Około miesiąca temu zamieściłem w kilku miejscach internetowej przestrzeni krótką ankietę dotycząca aktualnych wydarzeń na Białorusi. Toczy się tam kolejna „kolorowa rewolucja”. Miałem zamiar przeanalizować wyniki tej ankiety, szczególnie że usłyszałem kilka krytycznych głosów na temat jej jakości.
Nie ukrywałem wówczas i dziś to powtórzę, że ankieta nie powstała w profesjonalnym ośrodku badań społecznych czy analiz, jeśli takie jeszcze istnieją. Dobór pytań, ich treść, związki i powiązania miały oportunistyczny charakter w stosunku to tego co słyszymy w każdym publicznym medium, gdy tylko je uruchomimy. Okazało się, że jakość i ewidentne oszustwo propagandowe mediów głównego nurtu jest postrzegane i odbierane jednoznacznie.
Jednoznacznie negatywnie jest odbierana Polska polityka zagranicznych ingerencji, szczególnie że następuje z pozycji braku własnej suwerenności. Mamy więc świadomość, że ingerencja nie jest wynikiem własnych działań, lecz raczej własnej słabości i podległości. Dalej już każdy sobie rozwinie dowolnie. Mógłbym pisać i pisać na temat tego, co przynosi statystyka uzyskanych wypowiedzi. Było ich trochę ponad 300. Chciałem osiągnąć poziom 1000 odpowiedzi – nie udało się dzięki zaporze wprowadzonej przez Facebook.
Sceptycyzm mój w stosunku do jednoznacznie negatywnego przekazu na temat „kraju Łukaszenki” pobudzał szczególnie ciekawy artykuł prezesa Grupy Atlas, Pana Henryka Siodmoka, na temat jego doświadczeń wyniesionych z Białorusi. Dochodziły spotkania i rozmowy z ludźmi z Podlasia czy rodzonymi Białorusinami. To wszystko spowodowało, że zacząłem planować osobiste rozpoznanie.
Niestety …
Powstała więc ankieta. Dziś publikuję jej wyniki.
Zapraszam do samodzielnej analizy i zastanowienia, dyskusji
Zanim był 17 września 1939 był wrzesień 12 i Konferencja w Abbeville. Zdrada układów sojuszniczych Francji i Anglii: „Chamberlain: „jest rzeczą jasną, że sojusznicy nie mogą uczynić tego, co mogłoby zapobiec opanowaniu Polski”. Gamelin zapytany o to, czy nie planuje jednak zmienić planów i uderzyć na Rzeszę, gdyby „Polska zdołała utrzymać się dłużej, niż to pierwotnie zakładano”, odparł: „Nie. Zaoszczędzi to jedynie więcej drogocennego czasu Francji i Wielkiej Brytanii na przygotowania i przeszkodzi Niemcom w przerzuceniu swych sił z frontu wschodniego na zachodni”.” (Piotr Zychowicz – Polska zdradzona” Do Rzeczy, 9.06.2017) * Mój sceptycyzm nie zgadza się na klepanie mantry. Stąd moje stanowisko w sprawie neologizmu „nóż w plecy” związanego z zajęciem wschodniej Polski w dniu 17 września 1939 roku. Powtórzę tylko to co kiedyś napisałem: Polska międzywojenna nigdy nie uważała Rosji sowieckiej za państwo przyjazne, stad trudno mówić o zdradzie, o nożu wbitym w plecy. Warto zastanowić się nad tym nożem i plecami. Czy „nóż” nie bardziej uderzył Polski ze strony Niemiec? Zacznę jednak od końca: zdrady nie dokonują wrogowie. Zdrada jest od strony sąsiada z którym ma się dobre lub poprawne stosunki. Z którym zawarło się porozumienia i sojusze. Jak nazwać w takim razie pakt sojuszników zawarty w Teheranie czy Jałcie? Czy to było przyjacielskie poklepywanie?
A jak nazwać porozumienie z 12 września 1939 uzgodnione w Abbeville – porozumienie Francji i Anglii, o nieudzielaniu pomocy Polsce? O niewypełnieniu sojuszniczych układów? O cynicznym wg nas, ale jakże pragmatycznym spojrzeniu wg. sojuszniczej Anglii i Francji – które w efekcie skończyło się tragicznie dla wszystkich stron. Czemu Rosja sowiecka nie wkroczyła do Polski wraz z Niemcami 1 września? Czemu nie wkroczyła 7 czy 10 września? Czemu wkroczyła, gdy wiedziała, że nie będzie już żadnej obiecanej pomocy ze strony Anglii i Francji? Wiara w tą (aliancką) pomoc i naiwność elit politycznych II RP dobrze obrazują również problemy uzyskania pomocy – pożyczki finansowej na doposażenie polskiej armii, których starania na rok, czy na dwa lata, a pewnie i na trzy lata przed wrześniem 1939 skończyły się praktycznie fiaskiem (gdy w tym czasie sowicie zaopatrzono Rumunię czy Chiny). Polska miała być kolejnym krajem, po Austrii i Czechach, złożonym przez aliantów na ołtarzu ofiarnym Niemcom. Czy teraz ten nóż wygląda inaczej? *
Nie dajmy sobie wmawiać, że guma do żucia marki Donald zastępuje demokrację, wolność, stabilizację etc. Jest dziś warta tyle co i wówczas (patrz zdrada USA w sprawie obozów CIA!) Polska się liczy o tyle o ile liczy się jej gospodarka (ale nie zadłużenie). Dziś znów najcenniejsze co ma to mięso armatnie, podobnie jak w 1939 roku. Czemu nie obchodzimy rocznicy Abbeville, rocznicy Teheranu, rocznicy Jałty? Czy nie czas najwyższy obchodzić rocznicę Targowicy!? Czemu ludobójstwo było w Katyniu, a po rzezi na Wołyniu tylko przyjaźń i wsparcie dla UPA? Niestety pańszczyzna nie została w Polsce zlikwidowana do końca! Wciąż mamy „jaśnie państwo”, bezdennie głupie i bezdennie nieodpowiedzialne. Póki ludzie nie mają pełni praw, samozwańcze elity będą dyktować historię, podczas gdy faktycznie „dzięki” nim, od czasów Targowicy i wcześniej, kończą się one tragediami dla Polaków! Oszustwa historyczne których jesteśmy świadkami mają wspierać dzisiejszą politykę zagraniczną i tyleż samo warte sojusze.