Tag

манипуляции

Browsing

Filozofia znaczy mądrość

Owszem, interesują mnie rozważania filozoficzne. Jestem przekonany, że rozbudzają w każdym zainteresowanie światem, logiką, wiedzą. Prowadzą nas do światła.
Skupjając się bowiem na wiedzy i prawdzie, chcąc nie chcąc oddalamy się od świata potocznego i powszechnego, który dziś ze światłem mało ma wspólnego.
I nasze wnioski stają się wówczas inne – inne niż wnioski współplemieńców. Nasze spostrzeżenia są inne i reakcje także. Stajemy się spokojniejsi, wyrozumialsi. Tolerancyjni. Co nie oznacza, że tolerujemy wszystko, nawet brak tolerancji (czego, niestety, jesteśmy świadkami przy okazji walki z tzw. płaskoziemstwem, czy indoktrynacji anarchią ekologistyczną, wegańską, LGBT, fałszywie patriotyczną, tworzeniem wroga, etc, etc, etc).
Nie sądzę bym znał prawdę, ale jestem przekonany, że rozważania filozoficzne i takież dociekania zdecydowanie bardziej do niej przybliżają, bardziej niż ślepe poleganie na mediach czy przekazach polityków.
Z racji wykształcenia i zainteresowań nie wszystkie kierunki dyskusji toczących się w przestrzeni publicznej budzą moje zainteresowanie. Las i  środowisko – to bardzo szerokie pojęcia, i to im staram się poświęcać czas.
Gdy zmierzam się czasem z profesorem Wojciechem Sady1, próbując jego analiz na temat nauki, mam tę satysfakcję, że choćby przez wiek swój, porusza jej mizerię czasów raczej nam współczesnych. Oczywiście praca Jana Gwalberta Pawlikowskiego („Kultura a natura”), Frederica von Hayek („Intelektualiści a socjalizm”) czy analizy Helge Kragh („Wielkie spekulacje”) wskazują, że nieuka to nie jedynie rzecz dnia dzisiejszego. Ośmielam się jednak twierdzić, że w naukach przyrodniczych i humanistycznych to dziś dominanta. Oczywiście twierdzę tak, gdyż chciałbym mieć poczucie komfortu gdy idzie o zasób wiedzy samodzielnie zdobytej w czasach zamierzchłej – socjalistycznej „ciemności”.
Ta ciemność jednak ciemnością nie była, na co wskazuje profesor z Oxfordu Hang Ha-Joon w książce „23 rzeczy których Ci nie mówią o kapitaliźmie”. Twierdzi wręcz, że w upadłym obozie socjalistycznym poziom wiedzy i edukacji był znacznie wyższy niż w obozie przeciwnym. Ale ówcześni rządzący nie starali się, lub nie umieli wykorzystać tej przewagi. Może się bali? Czy wiemy dlaczego? Jakie były tego przyczyny?
Wracając do tematu filozofii i jej zainteresowania środowiskiem przyrodniczym, jestem dość wyczulony na pojawiające się w filozoficznych dysputach półprawdy lub ewidentne fałszywe watki, dysonanse.
Jeden z moich ulubionych felietonistów Adam Grobler (profesor, Instytut Filozofii Uniwersytetu Opolskiego oraz członek Komitetu Nauk Filozoficznych PAN) którego ironia i styl bardzo mi odpowiadają, na łamach „Filozofuj”, popełnia czasem taki dysonans w moim odbiorze nauki, że nie mogę się powstrzymać od zaklęcia – gdy zdarzy mu się wtręt na temat środowiska. Nie ma związku z wiedzą, lecz z potocznym przekazem znajdowanym w mediach brudnych od nietolerancji, niewiedzy, braku zainteresowania rzeczywistym obrazem i nierozpoznawaniem tematu w celu jego prawdziwego poznania i przekazu. Dzisiejszych treści medialnych jednolitych, gładkich jak covidowa sraczka.

Smog w lesie. A gdzie mądrość i filozofia

„W obliczu grozy dnia dzisiejszego książka Redlińskiego nabiera nowej wymowy. W radosnej opowieści z lat powojennych o przełamywaniu kolejnych tabu w Taplarach na Podlasiu znajduję słowa tyleż zabobonne, co jakoś prawdziwe i moralnie napominające. Jakby kto klona przy domu „ścioł, to i mnie podetnie!… I w lesie też nie można ścinać: nie wiadomo, kogo się ścina. To jakby drzewów nie ścinać, ludzi nie umieralib? Nie umieralib. To czemu ścinajo?… Gotować, grzać trzeba… Ale bez potrzeby drzewo ściąć albo pokaleczyć, o, grzech straszny”. Dziś w Polsce, między innymi z powodu wycinki drzew, smog ścina kilkadziesiąt tysięcy osób rocznie.”
Jestem leśnikiem (choć uzupełniałem nauki także na innym kierunku) i reaguję na zgrzyt, który pojawił się na samym końcu felietonu. Ponieważ koniec to swoiste przesłanie i morał, tym bardziej wprawił mnie w osłupienie. Bo jeśli nie mam wątpliwości co do przekazu Redlińskiego, to już odczytywanie go przez autora budzi mój sprzeciw.
Doprawdy, którą ścieżką krąży myśl, wiedza, doświadczenie autora, że łączy kwestie wycinek drzew w lesie ze smogiem?

Bogactwo przyrody w lesie gospodarczym – okolice Lądka Zdroju; prowadząc gospodarstwo leśne, a więc także wycinkę drzew (widoczny wyraźnie pień po ściętym świerku), odpowiada za smog?

Smog to określony stan atmosfery, zanieczyszczonej przez człowieka, pojawiający w określonych warunkach ciśnienia atmosferycznego, wilgotności, wiatru i w określonych obszarach — przestrzeniach zurbanizowanego świata.
Raczej nie spotkamy go w lesie, nie będzie go nawet na świeżej porębie.
Nie z powodu wycinki drzew powstaje smog.
Teraz o wycince.
Wiązanie wszystkiego, nawet już i smogu, z planową i racjonalną gospodarką leśną (w Polsce nie ma rąbanych i zamienianych na pola lasów deszczowych jak w Brazylii czy na Borneo) to już kompletna nieznajomość jej funkcjonowania. Lub uleganie mainstreamowym fałszerstwom.

Adam Grobler - Dalej, więcej, prędzej
Smog to bezpośrednia efekt m.in. wycinki drzew w lesie w Polsce – twierdzi „mądrość”

W sumie, w czasie najnowszej historii lasów w Polsce, wycięto taką samą masę drzew, jaka dziś rośnie! – Wydaje się to niemożliwe? Otóż lasyodnawialnym bogactwem naturalnym każdego kraju. Oczywiście gospodarka leśna musi chcieć wykorzystywać te atrybuty odnawialności. W Polsce jest to wykorzystywane: przybywa nie tylko powierzchni pod lasami, ale zwiększa się także ich masa na pniu. Zwiększają się więc także możliwości fotosyntezy. I zwiększałyby5 się możliwości pochłaniania „trującego gazu”, jakim już niektórzy nazywają dwutlenek węgla (CO2) – sic!
Elementami niewątpliwie powodującymi smog w miastach jest zła gospodarka przestrzenna i przyrodnicza, która tam ma miejsce. Większość korytarzy napowietrzających miasta została zabudowana decyzjami najczęściej tych, którzy dziś najgłośniej podnoszą kwestie smogu. Likwidacja terenów zielonych, zagęszczanie zabudowy — to ewidentne działania smogotwórcze. Nie trudno odszukać autorów tych działań (np. urbaniści i architekci pełniący nawet funkcje prezydentów miasta w Warszawie). Tym też jest zwężanie szerokości ulic w Warszawie, a w efekcie generowanie korków i większego spalania paliw. Mówimy o smogu a nie mówimy o instytucjach odpowiedzialnych za czyste powietrze, za jego kontrolę, za rozwiązania (nie zakazy!), które powinny ograniczać skażenie atmosfery. A winne są lasy (sic-!). – Ta podsuwana ludziom niedorzeczność zajmuje wielu z nich, zajmuje też prfesora filozofii.

Okolice Olecka
Lasy gospodarcze coraz czesciej przypominają parki i rezerwaty, w których specyficznie pojęta ochrona środowiska je unicestwia (okolice Olecka) . Czy takie też generują smog?

Smog to złe powietrze — i walka o jego jakość jest najistotniejsza. Lecz nie kwestią jest spalanie, lecz pozostaje kwestią jakość oczyszczania wyziewów i dymów. Państwo natworzyło wystarczająco dużo organów kontrolnych, by pilnować standardu. Czemu nie pilnuje? Czyż nie podpowiada Bartłomiej Sienkiewicz („…państwo to ch.., d… i kamieni kupa”)?
Nie węgiel jest tu winien, lecz sposób jego wykorzystania.

Nie tylko węgiel jest spalany w celach energetycznych. Mamy ropę, gaz, drewno. Każde masowe spalanie może być z łatwością kontrolowane. Ciężko jest natomiast kontrolować spalanie indywidualne. To jednoznacznie wskazuje kierunek: duże i mocne inwestycje w duże spalarnie (elektrociepłownie) wraz z zaopatrzeniem mieszkańców miast w energię, ciepło i zimno (tak, to nie przejęzyczenie – latem również w zimno) oraz polityka zachęt w kierunku gospodarstw indywidualnych poza sieciami miejskimi.

Adam Grobler – „Dalej, więcej, prędzej” – https://filozofuj.eu/adam-grobler-dalej-wiecej-predzej/ –  „Filozofuj!” 2019 nr 5 (29), s. 44.

 

Katastrofa klimatyczna jako wynik autorytaryzmu i społeczeństwa zamkniętego – a co z zatrutym środowiskiem

„Zamknięte może być społeczeństwo o kulturze plemiennej, ale i rozwinięte społeczeństwo pod rządami autorytarnymi, skrępowane nakazami i zakazami przez nieznoszącą sprzeciwu władzę. Dziś, w zglobalizowanym świecie, wyraźniej niż w czasach Bergsona widać, że społeczeństwo zamknięte nie jest w stanie spełnić obietnicy stabilizacji, bezpiecznego pławienia się we własnej wąsko zdefiniowanej kulturze. Odcięcie się od innych społeczeństw w sferze idei prowadzi do uwiądu kultury i zacofania technologicznego, w sferze handlu do zapaści gospodarki, a obecnie, nie tyle na dodatek, co raczej przede wszystkim, do katastrofy klimatycznej.”

Adam Grobler - Tęskonota za rajem utraconym
Ten raj straciła cywilizacja łacińska pod drzewem obfitości. Wiara, nad stratą dominującej roli to ślepota nad kosztami jakie ta cywilizacja przyniosła Ziemi, i wciąz ją nimi obciąża.

Stary Chińczyk z pewnością kiwa głową z politowaniem na takie treści. Pamięta bowiem czasy Prezydenta Nixona, gdy Chiny były bardzo zamkniętym i niedostępnym krajem, a ONZ walczyło wówczas z katastrofą oziębienia i nadchodzącym nieubłaganie kolejnym zlodowaceniem półkóli północnej3.
Zmiany klimatyczne i charakterystyka ziemskiego klimatu to zmienność i stała niestabilność. Świadczy o tym choćby pomnik poświęcony walce z

Boczna inskrypcja
Kamień poświecono nie tylko zwycięstwu nad szarańczą

szarańczą stojący w parku w Zwierzyńcu4. Świadczą zapisy historyczne. Na rycie wspomnianego wyżej pomnika przeczytamy zaś o tym jaki wysiłek ponióśł „lud Boży” ku pożytkowi swojemu i Bożemu. Ale ani słowa o tragedii zmian klimatycznych, zamkniętym społeczeństwie czy autorytarnych rządach.
Oczywiście indoktrynacja była zawsze, lecz już jej skale były różne. Z pewnością miały też związek z etyką i morale. W dobie upadku autorytetów (gdy profesor filozofii łączy smog z wycinką lasu) i możliwości jednoczesnego wpływania na „lud Boży” przez medialne przekazy, zuchwałość i brak oporów moralnych buduje w społeczeństwach bardzo różnorodne teorie, które służą odwracaniu uwagi od realnych problemów lub działań władców tego świata.
Dziś, gdy Chiny są otwarte na świat, ale nie uległy indoktrynacji „pseudowolności” czy „pseudodemokracji” mamy w przestrzeni światowej doktrynę globalnego ocieplenia o podłożu antropogenicznym – czyli jak wskazuje profesor Adam Grobler – mamy katastrofę klimatyczną. Ta doktryna czy strategia generuje określone legislacje i działania. Generalnie nie chroni ona środowiska w biednych i ubogich krajach, lecz manipuluje obszarami bogatymi i efektywnymi gospodarczo: gdyż tylko tam możliwe jest wygenerowanie sowitych korzyści.
Czemu Adam Grobler łączy katastrofę klimatyczną z społeczenstwem zamkniętym i autorytarnymi rządami? Czy nie ulega dominującej manierze? Która przecież ma określony cel.

Fragment z krajobrazu Niemiec, wyeksportowanego do krajów trzeciego świata

Katastrofa klimatyczna – jeśli rzeczywiście jest – to wynik skażanego od lat środowiska. To środowisko jest w największej mierze skażane przez cywilizacje zachodu, a więc cywilizację najmniej autorytarną, choć dziś trudno już na to wskazywać jednoznacznie. I dziś generowana jest tu doktryna katastroficzna wraz z tworzeniem legend w postaciach, np.: Al Gore czy Grety, które to wygladając z każdej szuflady, wraz ze stworzonymi im do pomocy organizacjami suto dotowanymi przez cywilizacje zachodu, budują społeczeństwo proli. Czy filozofia ma tu jakieś zadanie do wypełnienia? – i wzmacniania klasy rządzącej i posiadającej?

Adam Grobler – „Tęskonota za rajem utraconym” – https://filozofuj.eu/adam-grobler-tesknota-za-rajem-utraconym/ – „Filozofuj!” 2021 nr 2 (38), s.42

 

Filozof w czasach zarazy

Wszyscy mamy świadomość uproszczeń, które obserwujemy wokół.
Upolitycznienie i ideologizacja sięgnęły bruku. Dosięgły nie tylko Adama Groblera. Ciężko jest się odnaleźć uczciwości i prawdzie w zawłaszczonej rzeczywistości, gdy dodatkowo ma się jakiś ponadprzeciętny apetyt. Słabość i słabostki nie tyle niszczą naszą własną duszę co ciagną do piekielnych czeluści wszystkich, którzy wierzą, że mamy elity, uczciwość i sprawiedliwość. Gdyby się nie dali ciagnąć to i A. Grobler byłby czystszy i filozofia mądrzejsza.
Filozofia znaczy umiłowanie mądrości – mądrość. Jeśli Adam Grobler jest filozofem to znaczy, że jest mądry. Jeśli jest mądry to jak rozumieć jego słowa?
A jeśli mówi wprost, dosłownie, bez podtekstu, to czy jest madry? Czy Grobler jest filozofem?

* * *

Rzeźba. Mysliciel. A.Rodin
Myśliciel – A.Rodin

1. Wojciech Sady – https://filozofuj.eu/wojciech-sady-o-spolecznych-warunkach-powstania-rozwoju-nauki/ (Filozofuj – 2016 › nr 4 (10) )
https://filozofuj.eu/wojciech-sady-o-tym-ze-fakty-nie-sa-nam-dane/ (Filozofuj – 2020 nr 6 (36) )
2 Lasy wycięły więcej niż mają – https://www.polskawlesie.pl/las/lasy-wyciely-wiecej-niz-maja
3. Ocieplenie klimatu czy klimatyczne zmiany –  https://www.polskawlesie.pl/panstwo/ocieplenie-klimatu-czy-zmiany-klimatyczne
4. Pomnik szarańczy – https://www.polskawlesie.pl/swiat-nie-jest-taki-zly/pomnik-szaranczy
5. I zwiększałyby się – ideologia, która dzis dominuje w państwie, dominuje też w przestrzeni Lasów. To ideologia ekologistycznego obskurantyzmu i anarchii, która nie realizuje nawet zapisów istniejącej Ustawy o lasach wskazującej na ich wielofunkcyjność. Nadreprezentatywność ochrony biernej, sztucznego tworzenia zasobów martwego drewna nie ma żadnego związku z wiedzą i nauką – pod pozorem tej ideologii niszczony jest wspólny majątek Polski i Polaków, niszczone jest znaczenie Polski i jej rola w Europie i świecie.

Ludzie głupi v. ludzie mądrzy
Czy zgodzimy się z Russellem?

 

Gazeta Wyborcza wsparła na swoich stronach apel: „Obywatelu wytnij swój las”
Minęło 13 lat i mało kto pamięta okoliczności tego apelu. Ja pamiętam, gdyż kontaktowałem się w sprawie tego artykułu z jego autorką, przygotowałem polemikę. Oczywiście, zgodnie ze standardami tego medium, nie była możliwa, czy też dopuszczalna dyskusja z tezami poruszonymi w artykule, jak i tezami, które się jednoznacznie łączyły z przekazem firmowanym nazwiskiem Ewy Siedleckiej.

Fundacja Arka ma jeszcze duże mozliwosci w zakresie sponsoringu
gdy spojrzymy na jej działania i przychody, łatwo się zorientujemy, skad pochodzą środki na byt Prezesa i …

W tamtym czasie obserwować można było postępujący rozpad drzewostanów świerkowych w Beskidzie Śląskim. Lasy Państwowe podjęły działania w kierunku ratowania majątku, który stanowi podstawę ich bytu – czyli drewna.
Rozpoczęto masową wycinkę i likwidację śląskich świerczyn oraz wywóz surowca.
Apel nie dotyczył jednak lasów będących własnością Skarbu Państwa w zarządzie Nadleśnictw Węgierska Górka, Wisła czy Ujsoły (z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach, której dyrektorem był wówczas doktor nauk leśnych Kazimierz Szabla).
Formalnie apel został wyartykułowany przez Fundację Arka, jej założyciela i Prezesa Wojciecha Owczarza.

Apel był skierowany do prywatnych właścicieli lasów i miał ich skłonić także do likwidacji własnych lasów. Do wycinki świerczyn.
Wszystko się działo w 2008 roku.

Poniżej przedstawię komentarz do poszczególnych tez zawartych w artykule Gazety Wyborczej, która ten apel wsparła. Artykuł napisała Ewa Siedlecka – dziennikarz Gazety Wyborczej.

OBYWATELU WYTNIJ SWÓJ LAS!

Nagłówek artykułu Ewy Siedleckiej na łamach Gazety Wyborczej

Pod niniejszym tekstem znajduje się pdf skanu tego artykułu, więc można śmiało powiązać komentarz z elementami tego apelu. Kolejność poszczególnych uwag jest chronologiczna z jego  treścią.

Na wstępie autorka wskazuje, że śląskie świerczyny trzeba wyciąć, gdyż są zakażone. Informuje czytelnika, że jedna trzecia beskidzkich świerczyn jest w rękach prywatnych, a ich zakażenie powoduje rozprzestrzenianie się zarazy. Nie zdradza nam czym są zarażone i w jakim kierunku zaraza się rozprzestrzenia, ale wiemy, że Lasy Państwowe już skutecznie usunęły swoje zarażone czy też, jak woli Ewa Siedlecka, zakażone świerczyny.

Następnie autorka wskazuje, że 150 lat temu w Beskidach rósł las mieszany, oraz, że było to naturalne. Wycinanie świerczyn ma na celu powrót do tej naturalności sprzed 150 lat. Ta informacja to kolejne hasło, którego nie objaśnia. Kolejne fragmenty artykułu nie są spójne z tymi tezami. Lecz czy to logika jest najważniejsza w przekazie Ewy Siedleckiej?
Wracając jednak do ulubionego okresu sprzed 150 lat, zastanawiam się, czemu autorka nie zajmuje się gatunkami leśnymi dominujacymi na tym obszarze 200 lat temu, czyli wówczas, gdy panowała tu Rzeczpospolita? A czemu nie w czasach, gdy w ogóle jeszcze nie pojawił się tam człowiek?

W dalszej części dowiadujemy się dlaczego autorom okres 150 lat temu kojarzy się jako czas pojawienia się problemu. Nie chodzi o 150 lat, lecz o zawładnięcie tym obszarem przez Habsburgów, którzy wówczas zalesili te obszary „złym” świerkiem. Gazeta Wyborcza powiela informacje że, wówczas zalesiono te tereny świerkiem, który dawał surowiec w miarę szybko i który był potrzebny w rozwijających się i powstających kopalniach. Lecz informacja o zalesieniach świadczy o tym, że te tereny nie miały lasu – gdyż zalesienie wiąże się z przekształceniem obszaru bezleśnego w las. To by wskazywało, że Habsburgowie pokryli lasami świerkowymi pola, hale, nieużytki – czyli obszary, które lasami nie były. Nie były lasami ani mieszanymi, ani naturalnymi. A więc wcześniejsze zachłystywanie się tym, że 155 lat wcześniej istniały tam naturalne lasy mieszane kupy się nie trzyma. Może się tylko owce, kozy i krowy pasły?

Obszar wystęowanie świerka pospolitego Picea abies
Zasięg świerka jest ogromny, zajmuje obszary o bardzo zróznicowanych warunkach klimatycznych. Ale nie ma go w Delcie Dunaju.

Dalej mamy kolejny fałsz, jakoby Habsburgowie sprowadzali sadzonki świerków z Delty Dunaju. Po pierwsze nikt z całą pewnością nie sprowadzałby z tak dużych odległosci sadzonek (nie istniały tam jeszcze CK Koleje), gdy o wiele ekonomiczniej byłoby sprowadzenie nasion i wyprodukowanie sadzonek na miejscu. A po wtóre – w Delcie Dunaju świerki nie występują.
Zakładanie, że Habsburgowie zajmujący się gospodarką w celach pomnażania majątku działali wbrew logice jakiegokolwiek biznesu, może być wymyślone tylko w środowisku, które nigdy nie miało związku z gospodarką i biznesem. Naturalnym jest, że mając ogromne przestrzenie do produkcji surowca drzewnego znaleźli takie miejsca w Cesarstwie Austro-Węgierskim (nad którym panowali) charakteryzującym się wspaniałymi ekotypami świerka, pochodzącymi z obszarów o podobnym ukształtowaniu  terenu i własciwościach klimatycznych. Nie czerpali nasion/sadzonek z okolic gdzie świerka nie było tylko z okolic gdzie był, i był wyróążniający na obszarze ich władztwa (prawdopodobnie z pogranicza austriacko-włoskich Dolomitów).

Delta Dunaju na tle obszarów występowania świerka
Delta Dunaju to najczęściej obszary bezleśne

Następnie autorzy szybko przeskakują okres 80 lat i przedstawiają czytelnikowi bezlitosny atak kwaśnych deszczy na beskidzkie świerczyny. Trochę mylą obszary i odległości, ale tylko o około 300 kilometrów. W latach 70-tych XX wieku zanieczyszczenie powietrza bardzo mocno oddziaływało na lasy w Polsce, lecz stan klęski miał miejsce w Górach Izerskich.

Klęska kwaśnych deszczy w latach 70-tych XX wieku najbardziej dotknęła Góry Izerskie
Kwaśne deszcze okresu lat 70-tych XX wieku dotyczyły obszaru, gdzie kumulowały się zanieczyszczenia przemysłowe Czech, Niemiec i Polski – dotyczyły Gór Izerskich

 Autorzy wskazują, że świerki zżera kornik i czterooczak. Że w wyniku tego zżerania prywatni właściciele poniosą straty materialne, gdyż nie wycięcie drzew spowoduje ich rozpad i zgnicie.
Atak kornika i innych owadów to tak naprawdę wynik braku wystarczającej lub jakiejkolwiek ochrony czynnej. W przypadku lasów prywatnych odpowiedzialnymi za ich stan są starostowie – co wynika bezpośrednio z

To nie Gazeta Wyborcza i nie Fundacja Arka odpowiada za stan lasu, lecz wówczas – w 2008 roku i dziś, odpowiada za to administracja rządowa

Ustawy o lasach. Gradacja (masowe, klęskowe występowanie owada) nie następuje nagle, lecz jest wcześniej sygnalizowana wzmożonym pojawem szkodnika, co powinno skutkować określonymi działaniami ochronnymi. Odpowiedzialni za stan lasów prywatnych Starostowie nie wykonują więc nadzoru w sposób należyty. Wówczas w następstwie pojawiającej się klęski wspomagają ich stowarzyszenia i inne organizacje w tworzeniu apeli (subsydiowanych nie tylko przez Starostów, ale także przez Lasy). Starostowie nie dysponowali też ostrzeżeniami ze strony Nadleśnictw i Dyrekcji Regionalnej w Katowicach, które również nie wykonywały w sposób właściwy nadzoru nad majątkiem leśnym Skarbu Państwa – klęska bowiem spowodowała ogromną wycinkę w Lasach Państwowych (i być może w zastępstwie starostów wykonywały taki nadzór! – a właściwie nie wykonywały). Jeśli nadzór byłby dobry – nie doszłoby na obszarze Lasów Państwowych RDLP Katowice (Nadleśnictwa: Ujsoły, Wegierska Górka, Wisła) do ponadplanowych wycinek w związku z dopuszczeniem do stanu gradacji.

Czemu służył apel wspierany przez Gazete Wyborczą?

Artykuł propagujący apel, niedopuszczający do polemiki.

Logo GW
Logo Gazety Wyborczej

Dobrze wiemy, jakie jest aktualne oficjalne stanowisko gazety w sprawie świerka – gatunek niespełniający wymagań w zwiazku z globalnym ociepleniem. Nie ma ono żadnego związku z fizjologicznymi właściwościami gatunku lecz jest manipulacją związaną z nieumiejętnym zarządem nad nim i ewidentnymi błędami centrali zarządzającej zasobami leśnymi, pseudoekologicznymi celami na obszarze Puszczy Białowieskiej.
Tutaj jednak skupimy się na konkretnej klęsce – sprokurowanej na terenie Beskidu Śląskiego.
1. Ewidentnym dyletanctwem jest wskazywanie, że klęska ma związek ze złym pochodzeniem świerczyn pokrywających beskidzkie wzgórza.
Pytam, czy smierć na suchoty Afrykańczyka przebywajacego od lat w Polsce ma związek z tym, że jest Afrykańczykiem czy z tym, że zachorował i go nie wyleczono lub, jak dzisiejszym czasie pseudopandemii bezprawnie pozbawiono leczenia? Milionowy nakład Gazety Wyborczej* powoduje, że ludzie stają się bezkrytyczni i przyjmują  największe niedorzeczności za prawdę, i z tym sztandarem są gotowi do walki do ostatniej kropli krwi. Gazetę Wyborczą wspomagają w tym zakresie system edukacji i media publiczne.
2. Powielanie tej fałszywki przez Lasy Państwowe jest niczym innym jak odwracaniem uwagi od rzeczywistych przyczyn niewyobrażalnej skali zniszczenia środowiska leśnego. Pozwolę sobie założyć, że apel miał związek ze świadomym działaniem Lasów Państwowych. Taka akcja wymagała znacznych środków, ale nie miały one znaczenia dla stworzenia alibi dla sprawców klęski o takich rozmiarach i zachowania stołków w starostwach, dyrekcjach, instytutach czy ministerstwach. Czy też fałszywego wskazywania społeczeństwu mocnego zaangażowania decydentów w ochronę i stan majątku wspólnego.

3. Lokalne ekotypy świerka (niezależnie czy miejscowe czy wprowadzone z różnych przyczyn z zewnątrz), były bardzo wartościową bazą uznawaną w świecie jako najcenniejsza populacja świerka. Poszukiwaną i importowaną do wielu krajów.
Proweniencja świerka istebniańskiego była i jest uznawana na świecie za jedną z najlepszych. Stanowiła cenną bazę nasienną dla kraju i zagranicy: szczególnie dla Skandynawii. Powstały nawet plantacje nasienne świerka istebniańskiego poza naszym krajem – czyżby mieli świadomość indolencji polskiego „zarządu”?

Mygła kłód świerkowych zajęta przez kornika drukarza w trakcie ręcznego korowania
Każda metoda zwalczania zagrożenia jest dobra – także ręczne korowanie kłód w odpowiednim czasie.

4. Zasadniczą przyczyną klęski było nie uwzględnianie w hodowli cech fizjologicznych gatunku. Już Habsburgowie wiedzieli, że jest to gatunek krótkowieczny, który znacznie poniżej 100 lat traci wigor i odporność. Cykl produkcji oscylował więc w granicach 70-80 lat. Nowa szkoła polskiego leśnictwa potrafi odrzucić elementy wiedzy, gdy dostrzega niewątpliwe piękno starzejących się świerków. Szczególnie w Beskidzie Ślaskim widok ogromnych drzew, niespotykanych nigdzie indziej w świecie, powodował zmiany w postępowaniu hodowlanym. Na ten element nawarstwił się kolejny: ideologiczne spojrzenie na ochronę lasu i rolę w nim organizmów szkodliwych. Przestano na nie patrzeć w sposób pryncypialny. Dominującą rolę zaczęła odgrywać idea ekologistycznego obskurantyzmu związana z nadrzędną rolą martwego drewna w lesie (co często skutkuje świadomym doprowadzaniem lasów gospodarczych do rozpadu). Zagłada świerczyn w

Łyse stoki Beskidu
Taki krajobraz będziemy oglądać latami
Utrata lasu, to nie tylko niekontrolowana strata powierzchniowa drzew w znacznym rozmiarze
Tworzą się nowe siedliska, które wcale nie muszą słuzyc pracom przy wzbogacaniu składu gatunkowego

Beskidzie Śląskim ma związek z tymi elementami ideologizowania gospodarstwa leśnego w systemie obecnej Ustawy o lasach, która uczyniła z leśników administratorów, odbierając im status faktycznego odpowiedzialnego gospodarza. Kwestia pozostaje wyjaśnienie czy to oryginalna polska głupota czy „tylko” zewnętrzna dywersja.
5. Ciekawym casusem jest w Beskidzie Śląskim stan innego gatunku wprowadzonego przez Habsburgów jest daglezja. Ten rzeczywiście obcy gatunek pokazuje na stokach Nadleśnictwa Ujsoły ogromne możliwości hodowlane, i nie wymaga dziś żadnych apeli o wycinkę. Gatunek potrzebuje za to apeli o uznanie go za pełnoprawnego uczestnika w środowisk leśnym, gdyz do dziś uważany jest jako element wyjatkowo szkodliwy w lesie. Czemu tylko w polskim lesie – czy to tez jedynie wymiar polskiej głupoty zarządu DGLP i MŚ? Kiedy w końcu nastapi zdjęcia z tego gatunku odium złego prawa i bezprawia, i traktowanie go w zgodzie z przekazem CEPF – że żadno drzewo nie jest organizmem szkodliwym w gospodarce lesnej.

Jedlica czyli daglezja
Potencjał daglezji w Polsce czyni dziś ten gatunek najsilniej przyrastającym

Świerk, jako gatunek krótkowieczny, starzejący się w „mizernym” wieku poniżej 100 lat nie zasługuje na wsparcie sic!). Do dziś brak refleksji, i są ogromne obszary pokryte świerczynami, gdzie wciąż wiek rębności znacznie przewyższa 100 lat – co było zasadniczą przyczyną klęski w Beskidzie Śląskim.
Centrala LP nie potrafi reagować, a jednocześnie nie jest w stanie przekazać decyzyjności realnym gospodarzom. Woli tworzyć propagandę (uczestniczyć w powszechnym oszustwie) o załamaniu się gatunku w związku z obserwowanymi zmianami klimatycznymi. Jak wiemy klimat na Ziemi nigdy nie był stały. Ale jego elementy są opisywane przez temperaturę i ilość opadów. Jeśli powszechnie powiela się teorie o zmianach klimatycznych i się subsydiuje to powielanie, to trudno jest odszukać prawdziwe dane dotyczące zmian temperatury i wielkości opadów. Ale przy odrobinie cierpliwości się udaje**.

***

Mało kto pamięta zaangażowanie Gazety Wyborczej w wycinkę lasu w Beskidzie Ślaskim.
Dziś, i od lat, Gazeta Wyborcza prezentuje jednoznaczne stanowisko przeciwko pracom gospodarczym, hodowlanym, ochronnym w lasach.

W roku 2008, gdy nakłaniała do wycinki lasów w Beskidzie Śląskim, i dziś, gdy wskazuje na niedopuszczalność wycinki, przedstawiała i przedstawia nieukę, brak wiedzy i manipulację.
Jej głos nie służył i służy zasobom przyrodniczym Polski, tak jak nie służyła Polsce propaganda tego medium w kierunku rozkładu majątku wspólnego w ramach tzw transformacji, która zakończyła się transferem majątku krajowego poza granice Polski.
Dzisiejsze manipulacje przeciwko właściwemu gospodarowaniu leśnym, odnawialnym majątkiem kraju wzbogacają majątek państw, które nie wprowadzają podobnych ograniczeń u siebie. Taki jest efekt ostateczny. Dobrostan u obcych i bieda u swoich. Lecz to dotyczy społeczeństwa, nie medium.

Obywatelu, wytnij swój las!

 

"Gazeta Wyborcz" początki i okolice (kalejdoskop)
Okładka książki

* Stanisław Remuszko – Gazeta Wyborcza i okolice. Kalejdoskop – w której autor wskazuje na standardy panujące w Gazecie Wyborczej, nia mające zwiazku ze standardami dziennikarstwa.

** Jemioła. Determinizm i indeterminizm masowego pojawu – gdzie można poznać dane klimatyczne z obszaru Polski z okresu ostatnieho półtora wieku

Polska jest bezbronna wobec nowoczesnej dywersji – wywiad na portalu CyberDefence24

Kiedy podpisano wyrok na Puszczę Białowieską
Gazeta Wyborcza, czyli kup sobie artykuł  –http://www.wiadomosci24.pl/artykul/gazeta_wyborcza_czyli_kup_sobie_artykul_128338.html
CEPFhttps://www-cepf-net.translate.goog/about?_x_tr_sl=en&_x_tr_tl=pl&_x_tr_hl=pl&_x_tr_pto=ajax,sc,elem

 

 

 

 

Istnieje nauka i istnieje nieuka.

Nauka bazuje na faktach. Nieuka nie zawsze bierze je pod uwagę i realizuje określony kierunek – ten który lubi.
W Polsce, kraju wspierającym ekologistyczny terror*, a także realizującym terroryzm międzynarodowy siłami aparatu państwowego**, trudno jest mówić o nauce w zakresie przyrody, jej ochrony. Nie tylko.
Oczywiście zdarzają się badania, niedostępne społeczeństwu, a gdy się czasem pojawią w przestrzeni publicznej, wywołują tumult nieuki (jak np. artykuł w Polityce Jan Łukaszewicza- „Zapuszczona Puszcza’*** czy Krzysztofa Jasiewicza dla Focus Historia – „Żydzi byli sami sobie winni”).
Ten trend nieuki, która zdobywa społeczeństwa karmiąc je od przedszkola  bambinizmem, wykoślawiającym realne postrzeganie natury i jej praw, jej dzikość, jest sygnalizowany w literaturze od dziesiątków lat. Ponieważ nie trafia do szkół i „edukacyjnych edukatorów”, np. z Lasów Państwowych, to mamy wciąż pogłębiający się efekt humanizowania, antropomorfizacji czy personifikacji. A przecież dobrze wiemy, że ani kotek, ani lisek nie piszą wierszyków, ani nie opowiadają bajek. Nie mają na to czasu. Muszą walczyć o byt, o życie i o przedłużanie gatunku. Dzieje się to najczęściej w sposób nadzwyczaj brutalny.
Wskazywanie, że zwierzątka są przyjazne ludziom to kłamstwo.
Naturalnie nie są przyjazne sobie nawzajem, tym bardziej nie są przyjazne ludziom. Elementy oswajania i ich zniekształcania tyczą pojedynczych jednostek i najczęściej nie są trwałe. Czy ktoś słyszał jak rozmawiają o wzajemnej przyjaźni, albo o przyjaźni do człowieka?

Agresja w kierunku człowieka jest powstrzymywana jedynie bojaźnią. Ale i ona ma swoje granice.
Chcąc więc poznać prawdę, prawdziwe badania, warto jest też sięgnąć do tych, które wykonywane są w innych państwach.
Analizowanie szkody od wilków na przykład w Niemczech, to pedantyczna i skrupulatna robota. W opisanym poniżej przypadku, wyszukanym przez R. Andrzeja Krysztofińskiego, posłużono się dowodami DNA. Nie sądźcie, że w dzisiejszych czasach są to kosztowne badania. Nic z tych rzeczy. Dają gwarancję pewności, a nie domniemań. Poza tym, wyniki badań stają się publiczne, przez co mają wpływ nie tylko na tych, co podejmują decyzje, stanowią prawo, ale także na świadomość w szerszej przestrzeni publicznej.

Wędrówka Billy the Kid

Wilk, oznaczony w Niemczech symbolem GW1554m zasłużył w pełni na przydomek Billy (The Kid), jaki mu w ub. roku nadano na zachód od Renu. Urodzony gdzieś na obszarze Pustoci Lüneburskiej potomek polskich wilków, które skolonizowały dorzecze Laby, ruszył w 2020 roku w wędrówkę. Jej krwawy ślad dał się doskonale prześledzić na podstawie DNA pozostawionego na rozszarpanych owcach i bydle w kilku krajach.
Na początku ub. roku (2020) młody basior skierował się w stronę Morza Północnego. W pierwszym, sześciotygodniowym etapie, zabił 40 owiec. Potem, po zwrocie na zachód, ale jeszcze przed wędrówką do Holandii zarżnął dalsze 21 owiec i 1 sztukę bydła.

Jego krwawy trop pociągnął się potem przez pastwiska Holandii i Belgii, gdzie Billy atakował 19 razy – zabijając 99 owiec i dwie sztuki bydła.

W „gościnnej” Francji zadomowił się latem w Wogezach, gdzie jego łupem padło w krótkim czasie 20 owiec i 16 cieląt / jałówek.

Bilans nieco ponad siedmiomiesięcznej wędrówki: jednego wilka – to jednoznacznie udowodnione 37 ataków i 209 zabitych zwierząt gospodarskich. Przebyta w linii prostej przez młodego basiora droga długości ponad 1000 kilometrów znaczona jest  praktycznie co 5 kilometrów zwłokami zamordowanych owiec i cieląt.
23 września 2020 kula z karabinu strażnika, który we Francji nosi nazwę  – Lieutenant de Louveterie*, położyła kres świetnie zapowiadającej się karierze młodego basiora, który miał chyba pecha, że poszedł na zachód, zamiast ruszyć na wschód. Na Pomorzu Zachodnim, w Lubuskim, albo i w Wielkopolsce znalazłby dużo lepsze warunki, i jeśli nie przejechałby go samochód, to mógłby zarzynać owce i krowy po dziś dzień. Ku chwale polskiego systemu ochrony przyrody i jej Dyrekcji. Pod patronatem Stowarzyszenia Wilk, Kocham Wilka czy dziesiątków innych, nie mówiąc o parawanie bezpieczeństwa Prezydenta czy Prezesa (ponoć istnieje zakaz dla bajki „Czerwony Kapturek” – widzieliście gdzieś ostatnio w księgarni?)

  • Wilki we Francji są objęte ścisłą ochroną, są gatunkiem priorytetowym Dyrektywy Siedliskowej ujętym w załączniku IV, korzystają z ochrony Konwencji Berneńskiej (tak jak w naszej umiłowanej III RP).
  • Lieutenants de Louveterie – poniżej tłumaczenie z francuskiej Wikipedii dotyczące specyfiki tej służby

Wskazuje się, że wilk potrzebuje do przeżycia roku około tony mięsa. Billy the Kid potrzebował do przeżycia 7 miesięcy około 5 – 6 ton. Bo co najmniej tyle ważyły zarżnięte przez niego zwierzęta, które zabijał – naturalnie żeby przeżyć (wilk zgodnie z przypisywanymi mu przez nieukę prawami – nie zabija w innym celu, niż przeżycie; jeśli przyjąć, że ofiary miały średnią masę 25 – 30 kg).
                  Średnie spożycie mięsa w Polsce to ok. 80 kg na mieszkańca rocznie

Czy Billy Kid był wyjątkowy?

Z całą pewnością zgromadzona dokumentacja opisuje zachowanie zwierzęcia.  Ten dokument to informacja dla człowieka. To metoda udowodnienia zasadności dokonania odstrzału.
Czy musi być sporządzony? Czy czysta obserwacja szkód czynionych przez wilki nie jest wystarczająca do podjęcia stałych działań regulujących populację wilka?
Poniżej zamieszczam link do artykułu poświęconego udokumentowanym napaściom wilka na człowieka. Autorzy zestawienia wskazują, że dokument nie jest zamknięty, gdyż nie sposób jest dotrzeć do wszystkich źródeł. Zamieszczenie tego linku nie ma na celu szerzenia strachu. Celem jest wyeliminowanie w społeczeństwie narracji o nieszkodliwości wilka i jego nadzwyczajnej roli w przyrodzie.
Wilk jest tylko jednym z elementów przyrody, nie może być traktowany w sposób wyróżniający, bo ktoś tak zadecydował i wymyślił. Bo to oznacza, że w sposób wyjątkowy traktujemy nie wilka, lecz człowieka lub jego pomysł. Że godzimy się na narzucanie nam nieuprawnionej wizji, nie mającej związku z pojęciem natury i jej właściwościami.
Tak jak kornik nie jest elementem kluczowym lasu, co finansowało i finansuje ekologistyczne państwo doprowadzając do zniszczenia najbogatszego obszaru leśnego w Polsce (lasów w trzech puszczańskich nadleśnictwach Puszczy Białowieskiej), tak wilk nie jest żadnym elementem kluczowym natury. Jest tylko jednym z wielu jej elementów.
Ważne są wszystkie elementy natury bez wyjątku.

 

Źródła:
http://www.wolfszone.de/000main/texte/billy-the-kid.html
Billy the Kidd_wolf und naturschutz aus anderer Sight

mapa wilczego rajdu po pastwiskach: 

Odznaka Lieutenant de Louveterie
Odznaka Lieutenant de Louveterie

Lieutenants de Louveterie  – (Wikipedia – tłumaczenie Google) Porucznicy Louveterie są  osobami prywatnymi, dobrowolnymi współpracownikami administracji i okazjonalnymi współpracownikami służby publicznej [ 21 ] , [ 22 ] . Są mianowani przez prefekta departamentu na wniosek dyrektora departamentu ds. Terytoriów i morza oraz za radą przewodniczącego Departamentalnej Federacji Łowców na odnawialny okres pięciu lat (art. R 427-2 kodeksu ochrony środowiska).
Muszą mieć obywatelstwo francuskie i korzystać z praw obywatelskich, mieć mniej niż 75 lat (dekret z dnia 22 września 2009), posiadają pozwolenie na polowanie od co najmniej pięciu lat, posiadają umiejętności łowieckie niezbędne do właściwego wypełniania ich funkcji, w szczególności poprzez znajomość życia, obyczajów dzikich zwierząt, zachowania równowagi biologicznej oraz ustawodawstwa łowieckiego i przepisów bezpieczeństwa, przebywają w wydziale, w którym zostali powołani (lub w sąsiednim kantonie), nie byli skazani karnie w sprawach łowiectwa, rybołówstwa i ochrony przyrody.
zaprzysiężeni.
Wykonując swoje funkcje, strażnicy wilków muszą nosić przy sobie swoją komisję prefekturalną i odznakę przedstawiającą złoconą głowę wilka z emaliowanym na niebiesko paskiem myśliwskim z napisem „porucznik wilkołaka” w kolorze złotym. Zobowiązują się na piśmie do utrzymania na własny koszt co najmniej czterech psów przeznaczonych do polowania na dziki lub lisy lub co najmniej dwóch psów do kopania.
W 2005 roku we Francji było dwanaście kobiet z tytułem porucznika louveterie, w 2012 siedemnaście .Funkcjonowanie
Jest doradca techniczny administracji regulacji z „szkodliwe” i odpowiedzialny za rzeź dzikich zwierząt zakażonych wścieklizną [ 23 ] i bezpańskich psów i kotów [ 24 ]. Pełni rolę regulacyjną. Zwraca uwagę na przestępstwa przeciwko policji łowieckiej w swoim okręgu wyborczym. Pełni rolę pojednania ze światem rolniczym (w czasie pobicia administracyjnego [ 25 ] nie jest to już kwestia polowań, lecz zniszczenia, w związku z czym przepisy łowieckie nie mają zastosowania).
Bambinizm – syndrom Bambiegohttps://www.youtube.com/watch?v=IqOmUxOjJQk

Linki
* Polska strofuje Słowację w sprawie wilka
** Polska strofuje Słowację w sprawie wilków a Dzikie Życie prostuje
Lista (niepełna) ataków na ludzi – https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_wolf_attacks
** Ochrona aż do śmierci a nawet jeszcze dłużej
*** Zrobieni w wariaka – rozmyślania przy czytaniu komentarzy
Niepełna lista ataków wilków na ludzi:  https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_wolf_attacks

 

Leśnikom Birczy i Krasiczyna, leśnikom Bieszczadów,
lokalnym społecznościom broniącym Lasu


W starym dowcipie syn emerytowanego już adwokata chwali się przed ojcem, że właśnie zakończył sprawę, z którą ów zmagał się przez prawie całą swoją adwokacką karierę. Na to wszystko wzburzony ojciec z wyrzutem: Przecież mój dom, i ten, który Tobie kupiłem, to dorobek ciągnięcia latami tej właśnie sprawy, głupcze.
Ten dowcip to swoista alegoria.

Ochrona przyrody w Polsce. Ciekawe studium rozkładu.
Już przed wojną wskazywano na konieczność ochrony przyrody. Powstały pierwsze obszary na których zrezygnowano z gospodarki leśnej, gdyż jak wskazywali luminarze ówczesnej nauki, będzie to lepsze dla całej przyrody. Człowiek będzie mógł obserwować, jakże sobie ona radzi bez ludzkiej ingerencji.

Później nastąpiły inne kierunki ochrony ojczystej natury, najczęściej leśnej, i najczęściej tej najbogatszej, gdyż te sobie najbardziej upatrzyli luminarze, i wskazywali na konieczne działania ochronne.

Państwo podjęło się działań w kierunku ochrony przyrody w Polsce pokładając wiarę w przekaz wielu znawców różnych jej elementów. Ostatecznie powołano nawet Ministerstwo Środowisko by przybliżyć do siebie wszystkich, którzy mówili i mówią o konieczności ochrony natury ojczystej.

Poszukano również rzadkich gatunków roślin, zwierząt i rozpoczęto wcielanie w

Rezerwat przyrody prawem chroniony
Jeden z rezerwatów w jednym z nadleśnictw

życie ich ochronę. Bo uznano, że są zagrożone. Rozpoczęto tworzenie rezerwatów i wskazywano w nich określony cel ochrony. Bardzo często były to prawne regulacje najwyższego rzędu – o charakterze Ustawy sejmowej – co wskazywało na rangę jaką państwo przykłada do ochrony swojej natury. Odszukane rzadkie gatunki fauny umieszczano na specjalnych listach szczególnie chronionych.
Jedni chronią puchlinkę, inni ksylobionty, jedni dzięcioła trójpalczastego a jeszcze inni bielika, myszołowa, wilka czy kornika. Dziś w kolejce stoją apologeci lisa czy nawet jenota.
Każdy gatunek wymaga strefy ochronnej i szczególnych warunków.
I pieniędzy.
Dla siebie i cennych pomysłów ochroniarzy.
Tylko te szczególne warunki z czasem przestają się liczyć i są realnie coraz mniej chronione.
Jak wskazywał w 1913 roku Jan Gwalbert Pawlikowski, rozszarpano w końcu przyrodę na atomy, by wyszarpać maksimum dla siebie.

Okładka pierwszego wydania ksiązki "Kultura a natura"
Okładka pierwszego wydania książki Jana Gwalberta Pawlikowskiego

W wydanej książce „Kultura a natura” pisał: „Kultura wyszła z przyrody i nosiła długo na sobie jej cechy; potem zwróciła się przeciw niej. Ale kiedy pod nowoczesnym hasłem „ochrony” zawiera z nią znowu przymierze, to pod wpływem tego prądu odnowiona przyroda nie będzie już tym, czym była dawniej: będzie ona nieodzownie nosić na sobie cechy kultury. Tylko, miejmy nadzieję, nie tej kultury filisterskiej i barbarzyńskiej, która z miłości do przyrody zrobiła sobie modną suknię lub pojęła ją jako źródło nowych kramarskich zysków, ale kultury prawdziwej, wewnętrznej kultury ducha i serca. Hasło powrotu do natury to

Okładka jednego ze wznowień książki J.G.Pawlikowskiego
Strona tytułowa nowego wydania

nie hasło abdykacji kultury – to hasło walki kultury prawdziwej z pseudokultura, to hasło o najwyższe kulturalne dobra”

W podobnym duchu pisał 40 lat później w „Intelektualiści a socjalizm” Frederic von Hayek: „ Laik może nie w pełni zdaje sobie sprawę, w jakim stopniu społeczna reputacja naukowca i wykładowcy jest tworem tej klasy (intelektualistów), jak jest ona w nieunikniony sposób odbiciem jej

Okładka książki-eseju Frederica von Hayek,
„Intelektualiści a socjalizm” – okładka książki

poglądów, które niewiele mają wspólnego z wartością rzeczywistych osiągnięć. Szczególnie ważne dla naszego problemu jest to, że prawdopodobnie każdy wykładowca w swej dziedzinie mógłby podać kilka przykładów ludzi, którzy niezasłużenie osiągnęli powszechne uznanie jako wielcy uczeni tylko dlatego, że wyznawali poglądy uznane przez intelektualistów za politycznie „postępowe”; wśród nich mogę przytoczyć tylko jeden przykład, w którym podobną, pseudonaukową reputacja obdarzono z powodów politycznych naukowca o skłonnościach konserwatywnych. Tworzenie reputacji przez intelektualistów jest szczególnie ważne w dziedzinach, w których wyniki naukowych badań nie służą użytkowi innych specjalistów, lecz są powiązane ze sprawami publicznymi i politycznymi.”

System ochrony przyrody został w istocie zawładnięty przez ideologie, które odkrywają swoje kolejne wcielenia wraz z załamywaniem się tych poprzednich. Ale nikt nie krytykuje formalnie strat jakie niosą co rusz nowe wcielenia ochrony. Nikt nie krytykuje, gdyż sami ochraniarze zauważyli fiasko swoich własnych idei. I choć na wielu obszarach ochrony poniesiono sromotną klęskę, to nikt jej nie tylko nie analizuje, ale i nie ogłasza. Taki wstyd i sromota.
Nikt też nie ma zamiaru opisywać porażek. Bo nikt nie będzie redukował powierzchni raz objętych ochroną. Bo redukcja powierzchni redukowałaby być może idee samego systemu ochrony a nawet redukowałaby nakłady na … ochraniarzy. Te chronione powierzchnie to przecież obraz sukcesu. To nieustająca reklama i propaganda. Innymi słowy miara powierzchni jest miarą sukcesu.

Sukcesja
Zmienia się wizja ochrony na tych powierzchniach skierowanych do ochrony. I przyjmuje obraz czegoś, co klęski nigdy nie poniesie: sukcesji.
Niezmienna pozostaje doktryna trwania raz podjętej ochrony. Oraz braku odpowiedzialności za efekty ochrony.

fot. Andrzej Antczak - Rezerwat krajobrazowy im. W. Szafera
Rezerwat krajobrazowy im. Wł. Szafera w ciągu pól wieku istnienia reklamuje swój cel ostateczny polskiej sztuki ochrony krajobrazu – Martwe Drewno – fot. Andrzej Antczak

Razem z rozwojem kolejnych stadiów idei i pomysłów mamy permanentny pochód ochrony. Ale ochrona i natura nie mogą nadążyć z mnożeniem się ochraniarzy i ich pomysłów. Ledwo co zipie, a w wielu miejscach po prostu zdycha.
Pewnie słyszeliście o martwym drewnie.
Celem nadrzędnym ochrony przyrody jest martwe drewno i truchło. Ono nas ubogaca przyrodniczo, gdyż to tam jest bujne życie i prawdziwa różnorodność. Dąży się więc do truchła drzew w lesie, które musi być naturalne i najlepiej, by w swym poświęceniu było dziewicze. Wówczas ma największa wartość. W śmierci potęga ochrony.
Czy mamy przez to lepszą naturę i przyrodę? I bogactwo gatunkowej różnorodności?1
Jednak od zawsze uczestnicy ochraniarskiego pochodu jednoznacznie wskazują, że jest coraz gorzej. A może słyszeliście, że gdzieś jest lepiej?
Jak to możliwe, gdy uprzytomnimy sobie obfitość pomysłów i działań trwających od dziesiątków lat? Od wieku.
Po wiekowej ochronie jest coraz gorzej.
Cóż nas czeka wobec tego za kolejnych 30 lat? Za kolejny wiek?
Sama sukcesja będzie badana i opisany zostanie stan przed i stan po (iluś latach). I dowiemy się, że różnorodność zmniejszyła się. Więc może jednak zostawić sukcesję a zrezygnować z różnorodności? I przyznać, że różnorodność – jej bogactwo, jest w lasach gospodarczych a w naturze – parkach i rezerwatach być jej nie musi? Bo w końcu sukcesja a bogactwo różnorodności to dwie różne sprawy. Chyba, że to nie ma znaczenia i zaordynujemy naturze pozostawienie jak jest: różnorodność gatunkowa to sukcesja a sukcesja to różnorodność – czyż nie na taka ideę wskazuje Ustawa ochrony przyrody?

„Obszary wyróżniające się szczególnymi wartościami przyrodniczymi, naukowymi, społecznymi, kulturowymi i edukacyjnymi, o powierzchni nie mniejszej niż 1000 ha. Celem tworzenia parków narodowych jest nie tylko zachowanie różnorodności biologicznej, przyrody nieożywionej i walorów krajobrazowych na obszarze objętym ich granicami, ale także odtworzenie zniekształconych siedlisk przyrodniczych, siedlisk roślin, zwierząt lub grzybów.


Cóż z tego, że durne (zapisy Ustawy)? Ale za to jaka „piękna”. Czy może się różnić od twórców, na których wskazywali Pawlikowski i Hayek?

Czy wyjaśnimy sobie kiedyś w jakich oparach absurdu powstawała ta Ustawa? Bo kto przy zdrowych zmysłach ośmiela się dedykować naturze jakieś cele? Bogactwao różnorodności siedlisk czy gatunków? Siedlisk, grzybów?!  To wyraz kompletnej indolencji. Czy Państwo jest głupie …
Albo przyjmujemy naturę taką jaką jest – tajemniczą, zagadkową, niepewną, nieodgadnioną, albo nią manipulujemy wraz z manipulowaniem ludźmi (począwszy od przedszkola) – wmawiając im bogactwo przyrodnicze, róznorodność (czyli łżąc ile wlezie).

Jaki jest cel ochrony
Raz zdefiniowana ochrona, jej zakres, jej przedmiot trwa i ma trwać. Niezależnie czy się udało, czy wyszła z tego kompletna klapa – nie może być końca ochrony.
Z reguły każdy projekt, gdy go rozpoczynamy, zakłada określone cele. Staramy się je osiągnąć. Tylko w przypadku ochrony przyrody tych celów nie sposób zakończyć.
Co było celem ochrony żubra? Co było celem ochrony bobra? A co z łosiem? To duże zwierzęta. Dzięki aktywnej działalności człowieka ich populacje zwiększyły się wiele set razy. Nie są już zagrożone. Ale ochrona wciąż trwa i mimo jej sukcesów, końca ochrony nie widać. A może to jednak nie sukces – tylko jedna wielka klapa, wstyd i śmiech na świat cały? Może dlatego Greenpeace ofiarował się z pomocą w ochronie żubra? Może sama pani Merkel podrzuci sianka, albo wskaże, gdzie jeszcze można nakosić?

Uwaga! Puchlinka
Strefa ochrony grzybów. Dziś wstęp wzbroniony – ale może to ludzie na podeszwach przywlekli …

Zupełnie inaczej jest ze światem flory. Tutaj broń cię Panie Boże z jakimikolwiek działaniami. Są zakazane. No chyba, że ochraniarze sporządzą sobie projekt wzbogacania siedliska czy jego odtwarzania, bo nieokiełznana i wstrętna natura znów je wypaczyła. Wówczas sami sobie sprzedadzą bilet na realizację ambitnego celu. Gdyby Tobie to przyszło do głowy drogi Czytelniku, to „zderzysz się z ciężarówką” i zostaniesz rozjechany. Pamiętaj, że ta ojczysta natura to nie Twoja sprawa.
To nie ważne, że sadzonkę byliny możesz kupić za 2 złote, możesz też wyhodować później tysiąc nowych, twoje przeniesienie ich do natury w celu jej wzbogacenia jest złym i niedojrzałym postępkiem, a nawet może się okazać nie lada kryminalnym występkiem. Co innego gdy zabiorą się za to doświadczeni ochraniarze, sporządzą elaborat i punkty na mapie precyzyjnie umieszczą. Wówczas ta sadzoneczka kosztująca 2 złote zwiększa swoją wartość tysiąc a może i więcej razy. I dopiero wówczas jest to odpowiedzialna i profesjonalna ochrona czynna. Nic tu po Tobie Obywatelu Kowalski.
Generalnie zależy nam na tym by roślinek rzadkich było mniej, a nie na tym by tanio i masowo doprowadzić do tego, by przestały być roślinkami rzadkimi. Zależy nam by było jak najwięcej gatunków rzadkich. Wówczas mamy duże możliwości ustanawiania obszarów chronionych, ostoi, oraz … okazji na granty w celu dokonywania analiz i badań. To nic, że znikają. Muszą znikać. Są wówczas jeszcze cenniejsze. Sami ochraniarze „zupełnie przypadkowo”, je sobie pozyskują, by ich było jeszcze mniej i by były jeszcze cenniejsze.2 Na działania filistrów w Białowieskim Parku Narodowym zwracała uwagę Simona Kossak.
Nie zajęto się jednak z takim zapałem reintrodukcją pełnika europejskiego czy azalii żółtej, tak jak się zajęto żubrem, bobrem czy łosiem. A niepylak czy nadobnica – kruche motyle? Nie ten rozmiar, więc mogłyby być społecznie źle postrzegane. Nie byłoby to zbyt poważne – czy wyobrażacie sobie drodzy Czytelnicy doniesienia prasowe, o sukcesie 100 lecia walki o odtworzenie populacji azalii pontyjskiej albo puchlinki? (choć takie są szacunki czasowe przywrócenia utraconej, w wyniku bezmyślnej decyzji o zakazie wypasu owiec, różnorodności gatunkowej tatrzańskich hal)
Moja koleżanka, szkółkarka, która zaczęła przed laty rozmnażać storczyki czy inne rośliny rzadkie, i chronione, na jednej z istniejących jeszcze wówczas szkółek Parku Narodowego, z zamiarem wprowadzania na tereny, skąd czerpała nasionka, o mało nie trafiła do więzienia, jako dywersantka, szkodnik ekologiczny i przyrodniczy oraz dyletantka – w jednym.

Lilia złotogłów
Lilia złotogłów – zdjęcie bohringer-friedrich (Wikipedia)

Dla mnie ma znaczenie, by nie wyginęły. I dlatego, należy je rozmnażać na potęgę i sadzić tam, gdzie się jeszcze tlą, lub też gdzie indziej. Można oczywiście tworzyć dla nich specjalistyczne ogrody (a’la zoologiczne, choć tych nie wszyscy lubią) – lecz te ostatnie to twory sztuczne. Lilia złotogłów nie ma w Polsce takiego statusu jak żyrafa (która kwalifikuje się tylko do ZOO) i spokojnie może zasiedlać cały kraj, tak jak żyrafa mogłaby zasiedlać sawanny całej Afryki.
Oczywistym jest, że moja osobista koncepcja produkcji lilii złotogłów (i innych rzadkich gatunków również) wydaje się zbyt śmiała i jeszcze długo nie będzie zrozumiała przez kwiat polskiej nieuki. Przez to państwo.
O wiele łatwiej niszczyć, zacierać ślady i dawać alibi. I napychać kieszenie strzyżeniem stada pańszczyźnianej tępoty.
Natura 2000? Nic trudnego. A może nieduży rezerwacik, albo jakaś referencja? Nie referencja? To może jakaś strefa wyłączona lub ochronna albo i LKP-ik?

Natomiast dr. hab. Rafał Kowalczyk z Instytutu Biologii Ssaków z zapałem

Logo Instytutu Bilogii Ssaków PAN
Instytut Biologii Ssaków PAN w Białowieży – logo

kijem rozgania żubra po całej Polsce, a nawet nakłania go do pokonywania wpław Odry, by na drugim brzegu skończył tragicznie w niemieckim garze.
Wskazałem przykład „żubra”. Toż on był w Puszczy Białowieskiej. Kto zrobił jakieś badania, że mu się będzie podobać w Mirosławcu lub w Stuposianach? Może Niemcy zrobili takie za Odrą i dlatego go odstrzelili,

Żubr - portret en face
Jerzy Smoktunowicz – portret żubra en face

jak tylko ją przepłynął, by się „biedaczysko” nie męczył? A może jakże zasłużony habilitant Obywatel Kowalczyk Rafał?

Gdy jednak dochodzimy do flory, to ma zgnić, bo zrobić nic nie da rady. Bo to świętość – ta flora. W przeciwieństwie do żubra, który dla habilitanta Kowalczyka świętością przestał być, gdyż się nim zajmuje i jemu się poświęcił. Zaś już puszczańska flora, szczególnie ta w lesie gospodarczym nadleśnictwa świętą jest jak najbardziej: nie można jej tykać, bo szanowny habilitant się na niej … nie zna, więc tak na wszelki wypadek: WARA. Przykuć się doń, może być na wysokości 4 metrów i NIE DAĆ. Ale nie do żubra – bo na nim Szanowny Pan doktor się zna, i wie, że trzeba wybić co roku co najmniej 10% jego populacji. I choć to czyni, on i jemu podobni znawcy (wara innym znawcom) od 70 lat, to żubrza populacja się nie naprawia. Wynika to z błędu pierwotnego zbyt małej puli genowej tego pierworodnego stada (jeśli 3-4 egzemplarze można uznać za stado). Oczywistym jest wsparcie Greenpeace, które przekonuje, że zna lepsze sposoby na ochronę żubra – i

Greenpeace ma lepszy pomysł na ochronę żubra. Dołożysz się?
Akcja Greenpeace ingerująca w status żubra oraz podważająca jego ochronę w Polsce

zaprasza naszego habilitanta do pomocy i współpracy. Mają lepszą wizję niż Instytut Biologi Ssaków PAN. I być może wkrótce rozgonią ten cały Instytut, chyba że ten wykupi odpowiednią ilość cegiełek. Nasz dostojny habilitant nie raz wspomagał Greenpeace … A może to jego pomysł?

Nie mając nadziei na uznanie wśród polskiej nieuki liczę na zrozumienie szarego Kowalskiego. W końcu to on wszystko subsydiuje. I niestety z różnych powodów nie zwraca uwagi na co jego pieniądze idą. A nie zwraca, gdyż do dziś pańszczyzna tli się w nim, pokora i spolegliwość przed batem, jarzmem i pogardą tzw elit. – Nie wiesz chamie, gdzie twe miejsce?!
Kiedy się spostrzeże, że bez niego nic nie warte? Kiedy się kategorycznie oznajmi: Sprawdzam.
Mam więc nadzieję, że ten artykuł przybliży Kowalskiego do tego: Sprawdzam.
Może się w końcu zreflektuje i zauważy, że król jest nagi. I jeszcze gorsza mizerota niż on sam. Nawet natura traci – jego ojczysta. Liczę na Ciebie najdroższy czytelniku.
Czy rozumiesz możliwości jakie się przed nami otwierają: intensywna reintrodukcja rzadkich gatunków świata flory? Czy ona nie zasługuje na podobną rangę co wybrane tylko elementy fauny? Czyż nie możemy wspólnymi siłami podjąć się tego zbożnego działa zaniedbywanego dziesiątkami lat przez niedostrzegającego problemu niedouczoną i ideologiczną nieukę? Czyż nie zależy nam, by czerwona księga zamiast pęcznieć z roku na rok kalumniami tej nieuki skryła się w lamusie? Tego nowe koncepcje ochroniarskie bazujące na sukcesji nie naprawiają. Nie naprawiają tego co wcześniej unicestwiły.
Kowalski! Obudź się! Gdy się weżmiesz poważnie za tą robotę, to nielicho zaoszczędzisz na podatkach.

Polskie rozstrzygnięcia w zakresie ochrony przyrody są kuriozalne

Tablica infomacyjna o rezerwacie
Rezerwat w jednym z nadleśnictw

Raz podjęta decyzja o ochronie trwa: do czasu zagłady przedmiotu ochrony i nawet wówczas się nie kończy. Więc tytuł nie jest do końca adekwatny, choć połowicznie odzwierciedla  skutek ochrony. Śmierć i zagłada. Lub trwanie do końca świata i nawet dzień dłużej najlepiej …w zakresie finansowania.
A co potem?

Oczywiście nie można ogłosić porażki ani szczęśliwego zakończenia. Nie zrobi tego dzisiejsze państwo, a tym bardziej nie uczyni nieuka.
„Ochrona” więc jest prowadzona w najlepsze.
Zmieniany jest tylko kierunek i cel ochrony. I najczęściej nie czyni już tego sejmowa Ustawa, lecz jakiś lokalny urzędnik z RDOŚ, włączany i wyłączany tak, jak wskazuje akuratna potrzeba tego czy drugiego stowarzyszenia obskurantyzmu ekologicznego, wspieranego równo przez magdalenkowe zaprzaństwo jak i zatroskane fundusze Sorosa.

Czy tylko porażki
Otóż nie. Są i sukcesy. Takim sukcesem z pewnością jest reintrodukcja bobra, rozpoczęta przez środowisko łowieckie w celu wzbogacenia łowiska. Cenna skóra, doskonałe, czyste mięso, no i na dodatek strój bobrowy ceniony i wykorzystywany przez wszystkie modnisie, a dziś też przez środowisko wegan i wegetarian. Tym też jest reintrodukcja żubra – obarczona jednak kazirodczym początkiem, która stworzyła zdegenerowaną i cherlawa populację. Będzie już trzecie pokolenie, a może i czwarte pokolenie naukowców, które walczy o uleczenie żubra.
Ale niepylak, nadobnica to klęska ochrony siedliskowej prowadzonej w Parkach – tam gdzie jeszcze do niedawna fruwały.
Jest jeszcze wilk, jest łoś. Ale nie ma żółwia błotnego, żabki nadrzewnej czy szczeżui. A co z trytonem. Co z powszechnym napychaniem brzuszków naszych narodowych ptaszków, chronionych w całej powadze majestatycznego prawa?
Nic tu się kupy nie trzyma, ale trwa z całą powagą ekologistycznej obskury.

Ochrona przyrody nie ma więc końca, bo ma mądrzejszych zarządców niż syn starego adwokata. Będzie wysysać naturę do końca. Do śmierci. I przekazywać w spadku idee swojego dzieła następcom po mieczu i po kądzieli. I będzie rosnąć jak wyspy śmieciowe na oceanach.

Epilog
Ochrona przyrody to rzecz bardzo ważna. Na czym ona polega? Na czym się skupia, kiedy o niej słychać a kiedy nie? I dlaczego?

Kiedyś, gdy powstawał Park Yellowstone – był zasadniczym krokiem w kierunku ochrony przyrody. Czemu tak było – o tym innym razem.
Oczywiście są regiony na świecie, gdzie natury ubywa. I w takich okolicznościach tworzenie nowych parków, takich jak Yellowstone NP, ma znaczenie.
Są jednak obszary, gdzie natury tak pojmowanej nie ubywa. Obszar lasów jest stabilny, a gospodarstwo leśne gdy jest trwałe, natury generalnie nie rujnuje – czego dowodem są też polskie lasy: bogate siedliskami i gatunkami, otwierającymi przed nami kolejne tajemnice.
Wskazywanie naturze zamkniętej w Parkach i rezerwatach, że ma nieść krajowi, ludziom bogactwo przyrodnicze, trwałość i rozwój różnorodności jest obrazem kompletnej indolencji o tym czym jest NATURA. Natura nie musi i nie wypełnia ludzkich oczekiwań i celów, które na nią nakłada człowiek. Natura jest dzika, tajemnicza, nieprzewidywalna. Czyż właśnie to nie jest piękne? Czyż to nie powinno nam wystarczyć.
Nic w tym sensacyjnego, że trwałe gospodarstwo leśne nie zubaża natury w sposób trwały. Okresowe zakłócenia nie niszczą siedlisk, nie zmniejszają różnorodności w stałej i dalekosiężnej perspektywie. Jakie bowiem znaczenie ma zrąb na powierzchni 4 hektarów w kompleksie leśnym kilkunastu tysięcy hektarów? To czasowe zadrapanie, które się regeneruje bardzo szybko. Wskazują na to lasy gospodarcze, które trwają od setek lat, i które są pełne życia i darów dla ludzi. Które powstały często na zrebach kilkuset hektarowych.

 

1 Samorództwo czy różnorodność …
2 Adam Bohdan i Stowarzyszenie na Rzecz Wszystkich Istot niszczy rzadkie gatunki porostów
https://www.pressreader.com/poland/gazeta-wyborcza-0557/20101013/281887294663874
– bo oczywistym jest, że zaprzyjaźniony z GW zespół, finansowany przez fundusze Sorosa, nie podlega ogólnym zasadom polskiego prawa, jest dotknięty immunitetem, jak posłowie, sędziowie, prokuratorzy – ci, którzy mają zawsze rację, więc stoją ponad prawem;
Linki
Straty przyrodnicze Rezerwatu Ścisłego Białowieskiego Parku Narodowego ….
Dlaczego nie powstał Park Narodowy GRZMIĄCA – https://www.polskawlesie.pl/ochrona-srodowiska/dlaczego-nie-powstal-park-narodowy-grzmiaca

Około miesiąca temu zamieściłem w kilku miejscach internetowej przestrzeni krótką ankietę dotycząca aktualnych wydarzeń na Białorusi. Toczy się tam  kolejna „kolorowa rewolucja”.
Miałem zamiar przeanalizować wyniki tej ankiety, szczególnie że usłyszałem kilka krytycznych głosów na temat jej jakości.
Nie ukrywałem wówczas i dziś to powtórzę, że ankieta nie powstała w profesjonalnym ośrodku badań społecznych czy analiz, jeśli takie jeszcze istnieją. Dobór pytań, ich treść, związki i powiązania miały oportunistyczny charakter w stosunku to tego co słyszymy w każdym publicznym medium, gdy tylko je uruchomimy. Okazało się, że jakość i ewidentne oszustwo propagandowe mediów głównego nurtu jest postrzegane i odbierane jednoznacznie.

Historyczna Flaga Białorusi
Historyczna flaga Białorusi

Jednoznacznie negatywnie jest odbierana Polska polityka zagranicznych ingerencji, szczególnie że następuje z pozycji braku własnej suwerenności. Mamy więc świadomość, że ingerencja nie jest wynikiem własnych działań, lecz raczej własnej słabości i podległości. Dalej już każdy sobie rozwinie dowolnie.
Mógłbym pisać i pisać na temat tego, co przynosi statystyka uzyskanych wypowiedzi. Było ich trochę ponad 300. Chciałem osiągnąć poziom 1000 odpowiedzi  – nie udało się dzięki zaporze wprowadzonej przez Facebook.
Sceptycyzm mój w stosunku do jednoznacznie negatywnego przekazu na temat „kraju Łukaszenki” pobudzał szczególnie ciekawy artykuł prezesa Grupy Atlas, Pana Henryka Siodmoka, na temat jego doświadczeń wyniesionych z Białorusi. Dochodziły spotkania i rozmowy z ludźmi z Podlasia czy rodzonymi Białorusinami. To wszystko spowodowało, że zacząłem planować osobiste rozpoznanie.
Niestety …
Powstała więc ankieta. Dziś publikuję jej wyniki.
Zapraszam do samodzielnej analizy i zastanowienia, dyskusji

 

Wyniki ankiety- docs_google_com

Samą ankietę czytelnik może zobaczyć po poniższym linkiem.
Pomoc Polski dla Białorusi – ankieta

Fragment ankiety
Pomoc Polski dla Białorusi – fragment ankiety
https://wiadomosci.onet.pl/warszawa/warszawa-zdjecia-willi-kryniczna-6-na-saskiej-kepie-polska-ma-ja-podarowac/v4mzkzp
ul. Kryniczna 6, Saska Kępa, Warszawa, nowa siedziba rządu Białorusi na uchodźctwie? (fot.Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków)

 

Bielsat - logo stacji
Nadająca z Polski stacja, od wielu lat „wspiera Białoruś”, niszcząc możliwość zaistnienia dobrosąsiedzkich stosunków. Dzieje się to w imię „polskiego interesu”

Białoruś jest niesamowita – artykuł na stronie Racjonalista.pl i wystąpienie Prezesa Henryka Siodmoka (Sejm)
Polska wepchnie Łukaszenkę w objęcia Putina?  – K.Wojczal

Sukces lasów węglowych to już tylko kwestia dni. Czy w Lasach Państwowych powstanie gospodarstwo jemiołowe? Może właściwszy byłby pytajnik „Kiedy”. Kiedy powstanie gospodarstwo jemiołowe?
Pasożyt jak każdy inny szkodnik, ma się dobrze w LP, krainie nieuki i ekologizmu. W końcu budujemy martwy las, bo to on jest szczytem państwowej ochrony.

To nie drzewo. To jemioła na sośnie z perspektywy 90 stopni
To nie drzewo. To jemioła na sośnie z perspektywy 90 stopni

Z wielkim zainteresowaniem przeczytałem artykuł „Jemioła zasiedla lasy”* Emiliana Szczerbickiego w Lesie Polskim 23/2017. Niestety z wielkim niesmakiem wypowiedzi niektórych wysoko funkcyjnych przedstawicieli administracji LP. Znacznie wcześniej zbierałem materiały na temat jemioły w lasach. Tym samym artykuł jest polemiką do stanowisk przedstawionych w Lesie Polskim. Ale jego zasadniczą treścią jest pierwotna intencja przekazu. Temat jest istotny nie tylko z powodu bohatera artykułu – jemioły, lecz także w kontekście ogólnego postrzegania i postępowania wobec organizmów szkodliwych w LP. I nie tylko tam. Inicjatywa pochodzi z wyższych szczebli. Stamtąd idzie przyzwolenie i drogowskaz. Dla określonych działań, reakcji, zachowań. Czy tylko oczekiwanych, czy już nabytych, wytresowanych a może, po latach, w pełni już utożsamiających świadomość leśnika?
Jemioła interesuje mnie od dawna – swoją wyjątkowością. W połowie lat siedemdziesiątych przywiozłem fragment osobnika z pogranicza rumuńsko-bułgarskiego – ciekawy ze względu na ogromne liście, niespotykane u nas w kraju. Pamiętam ich wielkość, choć okaz straciłem po kilku latach.

Koń jaki jest każdy widzi "Nowe Ateny" - ks. Benedykt Chmielowski
Koń jaki jest każdy widzi
„Nowe Ateny” – ks. Benedykt Chmielowski

Co to jest jemioła – przecież wszyscy wiemy. To tak jak z koniem: „Koń jaki jest, każdy widzi” (pierwsza polska encyklopedia Nowe Ateny – ks. Benedykt Chmielowski). Wydawałoby się, że tak oczywista prawda wyczerpuje zagadnienie. Niesłusznie. Niesłusznie, jak wiemy – w przypadku ówczesnej definicji konia, i niesłusznie w przypadku jemioły.

Viscum album – to nazwa łacińska gatunku. Ale jemioła nie jest rośliną – to półpasożyt. Posiadając chloroplasty asymiluje energię i gazy z powietrza ale substancje odżywcze czerpie z organizmu żywiciela, który penetruje za pomocą specjalnego rodzaju systemu ssawek.

Jemioła jemiole nierówna

Martwa i zamierająca aleja topolowa w okolicach Grudziądza
Martwa i zamierająca aleja topolowa w okolicach Grudziądza

W artykule „Jemioła zasiedla lasy” znalazłem bardzo interesujące informacje na temat jemioły i wyników badań palinologicznych dotyczących tego gatunku. Jeśli wyniki badań są reprezentatywne i definitywnie zakończone, to wiemy, że wielkość populacji jemioły była zmienna. Lecz jakie realne czynniki miały na to wpływ? Być może wie o tym jemioła albo przysłowiowy już nietoperz ( krótkie dzieło Thomasa Nagela „Jak to jest być nietoperzem” polecam wszystkim – nie tylko profesorowi Adamowi Boratyńskiemu).
Niestety ogólne ograniczenie w zakresie wiedzy na temat jemioły jest dziś zdecydowanie większe niż w początkach XVIII wieku na temat konia. Pewne jest to, że w Polsce są co najmniej trzy odmiany (podgatunki) jemioły, różniące się rodzajem gatunków żywicielskich. Rzadko się zdarza, lub się nie zdarza, by określona odmiana zasiedlała inną zbiorowość gatunków niż to się określa jako typowy ich krąg.

Strach przed ociepleniem nabija kabzę. I o to chodzi

„Obecnie następuje ekspansja jemioły, przynajmniej po części w wyniku wyższych niż jeszcze przed 50-60 laty średnich temperatur rocznych” – mówi profesor Adam Boratyński. Pozwolę sobie na kilka słów (w zgoła innym duchu) więcej na ten temat, gdyż zmiany klimatyczne o których tyle się mówi, zdają się być przedstawiane już jako kataklizm, na który człowiek wpływu nie ma. Gdybyśmy jednak zaczęli mniej gadać a podjęli się poważnej analizy i działań, okazać by się mogły, że stanowią postępujące naturalnie ocieplenie to w rzeczywistości dobrodziejstwo dla Polski. Czy to takie straszne dla Kowalskiego że mu temperatura się podniesie o 2 stopnie? Straszne, dlatego bo się go straszy od dziesięcioleci, podczas gdy realnie jest to ogromna korzyść. Trzeba umieć ja wykorzystać. Póki co granty idą na strachy a nie na wykorzystanie zmiany klimatycznej. A przecież jest to w gruncie sprawa tylko dla hydrologów i budowniczych spiętrzeń i zbiorników wodnych. Ich jest jednak mało. Gina w tłumie. Sianie strachu to dziś temat dla niemal każdej branży nauki. To o wiele większy biznes i obrót.

Różnorodność w świecie jemioły

Jemioła w okolicach Rytla, k. Chojnic
Jemioła w okolicach Rytla, k. Chojnic

Wracając do jemioły, to najczęściej spotykany jest podgatunek „przydrożnej jemioły”. Pozwoliłem sobie na takie domowe określenie, gdyż jemioła najczęściej jest łączona z zadrzewieniami przydrożnymi drzew liściastych takich jak: topola, wierzba, brzoza, robinia, klony, jesion pensylwański, jarzęby, drzewa owocowe: jabłonie, grusze. To Jemioła pospolita typowa (Viscum album ssp. album). Nie spotyka się jej na dębach rodzimych, jesionie wyniosłym. Większość z nas łączy jemiołę z obrazem tego organizmu na tych przydrożnych gatunkach liściastych drzew. Ten zakodowany w duszy obraz przesądza o postrzeganiu jemioły. Generuje w podświadomości miejsca występowania jemioły i gatunki, które jemioła zasiedla. Tym samym ogranicza jej dostrzeganie i spodziewane spotkanie gdzie indziej lub wręcz eliminuje z naszej świadomości możliwości spotkania jej np. w lesie.
Jednak jemioła wyłamuje się z tego potocznego postrzegania jej obrazu i potocznej definicji w rodzaju „definicji konia”. Spotykamy bowiem w lasach dość często Jemiołę jodłową.

Jemioła jodłowa w Stefanowie. k. Przysuchy
Jemioła jodłowa w Stefanowie. k. Przysuchy

Upodobanie do jemiołowych bombek na jodłach w świętokrzyskim i radomskim wydaje się być już tak trwałym elementem tamtejszych jedlin, że można by wnioskować, iż to element wzorca estetyki lasu i leśnego krajobrazu. Mam nadzieję, że jemiołuszki i paszkoty nie przeniosą tej odmiany jemioły na obszary Beskidów, Sudetów czy Nadleśnictwa Osusznica (której populacje leżąc daleko na północ od Nadleśnictwa Poddębice nie przejmują się zbytnio kreską na mapie uczynioną wiek temu przez Władysława Szafera mającą być krańcem północnego zasięgu gatunku, i wiarą w nią Nadleśniczego Roberta Krokowskiego; LP 23/2017). Jodła nie jest znaczącym gatunkiem w naszym gospodarstwie leśnym, więc strata w wysokości 3 – 4 procent zasobów nie będzie znacząca dla bogactwa przyrodniczego kraju. Stratę wyrówna Polakom niewątpliwy wzrost różnorodności, dzięki wzmocnieniu zasobów jemioły. Ten podgatunek Jemioły pospolitej jodłowejViscum. album ssp. Abietis występuje tylko na jodle. Czy tak należałoby odczytywać przesłanie leśnych „specjalistów”, nakłaniając nas do analizy i monitorowania (sugeruje Aldona Perlińska, Naczelnik Wydziału Ochrony Lasu RDLP w Łodzi, znając możliwości realnego podejmowania decyzji w organizacji LP).

Jemioła w okolicy Radomia
Jemioła w okolicy Radomia

Zdecydowanie najniebezpieczniejszy dla gospodarki leśnej Polski jest trzeci podgatunek jemioły: Jemioła pospolita rozpierzchła (V. album ssp. Austriacum), posiadająca wąskie i jasne (żółtozielone) liście. Jest typowa na sosnach, sporadycznie tylko widywana na świerkach czy modrzewiach. Ponieważ sosna wciąż jest dominującym gatunkiem w polskich lasach, posiadającym największe znaczenie gospodarcze, to ten podgatunek jemioły stanowi największe zagrożenie dla gospodarstwa leśnego. Pod warunkiem, że gospodarstwo leśne ma jeszcze znaczenie.

Pożyteczny, obojętny, szkodliwy

W świecie człowieka, opisywany i analizowany przez niego każdy organizm można kwalifikować jako pożyteczny, szkodliwy lub obojętny. Kryteria takiego podziału mogą być różnorodne. Jeśli jemiołę będziemy rozpatrywać w kryteriach wytwarzania przez nią lepkich i słodkich jagód

Pod jemiołą ...
Pod jemiołą

zaopatrzonych w nasiono, gdyż zależy nam na ich zbiorze, to jemiołę będziemy kwalifikować jako organizm pożyteczny. W wielu sklepach ogrodniczych zachodniej cywilizacji, gdzie obok tradycji Halloween wciąż pokutuje równie niecna, staroceltycka tradycja uskuteczniania pocałunków pod jemiołą, można zaopatrzyć się w nasiona jemioły, by samemu wyhodować ją sobie we własnym ogrodzie, na własnym drzewie – ale już nie całkiem na własną odpowiedzialność. Jemioła ma też inne właściwości, niekoniecznie etnograficzne. Ma właściwości lecznicze i dlatego może być traktowana jego organizm pożyteczny i służący człowiekowi.
Gdy pijemy poranną kawę obecność jemioły na przydrożnym drzewie jest nam obojętna.
Gdy rozpatrujemy w sposób racjonalny nasze szczęście i pomyślność to nie wiążemy go najczęściej z jemiołą. Czyli z tego punktu widzenia jest dla nas elementem obojętnym. Ale czy słusznie? Przecież nie zastanawiamy w każdej chwili nad jej szkodliwością, jeśli w ogóle nas to interesuje?
W wielu środowiskach wciąż dominuje przekonanie, że jemioła nie jest organizmem szkodliwym. Nawet wśród leśników, doglądających lasu i chroniących go, świadomość jej szkodliwości jest niedostateczna. Przykładem braku wiedzy są oficjalne stwierdzenia administracji państwa odpowiadającej za jakość gospodarki leśnej i selekcji, iż jemioła w lesie nie jest organizmem szkodliwym (np.: w imieniu Ministra Środowiska, czego dowody są w posiadaniu autora).
Jemioła nie jest kojarzona jako ostateczny zabójca drzewa, lasu. Stąd też prawdopodobnie tolerancja jej coraz liczniejszej obecności w koronach drzew leśnych. Ograniczone możliwości odpowiedzialności za las, zaciskająca się pętla centralizmu, poplątanie wiedzy, z jej brakiem i autorytetu z jego brakiem nie służą podejmowaniu szybkich i trafnych decyzji. Zamiera wiedza i możliwość samodzielnego podejmowania jakichkolwiek działań. Znika też wiedza, że ostateczny „trup w lesie” to najczęściej efekt działania wielu elementów, abiotycznych i biotycznych, np. suszy i jemioły wraz z brakiem reakcji człowieka w odpowiednim momencie. To wystarczające czynniki śmiercionośne w lasach. Doświadczają ich już niektóre nadleśnictwa (nie wszystkie tragedie zostały wymienione w artykule Emiliana Szczerbickiego, znam obrazy o wyrazie katastrofy).
 W artykule spotykamy się ze spostrzeżeniami kadry leśnej dotyczącymi ataku półpasożyta, czy też wiązania ataku z temperaturą, suszą, obniżeniem wód gruntowych czy bezśnieżnymi zimami, lub ogólnie zmianami pogodowymi. To smutne, że nauka poszła w „przysłowiowy las” i dziś z każdego kąta wygląda trup samorództwa i „ekologistycznego” obskurantyzmu. Tym smutniejsze, że specjalistyczne w LP jednostki powołane do monitorowania stanu lasu i jego ochrony wskazują również na te „dominujące” elementy wzrostu populacji jemioły w lasach. A przecież wystarczy dowiedzieć się, jaki jest sposób rozmnażania jemioły. Obrazowo przedstawiając potrzebna jest do tego jemiołuszka (to taki ptaszek, ale od biedy może być każdy inny), który spożyje łaskawie biały owoc wraz z nasionkiem, a potem zostawi to nasionko wraz z kupką na korze innego drzewa. Pierwszy raz spotykam się z informacją, że urodzaj na jemiołę to wynik bezśnieżnej zimy. Czyż możemy mieć (czy ktoś, jakaś konkretna wiedza, nauka) wpływ na postrzeganie przyczyn rozłażenia się jemioły przez pracowników ZOL w Łodzi, co trafia na podatny grunt specjalistów w nadleśnictwach (informacja Ewy Grzywacz na str. 9 LP 23/2017) .
Inna sprawa, która umyka naczelnikom i kadrze jest czas. Otóż jemioła zanim stanie się widoczna, duża i podziwiana, latami jest najpierw maleńkim kiełkiem, pojedynczym listkiem, niewidocznym w koronie drzewa. Proces wzrostu jemioły nieodłącznie wiąże się z upływem czasu. Jedno dychotomiczne rozgałęzienie na rok. Może policzymy, która to bezśnieżna zima zawiniła?

Lasy Państwowe czuwają, robią ankiety i monitorują

Czemu dochodzi do kuriozalnych widoków w lasach (masy drzew z licznymi osobnikami jemioły w koronach)? Moim zdaniem to wynik źle pojętej ekologizacji w leśnictwie.

Strona autorska (autorzy i współautorzy) Instrukcji Ochrony Lasu, wprowadzająca na grunt Lasów Państwowych obowiązek malowanie lit. "E" na drzewach zamierających i martwych.
Strona autorska (autorzy i współautorzy) Instrukcji Ochrony Lasu, wprowadzająca na grunt Lasów Państwowych obowiązek malowanie lit. „E” na drzewach zamierających i martwych.

Wskazuję na to bez wielkiego rezultatu od lat. Postępująca zamiana ochrony czynnej na bierną jest działaniem systemowym. Osłabia to czujność leśników, ubezwłasnowolnia ich i prowadzi do destrukcji narodowego majątku Polaków jakimi są Lasy Państwowe.
Przypominam sobie malowanie litery „E” na drzewach, które wcześniej, często były eliminowane z lasu jako niosące mu zagrożenie. To nauczka (raczej bez związku z nauką, choć sygnowana przez ludzi z tytułami), którą leśnik zapamięta na lata: by nie tykać truchła i tego wszystkiego co się w nie zamienia, lub ma zamienić. Ta szatańska, wg nowomowy, procedura na lata zapada w psychikę,

kordelas leśnika
kordelas leśnika

destruuje ją, przenicowuje, niszczy etos pracy i szacunek do własnego zawodu. Żaden kordelas w nagrodę tego nie zrównoważy. Ani złoty ani diamentowy – to nie nagroda, to element upadku.
Instrukcja Ochrony Lasu (sygnowana j.w.) nakazywała malowanie literek „E” po lesie, a już dekadę później, każe o tym zapominać. Ale jeszcze wiele lat ślady na drzewach będą przypominać, a rany w głowach uciskać sumienie do końca. Chyba, że zawierzymy kordelasowi. I ZOL.

Jemioła w lesie i w szyszce

Pozwolę sobie zaryzykować, wbrew ogólnemu postrzeganiu jemioły, iż nawet jako niepełny pasożyt, jako tylko półpasożyt nie jest w gospodarstwie leśnym organizmem pożytecznym. Nie jest nawet organizmem obojętnym. Twierdzę stanowczo, że jest organizmem szkodliwym. Nie zwiodą mnie jej zielone liście, bo system ssawek, którymi mocuje się do żywiciela okrada go z wody i składników pokarmowych kierowanych do igieł i liści. Tym samym zakłóca gospodarkę wodną i pokarmową żywiciela. Cieszy mnie niezmiernie artykuł w Lesie Polskim wskazujący obszernie na problemy jakie stwarza w lasach. Nie cieszą mnie prezentowane diagnozy, wręcz wprowadzają w niepokój. Ale nawet nie próbuję się bezpodstawnie wymądrzać, bo …

Sylwan - okładka leśnego czasopisma naukowego wydawanego przez PTL
Sylwan – okładka leśnego czasopisma naukowego wydawanego przez PTL

 W Sylvanie nr 161 (7) 558-564, 2017 wszyscy odnajdą omówienie projektu badawczego pn.: „Wpływ jemioły (Viscum album) na jakość nasion sosny zwyczajnej (Pinus sylvestris)” autorstwa: Natalii Jasiczek, Mariana J. Giertycha, Jana Suszki. Pod artykułem jest zamieszczona bogata literatura dokumentująca wpływ jemioły na drzewa i właściwości związane z generatywnym rozmnażaniem. Może zainteresuje to Departament Prawny MŚ, mający problemy z rozróżnianiem drzewa (leśnego materiału podstawowego) od szyszki i nasiona (leśnego materiału rozmnożeniowego). Może zainteresuje też wiceministra a dziś Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych?
Badanie zaprezentowane na łamach Sylvana dotyczy proweniencji bolewickiej Sosny zwyczajnej, w której stwierdzono obecność jemioły. Dopowiem mniej zorientowanym, że to pochodzenie sosny jest wyróżniającym się w Polsce, a wiec jest bardzo cenne. Wcześniej dokumentowano wpływ jemioły na elementy przyrostowe, odpornościowe drzew. Badanie analizujące wpływ na szyszki, nasiona czy zdolność kiełkowania jest unikatowe. Wyraźnie potwierdzono negatywny wpływ jemioły na ilość nasion, masę nasion zepsutych. Różnice miedzy materiałem rozmnożeniowym pochodzących z drzew zasiedlonych przez jemiołę i bez jemioły nie są znaczące, ale są istotne. Autorzy wskazują na żyzność siedliska Bolewic, które niweluje w badaniu te różnice.
 Praca unaocznia, że jemioła ma nie tylko negatywny wpływ na samo drzewo, lecz także na wytwarzany przez nie materiał generatywnego rozmnażania. Czy dbałość o stan i kondycje lasu pozwalają w takim razie na obojętność wobec jemioły? Czy zwycięża ostatecznie obskurantyzm naukowy i ekologistyczny? I ZOL*** ze swoimi uwarunkowaniami pogodowymi, zapierający się w poglądzie o braku wpływu organizmu szkodliwego na owoce czy nasiona i nową populację! Stworzyłem kiedyś pojęcie: nieuka jako antonim do nauki.

Racjonalność czy ideologia

Jemioła na pniu sosny
Jemioła na pniu sosny

Klasyczne pojęcie gospodarki wiąże się z uzyskiwaniem korzyści. Korzyści zaś to rzecz policzalna.
Rozumiem, że jest spora grupa ludzi, którzy korzyści postrzegają inaczej. Mam na uwadze takich ekologistów i ideologów polskiej szkoły leśnictwa, którzy otwarcie – bez żenady i wstydu propagują idee istnienia jakiegokolwiek wzrostu i wzrostu czegokolwiek przez zubażanie zasobów leśnego bogactwa, powodowanie zamierania ogromnych powierzchni lasów. To oni wskazują, że pozyskanie surowca drzewnego w lesie jest szkodliwe w przeciwieństwie do pozostawienia drzew do ich naturalnej śmierci i zamienienia się w próchno. Oczywiście nie przedstawiają twardych wyliczeń tych korzyści, jakie ma Kowalski i jego kraj, ale przez tupot, krzyki, płacze czy pseudonaukę/nieukę zaskarbili sobie zaufanie sporej części naszego społeczeństwa. Ten przekaz zdecydowanie jest mocniejszy od przekazu wskazującego, że zgnicie drzew nie niesie korzyści tylko straty. Nie niesie żadnych korzyści dla środowiska, a straty niesie naszemu krajowi i jego mieszkańcom.
Rzecz jasna są państwa, które czerpią pożytki z takiego stanu rzeczy. To wszystkie te kraje, które mają konkurencyjną gospodarkę związaną z przerobem drewna i produkcją drzewną. Ta rzecz powinna być jasna i nie wymagać specjalnego wyjaśnienia. Wskazywałem na to w kilku swoich artykułach, i kwestia zaczyna się robić popularna, co mnie cieszy.

Wskazywanie, że malejący udział leśnictwa i drzewnictwa w gospodarce narodowej ma decydujący wpływ na ekologizację (czyli doprowadzanie do gnicia leśnych zasobów naturalnych), powielane bezkrytycznie tego rodzaju opinie przez – zdawałoby się wykształconych ludzi, pokazuje jak głęboko w umysły człowieka może zapaść ekologistyczna manipulacja. Przykłady ze świata nie potwierdzają takiego kierunku postrzegania leśnictwa. Każdy Hans, John czy Sven dobrze wie, że marnotrawstwo i niszczenie własnego kraju niczego nie buduje. To rzecz powszechnie zrozumiała. Szczególnie, gdy leśnictwo dzieje się na zasadach planowych, gwarantujących stabilność powierzchni leśnej (albo i jej wzrost) oraz trwałość zasobów. Czemu ci „domorośli mędrcy” nie zaproponują likwidacji jeszcze bardziej marginalnych w kraju branż? Nie ma takich? Czy wiedzą gdzie jest granica tej marginalności? I kto ich upoważnił do powielania sądów mających znamiona sabotażu gospodarczego.
Oczywiście jemioła jest tylko jednym z elementów, które osłabiają kondycje lasów, a tym samym negatywnie wpływającym na naszą gospodarkę. Zaniedbywanie ochrony lasów przed każdym szkodnikiem wpływa natomiast pozytywnie na gospodarki państw dysponujących podobnymi rodzajami przemysłu.
Czy bezkrytyczna hodowla jemioły w lesie to oznaka bezgranicznego uczucia miłości do półpasożyta? Czy gdybyśmy mieli do czynienia nie z „pół” lecz „całym” pasożytem, to miłości by nie było? – Pewności nie ma. A raczej duża doza niepewności, gdy przypomnimy sobie rozwiązania jakie obowiązują formalnie w Lasach Państwowych (dowolność stref referencyjnych, obligatoryjność biogrup do rozpadu, etc).
Zawód i słowo leśnik pochodzi od słowa las. W lesie zasadniczym elementem jest drzewo i dbałość o nie, gdyż to ono buduje dobrostan każdemu, kto posiada las i użytkuje go z uwagą i myślą o trwałości jego bytu, i tym samym trwałości pożytku jaki daje. Tak myśli leśnik. DGLP i MŚ od dawna myślą inaczej.
Mamy lasy węglowe**. Czy powstanie gospodarstwo jemiołowe? Może właściwszy byłby pytajnik „Kiedy”. Kiedy powstanie gospodarstwo jemiołowe?

PS
Gdyby jemioła rosła na młodych sadzonkach, na szkółce, to żaden leśnik nie mówiłby, że to wynik zmian pogodowych, tylko by ją bezwzględnie skasował. Co się dzieje z leśnikiem, gdy jemioła zasiedla dorosłe drzewa?

szyszki sosny zwyczajnej
szyszki sosny zwyczajnej

*  artykuł Emiliana Szczerbickiego można przeczytać tu: https://drive.google.com/file/d/1Pf09R0KUTnhVlB6pBKNnFYTHWY_8f1zh/view?usp=sharing
**  lasy węglowe, nowa koncepcja ideologiczna, która ma się skupiać na hodowli lasu w celu wyłapywania CO2;
***   ZOL – Zakład Ochrony Lasu, jednostka w strukturach Lasów Państwowych, monitorująca, zapobiegająca i zwalczająca szkodniki lasu