyle … by starczało. Ustawa jest wspaniała, bo mu to gwarantuje. Nie doczekamy czasu, by leśnikom, by dyrektorowi Kosiorowskiemu Janowi zabrakło wynagrodzenia. Przecież nie zawsze wszyscy są potrzebni. Pod ręka są jeszcze Majchrzak i Baryła* z programami restrukturyzacji… Przecież zrestrukturyzowany leśnik przestaje być leśnikiem, i poborów nie pobiera. Dla pozostałych starcza…
Jak to trudno zrobić by było tyle ile potrzeba
Czy to trudniej czy łatwiej od codziennego zatroskania przedsiębiorcy godziwym zyskiem? Nie mówiąc już o ulubionym przez naszego bohatera rolniku… Nie należy w organizacji LP wskazywać na zyski, bo to będzie budzić zawiść, zazdrość i działania w kierunku ich zaboru przez pazerne i głupie państwo!
Jak dokonać tego, by było tyle ile akurat potrzeba?
Można tego dokonać na dwa sposoby: ograniczając pozyskanie drewna (czyli przychody) lub zwiększając koszty własne działalności urzędniczej. Dodatkowo można też wrzucić co rusz do wspólnej skarbonki trochę grosza, np na Parki Narodowe czy alejki w Łazienkach, udowadniając tym sposobem jakim świetnym urzędem się jest.
Zacznijmy od samookaleczania czy też samoograniczania. Dysponując pokaźnymi zasobami naturalnymi można z łatwością wyasygnować stałą, nielichą sumkę na tworzenie odpowiedniej aury wobec planów zmniejszania i ograniczania prac z powodów ”istotnych” i powodów „jeszcze bardziej istotnych”. Cóż może być istotniejsze dla obywatela miłującego pokój i przyrodę? Tylko te elementy: „pokój i przyroda”. Lasy Państwowe ogłosiły przeto, że będą mocno ochraniać przyrodę (przyznając i wskazując tym samym obywatelom, jak niecny jest proceder, którym się zajmują: ścinanie drzew) , i nie będą rąbać wszystkich drzew, które można rąbać, lecz że wyrąbią tylko co drugie takie drzewo. W ten sposób przeznaczając na zgnicie co drugie drzewo (bo jedno wyrąbią na deskę lub opał), zdecydowano o zmniejszeniu produkcji krzeseł, stołów o połowę oraz o zmniejszeniu rynku pracy też o połowę, zdecydowano o zubożeniu jeszcze bardzo wielu elementów naszego bytu. Gdy po tym wszystkim ekonom, zarządzający obszarem 30% powierzchni kraju, zaostrzonym ołówkiem zrobił bilans stwierdził, że to niewystarczające decyzje. Dochody wciąż były za wielkie jak na potrzeby. Podjęto więc kolejny znaczny wysiłek. Tym razem w kierunku redukcji powierzchni przeznaczonej do gospodarki leśnej. Ogłoszono więc, że są obszary leśne lepsze i gorsze. I te gorsze należy wykluczyć z prac leśnych a te lepsze wykluczyć tylko częściowo. Przy okazji tych analiz, ktoś zwrócił jeszcze uwagę, że nie doceniono w tej perspektywie i bilansie, jakże znacząca jest rola ptaków w lesie (oczywiście tych lepszych ptaków, bo tych gorszych nie uwzględniono, co wskazuje na rozległe możliwości stojące jeszcze przed „polską szkołą leśnictwa”). Zdecydowano więc, o wyłączeniu wokół każdego gniazda wybitnie cennego ptaka około 30 hektarów lasu wskazując, że leśnictwo bez tego nie byłoby „leśnictwem polskim”. I rzecz oczywista nie mogłoby być bez tego leśnictwem narodowym! Jest to historia nieskończona, i mam nadzieję, że zostanie rozwinięta przez dobrze zorientowanych czytelników. Powstanie za chwilę szczegółowe rozwinięcie tzw dobrej praktyki leśnej (Minister J. Szyszko), z pewnością w kierunku praktyki najlepszej…
Równocześnie pracowano nad elementami zwiększającymi koszty własne działalności. Ruszyły programy edukacyjne, które wskazywały na doniosłą role nowego leśnictwa i nowego leśnika. System Informatyczny Lasów Państwowych (SILP) oplatający całą Polskę okazał się lepszy od każdego systemu bankowego, nie mówiąc już o systemach opiekujących się naszym zdrowiem.
Wciąż też podtrzymywane są odpowiednie parytety dla świata nauki: doktorów, docentów i profesorów. Rzecz jasna ze wzajemnością. Tym sposobem polska szkoła leśnictwa jest znana w kraju. To mechanizmy samonapędzające. A zachodni malkontenci nie wiedzą co tracą – pewnie z zazdrością spoglądają na zasięg i możliwości, których brak w ich własnych krajach? Brak im dobrej ustawy …
Lasy póki co jeszcze trwają, więc poza tragediami Beskidu Śląskiego i Białowieży resztą jeszcze stoi. Wiemy jednak, że drzewa umierają stojąc.
Dziś wielu urzędników leśnych ulega powszechnej manii zagubienia instynktu samozachowawczego. Tak jak jeszcze nie dawno fascynowano się każdym zamierającym drzewem, tak dziś powszechna zdaje się ignorancja w zakresie podstaw wiedzy leśnej. Już nie tylko najwyżsi urzędnicy wskazują, że nie ma w lesie organizmów szkodliwych, ale takie postrzeganie lub narracja stają się powszechniejsze. I nie idzie tylko o kornika, na którego renomę wskazał “profesor od leśnictwa” Jerzy Gutowski (“Kornik drukarz- gatunek kluczowy”, gdzie „naukowiec” dzieli się z wynikami swoich obserwacji i dogłębnych analiz, np.: iż gradacja kornika w drzewostanach z udziałem do 50% świerka nie ma znaczącego wpływu na zmiany miąższości drzewostanu – sic!). Idzie też o inne organizmy wskazywane w Instrukcji ochrony lasu i kontestowane począwszy od służb powołanych do tej ochrony (ZOL) a skończywszy na Ministrze Środowiska. W takich systemach nie dziwi, że z wielką powagą, namaszczeniem i wyczekiwaniem wsłuchują się w słowa Jana Kosiorowskiego, że czekają na kolejny cel i priorytet. Z entuzjazmem?
Kłótnia o to, czy zgnicie 50 procent leśnych, odnawialnych zasobów kraju jest lepsze od zgnicia ich całej masy wskazuje do jakiego momentu doczołgało się magdalenkowe państwo. Choć twórcom Ustawy o lasach mylą się już funkcję organizmu Lasy Państwowe, to warto uwypuklić, że dziś są swoistą administracją, a nie gospodarczym bytem, dysponującym monopolem rynku drzewnego. Działalność LP nie ma żadnego związku z interesem państwa i jego mieszkańców. O tym wszystkim mówi bieżący dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krakowie Jan Kosiorowski. Wystarczy uważnie się wsłuchać. To przemawia „racja stanu” magdalenkowego państwa. Czy państwo pasożytujące na suwerenie może inaczej w jego lesie?
* Adam Loret https://www.twojejaslo.pl/ludzie-i-… – brak szczegółowej informacji o twórcy LP na stronach Lasów Państwowych, ale obecny jest w przestrzeni leśnej propagandy, jego twarz jest bezwzględnie wykorzystywana w dzisiejszej leśnej propagandzie wskazującej, że destrukcja leśnych zasobów kraju i leśnej gospodarki jest twarzą i kontynuacją dzieła przedwojennego dyrektora; karlizm dzisiejszej leśnej władzy i słoma z butów nie pozwalają Dyrektorowi spoczywać w spokoju;
* co drugie takie drzewo – to skrót myślowy mający uzmysłowić czytelnikowi skalę destrukcji zasobów leśnych kraju (także przyrodniczych) wynikających z tworzonego prawa;
* G.Majchrzak i T.Baryła – urzędnicy LP, którzy swoimi nazwiskami firmowali działania „restrukturyzacyjne” czy tez „optymalizacyjne” skutkujące redukcją pracowników, najczęściej najniższego szczebla – leśniczych i podleśniczych, dziś postrzeganych jednoznacznie
1 Stopień użytkowania w stosunku do przyrostu – bez strat dla stabilności i równowagi dla lasu można pobierać z niego ilość masy zrównoważoną przyrostowi. Jeśli przyrost na hektarze lasu wynosi 5 metrów sześciennych to bez szkody dla tego lasu można pozyskiwać taką właśnie masę. Każda inna masa pozyskiwana stanowi zakłócenie dla stabilności funkcjonowania systemu i prędzej czy później odbija się negatywnie na stabilności i różnorodności przyrodniczej. Dochodzi do zubożenia. Złudnym i fałszywym jest twierdzenie, iż użytkowanie mniejszej masy niż na to wskazuje przyrost przyniesie jakąkolwiek korzyść. Materia przyrodnicza nie jest trwała i zamiast zysku niesie rozpad i truchło. Nie wzbogaca też w żadnej mierze różnorodności gatunkowej. A więc niesie straty gospodarcze/materialne jak i przyrodnicze. Stanowi też najczęściej zagrożenie dla stabilności bogactwa-różnorodności środowiska leśnego. Powielanie zaś innych treści niesie dodatkowo ogromne straty etyczne. 2 Zniszczenia w Puszczy – wg informacji z roku 2015 podanych przez Ministra J.Szyszko straty w surowcu z tytułu złej działalności i nadzoru DGLP, RDLP, i Nadleśnictw Białowieża, Browsk i Hajnówka wynosiły ok 3,5-4 milionów metrów sześciennych surowca drzewnego. W kwietniu 2019 osiągnęła masę7,5 miliona metrów sześciennych grubizny. Warto przypomnieć, że eksploatacja Puszczy przez firmę Century na obszarze Puszczy wycięła masę ok. 3,5 miliona metrów sześciennych, co do dziś jest wskazywane jako największy kataklizm w jej historii. Magdalenkowa transformacja PO/AWS/PiS/SLD/PSL potroiła te straty nie dając przy tym żadnych korzyści. Przeczytaj: Truchło Puszczy. Truchło Nadleśnictwa Hajnówka – siedem i pół milina powodów” 3 Destrukcja i rozpad Świerczyn Beskidu Ślaskiego, populacji jednej z najcenniejszych w Europie i świecie – jedna z większych zbrodni, dokonana w wyniku podnoszenia wieku rębności dla świerka, do niemal 2 krotności wynikającej z możliwości fizjologicznych gatunku; efekt tzw „polskiej szkoły leśnictwa, braku odpowiedzialności manipulatorów leśnych i urzędników-pseudoleśników . 4 Powierzchnie referencyjne – powierzchnie uznaniowo wyłączane z gospodarstwa leśnego przeznaczone do ich gospodarczego unicestwienia i rozpadu 5 Natura2000 var. PL – przepisy implantujące na gruncie Polski zasady Dyrektyw UE: siedliskowej i ptasiej. Wprowadzone niezgodnie z Konstytucyjnym prawem własności oraz w formie uniemożliwiającej prowadzenie gospodarki leśnej, a więc niezgodnej z zasadami obowiązującego w kraju prawa. 6 Ideologizowanie i apologizowania martwego drewna jako elementu jakiegokolwiek wzrostu to przejaw upadłej teorii samorództwa: https://www.salon24.pl/u/polskawlesie/836399,roznorodnosc-czy-samorodztwo-a-moze-tylko-abiogeneza lub tu samorództwo przejawiające się fałszywką i propagandą martwego drewna i tego, iż świadome i celowe zamienianie lasu w pokłady zgnilizny niosą jakąkolwiek wartość przyrodniczą, prócz ewidentnych strat materialnych Polski i Polaków. 7 Leśny Kompleks Promocyjny (LKP) – obszar Lasów Państwowych wyłączony z gospodarki leśnej prowadzonej w oparciu o zasady ogólne lecz w uwzględnieniu ideologi ekologizmu, kontestującej zasady gospodarki leśnej; Zarządzenie J. Dawidziuka Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych nr 30 z dnia 19 grudnia 1994 r 8 Wiek rębności, charakterystyczny dla każdego gatunku drzewa i związany z miejscem jego wzrostu – siedliska w większości przekracza 100 lat; ograniczanie pozyskania drzew do wieku poniżej 100 lat (jak to ma miejsce od niemal 20 lat na obszarze Lasów Państwowych w Puszczy Białowieskiej) powoduje de facto zakaz prowadzenia użytkowania rębnego, a tym samym doprowadza dojrzałe drzewa do zgnicia, rozpadu i truchła, pozbawiając właściciela-suwerena korzyści materialnych; samo zaś zgnicie drzewa nie niesie satysfakcjonujących korzyści przyrodniczych. 9 ideologia lasów listkowych – budowanie rozwiązań prawnych i praktycznych w kierunku podziału gatunków lasotwórczych na lepsze – liściaste i gorsze – iglaste 10 Pierśnica – średnica drzewa na wysokości piersi – przyjmuje się tą średnicę na 130 cm od ziemi. 11 Ekoton – granica przejścia między dwoma różnymi środowiskami, np. między polem, drogą, linią kolejową a lasem; ideologia ekologistyczna DGLP przyjęła, że ekotonem jest pas lasu, który nie powinien być poddany gospodarce leśnej, gdyż to zniszczyłoby jego właściwości przyrodnicze; decyzje DGLP, szczególnie na granicy dróg i linii kolejowych stwarzały strategiczne zagrożenie dla kraju i transportu publicznego – odpowiedzialny dyrektor nie zwrócił nawet na chwile uwagi ABW mającej dbać o stabilność i bezpieczeństwo kraju – a gęby wciąż się wyciera bezpieczeństwem kraju i obcym zagrożeniem; 12 Adam Loret – twórca i pierwszy dyrektor organizacji Lasy Państwowe po odzyskaniu przez Polskę niepodległości; twórca marki „LP” zniszczonej przez transformację magdalenkową wraz ze zniszczeniem państwowego przerobu surowca drzewnego, twórca majątku leśnego Państwa oraz przemysłu państwowego bazującego na rosnących zasobach Lasów Państwowych, wspomagających rozwój kraju i jego infrastruktury w okresie międzywojennym. 12Zwierzyna wolna w klatce Przystanek Niepodległość – zniszczenie połowy leśnych zasobów kraju, to nowy patriotyzm, nowa wiara, ekologistyczne misterium dla ciemniaków, pokładających wiarę ale ograniczonych w zakresie wiedzy.
Ten tytuł zaczerpnięty z ballady Jana Krzysztofa Kelusa dedykuję dyżurnemu redaktorowi DGLP Eugeniuszowi Pudlisowi. Choć może należałoby na pierwszym miejscu wskazać Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych?
Eugeniusz Pudlis na Facebook
To wspaniałe, że kontynuuje, a może wieńczy dziennikarską karierę na łamach Lasu Polskiego, odpowiadając na oczekiwania aktualnego Dyrektora. Doktora nauk leśnych Andrzeja Koniecznego. Doktora polskiej szkoły leśnej. Czy leśnictwo straciło byt (?), gdy pojawiła się polska szkoła leśna? Niektórzy wciąż jeszcze tkwią w fantazji „modrzewia polskiego”. I wyznaczają nowe kierunki… Służba nie drużba… Czyżby?
Strona tytułowa wywiadu E.Pudlis – A.Konieczny
Służba krajowi, własnemu państwu jeszcze nigdy nie była takim kabaretem jakim stała się dziś. Ustami pełnymi patriotycznych frazesów, z powiewającą dumnie flagą narodową i Najjaśniejszą Panienką w tle. Lecz wystarczy pojechać 200 kilometrów od Warszawy by przekonać się komu w rzeczywistości to służy. Komu, Panie Eugeniuszu Pudlis, Panie Andrzeju Konieczny? Komu służy brukanie narodowych świętości? Chyba nie sugeruje Pan, że Najjaśniejsza Panienka wspomaga zniszczenie leśnych zasobów Polski i Polaków? Puszczy? Wskazywałbym raczej na chwilowe (jestem przekonany) zwycięstwo złego.
Pytania, których nie zadam…
Te żałosne wywiady snute przez dyżurnych redaktorów DGLP na łamach Głosu Lasu, a dziś na łamach Lasu Polskiego (co wydaje się oznaczać koniec niezależności dwutygodnika). Eugeniusz Pudlis jest/był etatowym dziennikarzem DGLP– Głosu Lasu. Wygląda więc na to, że DGLP – dziś to Andrzej Konieczny, zrobił wywiad z samym sobą. Mamy bowiem wywiad (a nie artykuł sponsorowany), czyli reklamę. Czy warto to komentować?
Zniszczony drzewostan świerkowy w Nadleśnictwie Białowieża
Pytania których nie zadam … Nie warto zajmować się słowami i treścią. Warto pojechać do Puszczy. Koncern medialny DGLP jest bliski osiągnięcia celu. Będzie przedstawiał jeden obraz, bo to oznacza zjednoczenie? I siłę?
Pytania których nie zadam…. Sen o potędze dyktatury ciemniaków (za Stefanem Kisielewskim). Bo … bo wystarczy pojechać do lasu w Nadleśnictwie Białowieża.
Pytania, których nie zadam …
Końcowy fragment wypowiedzi DGLP A.Koniecznego
4 miliony metrów sześciennych zniszczonego lasu. Miliardy (dziesiątki a może i setki- nie w cenie surowca, lecz w wielokrotnie obróconym kapitale, bo tak należy patrzeć na państwo i jego gospodarkę) złotych strat dla Polaków. Czy to jest etap biblijnego dabar – Panie Dyrektorze, czy też ma Pan trudności z postrzeganiem etapów („Dialog zaczyna się od słów. Pierwsze słowo w Piśmie Świętym to dabar, słowo.” – wskazuje nam po 30 latach czynienia zniszczeń A.Konieczny- DGLP) Dyrektor Andrzej Konieczny proponuje … trzy ścieżki dialogu. Jakieś pytania? Panie Eugeniuszu Pudlis… Nie mam pytań do Dyrektora Koniecznego. Czy to dobra zmiana – zniszczenia, w które się zamieniły czcze obietnice wyborcze. Bo rodzina, bo znajomi, bo nepotyzm. Polska szkoła leśna pod narodowym sztandarem i Orłem Białym.
Cenzura nie istnieje
w Oficynie Wydawniczej Oikos – z oburzeniem tnie Jacek Kłudka, na prywatne zapytanie, wskazując drzwi. „Jeśli nie wszyscy pamiętają, to przypomnę, że był taki minister środowiska Maciej Nowicki (2007–10), który kupił (linki do źródeł przy artykule poniżej) artykuł u redaktora Adama Wajraka w „Gazecie Wyborczej”. W opłaconym artykule-wywiadzie przyjął bez zmrużenia powieką słowa redaktora, szkalujące społeczność leśników w sprawie niszczenia Puszczy Białowieskiej, będąc samemu w „mundurze leśnika”. Porównanie działań „oświeconego” Ministra Środowiska do działań cara Mikołaja II, jako jedynych dbających o interes Puszczy to rzadko spotykane kuriozum, ale częste na łamach Gazety Wyborczej. Ten minister, z tytułem profesora, nie potrafił zrozumieć, że reprezentuje całą służbę leśną i organizację PGL LP, która w scentralizowanym kaftanie robi to, co on właśnie wymyśli. (Faktycznie to najczęściej wymyślał Adam Wajrak, a może działacze ze Świebodzina?), a minister ochoczo za to płacił. Nawet pewnie nie rozumiał, że to nie on zainicjował, lecz uległ sztuczkom jednego z działów Agora SA – czy tu się sprawa kończy, czy zaczyna).” – Pisałem na łamach Lasu Polskiego jeszcze we wrześniu 2015 (LP 18/2015 „Samorządy a współpraca z Lasami – kiedy podpisano wyrok na Puszczę Białowieską”).
Metryczka wydawnictwa wydającego Las Polski
Trzy lata później pisałem w prywatnym liście do współwłaściciela Lasu Polskiego: „Zdaję sobie sprawę, że Konstytucyjna gwarancja braku cenzury jest w istocie pustym słowem. Zapis powstawał w okresie przesilenia po rozpadzie struktur PRL, i miał związek z cenzurą typu administracyjnego (gdy niemal cała nasza rzeczywistość, łącznie z mediami była w gestii państwa). Dziś brak Urzędu ds. Kontroli Publikacji etc nie oznacza, że cenzura nie istnieje. Abstrahując od autocenzury (w sumie najbardziej wyniszczającej wolność i niezależność) istnieje cenzura wydawnicza i właścicielska, która nie leży w obszarze zainteresowania dzisiejszego Państwa. Nie leży – to jest mało powiedziane. Jest wykorzystywana z pełną premedytacją przez Państwo na wielu obszarach jego funkcjonowania. Świadomy tego – byłem przekonany, że marginesy wolności są dostępne w niszowych wydawnictwach. Takim jest przecież Las Polski (i ze względu na nakład i ze względu na skalę oddziaływania społecznego).” Właściciel w „obronie” wolności prasy i … owocnej współpracy z ( …. ) uciął w odpowiedzi krótko: „Wystosowanie tak poważnego zarzutu, jak cenzurowanie musi spowodować jednoznaczną decyzję o niepublikowaniu w przyszłości na łamach ,,Lasu Polskiego” żadnego Pana tekstu.”
fragment …
Pytania których nie zadam …. Czy ta droga może coś stworzyć? Czy koncern prasowo-medialny tworzony przez LP służy budowaniu czegokolwiek prócz propagandy zasadności własnego istnienia. Istnienia na zasadach ułożonych na przełomie 1989/1990. I własnych „sukcesów”. To kolejna odsłona „najlepszej na świecie” Ustawy o lasach, powstałej w oparach magdalenkowego rozbioru.
Konstytucja a cenzura
PS Publikowanie tego tekstu wymagało ode mnie podjęcia bardzo ważnej decyzji mającej związek przede wszystkim z dotychczasową rolą i znaczeniem Lasu Polskiego, i odbieraną przeze mnie jednoznacznie tragedią tego medium. Nie jest jednak moim zadaniem wskazywanie właścicielowi możliwości rozwoju i drogi. W dzisiejszym świecie szybko zmieniających się realiów i sposobów prezentowania treści, brak działań dostosowawczych powoduje, że samodzielność wielu redakcji okazuje się iluzoryczna i staje się łatwym łupem. Mam jednak nadzieje, że nie jest to nekrolog, gdyż to nie jedyna i nie zasadnicza przyczyna. Tą postrzegam w DGLP i w jej bezwzględnym wykorzystywaniu swojej pozycji. Te działania mogą skanalizować i unieszkodliwić krytykę i podtrzymać jej dychawiczny byt? Historia uczy, że rzeczy mają się na koniec inaczej. Lecz do końca jeszcze wiele można …
PS PS Podobnie jak Stanisław Remuszko, próbowałem zainteresować kwestią organy, które są powołane lub czuja się odpowiedzialne za stan mediów w RP. Nieskutecznie, choć mamy przecież rządy Dobrej Zmiany. Robert Grzeszczyk
St. Remuszko – Gazeta Wyborcza. Początki i okolice-kalejdoskop.
luty 2021
Kolejny artykuł/wywiad pojawił się na łamach Rzeczpospolitej. Trudno nie uważać go za sponsorowany, gdy nie porusza żadnych elementów kontrowersyjnych dla DGLP i obecnego stanu i statusu Lasów Państwowych.
Zbigniew Lentowicz – „Andrzej Konieczny: Nie powinniśmy wprowadzać do puszczy harwesterów” – https://www.rp.pl/Wywiady/305299888-Andrzej-Konieczny-Nie-powinnismy-wprowadzac-do-puszczy-harwesterow.html
wskazuje jednoznacznie na kolejną falę manipulacji i sankcjonowania barbarzyńskiego zniszczenia majątku narodowego w trzech nadleśnictwach: Białowieża, Browsk i Hajnówka.
W Polsce jest kilkadziesiąt obszarów leśnych znanych pod nazwami „puszcza” – sic!