Historia. A wystarczy zmienić jedną literę i mamy histerię.
Jak jest z Lasami Państwowymi?
Majątek leśny państwa wywodzi się wprost z królewszczyzn. Majątek króla nie był prywatnym majątkiem fizycznej osoby. On był przypisany do króla jako instytucji, i służył instytucji króla – czyli królestwu. Służył państwu. Te królewszczyzny trafiły ostatecznie do Skarbu Państwa i miały służyć krajowi. A po 1918 roku stały się zaczątkiem Lasów Państwowych (dobra carskie, cesarskie itp). Organizacja gospodarcza (Lasy Państwowe) w okresie międzywojennym zbudowała duży majątek i wspomagała kraj, między innymi budowę Gdyni czy COP. Po II Wojnie Światowe zasób Lasów Państwowych wzrósł znacznie w wyniku nacjonalizacji dużych majątków rolnych i leśnych. PRL dążył do wzmocnienia lesistości. Udało się dojść do poziomu 27 procent, zaczynając w 1945 roku od poziomu ok. 17-18 procent. To ogromny wzrost leśnych zasobów państwa. Na ich bazie został zbudowany krajowy przemysł drzewny, wiele zakładów.
Od roku 1990 do dziś lesistość wzrosła o około 2 procent (sic!). Państwu III RP, mimo szturmówek, solennych obietnic, gwarancji i … modłów nie udaje się realizacja Krajowego Programu Zwiększania Lesistości kraju – celu, który sobie wyznaczyło – osiągnięcie 30 procent lesistości do 2020 roku (i 33% w 2050 roku). Dziś manipuluje się Programem Zalesień, naruszając przy tym prawo (przekształcanie bez wiedzy i zgody właścicieli kategorii użytków w ewidencji gruntów – czy już sprawdziliście swój stan posiadania i porównaliście ze stanem sprzed 2000 roku?).
Czymże są Lasy Państwowe ?
Mamy generalnie dwa pojęcia skrywające się pod tym określeniem. Które jest prawdziwe?
1.Lasy Państwowe to organizacja, już nie gospodarcza (w myśl nowej Ustawy o lasach), nie
DGLP
mająca preferencji gospodarczych, zarządzająca leśnym majątkiem Skarbu Państwa. W wyniku „transformacji ustrojowej” organizacja przestała realizować cele gospodarcze. Przyjęta wówczas Ustawa o lasach zaordynowała Lasom Państwowym status administracji. Tym samym dochody i przychody, wzrost posiadania i rozwój przestały być istotne, jeśli nie służyły samej organizacji (gdyż jest samoutrzymująca się). Od tego czasu Lasy Państwowe utraciły ogromny majątek materialny i gospodarczy – zmniejszyły stan posiadania państwa i jego mieszkańców. I wciąż go tracą, gdyż marnotrawią ogromne środki. Ponieważ nie skupiają swojej działalności na gospodarce i rozwoju, to rozwiązania, które przyjmują, nie mają na celu poprawy kondycji gospodarczej, lecz jedynie zagospodarowanie przychodów, które chcąc nie chcąc generują, wykorzystując posiadane zasoby. Nie są już w gruncie Lasami Państwowymi, gdyż ich istotą nie jest zasilanie i wzmacnianie państwa oraz jego obywateli.
Nie pomogły ludziom w czasie powodzi w 1997 roku czy roku 20101. Ponieważ rozliczenia z budżetem mają określony charakter, a jednocześnie zapis Ustawowy wskazuje na „samoutrzymanie”, to organizacja skupia się na tym, by przychody nie były nadmierne – gdyż to groziłoby wprowadzeniem w tej organizacji zasad typowych dla firm i wymusiłoby zmiany prawne: wewnętrzne i zewnętrzne. Utrzymanie obecnego statusu wymaga więc osiągania minimalnego przychodu, albo maksymalizacji kosztów (cassus J. Kosiorowskiego – RDLP Kraków *) Ten system zajmuje się krajem i jego mieszkańcami w sposób werbalny, a prowadzona tzw. edukacja
Minister ds. środowiska
jest nakierowana nie na aspekty gospodarcze, lecz ekologistyczne, wpływając negatywnie na świadomość społeczną i stan kraju. Organizacja jest ściśle zhierarchizowana i scentralizowana. Tym bardziej jest niewydolna gospodarczo oraz generuje straty (jemioła**, świerk w Beskidzie Śląskim***, plantacje Jd w Sudetach, zniszczenie Puszczy Białowieskiej****). Odpowiedzialność nie istnieje. Zarząd organizacji Lasy Państwowe nie jest Lasem i nie działa w interesie państwa i Polaków, nie działa też w interesie leśnych zasobów naturalnych państwa. Jaka jest przyczyna takiego systemu prawnego? Czy to tylko przypadek, tylko głupota … Lasy to JA. System autorytarnego, oligarchicznego państwa, realizowany przez kompradorskie mafie.
Dyrektorzy LP, ministrowie, centralizm i „ruki pa szwam” … – czy to są Lasy Państwowe,
2. Lasy Państwowe to obszar lasów będących własnością państwa. To znaczny obszar, dochodzący dziś do ok. 24 procent (30%) powierzchni kraju. Posiadając taki zasób, Polacy powinni czuć się bogaci. Powinni mieć świadomość posiadanego bogactwa i korzyści, które z niego płyną. Czy to czują? Co czuje mieszkaniec Białowieży czy Hajnówki, Birczy … Co czuje świadomy tego stanu mieszkaniec Polski?
Gdyby państwo pozwoliło im na czerpanie korzyści z majątku, którym dysponuje… Okazuje się, że majątek państwa nie tylko nie zasila tego państwa, lecz powoduje straty. Zubaża sam kraj jak i jego mieszkańców. Czy państwo to Polacy, mieszkańcy kraju POLSKA? Czy organizacja państwa o nazwie Rzeczpospolita Polska to państwo Polaków? Czy Polacy mają wpływ na państwo i czy mają korzyści z majątku, którym dysponuje i zarządza państwo?
Czy Mateusz Morawiecki, wyciągając łapy po zasoby Norwegów, nie ma świadomości, że tam zasoby naturalne są własnością mieszkańców. Rządy państwa norweskiego realizują cele mieszkańców Norwegii. W Polsce państwo realizuje cele zewnętrzne … Niszczy własne zasoby i kieruje roszczenia w kierunku zasobów innych państw*****.
Zmiana formuły majątku państwowego, która została dokonana na początku lat 90-tych, w celu przeprowadzenia kluczowych dla kraju „reform prywatyzacyjnych” (wspieranych przez NSZZ Solidarność) spowodowała, że w sposób niezauważalny Polacy stracili ZUS, ubezpieczenia, ochronę zdrowia i armię. Te podmioty państwa, statusy jego mieszkańców oraz znaczenia kraju zniknęły w czeluściach „sojuszniczej pomocy i patriotycznych uniesień solidarnościowych mafii”. Gdy budżet wykreślił ze stanu posiadania majątek państwowy w sposób trwały, to wszelkie świadczenia budżetowe mogły się dziać tylko z bieżących wpływów, najczęściej pochodzących z pożyczek zewnętrznych.
Majątek leśny nie został poddany prywatyzacji (choć rząd Akcji Wyborczej Solidarność – Krzaklewski/Buzek/Szyszko takie plany przedstawiał w Sejmie). Ale nie został też oddany w ręce Polaków. Znajduje się w rękach organizacji podległej Ministerstwu Środowiska i realizuje cele tego ministerstwa. Nie realizuje celów państwa i jego wzrostu.
Czemu majątek państwa nie jest majątkiem Polaków?
Czemu Lasy Państwowe nie są państwowe i nie realizują celów nie tylko Polski, ale przede wszystkim Polaków i tym samym sanacji ICH państwa? Czemu to nie są nasze drzewa i nasze ziemie? Czemu nie dają nam renty? Czemu nie zlikwidować ONYCH … Od czegoś trzeba zacząć. Zacznijmy od Lasów Państwowych.
Całe państwo jest nasze, nie ONYCH.
Dziś słyszymy głosy o konieczności uspołecznienia Lasów Państwowych. Nie ma to związku z przejęciem ich przez społeczeństwo. Idea jest artykułowana przez organizacje ekologistyczne, dotowane zewnętrznie lub dotowane przez system kompradorskiej władzy. Nie powinniśmy do tego dopuścić, gdyż będzie to oznaczać kompletne zniszczenie zasobów leśnych Polaków.
1 Organizacja Lasy Państwowe założyła użytkowanie główne na poziomie 50 procent przyrostu (dziś ok. 60%), co oznaczało odkładanie pozostałej masy drewna w postaci leśnej zgnilizny. To niewyobrażalne marnotrawstwo majątku wspólnego nie pozwoliło na pomoc poszkodowanym, i nie pozwala wciąż na taką pomoc w imię ideologicznej doktryny, której celem jest stałe osłabianie Polski.
Czy rzeczywiście lepiej by w Polsce dominowała własność Isaaka, Hansa, Johna czy Iwana? Od początku wskazują na to „ojcowie polskiej transformacji”. A może rację mają Norwegowie i ich państwo – Norwegia? Tam zasoby są własnością Norwegów, i są one w zarządzie państwa. Czy wiemy, kto realnie nam wskazał na ten „polski” model, i czemu w to uwierzyliśmy? Czy rzeczywiście uwierzyliśmy? Czy dziś wierzymy, że majątek rosyjski może być amerykański tak, jak kiedyś polski? Czy jest to zgodne ze „świętym prawem własności”. Czy norweski gaz może być polski, bo tak artykułuje kompradorski rząd III RP, który wyzbył się własnego majątku? A co z Twoim mieszkaniem, z twoim kontem bankowym …
Lasy Państwowe, zgodnie z Ustawą o lasach, są jednostką administracji rządowej znajdującą się w strukturach Ministerstwa Środowiska, a dziś dodatkowo i Klimatu. Ten zapis wskazuje, że Lasy nie są elementem gospodarczym kraju, choć pełnią też taką funkcję. To funkcja zasadnicza z punktu widzenia gospodarki i dobrostanu mieszkańców. Ten idiotyczny zapis, na co wskazuję od samego początku przyjęcia Ustawy o lasach, rodzi wiele kłopotów i problemów. Jest też jedną z przyczyn zniszczenia gospodarstwa leśnego na terenie trzech nadleśnictw: Białowieża, Browsk i Hajnówka. Tylko z tego powodu Polacy i ich kraj ponoszą ogromne straty rzędu 15-18 miliardów złotych rocznie1. Skala strat w całym kraju jest trudna do określenia, ale nie niemożliwa. Z pewnością zostanie kiedyś dokonana, jako element rozpadu i upadku.
Prezydent się sprzeciwia
Nie można uwierzyć, by generowanie takich strat nie było dostrzeżone. Brak reakcji i naprawy jednoznacznie wskazuje, że czynione to jest świadomie w celu ograniczenia wzrostu polskiego państwa i dobrostanu Polaków. Można to postrzegać jako element działania w kierunku utrzymania obecnego status quo w Europie i utrzymywania miernej pozycji naszego kraju. Są to bowiem działania długotrwałe, trwające od trzech dekad. Odpowiedzialność za nie ponoszą wszystkie dotychczasowe partie oraz organizacje je wspierające. Niech Was nie zmylą protesty organizacji ekologistycznych, które w tym systemie pławią się jak pączuszki w lukrze. Czy wiarygodne są dzisiejsze medialne ataki rządzących na te organizacje – gdy jednocześnie są przez nich zasilane z wielką estymą i hojnością – przez tworzenie odpowiedniej legislacji czy systemów grantów, nie wspominając o braku reakcji sił (policja, prokuratura, wojewodowie, ABW) porządkowych w przypadkach łamania prawa przez te organizacje2.
Ubiegłoroczna przepychanka w kwestii pozbawienia Ministerstwa Środowiska i obcej agentury, która go opanowała (a może i opanowała także Pałac Namiestnikowski), wpływu na Lasy Państwowe skończyła się fiaskiem. Pamiętacie protesty leśnej Solidarności? W czyim interesie one były? Czy nie o utrzymywanie obecnego status quo nie tyle Lasów, co Polski w otoczeniu międzynarodowym.
Będą NOWE Lasy Państwowe jak Nowy Ład i Nowa Zieloność
W związku z potwierdzeniem i utrwaleniem związku Lasów Państwowych z Ministerstwem Środowiska, a dziś dodatkowo i Klimatu, pojawiają się nowe projekty cementujące obecny ich status. Pojawiają się projekty nowel, które mają definitywnie skończyć ze znaczeniem gospodarstwa leśnego w gospodarce Polski. Tercet Tomaszewski/Szyszko/Solidarność (przy współpracy z innymi ministrami, dyrektorami, premierami), po wielu latach wysiłku zapoczątkowanego poczęciem Ustawy o lasach w roku 1991, dopiął celu. O tym co mamy i co mieć będziemy zdecydowano wczoraj (1991).
Tylko decyzja administracyjna
Abstrahując już od tego, że leśnictwo w kraju nie wykorzystuje potencjału danego przez naturę, ale też wysiłku i mozołu przeszłych pokoleń (i celów, które im przyświecały), to prawo administracyjne wymaga działań zgodnych z jego zasadami. Każdy urząd musi wypełniać zasady KPA. Wprowadzenia
Posłanka PO Gabriela Lenartowicz
tych zasad na grunt LP domaga się nowela do Ustawy o lasach3 przedstawiona przez Gabrielę Lenartowicz, posłankę PO. Nowelizacja nakłada na Ministra i LP obowiązek przestrzegania prawa administracyjnego w zakresie sporządzanego raz na dziesięć lat dla każdego nadleśnictwa Planu Urządzania Lasu. Ma mieć formę zaskarżalnej Decyzji. W uzasadnieniu podnoszona jest oczywiście rola ludności oraz „reprezentujących” ją stowarzyszeń. Oczywiście można bluźnić na samą posłankę Lenartowicz, na przeklęte stowarzyszenia ekologistyczne i stawiać pomniki Szyszce, Kaczyńskiemu, Mazowieckiemu czy Solidarności – manipulowanych lub wprost realizujących, jak MŚ czy Pałac Namiestnikowski (Prezydencki), cele agentur zewnętrznych.
Można też bić brawo. Wyprodukowanie samochodu nie wymaga decyzji administracyjnej ale wytworzenie kubika drewna w LP i innych już tak. Bo nie mówią wprost, że nowelizacja będzie dotyczyła wszystkich lasów, a nie tylko Lasów Państwowych. Gabriela Lenartowicz łże, wskazując wyłącznie w kierunku Lasów Państwowych, gdy nowelizacja będzie ingerować także we własność prywatną! Łże też Halicki stojąc obok, i nie reagując. Zresztą sami posłychajcie w czyich ustach i rękach jesteście.
To nie koniec demokratycznych propozycji
W tym samym mniej więcej okresie lata 2021 roku pojawiła się w Sejmie kolejna nowela. Łoni obfitował – gdy Prezydent przesądził (nie zgodził się na odłaczenie LP ze struktur Ministerstwa Środowiska, a dziś dodatkowo Klimatu i ). I PiS dopomógł dokończyć dzieła: kolejnego, wyraźnego już etapu likwidacji następnego zasobu, które mamy w kraju. LASÓW.
Pojedźcie do Puszczy, zobaczcie czym kończy się las pozostawiony w łapach ideologicznego wairactwa.
Małgorzata Chmiel – posłanka PO
Mamy kolejną posłankę z PO – Małgorzatę Chmiel. Ambitnym celem przedstawionego przez nią projektu są zmiany: w Ustawie o lasach i w Ustawie ochrony przyrody5.
Tym razem intencją projektu jest wydzielenie z obszarów leśnych powierzchni w miastach i ich okolicach. Nie będą one już w bezpośrednim i jedynym zarządzie nadleśnictw lub starostów (w zakresie lasów prywatnych). Podobnie jak plany urządzania lasów obejmujące te tereny, ich zarządcy i właściciele nie będą mogli realizować celów, które nie uzyskają aprobaty środowisk lokalnych. Jednoznacznie też stwierdzono w tym projekcie, że plany te będą dotyczyć wyłącznie zabiegów pielęgnacyjnych. Nie będzie więc planów użytkowania, ale nie przewidziano także planów ochrony (np.: sprzątania śmieci), odnowień, zalesień czy nawet planów turystycznego i rekreacyjnego zagospodarowania. Stwierdzono, że te zmiany wymagają adekwatnych zmian w Ustawie ochrony przyrody. Projekt jest pełen błędów i sprzeczności. A treść uzasadnienie to dzieło jakiegoś niedorozwoju (np.: „Ponadto projekt w ustawie o lasach zmienia art. 7. W ust. 1 w pkt. 2 dodaje nowy lit. e, który wprowadza konieczność ochrony lasów ochronnych aglomeracji miejskich.” W rzeczywistości w przedstawionym projekcie ma on brzmienie jn.: „Zachowanie lasów ochronnych aglomeracji miejskich, które powołuje sejmik województwa na wniosek prezydentów miast na prawach powiatu lub grupy 1000 mieszkańców miasta na prawach powiatu, przy ustalaniu granic w porozumieniu z Regionalną Dyrekcją Lasów Państwowych.”) Oba cytaty autentyczne, wprost z projektu złożonego w Sejmie – sic! Inne kwestie tego uzasadnienia nie dość, że pozbawione logiki to i sensu oraz prawdy. Podstawowy brak wiedzy czym jest użytkowanie lasu i czym się kończy wstrzymanie prac przy użytkowaniu jest żałosne. Wystarczy przecież poznać prace na temat obniżonych zasobów ojczystej przyrody na obszarach, na których wstrzymano takie prace6. Nie ma natomiast dowodów na to by gospodarstwo leśne zubażało bogactwo natury. Założenia projektu nie uwzględniają żadnych praw, badań lecz są chciejstwem nieuctwa. Równie dobrze możemy rozważać zakres działania fabryki samochodów, czy chłopskie pole buraków. Cóż przeszkadza zdefiniować im określony limit, i nowe, wspanialsze kierunki. Posłanka Chmiel Małgorzata wie lepiej. Projekt kończy się zdaniem: „Ustawa nie wywołuje skutków finansowych”. To jednoznacznie wskazuje, że umysł twórców oraz samej Pani Posłanki nie pracował za wiele przy tym projekcie, że sporządziła go niechlujna ręka nieuka, a niechlujne oko nie zadało sobie trudu nań spojrzeć. Czy to sami właściciele lasów prywatnych zapłacą za te zmiany, czy wszyscy podatnicy?
Utraconych korzyści dla państwa i Polaków nie zrekompensują ani Niemcy, ani Rosja, ani Unia. A może zrekompensuje posłanka wraz ze swoim zapleczem wyborczym? Złożenie Projektu zmiany ustwy o lasach i ochronie przyrody do marszałek sejmu_Cezary Tomczyk 13.07.2021 r. Małgorzata Chmiel
Gabriela Lenartowicz i Małgorzata Chmiel – posłanki PO
Kończcie Wasze …
W obu przypadkach widzimy napór w kierunku likwidacji potencjału zasobów naturalnych, w dużej mierze powstałych wysiłkiem narodu w okresie PRL. Ten wysiłek miał na celu budowanie kraju i dobrostanu Polaków. Były to cele ambitne i wspierane wysiłkiem całego społeczeństwa, w dużej mierze wówczas chłopskiego. Dziś panie posłanki wykorzystują czas, gdy potomkowie chłopów przeniesieni do miast i zindoktrynowani przez intelektualistów bazujących na humaniźmie i innych wspaniałych ideach wbijanych im do głów przez obce agentury, w znacznej mierze wspierają rozkład państwa i pogłębianie się zapaści materialnej i moralnej. Lasy stanowią odtwarzalny zasób „Tej Ziemi”. I nie zgnicie ich powoduje wzrost zasobów przyrodniczych i … grubości portfeli. To nie prawda, że gdy Janusz Dawidziuk7 (wraz ze Stanisłwem Żelichowskim8) zmieniał zapisy w Instrukcji Urządzania Lasu9, miał na celu ubogacenie kraju i Polaków. Wręcz odwrotnie: przyczynił się moralnego i materialnego upadku. I nie chodzi o tę głupotę, lecz o trwanie w niej. Czas najwyższy zrozumieć, że zgnicie lasów niczego dobrego nie daje. Poświęcono temu celowi wystarczająco dużo powierzchni w istniejących parkach narodowych. Więcej ich w tym celu nie potrzeba. Należy zmienić spojrzenie na rolę parków w Polsce, powołać Park Narodowy Grzmiąca10, lub inne w takich miejscach czy ośrodkach, dla których niosłyby pozytywne zmiany i powszechną aprobatę lokalnych środowisk.
Należy taż wspomnieć o działaniach „dobrej zmiany” pod szyldem projektu „Mieszkanie+”. „Zamachnięto” się wówczas na ogrmną powierzchnię 600 tysięcy ha Lasów Państwowych. Własnie tych podmiejskich i miejskich11.
To wszystko wynik złego prawa i złego państwa. Ustawa o lasach wygenerowa ogromne straty gospodarcze i przyrodnicze. Wygenerowała także sraty niematerialne. Jest dziś dodatkowo rozszarpywana w celu ostatecznego przypieczętowania naszego bytu.
Należy to zmienić. Należy zagwarantowac stabilnośc gospodarczą Lasów, wyeliminować ideologię, zapewnić łączność ich systemu finansowego z systemem podatkowym gmin i powiązać ich byt także z funkcjami turystycznymi i rekreacyjnymi lasów. Nadleśnictwo musi się stac w pełni samodzielną prawnie i gospodarczo jednostką związaną w strukturze niezależnych od polityki Lasów Państwowych będących własnością wszystkich Polaków mieszkających w kraju.
Jednak sama dzialaność gospodarcza nie może podlegać ideologi i doraźnym celom.
***
1 Ograniczenie i w końcu zatrzymanie gospodarstwa leśnego w tych nadleśnictwach to brak przychodu rzędu 1,5 miliarda złotych rocznie w cenie drewna. Jednak gdyby nie narzucono urzędowych restrykcji to masa drewna pozyskana w tych nadleśnictwach oraz wielokrotny obrót pieniędzmi uzyskanymi ze sprzedaży, przerobu, robocizny przy uszlachetnianiu i przerobie generowałoby przychody dla kraju rzędu 15-18 miliardów złotych rocznie. Czyż nie bylibyśmy już potęga czołgową na bazie Abrams’ów, na czym ponoć zależy obecnym rządom? Jak widać – w rzeczywistości nie zależy im na obronie, wzmacnianiu kraju i budowaniu jego dobrobytu przez wzbogacanie mieszkańców. Wygląda na to, że zależy im na stałym osłabianiu państwa w interesie ….
Rok w rok „dobra zmiana” zubaża kraj o okolo 15 – 18 miliardów złotych rocznie. Ileż to afer Amber Gold? Widzicie ciągnących ten samolot …. 2 Opinie środowiskowe są wymagane w każdej sytuacji, są kosztowne, zwiększają koszty remontów istniejącej infrastruktury o kilkadziesiąt procent, uniemożliwiają wiele inwestycji; brak reakcji służb porządkowych za naruszanie miru, za niebezpieczne zachowanie, zajmowanie obiektów czy dużych obszarów, a nawet niszczenie cennych okazów przyrodniczych, tolerowanie naruszania prawa zakazów wstępu do rezerwatów; bezpodstawne korzyści z tytułu tzw kompensat przyrodniczych. 3 Projekt Ustawa o zmianie ustawy o lasach, EW-020-628/21 13.08.2021, Sprawozdawca Gabriela Lenartowicz PO Projekt zmiany Ustawy o lasach_9-020-628-2021_grupa posłów KO_Gabriela Lenartowicz
Konferencja prasowa w Sejmie w tej sprawie posłanki Gabrieli Lenartowicz ze wsparciem posła Halickiego skupiła się nie na samej kwesti proponowanych zmian lecz na manipulacjach, popisami nieuki i wątpliwej jakości retoryką.
Janusz Dawidziku – dwukrotny Dyrektor Generalny Lasów Państwowych, który zmienił InstrukcjęUrządzania Lasu ograniczając użytkowanie lasu, odkładając w czasie ich destrukcję i rozkład. (PSL/SLD). Wprowadzając ideologiczny zapis ograniczajacy pozyskanie surowca drzewnego do 50% przyrostu zadecydował o zredukowaniu pozyskania surowca (do połowy możliwości produkcyjnych lasu bez wpływu na jego kondycję), a tym samym zadecydował przeznaczeniu na zgnicie ogromnej masy drewna. To nie tylko strata gospodarcza – to ogromne straty przyrodnicze. Ciekawe, kto mu odpowiada „Darz bór”? – to przebieraniec leśnika.
St. Żelichowski, Minister Środowiska w rządzie w. Pawlaka i Wł.Cimoszewicza
8 Stanisław Żelichowski (ZSL/PSL) poseł na sejm w okresie PRL oraz III RP, Minister Środowiska, przełozony Dyrektora Janusza Dawidziuka – kolejny przebieraniec leśnika.
9 Instrukcja Urządzania Lasu – precyzuje zasady sporządzania Planów Urządzania Lasu – szczególowych działań najczęściej na okres dziesięcioletni na obszar nadlesnictwa lub wskazany obszar lasów niepaństwowych.
Plany Urządzania Lasu określają całokształt działań w okresie dziesięciolecia, w tym także plany pozyskania surowca, odnowień, zabiegów hodowlanych, etc. Plany te są dość restrykcyjnie przestrzegane, a ich naruszenie wymaga oddzielnej procedury (np. gdy pojawia się jakieś nagłe zdarzenie, klęska).
10 Dlaczego nie powstał Park Narodowy GRZMIĄCA (link: https://www.polskawlesie.pl/ochrona-srodowiska/dlaczego-nie-powstal-park-narodowy-grzmiaca ) Artykuł porusza kwestie zasadności powoływania nowych parków na zasadach które praktycznie sa stosowane w Polsce. Rozważa kwestie ich lokalizacji także w kontekście oczekiwań społecznych lub manipulowania tymi oczekiwaniami. Znajduje się tu także porównanie do sytuacji parków w Wielkiej Brytanni. Uzmysławia istotę natury oraz powszechną manipulację tą istotą. Jest tez o szalbierstwie edukacyjnym, nieuki, urzędniczym czy w końcu legislacyjnym. 11 Lasy nie wybudują Mieszkania Plus – https://www.polskawlesie.pl/las/lasy-nie-wybuduja-mieszkania-plus
W Nadleśnictwie Stuposiany, jednym z najmniejszych w Polsce, położonym w Bieszczadach. Funkcjonuje, bo mu na to pozwala tzw. Fundusz Leśny*. To tu jest kraniec Polski. Południowo – wschodni kraniec. – Nie licząc Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Nadleśnictwo Stuposiany jest od lat pod naporem wairactwa ekologistycznego. Podobnie jak całe Bieszczady czy obszar pogórza zajmowany przez Nadleśnictwo Bircza czy też Nadleśnictwa Krasiczyn. „Obrońcy natury” widzą postęp nie w budowaniu, lecz rozkładzie. O dobrostanie ma stanowić masa leśnego truchła**. Ponieważ Lasy Państwowe są organizacją ubezwłasnowolnioną Ustawą o lasach oraz zapakowaną w strukturę Ministerstwa Środowiska, więc powolny i systematyczny wysiłek państwa jest nakierowany na osłabienie i powolną likwidację kolejnej gałęzi gospodarczej Polski – leśnictwa. Innymi słowy działalność państwa ma cele zbieżne z postulatami organizacji ekologistycznego wairactwa. Choć mało kto w to wierzy, to jednak efekty, które obserwujemy to potwierdzają. Przypomnieć trzeba, że ten bieszczadzki rozkład zaczął się od likwidacji dwóch dużych ośrodków przemysłu drzewnego usytuowanych w Bieszczadach. Ulokowane tu były ze względu na potencjał surowcowy regionu – niemal najwyższą lesistość w kraju. Trudne warunki pracy i związane z tym koszty wskazywały racjonalnie na konieczność ich redukcji przez zlokalizowanie bazy przemysłowej na miejscu – tu gdzie jest baza surowcowa (podobna rzecz działa się w Puszczy Białowieskiej). Zakłady drzewne: ***Przedsiębiorstwo Przemysłu Drzewnego Ustianowa oraz ****Bieszczadzkie Zakłady Przemysłu Drzewnego w Rzepedzi były stworzone w celu obniżenia kosztów produkcji oraz podniesienia rentowności. Skończyło się jak zaplanowano, w czasie magdalenkowej rabacji. Dziś. W tych pięknych okolicznościach przyrody RDLP Krosno wraz z przewodnią siłą partii, związków i DGLP nie tylko marnotrawi ogromne środki, ale nie tworzy gospodarstwa i rentowności. Bo przecież 1„…nigdzie nie zapisano rentowności gospodarstwa leśnego”. Unurzane w systemie Funduszu Leśnego. Ten Fundusz daje możliwość wyasygnowania środków w inwestycję w wieżę widokową nad Mucznym, na grzbiecie Jeleniowatego, ale nie zrealizuje w Nadleśnictwie Stuposiany produkcji, np.: strużki wędzarniczej czy też wypału węgla na potrzeby choćby turystów, nie mówiąc o giętych „thonetach”. Nie opłaca się. I nie zgodne z misją …
Nie jest zgodne z pryncypiami i racją stanu, którym jest – jak napisałem – rozkład i rozpad. I truchło, które jest ważne dla złotoustej *****noblistki,
Tylko produkcja truchła ucieszy noblistkę i może zbawić naturę
szczególnie w oddziale 219a, położonym na zboczach przeciwległego (do Jeleniowatego) pasma Bukowego Berda, najbliższemu mojemu sercu. Z
Bukowe Berdo i autor – widok z okna ostatniego budynku w Mucznym – 1990 rok
pewnością jest to jednak ukłon dla noblistki – wieża na Jeleniowatym to doskonały punkt widokowy na zbocze Bukowego Berda i tym samym na oddział 219a. Czy to zaproszenie dla Olgi Tokarczuk?
Nadleśnictwo informuje o otwarciu nowej atrakcji
W Bieszczadach, gdzie punktów widokowych jest mnóstwo, jak we wszystkich górskich i podgórskich nadleśnictwach, stawiane są wieże widokowe. Natomiast szlaki turystyczne zarastają. Co najwyżej odświeżane będą szlaki na wieże widokowe. Chodziłem po górach i jeśli tylko podołam i będę miał możność, nadal będę to robił. Wraz z małymi dziećmi zdobyliśmy Koronę Gór Polski. Wędrując szlakami nigdzie nie spotkałem dbałości o tworzenie wizur, o ich kształtowanie czy opisywanie, czynione staraniem LP. Wysiłek i koszt kilku godzin czy dni w roku na kształtowanie wizur widokowych, i tworzenie nowych nie jest możliwy do zrealizowania. A ta prosta czynność, nie pochłaniająca ogromnych kosztów, może być elementem wzmacniania wizerunku LP. Może właśnie dlatego nie jest to czynione? Może nie wymagałoby to uzyskiwania opinii środowiskowych, czyli zwyczajnej łapówy ekologistycznym organizacjom, jak liszaj oplatających kraj. Rozmawiałem na ten temat z wieloma nadleśniczymi i żaden z nich nie widział problemu z budowaniem wież widokowych. Także żaden z nich nie widział potrzeby by zająć się tak prostą kwestią, jaką jest kształtowanie wizur widokowych, a nawet fundowanie tablic opisujących szczegóły udostępnianych widoków. Ograniczenie decyzyjności i upośledzenie gospodarza to efekt funkcjonowania bizantyjskiego centralizmu w strukturach dzisiejszych LP i państwa polskiego, szczególnie w systemie aktualnej Ustawy o lasach. Z całą pewnością nie służy to państwu i Polakom. Jestem przekonany, że ma jednak swoich zwycięzców. A więc służy właśnie im.
Ile kosztowało badanie środowiskowe pod postawienie wieży widokowej w miejscu istniejącego do połowy lat dziewięćdziesiątych przekaźnika radiowo-telewizyjnego, będącego swoistą pamiątką po czasach ******płk. Kazimierza Doskoczyńskiego i Ośrodka W3 URM? A jaki był pełny koszt tej „jeleniej wieży”?
Oczywiście koszt samej wieży nie jest kosztem znaczącym dla tak dużej organizacji jaką jest Dyrekcja Generalna Lasów Państwowych, Ministerstwo Środowiska czy w końcu państwo. To w gruncie drobnostka i błahostka…
Źródła i linki Wieża na Jeleniowatym udostępniona – Aktualności Nadleśnictwa Stuposiany – https://stuposiany.krosno.lasy.gov.pl/aktualnosci/-/asset_publisher/1M8a/content/wieza-na-jeleniowatym-udostepniona
*Fundusz Leśny – „Fundusz tworzony w Lasach Państwowych, którego dochodami są m.in.: odpis podstawowy obciążający koszty nadleśnictwa, kary i opłaty związane z wyłączeniem z produkcji gruntów leśnych oraz należności wynikające z odszkodowań za szkody powstałe w wyniku oddziaływania gazów i pyłów przemysłowych, i z tytułu przedwczesnego wyrębu drzewostanów; podstawowym zadaniem funduszu leśnego jest wyrównywanie niedoborów w nadleśnictwach, niedoborów powstających przy realizacji zadań gospodarki leśnej z tytułu zróżnicowanych przyrodniczo-ekonomicznych warunków gospodarowania; wykorzystywany też jest na wspólne przedsięwzięcia jednostek organizacyjnych Lasów Państwowych – badania naukowe, tworzenie infrastruktury, sporządzanie planów urządzenia lasu.” (tyle na oficjalnie na stronie LP). – Powstał w celu zdobycia środków na prace związane z walką o przetrwanie lasów w Sudetach w latach 70-tych XX i … trwa do dziś. To dodatkowy element ubezwłasnowolnienia nadleśnictw. ** Samorództwo czy różnorodność? A może tylko abiogeneza *** Przedsiębiorstwo Przemysłu Drzewnego Ustianowa – http://napogorzu.blogspot.com/2016/05/ppd-ustjanowa-albo-zemsta-puszczy.html **** Bieszczadzkie Zakłady Przemysłu Drzewnego w Rzepedzi – http://www.twojebieszczady.net/rzepedz.php ***** Olga Tokarczuk apeluje do lasów o zatrzymanie wycinki – http://lesko24.pl/olga-tokarczuk-apeluje-do-lasow-panstwowych-o-zatrzymanie-wycinki-w-bieszczadach-00e8po-2451.html ****** Muczne i historia Ośrodka URM W3 – https://pl.wikipedia.org/wiki/Muczne
Protest przeciwko prywatyzacji Lasów Pamiętam wielokrotne protesty leśników i związanych z nimi społeczności przeciwko prywatyzacjiLasów Państwowych. A może reprywatyzacji? Z reguły wykorzystywano zaangażowanie pracowników nadleśnictw w celach politycznych, nie mających związku z planami rozprzedaży leśnego majątku państwa. Służyli określonym opcjom politycznym w ich politycznych zmaganiach.
prof Jan Szyszko Minister ŚrodowiskaDyrektor Generalny LP K. Tomaszewski
Dziś znaczenie leśników jest marginalne. Zostało zniszczone przez Konrada Tomaszewskiego i Jana Szyszko (PiS). Działania*, które podejmowali, tylko ślepemu mogły się wydawać, że cokolwiek znaczą i budują w interesie Lasów Państwowych. Działali dokładnie w przeciwnym kierunku. Doprowadzili do stanu obecnego zniszczenia gospodarczego na obszarze trzech puszczańskich nadleśnictw (Białowieża, Browsk, Hajnówka) jak i zniszczenia znaczenia społeczności leśnej w kraju oraz image leśnika w państwie. Skorzystał, lub raczej skorzystali ci, co mieli skorzystać. Czapki z głów przed Obywatelami: Konradem Tomaszewskim i Janem Szyszką.
Oczywistym jest, że inni przebierańcy leśników jak Zaleski, Dawidziuk, Matusiak, Pigan czy Wasiak też zasługują na odznaczenie „Kornika LP” – razem z diamentowym kordelasem. O ministrach Środowiska nie wspominając. Jasnym jest osłabienie gospodarcze Polski oraz niszczenie zasobów przyrodniczych. A może ktoś tego ne dostrzega? ** – Ale czy to ważne? Skala manipulacji, której ulegają leśnicy jest ogromna. Dzieje się to przez wykorzystywanie ich uczuciowego związku z wykonywaną pracą, ich miłości i opieki nad środowiskiem nad którym trzymają pieczę, lub przez szykany centralizmu, wojskowego drylu i służbowej podległości. I choć leśnicy zawsze stawali murem w obronie lasów, to nie zawsze dokładnie wiedzieli przeciw czemu konkretnie się jednoczą, lub raczej przeciw czemu są organizowani. Zawsze mamiono ich zagrożeniem Lasów Państwowych. Czy mają tego świadomość? Nikt nie miał czasu zgłębiać realnego zagrożenia. Wystarczył sygnał i larum i zielony lud pchał sie do okopów.
AWS i ówczesny Minister Środowiska oraz ówczęsni działacze polityczni przygotowywali prywatyzację LP połączoną z reprywatyzacją
J.Piechociński pisze m.in.: ” Przypominam te fakty głównie dlatego, że były minister ochrony środowiska , który zaproponował w/w rozwiązania, obecnie poseł PiS „biega” po mediach twierdząc, że dopiero teraz lasom grozi kryzys. Autor w/w projektu będącego śmiertelnym zagrożeniem dla lasów, odwołany ze stanowiska w październiku(a projekt z września) próbuje chyba zagłuszyć własne sumienie.”
Historia wskazuje, że jedynym realnym zagrożeniem dla Lasów (który zaistniał) w erze magdalenkowej Rzczypospolitej, była koncepcja prywatyzacyjna AWS. Warto rozwinąć ten skrót: Akcja Wyborcza Solidarności.
Tak jak wcześniej Solidarność (wraz z Kościołem Katolickim) wspierała rabunkową transformację, która pozbawiła Polaków fundamentu emerytalno-rentowego, tak w okresie rządów Jerzego Buzka i Mariana Krzaklewskiego były już mocno zakrojne plany prywatyzacyjne w stosunku do Lasów Państwowych. Ministrem Środowiska, któremu podlegały Lasy Państwowe był Jan Szyszko. Kto był Dyrektorem Generalnym ….
Wówczas nie udało się przeforsować tych projektów tylko z powodu oporu SLD i PSL.
Kiedy się zaczęło. Wiadomość jaką nam wysłał Janusz Piechociński (PSL) jest cenna, bo przypomina fakt, który już jest kompletnie odwrócony – w publicznej przestrzeni spotykam się z brakiem wiedzy w tym zakresie. – Skoku na Lasy dokonywał Tusk z PO – co z faktami sie nie zgadza!
Manipulacja środowiska Jana Szyszko stworzyła z niego bohatera i orędownika obrony obecnego status quo Lasów.
Jednak zagrożenie (realne, nierealne, wykreowane) dla Państwa, i przekierowanie go na Lasy istniało wcześniej. Pośrednio dowiadywaliśmy się tego z informacji obozu PSL/SLD. To z niego wywodził się pierwszy znaczący po transformacji, i działąjacy w nowym ładzie pomagdalenkowym Dyrektor
J.Dawidziuk były Dyrektor Generalny LPMinister Środowiska w rządzie w. Pawlaka i Wł.Cimoszewicza
Generalny Lasów Państwowych – Janusz Dawidziuk. W trakcie zmian własnościowych, które dokonywały się szybko, z rozmachem i przytupem, rozpoczęła działalność tzw. Komisja Majątkowa, mająca uspokoić (i zaspokoić) kościoły i związki wyznaniowe. Istotne było uzyskanie zaplecza duchowego i błogosławieństwa dla powszechnej rabacji – co oczywiscie wiązało sie z kosztami. W tym czasie Lasy Państwowe zostały obdarowane gruntami Skarbu Państwa figurującymi w ewidencjach jako „Ls”. Nie wszystkie te przejmowane działki miały wartość i znaczenie gospodarcze, lecz przekaz był jeden: brać wszystko, bo będzie to mienie, którym kraj zaspokoi roszczenia zewnętrzne (sic!). Każdy ze zrozumieniem podchodził do takiego wyjaśnienia kwestii. I nikt nie zastanawiał się skąd te roszczenia?! To propaństwowe wytłumaczenie trafiało do wszystkich. Jakże było patriotyczne i odpowiedzialne (sic!). Lecz nikt nie zastanawiał się o jakie roszczenia chodzi, gdyż nikt jeszcze nie artykułował, by państwo miało roszczenia. Nikt, prócz tych co je sprokurowali. W ten spsób zgromadzono w jednym ręku (LP) lepsze i gorsze powierzchnie leśne. Cóż za gratka dla roszczeniobiorców, słusznych czy niesłusznych. Minęło ćwierć wieku. W międzyczasie pojawił się „Żyd z Nowego Jorku”, bardzo ukrzywdzony, i choć bez żadnych papierów i weksyli, to strasznie namolny. Żyd, który już wcześniej potrafił sobie przygotować stosowne zaplecze w trakcie hanukowych przyjęć w Sejmie i pielgrzymek do Oświęcimia, czy budując eksteryorialne muzeum w centrum stolicy Polin – Warszawy. PSL i SLD zgromadziły w jednym ręku ogromny zasób działek leśnych, których rozdrobnienie nie budowało mocy organizacji LP, ale zubażało ją i czyni tak do dziś. Jakże przewidujące były działania SLD/PSL w obszarze Lasów – pod zarządem Stanisława Żelichowskiego – orderu Ips typographus.
Brak realnej możliwości prowadzenia gospodarstwa leśnego w rozdrobnionym areale jednego z Lesnictw
W jednym z nadleśnictw na dwoch i pół tysiąca działek gospodarzy jeden leśniczy, ponoszący odpowiedzialność za przekazany mu w nadzór majatek. Czy to możliwe? Dla porównania: biblioteka składająca się z 2500 tomów zgromadzona w jednej szafie jest trudna do poznania. Tu zaś mamy 2500 działek na znacznym obszarze, tak małych i wąskich, że nie jest tam możliwa żadna racjonalna gospodarka i działalność. Ale koszty wciąż trzeba ponosić – geodezyjne i kartograficzne oraz związane z problemami sąsiedztwa, z nadmiernymi obciążeniami gospodarczymi. W dzisiejszym maraźmie i braku praktycznych rozwiązań to ewidentna fikcja funkcjonowania czegokolwiek.
Czyż później wielokrotnie nie manipulowano społeczeństwem? Straszono płotami do lasu. A przecież dostępność do lasu prywatnego w Norwegii jest o wiele większa niż do lasu państwowego w Polsce (nie mówiąc już o Parku Narodowym). Czyli rzecz nie leży w formie własności lecz w prawie o dostępności. Wskazuję na ten element nie z powodu nakłaniania kogokolwiek do zgody na prywatyzację czy reprywatyzację Lasów Państwowych. Tylko gwoli przekazania informacji o tym elemencie manipulacji, którym posługiwał się wielokrotnie Jan Szyszko, po tym jak szczezły plany reprywatyzacyjne AWS. Wskazywanie na dążenie do prywatyzacji czy reprywatyzacji Lasów było manipulacyjną sztuczką rozgrywaną w celach walki między zwaśnionymi poliklikami. Co nie oznacza, że temat nie istniał. Jak najbardziej istniał, o czym świadczą dokumenty udostępnione przez Wikileaks (pochodzące z ambasady SZA). Kartą prywatyzacji Lasów grali Donald Tusk czy Lech Kaczyński w kontekście żydowskich roszczeń bezspadkowych (które, ta klasa polityczna sama sprokurowała).
Skąd się wzięły żydowskie roszczenia – krótkie wyjaśnienie Wszyscy powinni wiedzieć, że w okresie PRL żadne roszczenie w kierunku państwa nie były podnoszone (dwustronne porozumienia miedzy PRL a innymi krajami zamknęły te kwestie ostatecznie – wydawało się). Istniało nieduże zadłużenie zaciągnięte w czasach E. Gierka.
Tadeusz Mazowiecki, Premier III RPPrymas Polski w okresie magdalenkowej rabacji
Roszczenia wobec państwa pojawiły się wraz z transformacją, a roszczenia żydowskie wraz z powołaniem przez T. Mazowieckiego tzw. Komisji Majątkowej, która na zasadzie decyzji urzędniczych obdarowywała kościoły. Obdarowała także (a może zasadniczo taki był jej cel?) naprędce odtworzone żydowskie kahały (pojawiły się jak grzyby po deszczu – cudownie odrodzone z 40-letniego niebytu). Kahały (gminy żydowskie), majątek którym ich obsypano, szybko przeniosły za ocean, co wzbudziło euforię i entuzjazm w „nowojorskich parchach” (jak pisał swego czasu Rafał Ziemkiewicz) i tym samym wywołalo pojawienie się jeszcze większego apetytu. A ten apetyt wyzwolił roszczenia tzw. bezspadkowe. Bo skoro tak gładko poszło ze szwindlem na kahały …
Prezydent III RP https://www.polskawlesie.pl/uncategorized/kaczynski-w-dokumentach-wikileaksPremier III RP Donald Tusk https://www.polskawlesie.pl/uncategorized/komorowski-o-tusku-w-dokumentach-wikileaks
Ponieważ w państwie polskim niekoniecznie Polacy mają wiodący interes narodowy, więc problem zaspokojenia kahałów powoli przepoczwarzał się w problem wiele większej miary. Odbywa się to różnymi ścieżkami osłabiającymi morale Polaków, siłę państwa, niszczenia jego edukacji i legislacji. Niszczenia jego suwerenności.
Różne elementy działań w kierunku osiągnięcia celu Z reguły celu ostatecznego nie widać jasno i wyraźnie. Bo czy było widać cel w wysyłaniu Straży Leśnej do osłony działań gospodarczych w trzech puszczańskich nadleśnictwach? Medialne pohukiwania i kłótnie łatwo zamgławiały cel. Lecz po paru latach, chyba wszyscy już go widzą i mają świadomość, choć w tamtych gorących dniach wszyscy się oburzali, gdy ktoś miał czelność go wskazywać. Już nikt nie pamięta. Mózg wyparł ówczesne ostrzeżenia, tak jak wypiera wcięż trzeźwe i realne oceny. Po 4 latach wszyscy widzą, w którym dziś miejscu jest polski leśnik i leśnictwo. Jak wygląda Puszcza …
To był cel. Długoterminowy i w sumie łatwy do przewidzenia. Prysł autorytet i mores. Wstyd pokazywać się w mundurze. Kto zyskał… Jaki jest cel działania DGLP, gdy podejmuje wspomaganie idei reprywatyzacji LP – majątku, którym zarządza? Czy może chodzi o święte prawo własności? Kpię sobie. Prywatyzacje, nacjonalizacje to przemiany, które dzieją się w całym świecie, także w wolnej, demokratycznej Europie Zachodniej. Trudno uwierzyć w manipulacje, iż święte prawo własności domaga się powrotu do stanu sprzed 75 lat. 75 lat! – Prawda, że to wygląda śmiesznie, gdyby nie było idiotycznie poważne.
Prezes PZZL przedstawia swoje wizje, bolączki rzeczywiste i urojone – wywiad z Rafałem Zubkowieczem (Las Polski 3/2014)
„Tylko my, Polacy, oparliśmy się powszechnej nacjonalizacji ziemi w byłym bloku wschodnim — w tym kontekście nasze lasy prywatne to również ważne dziedzictwo historyczne. Nie chciałbym być złym prorokiem, ale musimy być realistami. Jeżeli zadamy sobie pytanie, czym można by zabezpieczyć przedwojenne roszczenia, to przecież wzorem wspomnianych państw ktoś może zwrócić się w kierunku lasów. Miałem okazję być w Bułgarii na konferencji organizowanej przez Konfederację Europejskich Właścicieli Lasów, CEPF. Byliśmy w leśnictwie, które liczyło 1200 ha i było własnością 800 czy 900 współwłaścicieli, osób, których roszczenia reprywatyzacyjne zostały w ten sposób zaspokojone. Mają spółkę, zarząd, walne zgromadzenia. U nas takie przykłady są marginalne, ale czy da się coś podobnego wykluczyć? Do czego zmierzam. Gdyby tak się stało czego nie jestem zwolennikiem, oby politycy znaleźli inne rozwiązanie to zmieni się struktura własnościowa lasów. Chciałbym jednak zaznaczyć, że zupełnie czym innym jest zwrot lasów prawowitym, przedwojennym właścicielom. Czy ustawa będzie na taką ewentualność przygotowana? Rolą ustawodawcy jest przecież taką ewentualność przewidywać.” Wywiad z Prezesem Prywatnego Związku Zrzeszeń Leśnych ukazał się na łamach Lasu Polskiego ( 3/2014 ). Jeszcze wówczas nie byłem dotknięty wilczym biletem tego „niezależnego” periodyku Las Polski i pozwolilem sobie na komentarz w stosunku do idei roszczeń reprywatyzacyjnych PZZL (Las Polski 5/2014).
Polemika z tezami zawartymi w wywiadzie. Czy można uczciwie myśleć o jakiejkolwiek reprywatyzacji w warunkach tak znaczących zmian powierzchniowych, które dotknęły Polskę po 1944 roku nie z jej przyczyny, lecz przyczyn sojuszniczej zdrady.
„Wskazywanie przy tej okazji przez Władysława Pędziwiatra na roszczenia reprywatyzacyjne w stosunku do obszarów leśnych w domniemaniu konieczności ich rozwiązania, łączy się z naganną (moim zdaniem) praktyką podważania obowiązującego prawa związanego z reformami i prawnymi uregulowaniami które wypełniły się w latach 1944 – 45. Rozwiązywanie tych spraw ponad półwieku po ich usankcjonowaniu, na zasadzie decyzji administracyjnych niszczy i burzy porządek oraz budzi zaniepokojenie milionów ludzi. Każda niesprawiedliwość, jeśli miała miejsce, powinna być regulowana na drodze sądowej, a nie decyzji administracyjnej czy uznaniowej. Wyrywkowe czy też cząstkowe manipulowanie przy rozwiązaniach przyjetych przez Polskę po II wojnie światowej, niczego nie naprawia, lecz uderza w ciągłość Państwa, w całość i jedność społeczeństwa. Rodzi kolejną, świeżą niesprawiedliwość. Stowarzyszenie (PZZL) może otawrcie wystąpić o kasację dekretów o nacjonalizacji i reformie rolnej, zważywszy uprzednio, czy członkowie stowarzyszenia nie bazują w swej własności na gruntach pochodzących z reformy rolnej lub przejętych tzw Ziem Odzyskanych.” Sprawa więc z pewnością była zauważona przez zarządców leśnych zasobów kraju (DGLP). Niestety nie było żadnej reakcji wówczas, i nie ma do dziś. Organizacja w dalszym ciągu jest utrzymywana ze środków DGLP. Oficjalnie DGLP i rząd cały wskazują, że nie ma zgody na reprywatyzację majątku leśnego.
To porównanie granic Polski z 1939 roku i z 2020 roku wskazuje jednoznacznie, że nie jest możliwa żadna prywatyzacja czy reprywatyzacja, że to co się dzieje (bez wyroków sadów powszechnych) lecz na mocy decyzji urzędniczych jest bezprawiem w kierunku zawłaszczania majątku wpólnego państwa i Polaków. Ewentualne roszczenia majątkowe należy przekierowywać do trójkąta: USA-Wlk.Brytania-Rosja (sygnatariuszy likwidacji IIRP i powstania PRL).
Dziś dołączę do tego ilustrację graficzną wskazującą na to, kogo reprywatyzować na ziemiach zachodnich, i czy uzgodniono już reprywatyzację z władzami Litwy, Białorusi i Ukrainy?
Piszę nie tylko po to by wskazywać na kompletną indolencję polskich władz, także tych zarządzających Lasami. Nawiązując do wcześniejszych wątków wskazuję, że mimo upływającego czasu żadne błędy nie są krygowane i naprawiane. A to świadczy, że mamy do czynienia z trwałymi działaniami w złej woli. Mamy kierunkowe poczynania przeciwko interesowi Polski i jej mieszkańcom. Dziś, w Małopolsce, wypełniane i zaspakajane są leśne roszczenia mieszkańców Ukrainy i Łemków, i czyni to magdalenkowe państwo PiS. Czy nie chodzi tu o przekroczenie pewnej granicy, by o leśne majątki wystąpili sprzymierzeńcy zza Odry? Bo o co innego może chodzić. Może o dziejową sprawiedliwość? ***
Kto napisał tak złą Ustawe o lasach? Od zawsze twierdzę, że Ustawa o lasach z roku 1991 jest zła. Czy autorami są rzeczywiście ci, co nad nią pracowali? A może ktoś wskazał, kto ma nad nią pracować? Dobór ludzi nie zawsze jest oczywisty, jasny, przejrzysty i zrozumiały. Kiedyś uważałem, i jeszcze 10 lat temu wskazywałem, że potrzebne jest odizolowanie Lasów Państwowych od Ministerstwa Środowiska, i ulokowanie ich w Ministerstwie Rolnictwa. Widzę, że to się dzieje (****). Lecz już wówczas (10 lat temu) pisałem, że każda zmiana systemowa czy strukturalna dotycząca Lasów Państwowych powinna być poprzedzona wprowadzeniem Konstytucyjnej Gwarancji własności Lasów (dla obywateli Polski!). Dziś już nie uważam, że miejsce Lasów jest w jakimkolwiek ministerstwie. Co się dzieje z ministerstwami obserwujemy bez wielkiej pasji, a raczej z dużym zniesmaczeniem. Sama translokacja LP nie uczni realnej poprawy. Z pewnością trwałe przecięcie pepowiny od ekologistycznego obskurantyzmu Ministerstwa Środowiska i wpływu tamtejszego aparatu może być poczatkiem nowej drogi (obawiam sie jednak, że Ministerstwo Środowiska zdąży jeszcze wspomóc UE w kierunku znacznego ograniczenia gospodarstwa leśnego w Polsce, tak jak to uczyniło z wieloma międzynarodowymi układami, np. Natura 2000).
Konieczne są zmiany systemowe i strukturalne. Te zaś nie wydają się możliwe do zrealizowania w obecnym stanie państwa.
Lasy powinny mieć dyrektora powoływanego przez Sejm, wybranego spośród 4 wskazanych przez kolegium wszystkich nadleśniczych i odwoływanego w związku ze wskazaniem tego kolegium, lub z powodu innych merytorycznych zastrzeżeń. Oczywiście powinno się to odbywać w oparciu o zasady awansu obowiązujące w Lasach Państwowych (projekt w trakcie realizacji). Lecz ma się to dziać w celu umożliwienia wykorzystania potencjału gospodarczego a nie jego likwidacji (jakby oczekiwał prof. K. Rykowski i inni admiratorzy zdrady interesów narodowych – etatowy pracownik IBL/DGLP – iluż jest jeszcze takich?).
DGLP wspiera reprywatyzację Lasów? Dywersja czy głupota. – Kto sprawuje nadzór nad Lasami? Kto sprawuje nadzór nad Polską?
*– „działania, które podejmowali”: wysyłanie służb Straży Leśnej z obszaru całego kraju w celu interwencji przeciwko łamaniu prawa na obszarze 3 puszczańskich nadleśnictw – niezgodnie z prawem i w zastępstwie policji
** – Truchło Puszczy, truchło Hajnówki
*** Gadowski o zwrotach lasów Ukraińcom i Łemkom – https://www.youtube.com/watch?v=k8ntC0f0U80 Ips typographus– kornik drukarz
Zapaleńcy Dobrej Zmiany – PiS, produkowali w Puszczy 1,3 miliona metrów sześciennych martwego drewna – truchła – rocznie, czyli ponad 100 tysięcy miesięcznie, czyli ok. 3300 (słownie: trzy tysiące i trzysta) metrów sześciennych dziennie, czyli około 56 wagonów dziennie trupów. Łącznie wyprodukowali ok 67 tysięcy takich wagonów. W lasach gospodarczych trzech puszczańskich nadleśnictw. Ten pociąg ma długość z Warszawy do Amsterdamu. Jaka lokomotywa go ciągnie….
Czy to zniszczenie, czy patriotyczna budowla.
Wiara w doniosłą rolę martwego drewna to truizm.
Martwe Drewno na terenie Nadleśnictwa Hajnówka
Nie uda się zaprzeczyć naturze, która powoduje rozpad materii organicznej w czasie. Udział w tym bierze szereg organizmów fauny i flory. Ich różnorodność to pokłosie różnorodności gatunkowej rozkładanych części drzew, roślin. Gatunków biorących udział w rozkładzie nie przybywa wraz z ilością martwego drewna, martwej materii. Może się tylko zwiększać ilość tych organizmów. Lecz wzrost ilości nie ma żadnego związku ze wzrostem bioróżnorodności – zapraszam do artykułu o samorództwie, gdzie rzecz całą wyłuszczono.
Działania podejmowane w kierunku kreacji martwego drewna w lasach gospodarczych i jego produkcji, rzekomo w celu zwiększenia bioróżnorodności, z bioróżnorodnością związku nie mają. A więc produkcja truchła – w miejsce surowca drzewnego stanowiącego o dobrostanie gospodarczym mieszkańców to już nie truizm. To sabotaż gospodarczy.
W Polsce to nie koniec Rozwijanie koncepcji teoretycznych przeistoczyło się w zarządcze działania godzące w bezpieczeństwo strategiczne kraju: nakazem indolencji i ekologistycznych mrzonek było gromadzenie na pniu tzw. ekotonów przy drogach i szlakach kolejowych – a zamierające drzewa stanowiły w tych miejscach szczególne zagrożenie dla strategicznego bezpieczeństwa kraju. Decydował o tym Dyrektor Generalny Lasów Państwowych i Minister Środowiska. Tolerowała to i wspierała rzecz całą każda ekipa rządowa, niezależnie od opcji. Winnych nie ma.
Nowe prawa? Dziś rzecz cała jest zamiatana pod dywan, a nowe prawa, tym razem rodem MSWiA, nakazują czyścić okolice szlaków w określonym promieniu od nich. Tym samym znikną za chwile dowody wewnętrznego sabotażu i zdrady. Tym sposobem Minister Spraw Wewnętrznych sprawnie upora się z pozostałością po Tomaszewskim Konradzie, Dyrektorze Generalnym Lasów Państwowych, doktorze nauk leśnych, magistrze i inżynierze – przebierańcu leśnika. Chlubie Wydziału Leśnego SGGW…. – mojej Alma Mater, i chlubie Instytutu Badawczego Leśnictwa. Papier jest cierpliwy, i póki co go nie palimy i nie podmieniamy, jak u Orwella w Ministerstwie Prawdy. Więc nie wszystko do końca zaniknie i zniknie.
Martwe drewno Dla niektórych sama idea martwego drewna w lasach gospodarczych jest do przyjęcia. Rozważają jedynie ilość i sposób prawnego usankcjonowania jakiejś jego ilości. Każdy, kto ma własny ogród, lub gdy bywa w lesie, obserwuje, że różne drzewa rozkładają się w różnym czasie, że ma to też związek z warunkami zewnętrznymi (ilością wody, temperaturą, etc, etc). Spróbujcie więc napisać jeden, kilka, kilkanaście, kilkaset algorytmów na określoną masę drewna martwego w lesie – bo przecież wszystko musi być zapisane, by mogło zaistnieć.
Rzecz jasna kpię.
– Gdyż … truizmem jest wiara w doniosłą rolę martwego drewna, lecz nie jego celowa produkcja w gospodarce. Nie za bardzo interesuje mnie kwestia ilości, bo to kwestia manipulacji, w tym manipulacji wykonywanej na systemie prawnym państwa (ekotony, powierzchnie referencyjne v prawo MSWiA o czym było już wyżej). O innych nie wspomnę … Każdy las gospodarczy, racjonalnie użytkowany, trwale użytkowany, posiada wystarczające zasoby dla utrzymania trwałości bogactwa różnorodności. Posiada również wystarczające temu zasoby martwego drewna (opad igieł, liści, gałęzi, pozostałości po pracach leśnych: drewno i pnie). Jeśli nie zamieniamy lasu w inny użytek (rolę, pastwisko, działkę budowlaną, autostradę), to nauka dowodzi, iż zasób różnorodności ulega jedynie chwilowym wahaniom, ale w okresie trwania lasu i jego środowiska jest stały. – Klasyczna definicja różnorodności, jest rozbrajana przez ideologię i politykę. Jeśli ktoś ma wiedzę, że jest inaczej, że wzrost masy martwego drewna powoduje przyrost bioróżnorodności, że to stanowi regułę – to chętnie poznam się z tą wiedzą i nauką. Lecz nie interesuje mnie niczyja wiara w tym zakresie.
Pociąg do Amsterdamu z truchłem leśnym wciąż nie odjeżdża Podobnie było z wiarą w doniosłość sanacyjnych działań tandemu K. Tomaszewski-J. Szyszko, gdy już po 5 minutach ich rządów (zlikwidowano gospodarkę leśną na kolejnych tysiącach hektarów lasów gospodarczych w Nadleśnictwach Białowieża, Browsk, Hajnówka, wzmacniając tym samym gradacje szkodników drzew leśnych) można było jednoznacznie stwierdzić, że to nie sanacja a kontynuacja. Przypomnę, że w 2015 J. Szyszko wskazywał z Wysokiej Trybuny, iż w Puszczy gnije 3,5 miliona metrów sześciennych drzew/drewna. W wyniku doniosłych działań Dobrej Zmiany, ta ilość urosła do 7,5 miliona metrów sześciennych. Dowodzi to, iż zapaleńcy Dobrej Zmiany produkowali 1,3 miliona metrów sześciennych martwego drewna rocznie, czyli ponad 100 tysięcy miesięcznie, czyli ok. 3300 metrów sześciennych dziennie, czyli około 56 wagonów dziennie … trupów czy truchła. Łącznie wyprodukowali ok 67 tysięcy takich wagonów. Ten pociąg ma długość z Warszawy do Amsterdamu. Jaka lokomotywa go ciągnie….
Pociąg do Rzymu. Praktycznie masa wyprodukowanego przez Dobrą Zmianę truchła może być jeszcze większa. W chwili inwentaryzowania trupów drzew, cześć z tych zainwentaryzowanych w 2015 roku przestała już być widoczna, i nie została policzona. Załóżmy, że w proch się obróciło tylko 500 tysięcy metrów sześciennych, co wskazywałoby, że J.Szyszko z Kowalczykiem oraz K. Tomaszewski z A. Koniecznym doprowadzili do truchła nie 4 miliony lecz 4,5 miliona metrów sześciennych. Tym samym masa drewna zniszczonego przez rządy PO/PiS to nie 7, 5 miliona metrów sześciennych lecz 8 milionów takich metrów. W rzeczywistości nie wiemy jaka masa zanikła i nie była liczona w trakcie bieżącej inwentaryzacji. Z całą pewnością nie wiemy jaka masa nie była policzona w przekazie sejmowym z roku 2015. Hucpa i
Decyzja 48 z 1998 K.Tomaszewski DGLP
barbarzyństwo dzieją się tu począwszy od Decyzji nr 48 Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych doktora nauk leśnych Konrada Tomaszewskiego z roku 1998. Niebawem, za kilka lat, inwentaryzacja wykaże, że nie ma martwego drewna w lesie. Bo cała masa przeistoczy się w próchnicę. I cóż wówczas my „bidoki” poczniemy? Póki co cieszmy się, bo mamy jednak zainwentaryzowaną masę 7,5 miliona metrów sześciennych truchła drzew w lasach tylko trzech nadleśnictw: Białowieża, Browsk, Hajnówka. A ta masa to już skład innego pociągu: liczącego 125 tysięcy wagonów długości od Warszawy prosto na plac św. Piotra w Rzymie.
– Ot, taka pielgrzymka … * Ta masa zniszczonego drewna, pozwoliłaby wstrzymać użytkowanie na terenie niemal 100 nadleśnictw w Polsce (czyli na obszarze 25% obszaru kraju) na cały rok. Tylko po co? Czy na następną pielgrzymkę?
Wielkanoc 2019 rok Wciąż nie są to dni Zmartwychwstania Puszczy, i zwycięstwa nad piekłem i szatanem. Nie podzielimy się jajem życia i dobra. Grzech milczenia i powolność złemu w obliczu dewastacji wspólnego dobra nie zawsze i nie dla każdego skończy się wybaczeniem.
Nazwiska odpowiedzialne za zniszczenia Puszczy. Samo się nie dzieje…
Podstawą przeprowadzonej, przedstawionej powyżej statystyki jest podana masa martwego drewna w dniu 16 kwietnia 2019.
Przyjęto początek destrukcji lasów za dzień Decyzji 48/1998 DGLP w sprawie zakazu wycinki drzew i drzewostanów powyżej 100 lat (co de facto w perspektywie czasu likwidowało gospodarstwo leśne w 3 nadleśnictwach). Późniejsze rozwiązania prawne godzące w gospodarkę leśną, jej różnorodność czy bezpieczeństwo doprowadziło do stanu w historii Puszczy niespotykanego nigdy wcześniej.
Henryk Kowalczyk, aktualny Minister Środowiska, jest typowym przykładem urzędnika pełnego inercji, braku woli, braku wiedzy oraz złej tolerancji i głupoty, która niszczy narodowy skarb, dobrostan Polski i jej mieszkańców. Jednak skala i czas (od 1998 roku do dziś, a nawet w nieokreślony czas przyszły) trwania całego procesu może też wskazywać na jeszcze coś innego. To przykład celowego działania w złej wierze, i na szkodę.
„Nic już nie można zrobić” twierdzi dziś H.Kowalczyk – lecz to Dobra Zmiana najmocniej się do tej ruiny przyłożyła. Z całą pewnością wszyscy mają też wyrobione zdanie o państwowych służbach, prokuratoriach,etc, etc. W końcu państwo (zarówno PiS, PO czy innej polikliki) to „ch.j, d..a i kamieni kupa”.
Sprawozdanie z exkskursyi leśnej odbytej w lasy Kórnickie W roku 1868 organ Centralnego Towarzystwa Gospodarczego dla Wielkiego Księstwa Poznańskiego – „ZIEMIANIN” w numerze 46 z dnia 14 listopada przedstawił czytelnikom sprawozdanie z posiedzenia oraz wizyty terenowej w lasach Kórnickich „ … bez wątpienia największych i obecnie może … najlepiej urządzonych lasów prywatnych w Księstwie”. Objazd terenowy miał miejsce 9 lipca 1868 roku a ze sprawozdania dowiadujemy się, że „ … exkursya ta zadowoliła nas zupełnie i pouczyła.”
ZIEMIANIN – strona tytułowa
Czytamy my między innymi informację o drzewostanie modrzewiowym znajdującym się w „rewirze Drapałki Iszej”. Przewodnikiem wycieczki był Pan Józef Rivoli – ówczesny Nadleśniczy w dobrach kórnickich, obłożonych sekwestrem przez Prusy z powodu uczestnictwa właściciela – Jana Działyńskiego w Powstaniu Styczniowym. „Napotkany tamże drzewostan modrzewiowy, okryty obficie siwemi porostami, już zdaleka pokazuje swój stan chorobliwy i smutny przedstawia widok. Drzewostan ten na obszarze 200. mórg wzrosły, na ziemi leśnej III klasy, 30 do 35 lat stary, ustał obecnie prawie zupełnie w przyroście, co potwierdza doświadczenie czynione z tym gatunkiem drzewa w innych okolicach Księstwa. Chcąc go zachować od zupełnego zniszczenia, przedsięwziął Pan Rivoli trzebież tak, że 4/5 drągów wycięto, zostawiając tylko celujące drągi, spodem jako zasłonę (Bodenschutzholz), zapuścił świerki, które doskonale się udały, ciekawe więc jest bardzo, czy postępowanie to wpłynie korzystnie na utrzymanie l/5 pozostałego drzewostanu. Drągi Wycięte, wysokości 42 do 45 stóp, wszystkie wskazują w młodości jak najlepszy przyrost, dochodzący w pierwszych latach do ¼ cala w słoju, potem stopniowo prawie zupełnie w nim ustają i po większej części ulegają chorobie murszywości (Rothfaule). Ponęty, pozakładane na ryjki sosnowce i inne chrząszcze szkodliwe, regularnie rewidowane, ochraniają drzewostan osłaniający od spustoszeń tego owadu. Obejrzenie tego drzewostanu jest bardzo zajmującą rzeczą, niejeden bowiem z nas nie miał sposobności widzenia drzewostanu modrzewiowego, tem więcej będzie pouczające widzieć go za lat parę, gdy świerki podrosną, okryją ziemię i prawdopodobnie wpłyną korzystnie na przyrost pozostałych drągów.”
Fragment
Tem więcej będzie pouczające widzieć go za lat parę Drapałka to osada leśna i jedno z leśnictw w Nadleśnictwie Babki. Obiekt w którym gospodarował Józef Rivoli, późniejszy pierwszy prodziekan Wydziału Rolniczo-Leśnego Uniwersytetu Poznańskiego, istnieje do dzisiaj. To już niemal dwuwiekowy las. Mocna trzebież, którą zarządził Rivoli wzmocniła go, ale nie odzyskał on pełni siły po pierwszych zaniedbaniach. Znajdziemy w nim fragmenty bardzo silnych drzew jak i drzew o przeciętnych parametrach. Działania Józefa Rivolego uchroniły jednak las przed całkowitą degeneracją, często jeszcze dziś oglądaną w zaniedbanych hodowlano drzewostanach modrzewiowych. Ten wybitnie światłożądny gatunek potrzebuje do swojego nieskrępowanego rozwoju przestrzeni, swobody, światła. Dziś w Drapałce nie zobaczymy pod okapem modrzewiny wprowadzonego wówczas świerka. Nie jest to jednak czysty las modrzewiowy. Sporą domieszkę stanowi w nim kilkudziesięcioletni już dąb, który miejscami dorównuje wysokością modrzewiowi. W lukach natomiast możemy spotkać gniazda z pieczołowicie chronioną, kilkuletnią jodłą. Dziś te modrzewie to ponad 180 letnie drzewa. Gdy porównamy je z innymi w tym wieku (rezerwat Modrzewina, czy Świnia Góra w Nadleśnictwie Suchedniów) zauważymy, że ich masa nie zachwyca.
Leśnicy, na wielu obszarach, mają wciąż problemy z hodowlą modrzewia, na co uwagę zwrócił podczas ekskursyi leśnik z Wielkopolski półtora wieku temu.
Poza zasięgiem Drzewostan modrzewiowy z Drapałki nie leży w granicach obszarów, które Władysław Szafer uznał za naturalny dla tego gatunku. Stworzona w latach dwudziestych XX wieku koncepcja zasięgów naturalnych trwa niczym opoka w wielu umysłach, stając się co rusz podstawą lub wytrychem dla coraz nowszych koncepcji ideologicznych pętających naturę i gospodarkę.
Stanowiska kopalne Larix w osadach pliocenu i wczesnego plejstocenu: 1,2- pliocen; 3,4-plejstocen; A.Środoń: „Modrzewie” PAN Instytut Dendrologii 1986Stanowiska Larix z okresu czwartorzędu A.Środoń „Modrzewie”-PAN Instytut Dendrologii, 1986
Niebawem minie stulecie od powstania tej koncepcji. W tym czasie wiele się zmieniło. Nauka odkryła i przyswoiła wiele danych nieznanych sto lat temu. Lustratorzy z FSC mając znaczące uprawnienia formalne i nieformalne, nadane im przez DGLP, wskazali nie tak dawno na nie rodzimość gatunku na wielu obszarach Polski. Zasięgi zacnego profesora Szafera wciąż stanowią podstawę dla wielu działań prawnych i administracyjnych, choć nie mają żadnych ku temu podstaw. Brak świadomości autora teorii naturalnych zasięgów na temat obecności takiego kluczowego gatunku jak sosna w Bieszczadach spowodował wykluczenie tego obszaru z zasięgu tego gatunku. Dzisiaj dostępna jest wiedza paleobotaniczna, która wskazuje na obecność modrzewia nie tylko na obszarze całej Polski – ślady pyłków odkrywane są w Finlandii. Europa i Polska to obszar na którym miało miejsce szereg zlodowaceń. Być może nastąpią jeszcze kolejne. W okresach między zlodowaceniami, gdy klimat ulegał naturalnemu (nie antropogenicznemu, co dla niektórych, wraz z całą historią plejstocenu, jest nieprzyjemnym zgrzytem) ociepleniu, obszary Polski były zasiedlane przez wiele różnych gatunków. Są też ślady modrzewia w całej Polsce (i np.: są ślady wielu gatunków sosny). Razem z roślinnością wchodził na ten obszar człowiek. W Polsce historia roślin jest niewiele starsza od historii człowieka. Człowiek z pewnością przyniósł ze sobą zboże. Pewnie przywlókł też wiele innych rzeczy z południa, wschodu czy nawet zachodu (a nawet Rzymu).
Nazwy geograficzne w Polsce pochodzące od-słowa MODRZEW
Gatunek inwazyjny Do niedawna, „nowinki” ideologiczne dotyczące przyrody i jej ochrony były domeną parków narodowych i rezerwatów. To tam, na przestrzeni dziesięcioleci, obserwujemy cały ich wachlarz, który nie pozwala naturze na chwile oddechu. W ich wyniku na wielu obszarach dochodzi do negatywnych zmian w bogactwie natury (przykładem mogą być obszary rezerwatów i tereny najdłużej chronione przez ideologów od środowiska). Póki te obszary nie są znaczące w skali kraju, państwo może tolerować różne fanaberie. Gdy jednak rzecz zaczyna zataczać coraz szersze kręgi, a dogmaty są głoszone przez coraz mniej wykształconych dyletantów (nie zważajmy na tytuły, bo S. Milgram dokładnie opisuje czemu często mają służyć), wbrew zdrowemu rozsądkowi i bez żadnych naukowych podstaw, państwo powinno trzeźwo je oceniać niezależnie od rozmiaru decybeli i nakładu jazgotu. Może przyczyną inwazji na cały obszar leśny (chłopi póki co mogą spać spokojnie) jest zbytnie zagęszczenie populacji swoistych badaczy? Pocieszające jest, że daje się zaobserwować zachwianie dotychczasowej dynamiki jej wzrostu. Często towarzyszy temu zjawisko stresu ekologicznego wynikający też z narastającego oporu środowiska. To czasami generuje bardzo spektakularne reakcje. Modrzew nie jest gatunkiem obcym. Nie jest też gatunkiem introdukowanym. To pionierski gatunek nie stanowiący żadnego zagrożenia dla przyrody w dzisiejszym świecie. Zresztą człowiek ma narzędzia, dopuszczone do użytku, do sprawowania kontroli nad wielkością populacji drzew (wystarczy odpalić piłę motorową lub posłać harvestery). Ideologia obcości i takiż straszak. Te fobie mogą być praktykowane na powierzchni 2 procent kraju – w parkach narodowych. Póki realne dowody wskazują na co innego, to pozostały obszar 98 procent powierzchni kraju powinien służyć społeczeństwu, oczekującemu trwałości, różnorodności, wolności i tlenu. Dostatku i emerytury. Tworzenie polskiego parku narodowego na obszarze całego kraju tego nie czyni.
Las Polski 3/2014
artykuł nieznacznie uzupełniony, ukazał się pierwotnie na łamach Lasu Polskiego 3/2014
Przypisy: cal – 2,54 cm; stopa – 31 cm; morga – 2553 m2 czwartorzęd– to najmłodszy okres ery kenozoicznej, który zaczął się ok. 2,6 mln lat temu i trwa do dziś; dzieli się na: 1. plejstocen od 2,6 mln lat temu do 11 700 lat temu; 2. holocen od 11 700 lat temu do dziś.
Stanley Milgram – jego eksperyment badał posłuszeństwo wobec autorytetów; zaś psychologia społeczna szerzej analizuje także kwestie tworzenia autorytetów; „Jak to jest naprawdę z tą prawdą”
Józef Rivoli – polski leśnik, jego postać została przypomniana na kartach monografii Nadleśnictwa Bolewice, na którym to obszarze rozpoczął swoją leśną drogę – „Wybrane karty z historii Nadleśnictwa Bolewice” – rozdział 13
Pięknie wydana książka nie jest typową monografią firmy, czy dziś już raczej tylko biura lub urzędu. To nie diariusz Nadleśnictwa Bolewice. Mamy do czynienia ze zebranymi okruchami, które to nadleśnictwo otaczają, przenikają się z nim nawzajem, łącząc historię ludzi, okolic z tutejszymi lasami i leśną gospodarką. Gdy uświadomimy sobie, że lasy stanowiły swego czasu dominantę w obszarze Polski, w tym i Bolewic także, to nie będziemy się dziwić, że to one odciskały swe piętno w sposób szczególny. Dziś, gdy ponownie ich powierzchnia wzrasta, marginalizowanie ich znaczenia, jakie obserwujemy w prawodawstwie, mediach i pseudoekologicznej narracji nie służy ludziom i krajowi.
Okładka książki
Cenna, wielowątkowa opowieść o lesie, zasługuje na szersze poznanie. Żal, że książka nie trafia do powszechnej dystrybucji. Planowany jest dodruk, gdyż niewielki – pierwszy nakład, rozszedł się szybko.
Książka została wydana z okazji 170 lecia istnienia, kosztem własnym Nadleśnictwa Bolewice. Własną recenzję dołączył prof. Władysława Chałupki. Gospodarka leśna istniała tu wcześniej niż 150 lat temu, w innych formach organizacyjnych. W 1848 powołano Nadleśnictwo Bukowy Ostrów (którego kontynuatorem, w tej samej zresztą siedzibie) jest dzisiejsze Nadleśnictwo Bolewice), w dużej mierze na gruntach upaństwowionych lasów – w wyniku retorsji pruskiej wobec właścicieli lasów za ich udział w zrywach niepodległościowych. Wydawca: Nadleśnictwo Bolewice, 64-305 Bolewice, ul. Świebodzińska 9; Bolewice 2018
Spis treści
1.Przestrzenne usytuowanie i rys historyczny Nadleśnictwa Bolewice – Tadeusz Szymański 2. Geomorfologia i ukształtowanie terenu – Andrzej Rodziewicz 3. Walory przyrodnicze Doliny Kamionki – Jakub Mikołajczyk 4. Bolewice w wieku XIX. Wieś – folwark – las. – Zdzisław Włodarczyk 5. Grodzisko – Przemysław Terlecki 6. Wsie na prawie olęderskim na terenie Nadleśnictwa Bolewice. – Karolina Korenda-Gojdź 7. Nazewniczy krajobraz terenów Nadleśnictwa Bolewice – Małgorzata Rutkiewicz-Hanczewska 8. Leśny parking na granicy, która łączy, a nie dzieli – Jarosław Szałata 9. Mapa lasów z 1938 roku – świadectwo myśli społecznej leśników – Jarosław Szałata 10. Apolinary Kurowski – pułkownik, powstaniec, dzierżawca dóbr bolewickich – Natalia Hybsz 11. Fischerowie von Mollard – Przemysław Terlecki 12. Roman Grus – patriota, leśnik, wynalazca – Grzegorz Roszkowiak 13. Leśna praktyka Józefa Rivolego – Grzegorz Roszkowiak 14.Praca leśniczego w XIX w. (na przykładzie dóbr majętności pszczewskiej) – Karolina Korenda – Gojdź 15. Skarby w nasionach drzew, czyli historia i współczesność „sosny bolewickiej” – Grzegorz Roszkowiak 16. Historia przemian krajobrazu leśnego na terenie Nadleśnictwa Bolewice – Jakub Kozłowski Przestrzenne usytuowanie i rys historyczny Nadleśnictwa Bolewice – Tadeusz Szymański Kiedyś też nic nie wiedziałem o Bolewicach. Teraz wiem. Byłem. Poznałem trochę lasy, i krajobrazy. Trochę poznałem okolice. Potrafię powiedzieć gdzie są. Więcej szczegółów znajdziemy w tym rozdziale. Historia samego nadleśnictwa, zmienne koleje związane ze zmianami administracyjnymi i rewolucjami kształtującymi podział lasów nie były obojętne dla Bolewic. Do 1980 roku przyroda nadleśnictwa dawała sobie radę bez istnienia rezerwatów. Różnorodność dawała sobie radę. Dziś to ludzka aktywność i buta wyodrębniły rezerwaty. Z początku na powierzchni tylko ok 10 ha. Ile jest dziś, Tadeusz Szymański nie napisał. (Zastanawia treść tabeli znajdującej się na górze strony 14 – opisy wydają się błędne albo błędna jest uszeregowanie danych w tabeli).
Położenie geograficzne Bolewic- mapa topograficzna
Geomorfologia i ukształtowanie terenu – Andrzej Rodziewicz Góry i doliny. Rzeczki i strumienie. Może nie ma gór, lecz teren jest dość urozmaicony i ciekawy. To urozmaicenie terenowe pociąga za sobą bogactwo określeń i nazw, które w sposób naukowy można przedstawić. Przyznam, że brakuje mi ludzkiej twarzy w tym opisie, bardzo często różnorodnego krajobrazu, wykorzystywanego turystycznie: wędrówki piesze, rowerowe czy kajakowe. Gwarantuję, że to możliwe w Bolewicach, a i samo Nadleśnictwo do tego się mocno przykłada. Szkoda, że jest tak nieskromne, by o tym dać znać czytelnikowi przy okazji wydania z takim pietyzmem historii tej ziemi i lasów. Interesujące opisy ukształtowania terenu są przecież związane ze szlakami turystycznymi czy ścieżkami edukacyjnymi. Szkoda, że nie powiązano ich ściśle z geomorfologią …. Gwarantuję, że każdy znajdzie tu coś dla siebie, a znając gościnność leśników wiem, że zapraszają.
Walory przyrodnicze Doliny Kamionki – Jakub Mikołajczyk Powracanie gospodarstwa leśnego na tereny rolnicze wzbogaciło zasoby przyrodnicze. Wróciły gatunki., zwiększa się bogactwo przyrodnicze. Autor pisze , iż powołany na powierzchni ponad 59 ha rezerwat Dolina Kamionki ma na celu „ochronę i zachowanie ze względów naukowych i dydaktycznych kompleksu ekosystemów związanych z doliną rzeki i charakterystycznymi dla nich gatunkami roślin”. Niestety nie wiemy jaki jest charakter tego rezerwatu. Wspomina także o tzw. ekosystemie referencyjnym na powierzchni 9 ha – który został wyłączony z gospodarki leśnej, oraz ponownie o kolejnej strefie referencyjnej założonej na powierzchni ok 20 ha. Te elementy, to według mnie, typowe składowe para ekologicznej ideologii dominującej dziś w kraju. Nie służy ochronie i wzbogacaniu ojczystej przyrody, lecz w dłuższej perspektywie zubaża na objętych obszarach zasoby przyrodnicze: gatunkowe i siedliskowe, redukując tym samym różnorodność. No cóż, jest to dziś poza zasięgiem decyzyjnym Nadleśnictwa. Wskazywanie, że Natura 2000, a szczególnie jej polski system tworzenia, cokolwiek potwierdza, jest typową nowomową (a wg autora ma potwierdzać zasadność istnienia rezerwatów, a może i tworzenia kolejnych). Potwierdza jedynie brak właściwego nadzoru społecznego nad przyjęciem rozwiązań prawnych, niespotykanych w takiej restrykcji nigdzie indziej w UE. Budowa tam bobrzych nie przeszkadza tak autorowi jak przetamowania stworzone przez człowieka. To znamienna maniera ekologistycznego wairactwa, nie mającego związku z ekologią, choć zrozumiała dla prowadzenia społecznej manipulacji (L.Tomiałojć – „Kto to jest ekolog”)
Bolewice w wieku XIX. Wieś – folwark – las. – Zdzisław Włodarczyk Historia ziemi bolewickiej. Co prawda nie zamierzchła, ale okresu, który znamy ze źródeł pisanych. XVII wiek dał już konkretne i dość szczegółowe opisy. Nie tylko właścicieli ziemskich lecz także ludzi mniej majętnych, pracujących nie na swoim. Przeczytamy wzmiankę o dokonaniach Jędrzeja Schulza – owczarza czy mistrza rzeźnickiego Jurasza. Historia powszechna skupia się na dokonaniach ludzi majętnych, choć niekoniecznie to oni ją tworzą. Tutaj jest inaczej: wątki poświęcone mistrzowi rzeźnickiemu przeplatają się z dziejami możnych ówczesnego świat. To o wiele bardziej ciekawe, różnorodne i prawdziwe. Przyznam, że te historie spod strzechy były dla mnie bardziej zajmujące. Oczywiście prócz historii owczarza, czy rzeźnika poznajemy dzieje rodów Łąckich, Hillerów czy von Unryhów (protoplastów m in. Józefa Unruga – dowódcy obrony wybrzeża w 1939). Przy okazji poznajemy historię własności lasów do momentu uzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 roku. Historię lasów oraz ludzi z nimi związanych. Odnalezione ślady dokumentują poziom ich życia, wysokość zarobków i innych dochodów czy zasady wynagradzania.
Grodzisko – Przemysław Terlecki Najstarszym, zbadanym obiektem, najbardziej znanym, na obszarze Nadleśnictwa Bolewice są szwedzkie szańce. Szwedzkie szańce, a więc najpewniej związane z Potopem lub wojną siedmioletnią. To ludowe określenie miało wpływ na … historię odkrycia grodziska kultury łużyckiej. Badania rozpoczęli Niemy pod koniec XIX wieku. Szczegółowe badania przeprowadzono w latach 60-tych XX wieku na przekształconym już mocno obszarze grodziska, a powtórzono w latach 80-tych XX wieku. Odkryto wiele śladów kultury łużyckiej z okresu, gdy istniał tu gród (w lesie, nieopodal wsi Rybojady). Powstanie grodu szacuje się na VII-VIII wiek przed naszą erą, a jego ślady trwają do VII wieku naszej ery. To 15 wieków trwania. Czy znacie jakąś inną osadę w Polsce, która ma dłuższą historię? Za wyjątkiem Kalisza.
Wieś na prawie olęderskim na terenie Nadleśnictwa Bolewice. – Karolina Korenda-Gojdź Czy to prawda, że 40 procent ludności w Wielkopolsce, i na obszarze dzisiejszych Bolewic stanowiło osadnictwo na prawie olęderskim. Osadnictwie trwającym od XVII wieku do wieku XIX. Wierzyć się nie chce. To kim my w końcu jesteśmy?
Nazewniczy krajobraz terenów Nadleśnictwa Bolewice – Małgorzata Rutkiewicz – Hanczewska Czy zdarza się komuś zastanawiać nad pochodzeniem nazw geograficznych? Nad ich etymologią czy przyczynami, że jakaś góra, wzgórze, strumień, las, czy wieś nazywa się właśnie tak jak się nazywa? To ciekawe opracowanie dotyczące obszaru Bolewic, zawiera cenny uniwersalny przekaz.
Leśny parking na granicy, która łączy, a nie dzieli – Jarosław Szałata Mieszkam w Warszawie, Przyznam, że nigdy nie interesowałem się parkingiem znajdującym się w pobliżu miejsca, w którym mieszkam. Czy wielu z Was się interesowało historią pobliskiego parkingu, historią miejsca w którym go ulokowano? Czy interesowaliście się historią szlaków drogowych, z których korzystacie? Historią ich powstania, przyczynami takiego a nie innego przebiegu? Parking leśny. W odległych dla większości Bolewicach. Jeśli wiecie gdzie są? Z reszta nie ma to znaczenia. Mógłby być pod Waszym domem. W Bolewicach zbudowano parking wybierając miejsce głęboko związane nie tylko z Nadleśnictwem, ale nawet bardziej z historią Polski, Niemiec, Europy. Warto przeczytać. Warto podjechać i obejrzeć. I rozejrzeć się po okolicy.
Mapa lasów z 1938 roku – świadectwo myśli społecznej leśników – Jarosław Szałata Papierowa mapa. W dobie GPS. Dziś niszowa kwestia. Jest dużo map archiwalnych II RP. Także map tematycznych. W zasobach świetnego portalu Polona.pl znajdziemy też mapy lasów w II RP, lesistości czy ich podziału administracyjnego. Jednak nie ma w zasobach Muzeum Narodowego Tej mapy. Stworzonej na wystawę międzynarodową w Nowym Jorku 1939 roku, i która w większości do tej wystawy nie dotrwała. Cały niemal jej nakład został zniszczony. Ta słabość i spolegliwość II RP jest znamienna i dla naszej współczesności. Ciekawa historia mapy, którą w skrócie opowiada autor kolejnego rozdziału z pewnością intryguje, a dołączona bibliografia pozwala na poszerzenie wiedzy. Mapa jest antykwaryczna zdobyczą, i znajduje się w posiadaniu Nadleśnictwa, a jej fragmenty zdobią książkę. Jestem przekonany, że jej historia wszystkich zaintryguje. Apolinary Kurowski – pułkownik, powstaniec, dzierżawca dóbr bolewickich – Natalia Hybsz Każdy region ma swoich cichych lub znaczących bohaterów. Historia uczy, że areopag bohaterów jest zmienny w naszym kraju. To tak jak zmienne są koleje jego losu, i manipulacje w celu uzyskania konkretnych bieżących korzyści przez zmieniające się polityczne areopagi kraju. Apolinary Kurowski żył w okresie kształtowania się świadomości narodowej i budzącej się świadomości ekonomicznej poszczególnych warstw. Brał udział w działalności spiskowej 1846 i 1863. Nie należał do charyzmatycznych przywódców, nie miał też warunków do odgrywania znaczącej roli. Sam zapał zaś, to zbyt mało by odnieść sukces. A i przeciwnik był zupełnie innym miejscu pod względem siły i rozeznania niż jeszcze wiek wcześniej. Sukcesu nie odniósł, i umarł na emigracji w Szwajcarii. Czy jego działania (jak i działania innych spiskowców i powstańców) przyniosły korzyść krajowi? Dobrze wiemy, że nie. To były klęski. Czy czas jaki upłynął, przekuł je w zwycięstwa? Czy możemy oceniać dziś działania jakie podejmowano półtora wieku temu w sposób racjonalny. Autor krótkiego eseju nie podjął się tego trudu, zajmując się odkrywaniem samego życiorysu Apolinarego Kurowskiego. Na koniec tylko dowiadujemy się o ówczesnej, krytycznej ocenie jego osoby i czynów.
Fischerowie von Mollard – Przemysław Terlecki Zarządzali olbrzymią połacią lasów, w większości na obszarze dzisiejszego Nadleśnictwa Trzciel (w okresie do 1945 roku) . Lecz także część Nadleśnictwa Bolewice do nich należała. To Ernst Fischer polecił zbudować charakterystyczna wieżę obserwacyjną Wieżę Marii – od imienia swojej żony. Ta wieża, odrestaurowana staraniem Nadleśnictwa Bolewice, wciąż jest podziwiana i wykorzystywana dla celów przeciwpożarowych. Lecz czy sama własność i posiadanie, oraz ich efekty rzeczywiście zasługują na budowanie większej historii?
Roman Grus – patriota, leśnik, wynalazca – Grzegorz Roszkowiak Pinofera – wynalazek wyprzedający o wiek ponad dzisiejszą produkcję kontenerową sadzonek. Docenianie sadzenia w lesie materiału z bryłką to rewolucja w tamtych czasach. Gdy do tego dodamy inne zainteresowania, np. językiem polskim, i popularyzowaniem go na „krasach” to niektóre tylko dokonania Romana Grusa (1856-1928), nadleśniczego z Nadleśnictwa Grudna, dziś stanowiącego część domeny Nadleśnictwa Bolewice,
Leśna praktyka Józefa Rivolego – Grzegorz Roszkowiak Rivoli to nietypowe nazwisko. W dodatku osoba je nosząca mieszkała i była związana ze środowiskiem wiejskim, leśnym. Sporym zaskoczeniem było dla mnie, gdym przed laty czytał jego relacje z „ekskursji” po okolicach Drapałki (okolice Kurnika i Poznania), w dużej mierze poświęconej analizie hodowlanej znajdującego się tu młodnika modrzewiowego – dziś niemal dwuwiekowego lasu, podbudowanego już jodłą i cisem (?). Z włoska brzmiące nazwisko do dziś jest dla mnie tajemnicze, niespotykane, jakby nie z tej ziemi. Szkoda, że historia i korzenie rodu Józefa Rivolego (1838-1926) wciąż są dla mnie tajemnicą. Jest wielce zasłużony dla polskiego leśnictwa i ma również swój bolewicki epizod. O wielostronności zainteresowań tego leśnika świdczą jego próby pisarskie. Podobnie jak Karol May (1842-1912) w Dreźnie, Józef Rivoli całkiem niezależnie podjął się próby napisania powieści przygodowej, której akcja dzieje się na Dzikim Zachodzie. Swoja powieść („Puszcza i praira”) rozpoczął pisać mając lat 20, będąc na praktyce leśnej w Bolewicach, pod koniec lata 1858 roku. Powstały trzy tomy powieści, które wciąż pozostają w rękopisie. Później, w 1907 r. przewodniczył w Krakowie obradom „Pierwszego Zjazdu polskich leśników” ze wszystkich dzielnic Ojczyzny, gdzie podjęto decyzje o ujednoliceniu polskiego słownictwa techniczno-leśnego, a w 1919 tworzył Katedrę Hodowli Lasu na Uniwersytecie Poznańskim.
Praca leśniczego w XIX w. (na podstawie dóbr majętności pszczewskiej) – Karolina Korenda – Gojdź Ignacy Zagrodzki, od 1815 roku leśniczy w majątku pszczewskiem, pozostawił po sobie wiele dokumentów i zapisów, które przetrwały, i pozwalają nam poznać szczegóły pracy w ówczesnym gospodarstwie leśnym. Problemów różnorakich było wówczas sporo. Dużo kradzieży drewna, i paserstwo w jego zbyciu, szkodnictwo kłusownictwa i używania w tym celu psów: „ Kto Psa posiada, nie może go ani w polu ani w Boru lub Lesie inaczej używać jak uwiązawszy mu Knebel u Szyii 18 cali długi a 3 cali gruby, i to nie na środku, ale za każdy koniec knebla.” – (za Ignacy Zagrodzki, z zapisów leśniczego). Nie za dużo w tych zapiskach informacji gospodarczych. Planowa gospodarka leśna w sensie formalnym dopiero miała się zacząć.
Skarby w nasionach drzew, czyli historia i współczesność „sosny bolewickiej” – Grzegorz Roszkowiak Czym może się różnić sosna spod Bolewic od tej kampinoskiej czy taborskiej? Czasem nie widzimy żadnej różnicy między drzewami tego samego gatunku rosnącymi od siebie w znacznym oddaleniu. Innym razem widzimy między drzewami rosnącymi w sąsiedztwie olbrzymi kontrast.. Badania prowadzone od kilkudziesięciu lat, nad proweniencjami1 sosny wskazują nam na ich zróżnicowanie pod wieloma względami. Czyli sosna sośnie nie równa. Czym więc wyróżnia się pochodzenie bolewickiej sosny? Ograniczenia we wprowadzaniu przemieszczenia w XIX/XX wieku (Szwecja i Niemcy) miały na celu nie ochronę rodzimych proweniencji co dbałość o utrzymanie wysokich przychodów. Były to zarządzenia administracyjne i ogólne, gdyż nie bazowały na szczegółowych badaniach. Rożnego rodzaju doświadczenia wskazują, że przenoszenie poszczególnych proweniencji nie musi być niekorzystne, i może skutkować znacznymi przyrodniczymi i gospodarczymi pozytywami. Szwecja już nie kontestuje takich efektów, podobnie jak Dyrektywa UE o leśnym materiale rozmnożeniowym. Warto korzystać z tego co dała natura, a co jeszcze do nas nie dotarło w sposób naturalny (czy mogłoby dotrzeć wbrew administracyjnym poleceniom urzędników, którzy nawet naturalne zmiany przyrodnicze próbują zamknąć w rygorach własnych pomysłów). Bo założenia, iż przemieszczanie się gatunków czy proweniencji odbywa się wyłącznie w sposób liniowy, lub jest rzeczą zamkniętą i skończoną i przestało się już dziać, przeczy zasadom natury, która nie jest, i nigdy nie była, obszarem statycznym. Próby okiełznania przyrody jakie się dzieją w wizji i ekologistycznej manierze nie odzwierciedlają jej najistotniejszych właściwości. Niniejsze, popularne opracowanie słuszne w zarysie, gdy przyjrzymy mu się w szczególe już nie musi być takie proste, jednoznaczne. Natura to rzecz dynamiczna w skali globalnej, czego efekty obserwujemy na co dzień (szakal, jenot, australijskie czy środkowoamerykańskie grzyby w kraju). Ale czy nie mając określonych wyników badań czy doświadczeń praktycznych warto inwestować w nierodzime pochodzenia? Dobrze wiemy, że nie. Zarówno we własnym ogródku (najczęściej cenniejsze i najlepsze okazują się stare i sprawdzone odmiany od holenderskich nowinek) jak i w lesie. Kilkudziesięcioletnie badania porównawcze różnych pochodzeń sosny na różnych stanowiskach Europy i USA wielokrotnie wyróżniały odporność, jakość i możliwości przyrostowe sosny bolewickiej. Czy coś może ograniczać Czechów, gdyby chcieli te właściwości wykorzystywać w swoim kraju?
Historia przemian krajobrazu leśnego na terenie Nadleśnictwa Bolewice – Jakub Kozłowski Cywilizacja człowieka, jej rozwój i przemiany odciskają piętno na naturze. Deforestacja Borneo jakiej dziś jesteśmy świadkami nie wiele się różni od przeobrażeń środowiska w Europie, Polsce i Bolewicach. Państwo polskie w swoim zaraniu dysponowało lasami na powierzchni ponad 80%. W okresie II RP lesistość była w miarę stabilna, i wahała się na poziomie ok 20%. W okresie PRL lesistość wzrosła do niemal 28% a dziś to niemal 30%. Ten rosnący trend wzrostu lesistości nie jest nieograniczony. Wziąwszy pod uwagę, że w okresie 1000 lat liczba ludności wzrosła od 1-1,5 miliona do 37 milionów, odbudowa powierzchni leśnej nie jest możliwa do tego pierwotnego poziomu. Ale każdy wzrost jest cenny. Obszar Bolewic w sposób nadzwyczajny wykorzystał okres PRL w zalesieniach i uzyskał w tym czasie przyrost lasu od średniej krajowej (ok 21-22%) do niemal dwukrotnie większej od średniej krajowej (29%) dziś – czyli lesistości dochodzącej niemal do 60%. Ten przyrost wiąże się także z problemami w hodowli i ochronie lasu. Lecz niepodważalną wartością jest uzyskany przyrost powierzchni leśnej (do niemal 60 procent), a problemy porolnych zalesień będą z czasem równoważone i pokonywane przez niepodważalne korzyści. Trzeba mieć świadomość, że wysiłek poniesiony przez społeczeństwo na zalesienie tak ogromnej powierzchni miało na celu budowę potencjału gospodarczego i zasobów leśnych oraz budowanie rangi kraju i państwa. Czy zostanie to wykorzystane w tym kierunku? Ten przyrost lesistości o około 40%, odbija się nie tylko na samym krajobrazie. To determinuje ogromne zmiany społeczne, kulturowe, gospodarcze. Dokonana szczegółowa analiza w okresie ostatniego półtora wieku to rzecz arcyciekawa i godna szerszej popularyzacji. Także w kontekście rożnego rodzaju paranaukowych koncepcji podważających właściwości gospodarcze lasów, czy wyłączne klasyfikowanie ich w kontekście istniejących założeń obecnych systemów ochrony przyrody w Polsce. Robert Grzeszczyk, styczeń 2019
Proweniencja to innymi słowy pochodzenie. Miejsce związane z określoną częścią populacji gatunku, w tym przypadku drzewa, sosny. To położenie determinuje charakter i cechy występujących na danym obszarze drzew tego gatunku.
W numerze 4/2012 „Lasu Polskiego” mogliśmy przeczytać wywiad z profesorem Tomaszem Boreckim pt. „W kręgu leśnych wyzwań”. Profesor jest doradcą prezydenta Bronisława Komorowskiego i członkiem Kolegium Lasów Państwowych. Jest więc osobą wpływową. Poglądy profesora nie pozostają jedynie w świecie sporów i dyskusji. Przybierają całkiem realne kształty. Tym bardziej warto z nimi dyskutować. Słyszę o prywatyzacjiLasów Państwowych od lat. Gdy kiedyś spytałem leśniczego, wieszającego na drzwiach kancelarii afisz z protestem przeciwko prywatyzacji, przeciwko czemu konkretnie protestuje, nie potrafił mi wyjaśnić. I do dziś nie wiem – co właściwie kryje się pod tym pojęciem?
A profesor z prywatyzacją walczy Rzeczypospolita Polska od 20 lat podejmuje znaczący wysiłek prywatyzacyjny. Już dawno temu wszystkie siły polityczne, wraz z Kościołem, uznały, że to konieczne i dobre. Nawet ustawa o lasach wprowadziła odpowiednie przepisy umożliwiające prywatyzację zasobów mieszkaniowych LP, co później było poszerzane kolejnymi zarządzeniami dyrektorów generalnych. Należy domniemywać, że rozprzedawanie zasobów mieszkaniowych nie jest tą „złą prywatyzacją” i nie oburza pana profesora. Pewnie dlatego, że bierze w niej udział korporacja leśna, a może też wszystkie środowiska, o których wspomina w wywiadzie. Pewnie i on sam. Wystarczy jednak by zainteresowanie np. pustostanem przejawiła osoba spoza środowiska, a kończy się to jego rozbiórką, podczas gdy istniejący obok obiekt jest prywatyzowany na korzyść nadleśniczego czy jego zastępcy. Profesor twierdzi, że nie zna (…)znaczącego środowiska, które dopuszcza prywatyzacjęlasów. Przeciwni są ludzie miast i wsi, środowisko akademickie, Kościół. Powszechne „nie” wspomaga ekonomia.Lasy Państwowe zajmują niemal 30% powierzchni kraju. Powszechny sprzeciw budzą propozycje sprzedaży 1/3 Polski. Doświadczenie wskazuje, że żadna prywatyzacja w dłuższym okresie czasu nie przyniosła pozytywnych efektów ekonomicznych dla kraju. Widzimy bowiem wyraźnie, że wraz ze wzrostem dochodów państwa z tytułu sprzedaży majątku narodowego, zadłużenie samego kraju wzrasta. Czy można łączyć te dwa fakty? Dziś ludzie, którzy 20 lat temu rozpoczęli proces rozprzedaży-prywatyzacji majątku narodowego, wskazują na konieczność np. nacjonalizacji banków. Jaka jest tego przyczyna? Co sprawia, że państwo ponosi straty tam gdzie powinno odnosić korzyści? Póki ta przyczyna nie zostanie zlikwidowana, jestem również zdecydowanym przeciwnikiem rozprzedaży majątku narodowego, rozprzedaży majątku LP. Choć Tomasz Borecki zauważa, że prywatyzacyjny „szum jest szkodliwy”, to jednak jest przekonany, że politycy, którzy chcieliby prywatyzacji „na szczęście stanowią znikomą siłę”. Wg mnie podnoszenie tej sprawy dowodzi mimo wszystko istnienia wciąż realnego zagrożenia. W zeszłym roku wskazywałem na inne możliwe gwarancje ochrony narodowego charakteru Lasów Państwowych. Jeśli wszystkie znaczące środowiska są przeciwne prywatyzacji, to które znaczące siły są przeciwne umieszczeniu odpowiedniej klauzuli w Konstytucji?Czy taka klauzula byłaby mniej warta od deklaracji Prezydenta RP „że lasy pozostaną publiczne”? Czy publiczne, to to samo co państwowe i narodowe? Czemu więc nie zagwarantować ich narodowego i publicznego charakteru w Konstytucji Państwa?
A może nie chodzi o odpowiednie gwarancje dla Lasów Państwowych, lecz jedynie o cykliczne straszenie i pobudzanie społeczeństwa dla obrony zupełnie innych celów?
Dorobek Lasów Państwowych – polski park narodowy Pan prof. Tomasz Borecki wskazuje na osiągnięcia LP od momentu odzyskania przez Polskę niepodległości w roku 1918. Przypominanie postaci prof. Jana Miklaszewskiego – osoby współodpowiedzialnej oraz tolerującej eksploatację Puszczy Białowieskiej przez angielską firmę „Century”1, co zarzucał mu wieloletni naczelny dyrektor LP Adam Loret (Piotr Bajko, „Encyklopedia Białowieska”3), dowodzi jedynie, że skutki niektórych złych decyzji ciągną się dziesiątki i setki lat, a ludzie mylą zasługi z ewidentnym szkodnictwem. Potwierdza też, że nie wszystkie działania znanych ludzi podjęte niemal sto lat temu – a i dziś również – są chwalebne (ale do powstania pomnika w hołdzie niszczycielowi Puszczy T.Borecki znacząco się przysłużył; więc może i sam trafi choć na Wawel).
Adam Loret – pierwszy i jedyny w II RP Naczelny Dyrektor Lasów Państwowych
Szanujemy pamięć Adama Loreta i dzieło, jakie stworzył. Zbudował silną gospodarkę leśną w Polsce i silną pozycję Lasów Państwowych.
Znacząca jest informacja podawana przez prof. T. Boreckiego o przyroście powierzchni leśnej Polski, jaki się dokonał – ale trzeba to jednoznacznie podkreślić – stało się to w okresie PRL, o czym profesor zapomniał dodać. Przybyło w tamtym czasie ponad 2,5 mln ha lasów. Natomiast uchwalony przez Sejm Rzeczypospolitej „Krajowy program zwiększania lesistości” (do 2020 roku) praktycznie już przestał być realizowany. Na ratunek programowi ruszyła statystyka oraz lustracja terenów pokrytych naturalnymi odnowieniami, ale nie realne prace i koszty („Informacja o stanie lasów oraz o realizacji Krajowego programu zwiększania lesistości w 2010 roku” prezentowana w Sejmie). Wskazywanie przez prof. Tomasza Boreckiego, że: Dziś mamy 2,3 mld m3 zapasu (bezpośrednio po wojnie tylko 900 mln3), co oznacza prawie dwuipółkrotny wzrostto wynik powojennego wysiłku nie tyko leśników lecz też rzeszy cywili, Ludowego Wojska Polskiego, uczniów oraz upływu czasu. Posadzone wówczas sadzonki to dziś 50, 60-letnie drzewostany, które zgodnie z nowymi założeniami mają być niemal w połowie zjedzone przez korniki i inne szkodniki (zgodnie z założeniami tzw nowej szkoły polskiego leśnictwa – sic!, której przyklaskują gospodarki leśne Niemiec, Szwecji, Francji oraz stada ogłupianych tuziemców). Czy o to chodziło wszystkim podejmującym trud zalesień 2,5 mln ha?
Sam zapas o niczym jeszcze nie przesądza. Dla społeczeństwa i państwa zdecydowanie większe znaczenie ma efektywność leśnej gospodarki oraz zdolność do rozwoju i budowy kraju. Z pewnością pan prof. Borecki zdaje sobie sprawę, że demokratyczna Polska, stawiając na piedestale Adama Loreta2, grzebie jednocześnie dzieło jego życia – silną i znaczącą w Polsce, Europie i świecie gospodarkę leśną i drzewną. Nasza dzisiejsza demokracja, kulawy system „społecznych konsultacji”, wybrała inną drogę. Buduje, z zapałem podcinając gałąź na której siedzi – polski park narodowy. Dziś obejmuje on już niemal połowę zasobów leśnych Lasów Państwowych. Tym samym przeznacza się na zgnicie taką samą część leśnego majątku narodowego, jaką rokrocznie „rzuca” na rynek. Nie przypuszczam, bym mylił się o więcej niż 10%. Przechodzenie do porządku nad tak ogromnym marnotrawstwem, w imię nie ekologii lecz ekologizmu, to dziś nic szczególnego. Warto jednak wskazać, że tuż za Odrą podobne „ekologistyczne” – bo przecież nie ekologiczne (nie mające nic wspólnego z ekologią) – propozycje pozostawiania na zgnicie tylko 5% masy surowca zostały zdecydowanie odrzucone przez Bundestag.
Drewno – też warte więcej niż na asygnacie
Gospodarka ekologistyczna prowadzi do ogromnych strat w zasobach naturalnych kraju.
Pan prof. Tomasz Borecki jest zwolennikiem poprawy stosunków LP z przemysłem drzewnym, którego podatki i działalność już dawno wspomagają kraj. Ma też świadomość, że każdy dodatkowy metr drewna na rynku to dodatkowe miejsca pracy, nie tylko dla robotników ZUL (Zakład Usługowy Lasów).
Profesor przytacza: Wg ośrodków badawczych: amerykańskiego i szwajcarskiego, drewno (w sposób prosty przeliczane na biznes) stanowi zaledwie 8% wartości wszystkich dóbr leśnych, które w przytłaczającej większości są pochodną ochronnych, przyrodniczych i społecznych funkcji lasu. Czy funkcje, które przytacza profesor, pojawiły się wczoraj? Jestem przekonany, że istniały od zawsze. Czemu służy ich nadmierna medialna eksploatacja?
Nie podważając tych wyliczeń, należy się zastanowić, jakie są straty w tych ochronnych, przyrodniczych i społecznych funkcjach lasu w przypadku prowadzenia zrównoważonej i efektywnej gospodarki w lesie, w tym również racjonalnego użytkowania? Warto też wspomnieć, że wartość samego surowca jest jedynie niewielką częścią korzyści, jakie są generowane przy jego przetwarzaniu. Czy wartość samego drewna stanowi więcej niż 8% wszystkich korzyści, jakie uzyskuje społeczeństwo i kraj z jego przetwarzania? Jak więc ma wyglądać realna współpraca i uczciwa rozmowa w przemysłem drzewnym? Sprawa podaży oraz aukcyjny i nierówny system cen z pewnością wymagają co najmniej analizy. Jestem przekonany, że wartość surowca drzewnego to ułamek korzyści jakie niesie ono dla kraju i jego mieszkańców jego przerób i wielokrotny obrót półproduktami, usługami, zarobkami, etc. To setki miliardów złotych rocznie.
Pozwolę sobie również delikatnie zaprotestować przy stwierdzeniu: Leśnicy mają jednego pana, którym jest las.
Całe życie wydawało mi się, że leśnicy to jedynie grupa zawodowa, natomiast Lasy Państwowe nie są własnością leśników. Czy prywatyzacjalasów na rzecz tej korporacji zawodowej byłaby do przyjęcia (a już się kończy w zakresie zasobów mieszkaniowych będących w zasobach PGL LP)? Podkreślanie korporacyjnego charakteru lasu nie wydaje się właściwe. Lasy Państwowe mają służyć Polsce – tak jak określi to społeczeństwo. Las dla samego lasu to zupełnie inna historia. To historia parków narodowych i rezerwatów. Tak swego czasu określił to suweren. Leśnicy są częścią składową suwerena, który stanowi Państwo, który jest też właścicielem Lasów Skarbu Państwa. To suweren jest patronem profesorów, którzy powinni się realizować w pomnażaniu krajowego dobrostanu, dobrostanu suwerena. Czy Profesor pomnaża?
Niestety od dłuższego już czasu leśnicy LP w strukturach i służbie Ministra Środowiska zajmują się w coraz większym stopniu tworzeniem ogromnego parku narodowego. Nie wzmacnia to środowiska przyrodniczego, czego tragiczne dowody są widoczne na obszarze Puszczy Białowieskiej, szczególnie w Nadleśnictwie Białowieża. Dla Polski i dla samych leśników to same straty. Profesor nie widzi w tych faktach niczego zdrożnego, choć przywołuje przykład Puszczy.
Jak modernizować strukturę Lasów Państwowych
LP muszą w końcu wybrać swoja jedną drogę: korporacja, administracja, ekologizacja, budżet lub gospodarka, kraj i społeczeństwo. Wybór może być tylko jeden: służba krajowi i suwerenowi. Czas by uczciwie pokłonić się A. Loretowi, a nie wycierać sobie gęby jego Osobą.
Pan profesor nie odnosi się wprost do modernizacji struktur, jakie miały miejsce w okresie ostatnich 20 lat. Warto przypomnieć, że LP doświadczyły już restrukturyzacji Dawidziuka–Majchrzaka (ok. 5000 zlikwidowanych miejsc pracy oraz często przypadkowe likwidacje nadleśnictw i leśnictw) oraz kończonej właśnie optymalizacji Pigana–Baryły. Modernizacji i optymalizacji poddano w szczególności pracowników terenowych i nadleśnictwa. Pan profesor jest przeciwnikiem systemowych rozwiązań i „odgórnego normowania zatrudnienia”. Podnosi konieczność zmian i oszczędności „w sferze stricte administracyjnej”. Dostrzega również możliwość „korekty podziału Polski leśnej na regiony”.
Artykułuje zastrzeżenia w stosunku do przerostów etatowych w regionalnych dyrekcjach LP. Jednak wskazywanie na potrzebę weryfikacji kompetencji bez modernizacji struktury nie wydaje się realne. Część decyzji podejmowanych na szczeblu regionalnym (w regionalnych dyrekcjach Lasów Państwowych) można przenieść do nadleśnictw – to bardzo ogólne stwierdzenie stoi w sprzeczności z obowiązującym prawem. Bowiem wciąż obowiązująca ustawa o lasach mówi w art. 35. 1. że: Nadleśniczy prowadzi samodzielnie gospodarkę leśną w nadleśnictwie na podstawie planu urządzenia lasu oraz odpowiada za stan lasu.
Czy profesor Borecki nie zna tej prawnej formuły? Aktualnie, by przenieść jakieś kompetencje na nadleśniczego, należałoby wpierw wykreślić z ustawy o lasach ten „nieszczęsny” artykuł nr 35, a później przypisać nadleśniczym określone przez profesora konkretne kompetencje. Ale jakie?
Chyba, że pan profesor sugeruje, że artykuł 34 pkt. 2C, który wskazuje, że dyrektor regionalny inicjuje, koordynuje oraz nadzoruje działalność nadleśniczych i kierowników jednostek o zasięgu regionalnym odebrał już wcześniej wszelkie kompetencje i wszelką odpowiedzialność nadleśniczym? A może nie odebrał?
A może odebrał kompetencje, a nie odebrał odpowiedzialności?
Czy możliwa jest jakakolwiek odpowiedzialność, jeśli nie są (?) jasno określone prerogatywy na określonych poziomach w strukturze? Uważam, że struktura w jakiej są zamknięte Lasy Państwowe nie jest adekwatna do dzisiejszego stanu rozwoju cywilizacyjnego społeczeństwa. Kwestią pozostaje, czy struktura i system kraju są w stanie przyjąć jakiekolwiek zmiany.
Polityczni nominaci cementują „Nie osiągniemy wielkiego postępu, jeśli o zajmowaniu kluczowych stanowisk będzie decydować tzw. bilet polityczny.” W tych słowach profesor porusza problem głębokiego upolitycznienia, które występując już nie tylko wśród kadry pracowników LP. To wcale nie nowy temat.
Całe ostatnie dwudziestolecie w LP to historia mniejszych i większych jatek o podłożu politycznym. Do dziś największe znaczenie ma zupełnie co innego niż fachowość i wiedza. Jest to wynik panującej centralizacji, zawłaszczania całych obszarów administracji i gospodarki w rytmie wyborczego walca i doboru kadr w takim samym rytmie. Dzisiaj sprawdzają się tylko wytrawni tancerze. Nie są zwolennikami żadnej modernizacji. Cementują układ.
Rzeczywista zmiana organizacji LP była związana z prywatyzacją usług leśnych. Pan prof. Tomasz Borecki wskazuje na doniosłość tych zmian. Warto jednak przypomnieć, że była to niezależna i oddolna inicjatywa, która powstała na poziomie nadleśnictw na koniec lat 80-tych XX wieku. Została w późniejszym czasie zatrzymana, gdyż zaczęła zagrażać strukturom RDLP i DGLP. Wdrożona później zgodnie z zasadami centralistycznego zarządu. Jej efekty zostały w większości zniweczone. Wystarczy porównać wielkość zatrudnienia na stanowiskach nierobotniczych przed rozpoczęciem prywatyzacji usług i dziś, uwzględniwszy duże redukcje pracowników terenowych (leśniczych, podleśniczych, gajowych, dozorców obchodów). Rzuca się w oczy, że wraz ze spadkiem zatrudnienia na stanowiskach robotniczych następował co najmniej proporcjonalny przyrost zatrudnienia pracowników biurowych DGLP, RDLP, nadleśnictw. Mimo dobrego wyposażenia biur oraz postępów w transporcie i w komunikacji, wyraźnie widoczne są przerosty biurokratyczne, nie tylko w RDLP.
Każda struktura organizacyjna czerpie z historii. Lecz to nie historia przesądza o jej sprawności. Właściwe jest określenie celów, jakie ma osiągać organizacja oraz budowanie lub modernizowanie jej struktury dla ich najlepszej realizacji. Określanie na samym początku schematu struktury LP i wskazywanie na to, jaki jest wyśmienity bez określenia celów – a o tych nie przeczytamy w wywiadzie – nie wydaje mi się właściwe. Chyba, że nadrzędnymi celami organizacji Lasów Państwowych jest odsunięcie wtłoczenia ich w budżetowy gorset i uniknięcie prywatyzacji – co by to nie oznaczało.
Czy struktura organizacji nie powinna być budowana od dołu, a nie od góry. Rzadko kiedy buduje się dom od dachu. Fundamenty więc się kruszą, a dach nie wydaje się do nich dopasowany. Może się dopasował do czegoś innego? Nikt zdaje się nie pamiętać, co najpierw się wali.
Opodatkować Lasy
Jacek Rostowski – PO
W roku ubiegłym minister finansów Jacek Rostowski, powołując się na zapisy ustawowe (Lasy Państwowe są administracją), planował wtłoczyć całą organizację w budżetowy gorset. Zgodny opór przed zamknięciem LP w budżetowym worku wynika z wielu powodów. Plany te nie były zamachem na samodzielność, niezależność LP. Nie stanowiły też żadnego zagrożenia dla samej substancji leśnej. Mogło się to nawet przyczynić do dalszego wzrostu „ekologizacji” środowiska naturalnego w zgodzie z FSC i PEFC. W perspektywie mogły skutkować przeznaczeniem na zgnicie nawet całego zapasu drewna, którym w wywiadzie chwali się pan prof. Tomasz Borecki (2,3 mld m3). Może też mogły lepiej zabezpieczyć przed prywatyzacją.
Plany ministra finansów mogły zburzyć ustalony porządek istotny nie tyle dla samych Lasów, co dla wielu innych organizacji i stowarzyszeń powiązanych z LP. Z pewnością stanowiło to też zagrożenie dla aktualnego poziomu dochodów i zarobków. Dziś, gdy „niebezpieczeństwo” to zostało odsunięte, pan prof. Tomasz Borecki podkreśla, że: LP w ostatnich latach wypracowują i zatrzymują zyski liczone w setkach milionów złotych, podczas gdy w budżecie państwa brakuje pieniędzy na podstawowe dziedziny życia. Wiadomo już, że LP będą płatnikiem CIT (który obowiązuje wszystkie firmy w wysokości 19% od zysku).
Profesor jest jednak przeciwnikiem płacenia tego typu podatku przez nadleśnictwa. Okazuje się, że zwiększanie odpowiedzialności i samodzielności nadleśnictw, na co wskazuje w jednym miejscu wywiadu, nie jest dopuszczalne, jeśli chodzi o samodzielne rozliczanie podatku CIT – a więc w zakresie samodzielności i niezależności finansowej nadleśnictwa – co podkreśla profesor w innym miejscu wywiadu.
Ograniczanie znaczenia nadleśnictw w lokalnym środowisku nie podniesie rangi LP w regionie czy kraju. Centralne rozliczanie podatków nie wpłynie w żaden sposób na wizerunek i rangi LP. Czy to interesuje prof. Boreckiego? Istotne dla niego jest zachowanie wiodącej roli RDLP i DGLP w sferze finansów w strukturach Lasów Państwowych. Dlaczego? Odpowiedź wydaje się prosta: żaden gospodarz nie wyda lekką ręką trudno uzyskanych dochodów. Pięć razy kalkulowałby, na co przeznaczać składkę funduszu leśnego. A może kupiłby sąsiednie nierentowne nadleśnictwo? Może zrealizowałyby Program zwiększania lesistości?
Opodatkowanie LP podatkiem od zysku CIT, właściwym dla firm, wymagać będzie zmiany prawa. Nie wiemy, czy ta zmiana będzie związana z nowelizacją w zakresie prawa podatkowego, czy też w zakresie ustawy o lasach? Niezależnie od tego konsekwencje wprowadzenia tego podatku będą olbrzymie i dalekosiężne. Dlatego podkreślam znaczenie wprowadzenia gwarancji konstytucyjnych dla narodowego, publicznego i państwowego charakteru Lasów Państwowych.
O czym będzie radzić Rada Profesor w wywiadzie powraca do swojej koncepcji sprzed ponad roku – powołania organu doradczego, społecznej rady. Troska o „nazbyt duży bagaż” odpowiedzialności dyrektora generalnego nie musi zaraz być powodem powoływania kolejnego ciała doradczego. Przecież rzeczywista niezależność nadleśnictw, która leży na sercu prof. Tomasza Boreckiego, w sposób prosty może zdjąć znaczną część tej odpowiedzialności z osoby dyrektora.
Warto też przypomnieć o istnieniu już jednego ciała doradczego – jest nim Kolegium Lasów Państwowych, którego pan prof. Tomasz Borecki był przewodniczącym. Jeśli Kolegium nie spełnia swej roli, to rzeczywiście warto rozważyć pomysł utworzenia innego ciała doradczego, ale wpierw zastanowić się, jakie są przyczyny niespełniania swej roli przez Kolegium. A może swojej roli nie spełnia dyrektor generalny?
Wskazywanie na potrzebę tworzenia nowego ciała doradczego wpisuje się w trend dalszego ograniczania samodzielności i niezależności nadleśnictwa, kolejnych leśnych dyrekcji oraz rozmydlania odpowiedzialności. Warto też wiedzieć, że niewinna propozycja pana prof. Boreckiego powołania Rady Lasów Państwowych jest już niemal przesądzona, bo znajduje się w projekcie nowelizacji ustawy o lasach: Rada Lasów Państwowych będzie 5-osobowym organem, którego członków będzie powoływał minister do spraw środowiska (więc z cała pewnością będzie niezależna i apolityczna – sic!).
Las i Kraj, a nie środowiska Jestem zdecydowanym przeciwnikiem centralizacji i korporacyjności w państwie. Nie znam się tak dobrze na polityce, jak pan prof. Tomasz Borecki. Nie ważę rzeczy pod kątem zadowolenia „określonych środowisk”. Bo pomysły, które są forsowane przez te środowiska niewiele mają wspólnego z racjonalizmem, rozsądkiem oraz moim Lasem i Krajem. Czytając wywiad, odniosłem wrażenie, że Pan Profesor przedstawia nam pomysły, które moją pogodzić „znaczące środowiska”. Nie wskazując jednak na rzeczywiste przyczyny złej sytuacji i zagrożeń, jego rokowania nie wydają się być szyte na miarę „leśnych wyzwań”.
Lasy Państwowe (LP) to jedna z ostatnich, uchowanych po PRL/II RP firm. To uchowanie, niczym srebra rodowe w głębokiej skrytce, nie obyło się bez kosztów. Ma związek z szeregiem działań destrukcyjnych, wymierzonych w status LP, podobnie jak szereg działań uderzających w gospodarkę kraju w okresie magdalenkowej transformacji. To organizacja (Lasy Państwowe) osłabiana wewnętrznym prawolejstwem i zewnętrznymi atakami, ostatecznie służącymi wzmocnieniu gospodarek innych państw, przy dużej w tym aktywności stowarzyszeń ekologistycznych i medialnych manipulacji. Idea gwarancji Konstytucyjnej, jaka się pojawiła po raz pierwszy w 2011 roku na łamach Lasu Polskiego przeszła niezauważona (medialnie, ale zapamiętana przez wielu). Podobnie jak wzmocnienie jej (idei) w jednym z kolejnych artykułów. Dziś ten pierwszy raz. Mamy 2011 rok…
Sztuka dla sztuki i las dla lasu – Lasy do Konstytucji po raz pierwszy (LP 3/2011)
Lasy Państwowe. Kolejne ciała doradcze nie są dobrym pomysłem na funkcjonowanie LP (Ekologia.pl) W jednym z ostatnich numerów „Lasu Polskiego” ukazał się wywiad z prof. Tomaszem Boreckim („Uspołecznić Lasy”, nr 22/2010). Pan profesor poruszył sprawę zmiany zarządu nad Lasami Państwowymi. Nieprzypadkowo zrobił to w czasie, gdy ta organizacja miała zostać pozbawiona pełnego wpływu nad środkami ze sprzedaży drewna. Szkoda, że to ten fakt zdeterminował pomysły profesora.
Sam pomysł ministra finansów (J.Rostowski – PO) o przejęciu zarządu nad środkami Lasów Państwowych niczym nie odbiega od prawideł obowiązujących w państwie. Pojawia się niemal 20 lat po wtłoczeniu do Ustawy o lasach zupełnie innych zasad funkcjonowania państwowego leśnictwa. Ale to nikogo nie dziwi. A przecież przez 20 lat można było uzbierać zdecydowanie więcej niż obecne 2 mld zł, porozbijane po nadleśnictwach. Wytłumaczenie jest bardzo proste – kraj przestał być zieloną wyspą i bardziej przypomina dryfujący okręt. Czy już tonący? W takiej sytuacji trudno się dziwić, że osoba odpowiedzialna „brzytwy” się chwyta. Zresztą w zgodzie ze swoimi prerogatywami i w zgodzie z prawem. Lasy Państwowe nie posiadają osobowości prawnej i podobnie jak parki narodowe działają na rachunek Ministra Środowiska. A skoro parkom narodowym udaje się funkcjonować, i to dobrze funkcjonować, to Minister Finansów słusznie rozumuje, że podobnie będzie wyglądała sprawa z funkcjonowaniem Lasów Państwowych. Bo i jedni, i drudzy wszak rąbią drzewa. Rząd nie ma wiedzy, by funkcjonowanie parków nie było najlepsze. Może ktoś ma taką wiedzę? Po ponad dwóch dekadach funkcjonowania Ustawy o lasach sytuacja przybliżyła sie do tej, która była celem jej twórców. Do likwidacji organizmu gospodarczego PGL LP i zrównania go w idei z funkcjonowaniem parków narodowych . Dlatego proponuję zupełnie inną wizję Lasów Państwowych – w Konstytucji, niezależnych od Ministra Środowiska.
Co proponuje profesor Borecki?
Artykułuje pomysł na uspołecznienie Lasów. Cóż ma osiągnąć za jego pomocą prócz ochrony zgromadzonych zaskórniaków? Jak sama nazwa wskazuje – mówi prof. Borecki – Lasy Państwowe są dobrem ogólnonarodowym, własnością całego społeczeństwa. A skoro tak, to oczywistą konsekwencją powinien być nadzór społeczny nad zarządzaniem Lasami Państwowymi. A więc jednak! Uspołecznienie ma wpłynąć na właściwy nadzór nad środkami będącymi w zarządzie Lasów Państwowych. Od razu rodzi się pytanie, czy dotychczasowy nadzór nie jest najlepszy, skoro profesor Borecki wskazuje na potrzebę powołania społecznego nadzoru nad już istniejącym? Pan profesor jest przekonany, że pomoc społecznego nadzorcy wpłynie na właściwe gospodarowanie środkami. Ba, taki społeczny nadzór zaistnieje jako wiarygodny dla wszystkich organ, w pełni uzasadniający przetrzymywanie na kontach 2 mld zł, gdy „okręt tonie”. Organ społeczny ma być właściwym ciałem, które będzie w stanie odeprzeć zarówno dzisiejsze zapędy ministra Rostkowskiego, jak i przyszłe jego następców. Skoro Lasy Państwowe są ogólnospołecznym i narodowym dobrem, co zauważa z troską bohater wywiadu w „Lesie Polskim”, to czemu nie widać tego w Konstytucji? Jeśli artykułowany pomysł o społecznym nadzorze traktować jako przejaw troski o własność, o to by Lasy Państwowe były wciąż dobrem narodowym, to czy nie warto wprowadzić odpowiedniego zapisu do Konstytucji? Będzie on zdecydowanie trwalszy od jakiegokolwiek społecznego organu. Chyba że Lasy Państwowe to już nie jest ogólnonarodowa i społeczna własność?
Samofinansować, a nie zarabiać
W „Lesie Polskim” czytamy też słowa: Oszczędności zgromadzone na kontach Lasów są pozorne. Jednak patrząc na te oszczędności oczyma ministra finansów, okazuje się, że nie są one pozorne. Być może dla profesora SGGW 2 mld zł to pozór, ale dla nadzorcy krajowej kasy już nie. Twierdzi on, że dla innych potrzeb kraju mogą być bardziej użyteczne niż dla Lasów Państwowych. Organizacja LP nie jest efektywnym tworem. 20 lat temu sama sobie założyła, by nim nie być! A marnotrawione leśne szanse to również marnotrawione szanse dla kraju. Proszę powiedzieć ile wniosków sporządziły LP na dofinansowanie małych elektrowni wodnych na swoim terenie? A zajmują niemal 30% powierzchni kraju, w którym jeszcze niedawno funkcjonowało ponad 6 tys. młynów. Czyli na terenach leśnych mogło ich być ok. półtora tysiąca. Zupełnie inaczej widzą swoją służebność dla kraju Austriackie Lasy Związkowe, także państwowa instytucja. Może rzeczywiście są upośledzone gospodarczo, bo nie mają kolegiów, rad i stowarzyszeń obrony. Ale za to budują małe elektrownie, które wspomagają system energetyczny kraju i zasilają leśną i państwową kiesę. Lasy Państwowe nie potrafią zarabiać i tworzyć, za to, jak to każda administracja, potrafią wydawać. I to nie zawsze racjonalnie – jak to z administracją bywa.
Wina w Ustawie
Następny fragment wywiadu mówi nam, że Ustawa o lasach uchwalona w 1991 r. była (sic!) znakomita – jeżeli chodzi o tamten czas. Przeniosła punkt ciężkości z produkcji drewna na „ekologizację”. Panie profesorze – to właśnie zapisy ustawy z 1991 r. są pierwotną przyczyną tego „zamachu na Lasy i ich zasoby”, jak go nazywają leśnicy (ci podpuszczeni i ci podpuszczający). To jest odłożony w czasie skutek błędnych rozwiązań i założeń. Czy będąc monopolistą na rynku drewna, rzeczywiście można się skupić wyłącznie na administracji, ekologizacji i edukacji, wyłączając uwagę na potrzeby kraju – nie tylko gospodarcze? Ustawa z 1991 r. była wówczas i wciąż pozostaje wynikiem krótkowzroczności prawodawców. To było spojrzenie schizofreniczne i bardzo szkodliwe, nie tylko dla samych Lasów. Jej kształt ma bardzo szerokie negatywne oddziaływanie na wiele dziedzin życia. A samą organizację Lasów Państwowych, mimo dość korzystnych zapisów wzmacniających pozycje nadleśnictw, czyni zacementowaną i skostniałą strukturą, nie pasującą do rozwoju cywilizacyjnego kraju i społeczeństwa. To wciąż struktura z przełomu XIX i XX wieku. A praktyczne rozwiązania w rzeczywistości spowodowały degenerację nadleśnictw i całą strukturę jeszcze cofnęły i uwsteczniły. Spowodowała to wytwórczość prawna na poziomach niższych (generalnej i regionalnych dyrekcji LP). W większości przypadków to wytwórczość niezgodna z duchem, jak i literą samej Ustawy o lasach.
Zasługi dzisiejsze i niedzisiejsze
To, że mamy dziś takie lasy, jakie mamy, czyli w dobrej kondycji i o rosnącej powierzchni, jest z całą pewnością zasługą LP, jako organizmu gospodarczego i ludzi w nich pracujących – mówi niegdysiejszy rektor jednej z największych uczelni w kraju (SGGW). Zasługi i rozwój państwowego leśnictwa w okresie międzywojennym to bardzo istotny element historii. Niemniej istotny od rozwoju lesistości i leśnictwa w PRL, o czym warto pamiętać. Bo to w tym czasie lesistość wzrosła o 8% (w okresie 20 pierwszych lat po wojnie). Powstały w warunkach demokratycznych Krajowy Program Zwiększania Lesistości po trwających kilka lat wzlotach przegrywa z „lobby orzechowym” – ale tym tematem nie zajmują się już rady, społeczni doradcy i społeczne stowarzyszenia- może są aktywne w orzechowych spekulacjach? Mamy też klęskę w Beskidach – tu propaganda złego pochodzenia świerka mami społeczeństwo fachowością leśnej braci (więc śpijmy spokojnie) oraz ogromne powierzchnie drzewostanów przeszłorębnych, gnijących na pniu – ale to oczekiwany przecież wynik ekologizacji, są jeszcze „ekotony” i powierzchnie pozostawiane na zgnicie (docelowo na razie 5% powierzchni Lasów Państwowych). Czy to o tej kondycji wspomina profesor Borecki?
Tanie mieszkanie dzięki drwalowi
Lasy Państwowe potrafiły się dostosować do zmieniających się warunków i niemal bezboleśnie przejść transformację. Ta bezbolesność dotyczyła mniejszej części pracowników Lasów Państwowych, o czym zapomina pan profesor. Dotyczyła jedynie administracji i odbyła się kosztem robotników. Znany wszystkim zapis ustawowy, związany z ekscytującą możliwością wykupu mieszkań, to w rzeczywistości świadectwo pewnego rodzaju wstydu i poczucia winy. W pierwotnych zamierzeniach pozwalał bowiem kupować mieszkania na warunkach preferencyjnych tym, którzy zostali pozbawieni pracy w LP. Przypomnijmy sobie, jak był odbierany przez pozostałych w strukturach LP pracowników – jako żywotna niesprawiedliwość. Teraz ta niegdysiejsza niesprawiedliwość została ostatecznie „naprawiona” rękami aktualnego dyrektora. Ale sprawa roztrwonienia zasobów mieszkaniowych i zasad, to temat odrębny i bardzo medialny. To też dobry przykład na „znakomitość” zapisów ustawy z 1991 roku. Czy szanowny Profesor skorzystał na mieszkaniowej pierestrojce? A inni, nie związani z LP, dygnitarze, polityczni nurkowie? DGLP – nic na ten temat nie wie (sic!) Ot obłowiwszy się kapkę w „walce o dobro wspólne i Lasy…”
A za ekologię zapłacą grzybiarze
Profesor Borecki zauważając, że państwo jest w ogromnej potrzebie, mówi: „Ja mam, mówiąc figuralnie, dwa serca – serce leśnika i serce obywatela mojego państwa. Myślę, że wbrew pozorom nie ma w tym żadnej sprzeczności. Potrzeby odczuwane przez te dwa serca da się bezkonfliktowo pogodzić.” Obywatelska postawa interlokutora Mieczysława Remuszki (redaktora dwutygodnika Las Polski) cieszy. Ja mam za to jedno serce i ono nie może zrozumieć, dlaczego Lasy Państwowe dostrzegają potrzebę w dopuszczeniu do zgnicia wielu dziesiątków milionów metrów grubizny, a jako instytucja nie zająkną się np. nad potrzebą wspomożenia powodzian? Dlaczego wyłączają z produkcji kolejne tysiące hektarów, a nie widzą potrzeb gospodarczych kraju i społeczeństwa? Nie widzą np. krępujących zapisów w Zasadach urządzania lasu? Za to lektura wypowiedzi leśników z ostatnich lat pokazuje zainteresowanie poszukiwaniem pieniędzy od grzybiarzy i zbieraczy borówek. Czy społeczna rada jest w stanie odwrócić „parkowy” trend, w który wepchnięta została gospodarka leśna Polski? Dlaczego skrywa się, że obowiązujące prawo, obowiązująca Ustawa o lasach i wciąż „modernizowane” struktury leśnej organizacji zmierzają w kierunku stworzenia w kraju jednego wielkiego „parku narodowego”. Żaden związany z leśnictwem organ społeczny – a jest ich przecież kilka – nie odważył się dotychczas wyartykułować rzeczywistych bolączek zwykłych leśników. Spychania ich do roli mechanicznego rejestratora przekazującego e-drewno do Najwyższej Centrali. To nie jest wyłącznie sprawa Lasów Państwowych.
Czyim głosem mówi społeczeństwo?
W wywiadzie znajdziemy konkretne zalecenia, w jaki sposób uspołecznić Lasy Państwowe: Powołanie sześcioosobowej rady, z tym że członkowie rady nie powinni być powoływani z tzw. klucza politycznego. Pan profesor oczekuje, by przyszli członkowie rady społecznej nie byli uzależnieni politycznie. Czy to aby poważne? A czy nie wystarczyłby niezależny i nieutytłany politycznie dyrektor generalny? Minister zatwierdza operaty urządzeniowe (to bardzo ważna kompetencja), ale przecież nie wnika w szczegóły gospodarowania w Lasach. Tajemnicą poliszynela jest brutalne wnikanie kolejnego już ministra w plany urządzania lasu Nadleśnictwa Białowieża, z naruszeniem prawa i zasad. To dobitny przykład degrengolady prawa, jak również wynik (bez)siły działań ciał doradczych, rad, kolegiów etc. również społecznych (jeśli jakiekolwiek były). Warto powoływać kolejne? Dowiadujemy się także, jaki miałby być los nadwyżek w leśnej kasie: powinny być spożytkowane dla dobra społeczeństwa i dla dobra naszego państwa. To się wydaje założeniem bezdyskusyjnym. Twierdzenie, że Lasy są wyizolowane z organizmu i potrzeb państwa nie wytrzyma krytyki społeczeństwa. Ja twierdzę, że z pewnością nie wytrzymałoby krytyki rady społecznej, którą pan profesor już widzi. Ale kto ma decydować o tym, czy „społecznie uzasadniona” jest budowa drogi w lesie lub opłacanie się FSC (czytaj: Greenpeace)? Czy działania lub zaniechania, o których już było, nie rozmijają się ze społecznymi oczekiwaniami? Czy ludzie nie chcieliby więcej zarabiać, mieć więcej pracy i mniej ograniczeń? Czy Lasy Państwowe wychodzą naprzeciw tym oczekiwaniom?
Z lasami w sercu i w Konstytucji
Schlebianie prawodawcom i proponowanie kolejnych ciał doradczych nie wydaje się dobrym pomysłem na gospodarność i odpowiedzialność (by nie napisać, że to kiepski żart). To żaden pomysł na właściwe funkcjonowanie Lasów i żaden pomysł na ich bezpieczną egzystencję i rozwój. To także żaden pomysł dla kraju i społeczeństwa. Artykułowanie takich potrzeb jest zgubne dla każdego organizmu gospodarczego i jego ekonomicznej efektywności. Zgubne dla Lasów. Profesor kończy zdaniem: Mam nadzieję, że koncepcja, o której mówiliśmy, znajdzie poparcie zarówno w środowisku leśnym, jak i wśród polityków. Można się domyślać, że w tej drugiej grupie znajdzie z pewnością, lecz nie zatrzyma walca zmian, który nieuchronnie się toczy. Ja proponuję zupełnie inną wizję: Lasów Państwowych w Konstytucji, niezależnych od Ministra Środowiska. A wszyscy, którzy grożą prywatyzacją, i nie widzą takiej potrzeby, lub uważają, że 30% terytorium państwa nie zasługuje na umieszczenie w Konstytucji, to zwolennicy leśnej korporacji, której efekty są w rzeczywistości dobre tylko dla jednostek, dla zewnętrznych korzyści. Ale nie dla lasów, Lasów i nie dla kraju. Nie ma dwóch serc, Panie Profesorze.
Tomasz Borecki – W 2002 został wybrany na rektora, a w 2005 uzyskał reelekcję na SGGW. 2010 był członkiem komitetu poparcia Bronisława Komorowskiego przed przedterminowymi wyborami prezydenckimi. 29 września tego samego roku został doradcą społecznym prezydenta Bronisława Komorowskiego do spraw wsi. Pełnił tę funkcję do 5 sierpnia 2015; Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski (2016); Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski (2003); Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (1998); Medal Komisji Edukacji Narodowej (2001); Srebrny Krzyż Zasługi (1997).
„Organ doradczy” powstał, a na jego czele ulokował sie szanowny profesor – ot i cała filozofia nieuki „prof. Boreckiego”, który jeszcze wczesniej zaopatrzył sie na rynku mieszkaniowym rozgrabianym na ciele LP (dopisek. listopad 2020)