Tag

protección de la naturaleza

Browsing

„Nad białoskrzydłym, niezmazanym, nad najczcigodniejszym Ojczyzny symbolem kraczą kruki i wrony, chichocą obce a złowrogie puszczyki, urągają mu nawet swojskie, zacietrzewione orlęta. „Precz z Polską” — wołają — „niech żyje ludzkość !“ Jak gdyby życie ludzkości ze śmierci narodów powstać mogło!”
Ignacy Jan  Paderewski, Lwów, 28.X.1910 rok

Artykuł pierwotnie został zamieszczony 11.11.2011 o godz. 8.51 na stronie W24, która po gospodarskiej wizycie Pana Donalda Tuska w redakcji, dość szybko wprowadziła brzemienne w skutki przeniesienie wszelkich treści na tytuł Nasze Miasto (wówczas we własności niemieckiego koncernu wydającego Dziennik Gazeta Prawna, a dziś w posiadaniu Orlenu), doprowadzając do zniszczenia tzw. dziennikarstwa obywatelskiego, wolnego i  niezależnego. Artykuł ma więc historię 12 lat. To niestety niekończąca się historia, gdyż manipulacje ludźmi w kontekście tzw. ochrony przyrody są niezależne od ekipy rządzącej. Możemy się jedynie domyślać, że ta niezależność ma związek z instytucjami obecnego państwa. Z pewnością nie ma związku z wyborcami.
Wprowadziłem dosłownie kilka kosmetycznych korekt i uzupełnień. Również kolejność zamieszczonych zdjęć może odbiegać od pierwowzoru. (https://naszemiasto.pl/czy-rozdziobia-nas-kruki-i-wrony-rzecz-nie-tylko-o-krakaniu/ar/c8-4473300). Na końcu dodałem całkiem świeży suplement.

O prawdzie zamiast wstępu

Common_raven_by_David_Hofmann.jpg
Kruk_-photo_by_David_Hofmann

Stare powiedzenie mówi: „Jeśli wszedłeś między wrony, to kracz jak one”. Taki ludowy konformizm i wygodnictwo. Należałoby przesłanie tego ludowego przysłowia odbierać, że zdrowy rozsądek nakazuje iść za większością. To wielosetletnia mądrość narodu, czyli przysłowie.
Jednak czasy się zmieniły. Nic już nie jest takie proste, jak kiedyś, na wiejskim zebraniu. Ludzie poddawani są nieustannym manipulacjom ze wszystkich stron. Nie wiadomo już nawet gdzie jest większość? Gdzie jest prawda? Napisałem o tym przypominając prace z zakresu psychologii społecznej Solomona Ascha („Jak to naprawdę jest z tą prawdą” ).
Praca Ascha jest niczym innym, jak potwierdzeniem staropolskiego przysłowia (w końcu autor przecież miał związek z naszym krajem). Oczywiście jest szerszym i pogłębionym spojrzeniem. Jego prace tłumaczą dotychczasowe zawiłości praw rządzących społeczeństwami. Dostrzegł to bardzo szybko Geobels 1, który w sposób bezpardonowy wykorzystał je dla celów propagandy w III Rzeszy. Od tamtej pory wiedza i nauka pogłębiają jedynie prawdę doświadczeń Ascha, prawdę powiedzenia Geobelsa, że nawet kłamstwo i największe szalbierstwo przedstawiane wielokroć jako pozytyw, tak też jest w większości postrzegane. Jeśli jeszcze podpisze się pod nim, nieważne czy prawdziwy fachowiec bądź profesor, to zaraz mamy do czynienia z „prawda absolutną”. Wielu gardło by za to dało. I zresztą, jak wiemy, dawało.
Te nad wyraz proste (jak samo przysłowie) zasady funkcjonują do dziś. Najbardziej, rzecz jasna, obrażają się na przywoływanie w tekście nazistowskiego doktrynera ci, którzy z powodzeniem wykorzystują również jego doświadczenia. Czy mówienie półprawd, świadome ukrywanie niektórych zdarzeń, a powielanie w milionach sztuk tych, które tylko pasują – to nieświadome wykorzystywanie goebelsowskich praw zaczerpniętych miedzy innymi z nauk Solomona Ascha? Czy nie ma to związku z wymuszaniem na społeczeństwie krakania, tak jak mu się to wskazuje?
Jednak tym razem nie kraczemy tak, jak chce większość na wiejskim zebraniu, ale tak, jak chce zdecydowana mniejszość.

Szczycieńskie Towarzystwo Przyrodnicze, czyli do rzeczy

Lukasz_Lukasik_bażant_Wikipedia
Bażant kogut wg Lukasz.Lukasik_Wikipedia

To trudna do wymówienia nazwa. Ma związek ze Szczytnem na Mazurach. Nagłośniono w „Gazecie Wyborczej” i TVN sprawę wydania przez Dyrektora Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Olsztynie decyzji na redukcję miejscowej populacji krukowatych (ok. 1000 sztuk wg. Gazety Wyborczej 4). Towarzystwo Przyrodnicze ze Szczytna podjęło się działań związanych z odbudową zanikających, nie tylko w okolicach Szczytna, populacji zająca, również kuropatwy i bażanta. Obserwowana liczebność populacji krukowatych była według tych przyrodników, przywoływanych przez nich prac, opinii fachowców zagrożeniem dla strzępów żyjących jeszcze zajęcy, jak i dla planowanego wdrożenia reintrodukcji zagrożonych gatunków. Spotkało się to z ostrym sprzeciwem innych środowisk ekologistycznych skupionych wokół „Gazety Wyborczej” i TVN. Artykuł wydrukowany w wielusettysięcznym nakładzie przedstawił ogromną niesprawiedliwość i ogromne zagrożenie dla krukowatych, jakie spowoduje wykonanie decyzji RDOŚ z Olsztyna. TVN wyprodukował reportaż zamknięty konkluzją Adama Wajraka, że w Polsce lobby myśliwych stanowi o prawie, że łowiectwo to żadna nauka, lecz jedynie hobby i stowarzyszenia myśliwych (co oczywiście dowodzi skończonego dyletanctwa lub celowej manipulacji – patrz na katedry i zakłady na polskich uczelniach zajmujących się problematyką łowiectwa, np.: Samodzielny Zakład Zoologii Leśnej i Łowiectwa).

Sposób pojmowania prawa przez Pana Adama Wajraka nie powinien już nikogo zadziwiać. Pewnie bezskutecznym jest wskazywanie na przykład Austrii – gdzie takie działania są stałe. W innych państwach Unii, prawdopodobnie polskie lobby łowieckie też ma znacznie większe wpływy niż w Polsce, bo na przykład na Słowacji strzela się do niedźwiedzi, w Szwecji, Estonii, Finlandii, Litwie, Łotwie do bobrów, w Szwecji do łosi, etc, etc. Warto, by Pan Adam Wajrak przyjrzał się też wpływom polskich myśliwych w Rosji i największej demokracji świata – w USA. A może to jednak z „agorową” Polską coś jest nie tak?

Również autorytarne i dyletanckie sformułowania redaktora Gazety Wyborczej o łowiectwie wymagają chwili. Rozumiem, że dla technika drukarza autorytetem może być zecer z drukarni dziennika, z którym Pan Adam Wajrak został związany. Z pewnością nie wpłynie to na określoną i skończoną w pewnym zakresie jego świadomość, ale łowiectwo to wiedza i nauka (katedry lub zakłady definiujące się z łowiectwem są na wielu historycznych uczelniach) silnie związana z ekologią, z etologią wielu gatunków zwierząt leśnych. Również z prawem i historią, z etnografią. Nie ma pełnego związku z samym myślistwem, tak jak wybieranie z gniazd jaj (czyżby A. Wajrak zapomniał) i trzymanie w klatkach ptaków nie zawsze musi mieć związek z ornitologią, a niszczenie rzadkich porostów z ekologią („Chłop żywemu nie przepuści”  – czyli o tym jak Adam Bohdan2 w recydywie ratował jedyne w swoim rodzaju porosty przed Nadleśnictwem Hajnówka, wyrywając je i pozyskując, może jeszcze do odszukania w internecie).

Prawo? Wystarczy tylko zakrakać

Zgodnie z prawem administracyjnym decyzja administracyjna może być zaskarżona przez stronę. W tym przypadku stroną jest Szczycieńskie Towarzystwo Przyrodnicze. Zawieszenie wykonalności decyzji przez Dyrekcję Generalną Ochrony Środowiska nie ma tak naprawdę wiele wspólnego z prawem. Oczywiście, praktyka uczy, jak słusznie zauważył Adam Wajrak, że prawo w Polsce jest przedmiotem wielu manipulacji. Mówił to pod adresem myśliwych, a nie pod adresem własnym, OTOP-u i innych stowarzyszeń piszących petycje i żądających unieważnienia istniejącego prawa.
Rzucając kalumnie na środowisko myśliwych (choć Szczycieńskie Towarzystwo Przyrodnicze nie jest kołem łowieckim ani stowarzyszeniem myśliwych) i przypisując myśliwym konkretną „łatę” pozaprawnego działania i wpływania na prawo, zupełnie tracimy z oczu fakt, że to przecież sam Adam Wajrak, OTOP i inne stowarzyszenia ekologistyczne w sposób nieformalny próbują wpłynąć na zmianę decyzji.
Któż to bowiem walcząc z myśliwymi, w swej zapalczywości chce skazać na zagładę zające, kuropatwy, bażanty nie licząc się przy okazji z sikorkami, jemiołuszkami, drozdami, słowikami, skowronkami i wieloma innymi gatunkami ptaków śpiewających?

Skowronek_Wikipedia
Skowronek – Wikipedia

To instrumentalne podejście do prawa ze strony ekologistycznych stowarzyszeń nieraz już spowodowało konkretne straty dla państwa. Tylko nad Rospudą Donald Tusk utopił około 400 milionów złotych. Choć kwota to niebagatelna, to zdecydowanie większe znaczenie ma fakt samej ułomności władz państwa i służb mających stać na straży obowiązującego prawa. Okazuje się, że to prawo realizuje się na stronie gazety lub w kadrze filmowym. Wystarczy tylko zakrakać.

Słowik na Wikipedii
Słowik

TVN transmituje lekcje krakania

Kawka_ Wikipedia
Kawka_ Wikipedia

TVN na wstępie przeprowadził wywiad z doktorem Andrzejem Kruszewiczem. Znany ornitolog krótkimi słowy opowiedział o niektórych przedstawicielach tej ptasiej rodziny podkreślając ich inteligencję. Później o mądrości kruków i ich zwyczajach długo rozwodził się Adam Wajrak, prezentując jednocześnie swoje umiejętności w naśladowaniu ptasich głosów. Oczywiście, nie miało to wszystko żadnego związku z istotą sprawy – czyli kulinarnymi preferencjami rozbudowanej populacji krukowatych. Ale jak już wiemy, wielokroć powtarzane historie, przywoływanie znanego ornitologa, odbija całą sprawę w zupełnie innym kierunku. Ma to wytworzyć w słuchaczu i oglądaczu żal i utożsamić widza i jego inteligencję z inteligencją skazanych na zagładę przez złych myśliwych ptaków. Żałosne krakanie Adama Wajraka na wysypisku zachęcało wszystkich do przyłączenia się. Zachęcało do wspólnego, silnego i zgodnego krakania.
Już wszyscy zapomnieli o co tak naprawdę chodziło.

Gawron _ Wikipedia
Gawron _ Wikipedia

Zapatrzeni, z rozdziawionymi buziami, patrzyliśmy zafascynowani w to krakanie.

Zając - Wikipedia
Zając – Wikipedia

Zupełnie uszło naszej uwadze, że cała rzecz nie ma związku z krakaniem lecz z kniazieniem. Tego natomiast Adam Wajrak nie odważył się zaprezentować. Nie zaprezentował nam odgłosu kniazienia również bezpardonowo „dochodzący prawdy” Tomasz Patora – reporter TVN. Kniazienie bowiem to ostatni odgłos jaki wydaje w swym życiu zając. Kniazi, gdy jest zabijany. Jest to jedyny i ostatni głos szaraka.
Z materiału prezentowanego przez TVN wynieść można, że krukowate nie stanowią żadnego zagrożenia dla zwierzyny drobnej. Przywoływana na wstępie twarz doktora Kruszewicza ma uprawdopodobniać takie przesłanie. Co prawda, we fragmencie reportażu jest mowa, że krukowate nie gardzą drobną zwierzyną, lecz w kontekście napastliwych pytań artykułowanych przez Tomasza Patorę – reportera TVN widz odnosi wrażenie, że nie ma to większego znaczenia. I byłaby to prawda, gdyby populacja krukowatych nie osiągnęła ogromnej przewagi i nadliczebności w stosunku do innych gatunków. Pisze zaś o tym sam Andrzej Kruszewicz w swym atlasie „Ptaki Polski” (Multico, Warszawa 2006, tom drugi, na stronach: 178 o sójce, 184 o sroce, 190 o kawce, 198 o kruku i na stronie 197 o jego możliwej nadliczebności na Mazurach i Podlasiu) 3. Na stronach Wikipedii również w sposób jednoznaczny są przedstawione upodobania kulinarne krukowatych. Nadliczebność tych ptaków w określonym obszarze stanowi zagrożenie.
Warto wspomnieć przy okazji, że w roku bieżącym w Austrii wydano zgodę na redukcję o kilkadziesiąt tysięcy populacji krukowatych. Pan reporter TVN
, jeśli przygotował się do tematu, powinien znać te fakty, publikowane również przez jego interlokutora. Czego więc tak naprawdę tyczy żałosne krakanie Adama Wajraka? Czemu służy mocne zaangażowanie TVN i ich „dociekliwego” reportera?

Kuropatwa- wg Marek Szczepanek
Kuropatwa- wg Marek Szczepanek

Skąd ten ból

Kracząc na wysypisku do latających nad nim gawronów i kawek, a może i kruków, opowiadał Adam Wajrak o nieszczęściu, jakie spotkało te ptaki. A nieszczęście zostało spowodowane przez „szacowną skądinąd instytucję”. Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska i Regionalne Dyrekcje Ochrony Środowiska zostały powołane przez gabinet Donalda Tuska jako urzędy mające stać na straży Prawa Ochrony Przyrody. Minister Maciej Nowicki meldował Donaldowi Tuskowi, że będą dobrze służyć w przyspieszeniu budowy infrastruktury drogowej.
Jak już wiemy, okazało się to kosztownym szalbierstwem mającym w rzeczywistości zaspakajać materialne apetyty różnorakich ekolgistycznych stowarzyszeń. Tak naprawdę chodziło o „ucywilizowanie” dotychczasowych działań różnej maści ekologistycznych mafii najeżdżających bezpardonowo instytucje słabego państwa i prywatne firmy. Teraz, w majestacie prawa, legitymizują swoją działalność pod szyldem monitorowania zasobów przyrodniczych, tworzenia opinii środowiskowych, analiz ekologicznych, etc. Zdecydowanie mniejszym wysiłkiem, bez medialnego szumu otrzymują to, na czym najbardziej zawsze im zależało. Miast szantażu i szykan – legalna i zgodna z prawem kasa. W dodatku na piedestale służby krajowi.
Jak to się skończyło z drogami – wiemy już dobrze wszyscy. Każde wbicie łopaty, nawet w istniejącą od stuleci drogę, wiąże się daniną dla ekologistycznego okupanta. Nawet każde działanie wzmacniające środowisko musi być poprzedzone ogromnym okupem na rzecz pazernych ekologistów. Każdy, kto prezentuje inne stanowisko, kto kracze inaczej, nie może być sojusznikiem. Jest myśliwym lub co najmniej leśnikiem.

Jak tu nie krakać

Działania Szczycieńskiego Towarzystwa Przyrodniczego stały się takim dysonansem w jednolitym ekologistycznym krakaniu. Krakaniem roznoszącym się po kraju tysiącami wydań Gazety Wyborczej i reportaży TVN. Czy są też zagrożeniem dla obszarów państwa objętych dominium przez te para medialne ośrodki? Tym razem podważany jest wniosek Szczycieńskiego Towarzystwa Przyrodniczego i prawomocna decyzja Dyrektora RDOŚ w Olsztynie. Prezentowane publicznie argumenty nie mają wiele wspólnego z dziennikarską rzetelnością. Są półprawdą. To nie nonszalancja. To świadome i przemyślane działanie.

Sikora - Wikipedia
Sikora _ Wikipedia

Na podstawie danych zgromadzonych przez przyrodników ze Szczycieńskiego Towarzystwa Przyrodniczego, populacja krukowatych jest tak liczna, że powoduje duże szkody w sąsiednich populacjach. RDOŚ zważył to i wydał stosowną zgodę, by doprowadzić do równowagi i przeciwstawić się zagładzie słabszych gatunków, potrzebnych również w ekosystemie. Kto bowiem będzie wyjadał komary, gdy zbraknie drobnego ptactwa? Może Adam Wajrak(?) … jest odporny na komary i głęboko zafascynowany krakaniem, ale czyż nie chcielibyśmy, by nad naszymi głowami, prócz krakania, rozchodził się także świergot sikorek, skowronków i słowików, a mysikróliki wciąż zadziwiały swoją kolibrzą wielkością i samą nazwą? Taki jest drugi wymiar wniosku Towarzystwa Przyrodniczego ze Szczytna. O tym również nie dowie się żaden czytelnik „Gazety Wyborczej” i najbardziej uważny oglądacz TVN.
Pojawiła się organizacja przyrodnicza, która prezentuje zgoła inny pogląd na przyrodę. Organizacja, która uważa inaczej niż ekologiści, że to nie kornik jest kluczowym organizmem lasu („Polska kornikiem Europy), lecz, sam las i drzewa należy chronić tak jak powietrze, które dają. Chronić tak, by to powietrze dawały. Tym samym organizacja ta (tj. Szczycieńskie Towarzystwo Przyrodnicze) staje się ogromnym zagrożeniem dla istniejących stowarzyszeń pseudoekologicznych. Właśnie to zagrożenie było przyczyną wzmożonego krakania Obywatela Wajraka Adama na planie fabuły TVN (bo z dokumentem nic wspólnego nie ma).

 

http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105407,10550663,Wyrok_na_kruki_odroczony.html   – (Robert Robaszewski, Olsztyn, PAP 2011-10-28 ) – 4
Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Olsztynie (RDOŚ) podpisała w lipcu zezwolenie na odstrzał 250 kruków, 190 wron siwych oraz 600 srok. Pomysłodawcą było Szczycieńskie Towarzystwo Przyrodnicze skupiające… głównie myśliwych, według których krukowate są odpowiedzialne za spadek liczby zajęcy i kuropatw. W środowisku ekologów zawrzało.” – to są słowa firmowane przez osobę @Robert Robaszewski z Gazety Wyborczej. Sztuka dziennikarska tej społeczności to m.in. głoszenie półprawd, które skoro nie są prawdami, to w systemie zero-jedynkowym są  już ewidentnym kłamstwem. Wniosek Szczycieńskiego Towarzystwa Przyrodniczego rzeczywiście wskazywał na podaną liczbę krukowatych, lecz rozłożoną na trzy lata. Sam zaś wniosek powstał na bazie analizy i dokumentacji stworzonej przez pracowników naukowych Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. Był więc opracowany szczegółowo na bazie naukowych podstaw.


http://uwaga.tvn.pl/53136,news,,kto_planowal_zaglade_krukow_i_wron,reportaz.html    – „Kto planował zagładę kruków i wron” – już sam ten tytuł to perfidia goebelsowskiej manipulacji. Nie odnajdziecie już dziś tego materiału w internecie.

***

Suplement po latach  czerwiec / lipiec 2023

1 – Nie Goebels wykorzystywał techniki manipulacji oraz wiedzę z zakresy psychologii społecznej jako pierwszy.

Edward L. Bernays - "Propaganda" okładka książki
Edward L. Bernays – „Propaganda” okładka książki

Choć nie opisana w sposób szczegółowy, to wiedza z tego zakresu była w świadomości wielu, także autora „Propagandy” Edwarda L. Bernays’a, który wykorzystywał ją w praktyce w amerykańskich korporacjach i instytucjach rządowych już na początku XX wieku, szyderczo kpiąc z przekazów o wolności słowa, demokracji czy prawach człowieka.

2 – Adam Bohdan działacz Stowarzyszenia na Rzecz Wszystkich Istot, choć trudno mówić tu o stowarzyszeniu, lecz  raczej o firmie i przedsięwzięciu realizującym określone cele za pomocą etatowych pracowników i sporej masy zmanipulowanych wolontariuszy zdyscyplinowanych w żołnierskim drylu.
3 – przywoływanie rzeczywistych autorytetów i jednocześnie przekazywanie zupełnie innej wiedzy, niż jest prezentowana przez te autorytety, to ordynarna manipulacja i fałszerstwo (cassus dr A. Kruszewicza).
Czarna przyszłość kruków – na stronie BirdWatching.pl; artykuł z 2011, archiwalny; warto spojrzeć na jego intencje jak i na komentarze pod nim, w większości nie mające żądnego związku z wiedzą, lecz intuicją piszących oraz ich światopoglądem, przyjętym na zasadach, o których pisał S. Ash i wykorzystywał S. Goebbels.
Możemy jednak odszukać i tu głos rozsądku i wiedzy naturalnej oraz logiki, np.:
Żaden to skandal .Są miejsca w Polsce gdzie Kruki na Polach robią spustoszenie a Sroki to szkoda gadać. Nikt nie zaprzeczy przecież że wzrost populacji Kruka w ostatnich 20 latach jest ogromny i ptak jest po prostu pospolity.

Te kilkaset os. nie zachwieje populacji tych gatunków w Polsce a może wzmocnić inne.
Na świecie także Ornitolodzy regulują niektóre gatunki, które zagrażają innym.
U nas na Śląsku np .w paru rezerwatach dla ochrony Bączka i Kuropatwy likwidowano gniazda Srok i Wron. Sroki wyspecjalizowały się tam w pożeraniu młodych Bączków i Trzcinniczków .Wrony natomiast atakowały nawet dorosłe Kuropatwy ,i przyczyniły się do całkowitego zaniku populacji Czajki .
A jeśli ktoś pisze że Kruk je tylko padlinę to …naprawdę jest to meganiewiedza. Kruk atakuje dorosłe i młode czajki, plądruje ich gniazda z lubością.
Jest bardzo agresywny do kuropatw które często nęka ,atakuje młode zające, bażanty
Kruk to rzecznik zwierząt polnych i łąkowych.
Wzrost populacji Kruka przyczynił się w wielu miejscach do zaniku ptaków polnych, łąkowych. Kruk ze swojego dzioba robi użytek. Czy naprawdę nikt tu z piszących nie widział lub nie słyszał o tym że Kruk nęka ptaki polne ,zjada im jaja i zabija uderzeniem w głowę. 2-3 kruki żerujące w terenie to postrach pól nękających wszystko co się rusza.
Mnie zastanawia jedno. Jak rozpisywano się o tym ze Szopy i norki masowo niszczą gniazda ptaków to wszyscy apelowali o odstrzał tych ssaków.
A na Kruka przymyka się oko.
Co do sroki w miastach to to jest bandyta jakich mało. U nas atakuje i zabija sierpówki po wylocie z gniazda.
Wielokrotnie widziałem jak dorosłe sierpówki walczą o życie malca.
A Wrony ??? Chmara wron np.: (literatura) często atakuje kolonie Ptaków np. Kormoranów lub Czapli. Na jeziorze Dobskim zniszczyły lęgi 100 kormoranów i 50 czapli zjadając i rozbijając jaja.
Ja np najbardziej czego nie umiem odżałować to tego że u nas zanik Czajek ma scisły związek z Krukami i Wronami.
W jednym z rezerwatów z 20 par w pare lat zostały zaledwie 2 bo…pisklaki i jaja czajek to najłatwiejszy łup Kruka i Wrony.
Przede wszystkim Kruk nie żeruje scisle w miastach tak jak sroka a więc nie żywi się odpadkami ludzi .Ptak jest bardzo duży i żarłoczny …a czy naprawdę tak dużo padliny wszędzie leży.
Zauważcie że duży spadek liczebności ptaków polno -łąkowych następował na równi w czasie z dużym wzrostem liczebności Krukowatych. Oczywiście są też inne przyczyny
Każdy ornitolog przecież wie ze jest pasożytnictwo ptasie , Kruki w dużej ilości na niewielkim terenie stają się pasożytami ptasimi .
Ostatni przykład : w miastach Śląska Wróble stały się bardzo nieliczne .Teraz wśród Kamienic wróbla trudno znaleźć. Przyczyną zaniku wróbla od lat jest masowy rozrost populacji Kawki. Kawka jest na ogół spokojna ale przez lata te ptaki prześladowały gniazda wróbli atkując dorosłe tak aby pisklęta wypadły.. Kawki natychmiast ich młode pożerły. Wyraźną zwiększoną aktywność Kawek można było obserwować na czas wylęgu Wróbli.
Kawki charakterystycznie w tym czasie przeglądają wnęki Kamienic , każde szczeliny. Sporo Kawek wtedy widać pionowo zerujących po budynkach przeszukujących każdą szczeline .I tak przez lata Wróbel się poddał bo był najsłabszy.
A Kruk na polach jest ….najsilniejszy” – pisał wówczas Jarosław Wojtczak (pisownia oryginalna)

Znajdziemy tam również wyjaśnienie Dyrektora Regionalnej Dyrekcji Środowiska w Olsztynie:
Szanowni Państwo,
w związku z informacją prasową autorstwa Panów Roberta Robaszewskiego i Adama Wajraka („Gazeta Wyborcza”, „Kruki do odstrzału” z dn. 28 września 2011 r.) w sprawie decyzji Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Olsztynie, zezwalającej na odstrzał kruka, wrony siwej i sroki w powiecie szczycieńskim, przedkładam poniższe stanowisko.
Pismem z 30 maja br. (data wpływu 31 maja br.) Szczycieńskie Towarzystwo Przyrodnicze zwróciło się z wnioskiem o zezwolenie na odstrzał w ciągu 3 lat 419 osobników kruka, 803 osobników sroki oraz 196 osobników wrony siwej z 4 rejonów wyznaczonych na terenie powiatu szczycieńskiego. Dokumentacja zawierała mapę z rejonami planowanego odstrzału, zestawienie tabelaryczne zinwentaryzowanych ptaków krukowatych oraz opinię prof. dr hab. Romana Dziedzica z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie o zasadności redukcji krukowatych, statut i KRS Towarzystwa.
Wniosek został przedstawiony w dniu 29 lipca br. na posiedzeniu Prezydium Regionalnej Rady Ochrony Przyrody w Olsztynie. Regionalna Rada składa się z osób doskonale znających środowisko przyrodnicze Warmii i Mazur, a wśród członków Prezydium jest dwóch profesjonalnych ornitologów. Prezydium Rady zaopiniowało pozytywnie wniosek ustosunkowując się do obszaru planowanego odstrzału, warunków realizacji zezwolenia, terminu odstrzału oraz ilości ptaków do redukcji. Wielkość redukcji zmniejszono o ok. 25%, zaś w przypadku kruka o 40% w stosunku do wniosku.
Nadmieniam, że odstrzał ptaków krukowatych jest jednym z wielu elementów programu restytucji zająca i kuropatwy, który współfinansowany jest ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Olsztynie. Projekt zakłada m.in. działania na rzecz poprawy warunków bytowania ww. zwierząt, minimalizację negatywnego oddziaływania czynników biotycznych i abiotycznych oraz poprawę genetycznej różnorodności populacji.
Po rozpatrzeniu wszystkich aspektów sprawy, uwzględniając osiągnięcie zamierzonego rezultatu programu restytucji zająca i kuropatwy w powiecie szczycieńskim, tj. gatunków o dramatycznie spadającej liczebności, podjęto decyzję zgodną z prawem. Zezwolono w niej na redukcję gatunków objętych ochroną częściową mających liczne populacje, a powodujących istotne ubytki wśród kuropatw i zajęcy.
Pragnę podkreślić, że teza jakoby kruk był jedynie padlinożercą nie znajduje potwierdzenia w wynikach badań dr Marka Panka (2005), które wykazały, że w okresie wczesnowiosennym (marzec, kwiecień) kruki zabijały 19% średniej liczby zajęcy z pierwszego miotu.
Uprzejmie informuję, że w publicznie dostępnym wykazie danych o dokumentach zawierających informacje o środowisku i jego ochronie zamieszczono dane o wniosku Szczycieńskiego Towarzystwa Przyrodniczego oraz o wydanej decyzji. Obecnie całość dokumentacji jest analizowana przez organ nadrzędny.
Zdaję sobie sprawę z powagi sytuacji i faktu, że ww. decyzja może obruszać część z Państwa. Proszę jednak o obiektywną ocenę faktów.
Z poważaniem
Stanisław Dąbrowski – Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Olsztynie

Poniżej przedstawiam skany dokumentów powstałych po stronie Szczycieńskiego Towarzystwa Przyrodniczego jak też Dyrekcji Generalnej Ochrony Środowiska
1. Decyzja  Dyrektora Regionalnego RDOŚ Olsztyn
1_29.07.2011_Decyzja RDOŚ

2. Decyzja Dyrektora Generalnego, która bezprawnie wstrzymuje wykonanie Decyzji Dyrektora Regionalnego RDOŚ Olsztyn, uzasadniając to rażącym naruszeniem prawa przez Dyrektora olsztyńskiej komórki ochrony środowiska (nie, nie zabił nikogo)
2_24.01.2012_Decyzja GDOŚ

Jakże kuriozalne są przedstawiane w niej formułki prawne, od rzeczy, jakże niewspółmierne zawarte opinie stowarzyszeń czy ludzi „nauki” i milczenie wobec przedstwionych przez Szczycieńskie Towarzystwo Przyrodnicze badań uzasadniających wniosek o odstrzał.
Jak można powoływać się na opinie Ludwika Tomiałojcia, który całkiem serio uważał, że każde działanie w cel słusznym, choćby i głupie i nie mające związku z wiedzą jest w pełni uzasadnione, gdyż zmierza w dobrym kierunku celu. Tylko kierunek ulubiony przez L. Tomiałojcia był dobrym kierunkiem. Taka buta nie ma żadnego związku z mądrością.
Kto to jest „ekolog_dzikiezycie_Tomiałojć — kopia

Nauka w swej historii często błądziła, błądzi i będzie błądzić. Wartość jej polega na dyskusji i wzajemnym przekonywaniu oraz odkrywaniu natury. A w tym przypadku celem jest wskazanie, że Szczycieńskie Towarzystwo Przyrodnicze jest w błędzie i działa wbrew postępowi. Ale rzeczowych argumentów tak naprawdę jest brak.
Dotyczy to również innego człowieka parającego się nieuką, i wspieranego w związku z tym przez siły wstecznictwa w celu manipulowania społeczeństwem. To ten „nieukowiec” wielokroć oskarżał leśników, że gospodarka leśna powoduje redukcję populacji dzięcioła trójpalczastego, od którego zależy pomyślność „naturalnej i dziewiczej” Puszczy Białowieskiej. Żaden normalny człowiek nie artykułuje podobnych idiotyzmów o lesie – którego istotą jest ogromna złożoność wielu gatunków świata przyrody.
Jakże fascynują Dyrektora Generalnego inwentaryzacje OTOPU czy rzut oka ze strony Tomiałojcia i jednoczesne podważanie wyników inwentaryzacji dokonanej na obszarze, na którym Szczycieńskie Towarzystwo Przyrodnicze planowało pracę przy reintrodukcji zająca i kuropatwy, i wskazywało na potrzebę redukcji krukowatych. Nie planowało tego na Podkarpaciu czy na Pomorzu Zachodnim.
Doprawdy organ zarządzany przez Kiełsznię nie był zainteresowany społeczną działalnością niewielkiego Szczycieńskiego Towarzystwa Przyrodniczego lecz wykonaniem wskazanych mu przez ekologistyczne wairactwo rozstrzygnięć.
Państwo zrezygnowało z prowadzenia własnych badań i przyjmuje bez zastrzeżeń informacje od tzw organizacji społecznych. A te w rzeczywistości społecznymi nie są, gdyż ich budżety nie bazują na środkach społecznych lecz na dotacjach i interesownych donatorach.

3. Odwołanie się Szczycieńskiego Towarzystwa Przyrodniczego od decyzji GDOŚ
3_13.02.2012_Wniosek SzTP o ponowne rozpatrzenie

Ostatecznie Decyzja GDOŚ się uprawomocnia ku satysfakcji organizacji i aktywistów ekologistycznych.

Jak się ma kolej rzeczy?

Komunikat rzecznika prasowego dotyczący odstrzału ptaków – z dnia 27.02.2014 (rzecznik prasowy GDOŚ)

 

Wrona siwa - Ken Billington, Wikipedia
Wrona siwa – Ken Billington, Wikipedia


Ten ciekawy przypadek okazuje nam realną wartość stowarzyszeń zapisanych w polskim prawie jako organizacji reprezentujących społeczeństwo. Nie liczą się pojedyncze osoby, lokalne władze – liczą się stowarzyszenia. Ale nie wszystkie mają jednakie prawa – są lepsze i są te gorsze, które wg GDOŚ nie reprezentują społeczeństwa. Nie reprezentują go także wg. Wajraka, Patory, Gazety Wyborczej czy TVN.
Ostatnie wydarzenia w Bieszczadach i na Pogórzu, pokazują już wprost, że to nie prawo jest ważne lecz właśnie stowarzyszenia pod warunkiem, że ich idee są określone.
– Gospodarka realizowana zgodnie z prawem przez Nadleśnictwo Bircza i Nadleśnictwo Stuposiany przez ponad dwa lata była blokowane przez stowarzyszenia ekologistyczne; i choć ich działania były bezprawne i nielegalne, oraz wzbudzały oburzenie miejscowych społeczności, to były chronione przez wszystkie instytucje, które powinny walczyć z tym bezprawiem (począwszy od miejscowych posterunków policji, na starostach, wojewodach, ministrach i premierze skończywszy – choć z pewnością w kierunku odwrotnym). Jedyny wniosek jaki z tego można wysnuć jest taki, że te organizacje reprezentują interes sprawujących w Polsce zarząd i władzę. I że to bezprawie jest chronione zgodnie z intencjami i premedytacją władz. Ich cele są zgoła inne niż publicznie je artykułują. Bo są świadomi, że nie ma odpowiedzialności prawnej dla wszystkich, że prawo jest wybiórcze, bo jego instytucje są skorumpowane politycznie i ideologicznie (policja, prokuratura, starostwa i województwa).
*
Dziś w Warszawie pokłosie.
Bo rzecz nie ma końca, wbrew pozorom, brak realnych działań czynnej ochrony w państwie III RP. I nie ma związku jedynie z obszarem działania Szczycieńskiego Towarzystwa Przyrodniczego – to lokalna organizacja. Ale nie jest nią Gazeta Wyborcza, TVN, Stowarzyszenie na Rzecz Wszystkich Istot, OTOP, GDOŚ, Ministerstwo Klimatu czy Premier.

Nadmierna ochrona jednych a tym samym wyrok na innych – czy to nie niesie ostatecznie szkody dla wartości najwyższej – ludzkiego życia i zdrowia. 

Wrony atakują mieszkańców Warszawy. Agresywne ptaki skrzywdziły kolejne osoby. Co robić, by nie paść ich ofiarą? Wyjaśniamyportal Nasze Miasto i Michał Mieszko Skorupka informują lokalnie o atakach wrony siwej. Przypadki pokaleczenia ludzi, psów maja związek z okresem lęgowym. Czy cztery lata temu tego okresu lęgowego nie było? A może nie było czujnego oka Michała Mieszko Skorupki?


„Kobiety, które padły ofiarą ptaków, zostały podrapane i ranne w głowę. Agresywne zachowanie wron o tej porze roku nie jest jednak nowym zjawiskiem. To właśnie na okres późnej wiosny i wczesnego lata przypada ich okres lęgowy.”

Choć mowa jest, że to zjawisko obserwujemy od zawsze, to czemu od zawsze Pan Michał i Nasze Miasto o tym nie piszą? A może te pokrzywdzone kobiety wspinały się po drzewach by wybrać wronie jaja lub co gorzej pisklęta. Może czyniły to w celach kulinarnych, więc dostały za swoje.
Te rady eksperckie, które przytacza autor, polegają na tym, że w mieście stołecznym mamy unikać spacerów, omijać miejsca w których spotkał nas atak (bo w innych nas nie spotka- sic!), i przeczekać w domu dwa albo i trzy tygodnie. Bo jesteśmy ludźmi.
A może gdybyśmy się przebrali za wrony – co na to ekspert?
Oczywiście to wszystko po pokłosie bambinizmu, i tragedii, że chodzą po świecie ludzie. A ostatnio szczególnie że biali, a w dodatku wierzący.
Polityka państwa, która ochrania bambinizm i go propaguje, wychowuje też ekspertów, doktorów i profesorów.
A może na osłodę obejrzyjmy sobie „Ptaki” Alfreda Hitchcock’a?


Bo jeśli jest to norma, a nie jest wyjątek, to gdzie był w zeszłym roku, dwa lata temu (czy pięć) Pan Michał Mieszko Skorupka? Czemu nie pisał, a świadomy powtarzalności: czemu nie ostrzegał ludzi i instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo w mieście. Czemu nie było i nie ma alertów o zagrożeniu?
Nie było żadnego sms-a!
Ale ataki ptaków będą się powiększać przy tego rodzaju ekspertach i ich radach.
Bambinizm to nie jest dobra nauka. A właściwie to nieuka. Wpajany jednak przez milionowe nakłady Gazety Wyborczej i jego piewcy Adama Wajraka owocuje dzisiejszym lamentem nad dolą pokiereszowanych pań.
Lamentuje nawet Gazeta Wyborcza (sic!) – jedno z istotniejszych propagandzistów bambinizmu i ekologizmu. Nie piszę gołosłownie. Zobaczcie sami jak im przykro.
„Warszawa. Wrony znów atakują mieszkańców i zwierzęta. „Zakrwawiona wróciłam do domu”
albo tu:
„Atak wron w Warszawie, polała się krew. Dlaczego do tego doszło”
Ekspert we wszystkich artykułach jest jeden: dr Agnieszka Czujkowska z Ośrodka Rehabilitacji Krajowych Ptaków Chronionych „Ptasi Azyl” w warszawskim ZOO. Choć dość wiarygodne wydają się przyczyny na które wskazuje, to już rady których udziela nie mają żadnego związku z jej kompetencjami. Ale ich udziela.

Polecam także:
Polska strofuje Słowację w sprawie wilka
Polska strofuje Słowację w sprawie wilków – a „Dzikie Życie” prostuje
Lis wyciagnąl miesięcznego Danego z łóżozeczka w domu w Londynie i odgryzl mu palec
Nosił wilk razy kilka

Leśnikom Birczy i Krasiczyna, leśnikom Bieszczadów,
lokalnym społecznościom broniącym Lasu


W starym dowcipie syn emerytowanego już adwokata chwali się przed ojcem, że właśnie zakończył sprawę, z którą ów zmagał się przez prawie całą swoją adwokacką karierę. Na to wszystko wzburzony ojciec z wyrzutem: Przecież mój dom, i ten, który Tobie kupiłem, to dorobek ciągnięcia latami tej właśnie sprawy, głupcze.
Ten dowcip to swoista alegoria.

Ochrona przyrody w Polsce. Ciekawe studium rozkładu.
Już przed wojną wskazywano na konieczność ochrony przyrody. Powstały pierwsze obszary na których zrezygnowano z gospodarki leśnej, gdyż jak wskazywali luminarze ówczesnej nauki, będzie to lepsze dla całej przyrody. Człowiek będzie mógł obserwować, jakże sobie ona radzi bez ludzkiej ingerencji.

Później nastąpiły inne kierunki ochrony ojczystej natury, najczęściej leśnej, i najczęściej tej najbogatszej, gdyż te sobie najbardziej upatrzyli luminarze, i wskazywali na konieczne działania ochronne.

Państwo podjęło się działań w kierunku ochrony przyrody w Polsce pokładając wiarę w przekaz wielu znawców różnych jej elementów. Ostatecznie powołano nawet Ministerstwo Środowisko by przybliżyć do siebie wszystkich, którzy mówili i mówią o konieczności ochrony natury ojczystej.

Poszukano również rzadkich gatunków roślin, zwierząt i rozpoczęto wcielanie w

Rezerwat przyrody prawem chroniony
Jeden z rezerwatów w jednym z nadleśnictw

życie ich ochronę. Bo uznano, że są zagrożone. Rozpoczęto tworzenie rezerwatów i wskazywano w nich określony cel ochrony. Bardzo często były to prawne regulacje najwyższego rzędu – o charakterze Ustawy sejmowej – co wskazywało na rangę jaką państwo przykłada do ochrony swojej natury. Odszukane rzadkie gatunki fauny umieszczano na specjalnych listach szczególnie chronionych.
Jedni chronią puchlinkę, inni ksylobionty, jedni dzięcioła trójpalczastego a jeszcze inni bielika, myszołowa, wilka czy kornika. Dziś w kolejce stoją apologeci lisa czy nawet jenota.
Każdy gatunek wymaga strefy ochronnej i szczególnych warunków.
I pieniędzy.
Dla siebie i cennych pomysłów ochroniarzy.
Tylko te szczególne warunki z czasem przestają się liczyć i są realnie coraz mniej chronione.
Jak wskazywał w 1913 roku Jan Gwalbert Pawlikowski, rozszarpano w końcu przyrodę na atomy, by wyszarpać maksimum dla siebie.

Okładka pierwszego wydania ksiązki "Kultura a natura"
Okładka pierwszego wydania książki Jana Gwalberta Pawlikowskiego

W wydanej książce „Kultura a natura” pisał: „Kultura wyszła z przyrody i nosiła długo na sobie jej cechy; potem zwróciła się przeciw niej. Ale kiedy pod nowoczesnym hasłem „ochrony” zawiera z nią znowu przymierze, to pod wpływem tego prądu odnowiona przyroda nie będzie już tym, czym była dawniej: będzie ona nieodzownie nosić na sobie cechy kultury. Tylko, miejmy nadzieję, nie tej kultury filisterskiej i barbarzyńskiej, która z miłości do przyrody zrobiła sobie modną suknię lub pojęła ją jako źródło nowych kramarskich zysków, ale kultury prawdziwej, wewnętrznej kultury ducha i serca. Hasło powrotu do natury to

Okładka jednego ze wznowień książki J.G.Pawlikowskiego
Strona tytułowa nowego wydania

nie hasło abdykacji kultury – to hasło walki kultury prawdziwej z pseudokultura, to hasło o najwyższe kulturalne dobra”

W podobnym duchu pisał 40 lat później w „Intelektualiści a socjalizm” Frederic von Hayek: „ Laik może nie w pełni zdaje sobie sprawę, w jakim stopniu społeczna reputacja naukowca i wykładowcy jest tworem tej klasy (intelektualistów), jak jest ona w nieunikniony sposób odbiciem jej

Okładka książki-eseju Frederica von Hayek,
„Intelektualiści a socjalizm” – okładka książki

poglądów, które niewiele mają wspólnego z wartością rzeczywistych osiągnięć. Szczególnie ważne dla naszego problemu jest to, że prawdopodobnie każdy wykładowca w swej dziedzinie mógłby podać kilka przykładów ludzi, którzy niezasłużenie osiągnęli powszechne uznanie jako wielcy uczeni tylko dlatego, że wyznawali poglądy uznane przez intelektualistów za politycznie „postępowe”; wśród nich mogę przytoczyć tylko jeden przykład, w którym podobną, pseudonaukową reputacja obdarzono z powodów politycznych naukowca o skłonnościach konserwatywnych. Tworzenie reputacji przez intelektualistów jest szczególnie ważne w dziedzinach, w których wyniki naukowych badań nie służą użytkowi innych specjalistów, lecz są powiązane ze sprawami publicznymi i politycznymi.”

System ochrony przyrody został w istocie zawładnięty przez ideologie, które odkrywają swoje kolejne wcielenia wraz z załamywaniem się tych poprzednich. Ale nikt nie krytykuje formalnie strat jakie niosą co rusz nowe wcielenia ochrony. Nikt nie krytykuje, gdyż sami ochraniarze zauważyli fiasko swoich własnych idei. I choć na wielu obszarach ochrony poniesiono sromotną klęskę, to nikt jej nie tylko nie analizuje, ale i nie ogłasza. Taki wstyd i sromota.
Nikt też nie ma zamiaru opisywać porażek. Bo nikt nie będzie redukował powierzchni raz objętych ochroną. Bo redukcja powierzchni redukowałaby być może idee samego systemu ochrony a nawet redukowałaby nakłady na … ochraniarzy. Te chronione powierzchnie to przecież obraz sukcesu. To nieustająca reklama i propaganda. Innymi słowy miara powierzchni jest miarą sukcesu.

Sukcesja
Zmienia się wizja ochrony na tych powierzchniach skierowanych do ochrony. I przyjmuje obraz czegoś, co klęski nigdy nie poniesie: sukcesji.
Niezmienna pozostaje doktryna trwania raz podjętej ochrony. Oraz braku odpowiedzialności za efekty ochrony.

fot. Andrzej Antczak - Rezerwat krajobrazowy im. W. Szafera
Rezerwat krajobrazowy im. Wł. Szafera w ciągu pól wieku istnienia reklamuje swój cel ostateczny polskiej sztuki ochrony krajobrazu – Martwe Drewno – fot. Andrzej Antczak

Razem z rozwojem kolejnych stadiów idei i pomysłów mamy permanentny pochód ochrony. Ale ochrona i natura nie mogą nadążyć z mnożeniem się ochraniarzy i ich pomysłów. Ledwo co zipie, a w wielu miejscach po prostu zdycha.
Pewnie słyszeliście o martwym drewnie.
Celem nadrzędnym ochrony przyrody jest martwe drewno i truchło. Ono nas ubogaca przyrodniczo, gdyż to tam jest bujne życie i prawdziwa różnorodność. Dąży się więc do truchła drzew w lesie, które musi być naturalne i najlepiej, by w swym poświęceniu było dziewicze. Wówczas ma największa wartość. W śmierci potęga ochrony.
Czy mamy przez to lepszą naturę i przyrodę? I bogactwo gatunkowej różnorodności?1
Jednak od zawsze uczestnicy ochraniarskiego pochodu jednoznacznie wskazują, że jest coraz gorzej. A może słyszeliście, że gdzieś jest lepiej?
Jak to możliwe, gdy uprzytomnimy sobie obfitość pomysłów i działań trwających od dziesiątków lat? Od wieku.
Po wiekowej ochronie jest coraz gorzej.
Cóż nas czeka wobec tego za kolejnych 30 lat? Za kolejny wiek?
Sama sukcesja będzie badana i opisany zostanie stan przed i stan po (iluś latach). I dowiemy się, że różnorodność zmniejszyła się. Więc może jednak zostawić sukcesję a zrezygnować z różnorodności? I przyznać, że różnorodność – jej bogactwo, jest w lasach gospodarczych a w naturze – parkach i rezerwatach być jej nie musi? Bo w końcu sukcesja a bogactwo różnorodności to dwie różne sprawy. Chyba, że to nie ma znaczenia i zaordynujemy naturze pozostawienie jak jest: różnorodność gatunkowa to sukcesja a sukcesja to różnorodność – czyż nie na taka ideę wskazuje Ustawa ochrony przyrody?

„Obszary wyróżniające się szczególnymi wartościami przyrodniczymi, naukowymi, społecznymi, kulturowymi i edukacyjnymi, o powierzchni nie mniejszej niż 1000 ha. Celem tworzenia parków narodowych jest nie tylko zachowanie różnorodności biologicznej, przyrody nieożywionej i walorów krajobrazowych na obszarze objętym ich granicami, ale także odtworzenie zniekształconych siedlisk przyrodniczych, siedlisk roślin, zwierząt lub grzybów.


Cóż z tego, że durne (zapisy Ustawy)? Ale za to jaka „piękna”. Czy może się różnić od twórców, na których wskazywali Pawlikowski i Hayek?

Czy wyjaśnimy sobie kiedyś w jakich oparach absurdu powstawała ta Ustawa? Bo kto przy zdrowych zmysłach ośmiela się dedykować naturze jakieś cele? Bogactwao różnorodności siedlisk czy gatunków? Siedlisk, grzybów?!  To wyraz kompletnej indolencji. Czy Państwo jest głupie …
Albo przyjmujemy naturę taką jaką jest – tajemniczą, zagadkową, niepewną, nieodgadnioną, albo nią manipulujemy wraz z manipulowaniem ludźmi (począwszy od przedszkola) – wmawiając im bogactwo przyrodnicze, róznorodność (czyli łżąc ile wlezie).

Jaki jest cel ochrony
Raz zdefiniowana ochrona, jej zakres, jej przedmiot trwa i ma trwać. Niezależnie czy się udało, czy wyszła z tego kompletna klapa – nie może być końca ochrony.
Z reguły każdy projekt, gdy go rozpoczynamy, zakłada określone cele. Staramy się je osiągnąć. Tylko w przypadku ochrony przyrody tych celów nie sposób zakończyć.
Co było celem ochrony żubra? Co było celem ochrony bobra? A co z łosiem? To duże zwierzęta. Dzięki aktywnej działalności człowieka ich populacje zwiększyły się wiele set razy. Nie są już zagrożone. Ale ochrona wciąż trwa i mimo jej sukcesów, końca ochrony nie widać. A może to jednak nie sukces – tylko jedna wielka klapa, wstyd i śmiech na świat cały? Może dlatego Greenpeace ofiarował się z pomocą w ochronie żubra? Może sama pani Merkel podrzuci sianka, albo wskaże, gdzie jeszcze można nakosić?

Uwaga! Puchlinka
Strefa ochrony grzybów. Dziś wstęp wzbroniony – ale może to ludzie na podeszwach przywlekli …

Zupełnie inaczej jest ze światem flory. Tutaj broń cię Panie Boże z jakimikolwiek działaniami. Są zakazane. No chyba, że ochraniarze sporządzą sobie projekt wzbogacania siedliska czy jego odtwarzania, bo nieokiełznana i wstrętna natura znów je wypaczyła. Wówczas sami sobie sprzedadzą bilet na realizację ambitnego celu. Gdyby Tobie to przyszło do głowy drogi Czytelniku, to „zderzysz się z ciężarówką” i zostaniesz rozjechany. Pamiętaj, że ta ojczysta natura to nie Twoja sprawa.
To nie ważne, że sadzonkę byliny możesz kupić za 2 złote, możesz też wyhodować później tysiąc nowych, twoje przeniesienie ich do natury w celu jej wzbogacenia jest złym i niedojrzałym postępkiem, a nawet może się okazać nie lada kryminalnym występkiem. Co innego gdy zabiorą się za to doświadczeni ochraniarze, sporządzą elaborat i punkty na mapie precyzyjnie umieszczą. Wówczas ta sadzoneczka kosztująca 2 złote zwiększa swoją wartość tysiąc a może i więcej razy. I dopiero wówczas jest to odpowiedzialna i profesjonalna ochrona czynna. Nic tu po Tobie Obywatelu Kowalski.
Generalnie zależy nam na tym by roślinek rzadkich było mniej, a nie na tym by tanio i masowo doprowadzić do tego, by przestały być roślinkami rzadkimi. Zależy nam by było jak najwięcej gatunków rzadkich. Wówczas mamy duże możliwości ustanawiania obszarów chronionych, ostoi, oraz … okazji na granty w celu dokonywania analiz i badań. To nic, że znikają. Muszą znikać. Są wówczas jeszcze cenniejsze. Sami ochraniarze „zupełnie przypadkowo”, je sobie pozyskują, by ich było jeszcze mniej i by były jeszcze cenniejsze.2 Na działania filistrów w Białowieskim Parku Narodowym zwracała uwagę Simona Kossak.
Nie zajęto się jednak z takim zapałem reintrodukcją pełnika europejskiego czy azalii żółtej, tak jak się zajęto żubrem, bobrem czy łosiem. A niepylak czy nadobnica – kruche motyle? Nie ten rozmiar, więc mogłyby być społecznie źle postrzegane. Nie byłoby to zbyt poważne – czy wyobrażacie sobie drodzy Czytelnicy doniesienia prasowe, o sukcesie 100 lecia walki o odtworzenie populacji azalii pontyjskiej albo puchlinki? (choć takie są szacunki czasowe przywrócenia utraconej, w wyniku bezmyślnej decyzji o zakazie wypasu owiec, różnorodności gatunkowej tatrzańskich hal)
Moja koleżanka, szkółkarka, która zaczęła przed laty rozmnażać storczyki czy inne rośliny rzadkie, i chronione, na jednej z istniejących jeszcze wówczas szkółek Parku Narodowego, z zamiarem wprowadzania na tereny, skąd czerpała nasionka, o mało nie trafiła do więzienia, jako dywersantka, szkodnik ekologiczny i przyrodniczy oraz dyletantka – w jednym.

Lilia złotogłów
Lilia złotogłów – zdjęcie bohringer-friedrich (Wikipedia)

Dla mnie ma znaczenie, by nie wyginęły. I dlatego, należy je rozmnażać na potęgę i sadzić tam, gdzie się jeszcze tlą, lub też gdzie indziej. Można oczywiście tworzyć dla nich specjalistyczne ogrody (a’la zoologiczne, choć tych nie wszyscy lubią) – lecz te ostatnie to twory sztuczne. Lilia złotogłów nie ma w Polsce takiego statusu jak żyrafa (która kwalifikuje się tylko do ZOO) i spokojnie może zasiedlać cały kraj, tak jak żyrafa mogłaby zasiedlać sawanny całej Afryki.
Oczywistym jest, że moja osobista koncepcja produkcji lilii złotogłów (i innych rzadkich gatunków również) wydaje się zbyt śmiała i jeszcze długo nie będzie zrozumiała przez kwiat polskiej nieuki. Przez to państwo.
O wiele łatwiej niszczyć, zacierać ślady i dawać alibi. I napychać kieszenie strzyżeniem stada pańszczyźnianej tępoty.
Natura 2000? Nic trudnego. A może nieduży rezerwacik, albo jakaś referencja? Nie referencja? To może jakaś strefa wyłączona lub ochronna albo i LKP-ik?

Natomiast dr. hab. Rafał Kowalczyk z Instytutu Biologii Ssaków z zapałem

Logo Instytutu Bilogii Ssaków PAN
Instytut Biologii Ssaków PAN w Białowieży – logo

kijem rozgania żubra po całej Polsce, a nawet nakłania go do pokonywania wpław Odry, by na drugim brzegu skończył tragicznie w niemieckim garze.
Wskazałem przykład „żubra”. Toż on był w Puszczy Białowieskiej. Kto zrobił jakieś badania, że mu się będzie podobać w Mirosławcu lub w Stuposianach? Może Niemcy zrobili takie za Odrą i dlatego go odstrzelili,

Żubr - portret en face
Jerzy Smoktunowicz – portret żubra en face

jak tylko ją przepłynął, by się „biedaczysko” nie męczył? A może jakże zasłużony habilitant Obywatel Kowalczyk Rafał?

Gdy jednak dochodzimy do flory, to ma zgnić, bo zrobić nic nie da rady. Bo to świętość – ta flora. W przeciwieństwie do żubra, który dla habilitanta Kowalczyka świętością przestał być, gdyż się nim zajmuje i jemu się poświęcił. Zaś już puszczańska flora, szczególnie ta w lesie gospodarczym nadleśnictwa świętą jest jak najbardziej: nie można jej tykać, bo szanowny habilitant się na niej … nie zna, więc tak na wszelki wypadek: WARA. Przykuć się doń, może być na wysokości 4 metrów i NIE DAĆ. Ale nie do żubra – bo na nim Szanowny Pan doktor się zna, i wie, że trzeba wybić co roku co najmniej 10% jego populacji. I choć to czyni, on i jemu podobni znawcy (wara innym znawcom) od 70 lat, to żubrza populacja się nie naprawia. Wynika to z błędu pierwotnego zbyt małej puli genowej tego pierworodnego stada (jeśli 3-4 egzemplarze można uznać za stado). Oczywistym jest wsparcie Greenpeace, które przekonuje, że zna lepsze sposoby na ochronę żubra – i

Greenpeace ma lepszy pomysł na ochronę żubra. Dołożysz się?
Akcja Greenpeace ingerująca w status żubra oraz podważająca jego ochronę w Polsce

zaprasza naszego habilitanta do pomocy i współpracy. Mają lepszą wizję niż Instytut Biologi Ssaków PAN. I być może wkrótce rozgonią ten cały Instytut, chyba że ten wykupi odpowiednią ilość cegiełek. Nasz dostojny habilitant nie raz wspomagał Greenpeace … A może to jego pomysł?

Nie mając nadziei na uznanie wśród polskiej nieuki liczę na zrozumienie szarego Kowalskiego. W końcu to on wszystko subsydiuje. I niestety z różnych powodów nie zwraca uwagi na co jego pieniądze idą. A nie zwraca, gdyż do dziś pańszczyzna tli się w nim, pokora i spolegliwość przed batem, jarzmem i pogardą tzw elit. – Nie wiesz chamie, gdzie twe miejsce?!
Kiedy się spostrzeże, że bez niego nic nie warte? Kiedy się kategorycznie oznajmi: Sprawdzam.
Mam więc nadzieję, że ten artykuł przybliży Kowalskiego do tego: Sprawdzam.
Może się w końcu zreflektuje i zauważy, że król jest nagi. I jeszcze gorsza mizerota niż on sam. Nawet natura traci – jego ojczysta. Liczę na Ciebie najdroższy czytelniku.
Czy rozumiesz możliwości jakie się przed nami otwierają: intensywna reintrodukcja rzadkich gatunków świata flory? Czy ona nie zasługuje na podobną rangę co wybrane tylko elementy fauny? Czyż nie możemy wspólnymi siłami podjąć się tego zbożnego działa zaniedbywanego dziesiątkami lat przez niedostrzegającego problemu niedouczoną i ideologiczną nieukę? Czyż nie zależy nam, by czerwona księga zamiast pęcznieć z roku na rok kalumniami tej nieuki skryła się w lamusie? Tego nowe koncepcje ochroniarskie bazujące na sukcesji nie naprawiają. Nie naprawiają tego co wcześniej unicestwiły.
Kowalski! Obudź się! Gdy się weżmiesz poważnie za tą robotę, to nielicho zaoszczędzisz na podatkach.

Polskie rozstrzygnięcia w zakresie ochrony przyrody są kuriozalne

Tablica infomacyjna o rezerwacie
Rezerwat w jednym z nadleśnictw

Raz podjęta decyzja o ochronie trwa: do czasu zagłady przedmiotu ochrony i nawet wówczas się nie kończy. Więc tytuł nie jest do końca adekwatny, choć połowicznie odzwierciedla  skutek ochrony. Śmierć i zagłada. Lub trwanie do końca świata i nawet dzień dłużej najlepiej …w zakresie finansowania.
A co potem?

Oczywiście nie można ogłosić porażki ani szczęśliwego zakończenia. Nie zrobi tego dzisiejsze państwo, a tym bardziej nie uczyni nieuka.
„Ochrona” więc jest prowadzona w najlepsze.
Zmieniany jest tylko kierunek i cel ochrony. I najczęściej nie czyni już tego sejmowa Ustawa, lecz jakiś lokalny urzędnik z RDOŚ, włączany i wyłączany tak, jak wskazuje akuratna potrzeba tego czy drugiego stowarzyszenia obskurantyzmu ekologicznego, wspieranego równo przez magdalenkowe zaprzaństwo jak i zatroskane fundusze Sorosa.

Czy tylko porażki
Otóż nie. Są i sukcesy. Takim sukcesem z pewnością jest reintrodukcja bobra, rozpoczęta przez środowisko łowieckie w celu wzbogacenia łowiska. Cenna skóra, doskonałe, czyste mięso, no i na dodatek strój bobrowy ceniony i wykorzystywany przez wszystkie modnisie, a dziś też przez środowisko wegan i wegetarian. Tym też jest reintrodukcja żubra – obarczona jednak kazirodczym początkiem, która stworzyła zdegenerowaną i cherlawa populację. Będzie już trzecie pokolenie, a może i czwarte pokolenie naukowców, które walczy o uleczenie żubra.
Ale niepylak, nadobnica to klęska ochrony siedliskowej prowadzonej w Parkach – tam gdzie jeszcze do niedawna fruwały.
Jest jeszcze wilk, jest łoś. Ale nie ma żółwia błotnego, żabki nadrzewnej czy szczeżui. A co z trytonem. Co z powszechnym napychaniem brzuszków naszych narodowych ptaszków, chronionych w całej powadze majestatycznego prawa?
Nic tu się kupy nie trzyma, ale trwa z całą powagą ekologistycznej obskury.

Ochrona przyrody nie ma więc końca, bo ma mądrzejszych zarządców niż syn starego adwokata. Będzie wysysać naturę do końca. Do śmierci. I przekazywać w spadku idee swojego dzieła następcom po mieczu i po kądzieli. I będzie rosnąć jak wyspy śmieciowe na oceanach.

Epilog
Ochrona przyrody to rzecz bardzo ważna. Na czym ona polega? Na czym się skupia, kiedy o niej słychać a kiedy nie? I dlaczego?

Kiedyś, gdy powstawał Park Yellowstone – był zasadniczym krokiem w kierunku ochrony przyrody. Czemu tak było – o tym innym razem.
Oczywiście są regiony na świecie, gdzie natury ubywa. I w takich okolicznościach tworzenie nowych parków, takich jak Yellowstone NP, ma znaczenie.
Są jednak obszary, gdzie natury tak pojmowanej nie ubywa. Obszar lasów jest stabilny, a gospodarstwo leśne gdy jest trwałe, natury generalnie nie rujnuje – czego dowodem są też polskie lasy: bogate siedliskami i gatunkami, otwierającymi przed nami kolejne tajemnice.
Wskazywanie naturze zamkniętej w Parkach i rezerwatach, że ma nieść krajowi, ludziom bogactwo przyrodnicze, trwałość i rozwój różnorodności jest obrazem kompletnej indolencji o tym czym jest NATURA. Natura nie musi i nie wypełnia ludzkich oczekiwań i celów, które na nią nakłada człowiek. Natura jest dzika, tajemnicza, nieprzewidywalna. Czyż właśnie to nie jest piękne? Czyż to nie powinno nam wystarczyć.
Nic w tym sensacyjnego, że trwałe gospodarstwo leśne nie zubaża natury w sposób trwały. Okresowe zakłócenia nie niszczą siedlisk, nie zmniejszają różnorodności w stałej i dalekosiężnej perspektywie. Jakie bowiem znaczenie ma zrąb na powierzchni 4 hektarów w kompleksie leśnym kilkunastu tysięcy hektarów? To czasowe zadrapanie, które się regeneruje bardzo szybko. Wskazują na to lasy gospodarcze, które trwają od setek lat, i które są pełne życia i darów dla ludzi. Które powstały często na zrebach kilkuset hektarowych.

 

1 Samorództwo czy różnorodność …
2 Adam Bohdan i Stowarzyszenie na Rzecz Wszystkich Istot niszczy rzadkie gatunki porostów
https://www.pressreader.com/poland/gazeta-wyborcza-0557/20101013/281887294663874
– bo oczywistym jest, że zaprzyjaźniony z GW zespół, finansowany przez fundusze Sorosa, nie podlega ogólnym zasadom polskiego prawa, jest dotknięty immunitetem, jak posłowie, sędziowie, prokuratorzy – ci, którzy mają zawsze rację, więc stoją ponad prawem;
Linki
Straty przyrodnicze Rezerwatu Ścisłego Białowieskiego Parku Narodowego ….
Dlaczego nie powstał Park Narodowy GRZMIĄCA – https://www.polskawlesie.pl/ochrona-srodowiska/dlaczego-nie-powstal-park-narodowy-grzmiaca