Tag

restytucja

Browsing

W numerze 4/2012 „Lasu Polskiego” mogliśmy przeczytać wywiad z profesorem Tomaszem Boreckim pt. „W kręgu leśnych wyzwań”. Profesor jest doradcą prezydenta Bronisława Komorowskiego i członkiem Kolegium Lasów Państwowych. Jest więc osobą wpływową. Poglądy profesora nie pozostają jedynie w świecie sporów i dyskusji. Przybierają całkiem realne kształty. Tym bardziej warto z nimi dyskutować.
Słyszę o prywatyzacji Lasów Państwowych od lat. Gdy kiedyś spytałem leśniczego, wieszającego na drzwiach kancelarii afisz z protestem przeciwko prywatyzacji, przeciwko czemu konkretnie protestuje, nie potrafił mi wyjaśnić. I do dziś nie wiem – co właściwie kryje się pod tym pojęciem?

A profesor z prywatyzacją walczy
Rzeczypospolita Polska od 20 lat podejmuje znaczący wysiłek prywatyzacyjny. Już dawno temu wszystkie siły polityczne, wraz z Kościołem, uznały, że to konieczne i dobre. Nawet ustawa o lasach wprowadziła odpowiednie przepisy umożliwiające prywatyzację zasobów mieszkaniowych LP, co później było poszerzane kolejnymi zarządzeniami dyrektorów generalnych.
Należy domniemywać, że rozprzedawanie zasobów mieszkaniowych nie jest tą „złą prywatyzacją” i nie oburza pana profesora. Pewnie dlatego, że bierze w niej udział korporacja leśna, a może też wszystkie środowiska, o których wspomina w wywiadzie. Pewnie i on sam. Wystarczy jednak by zainteresowanie np. pustostanem przejawiła osoba spoza środowiska, a kończy się to jego rozbiórką, podczas gdy istniejący obok obiekt jest prywatyzowany na korzyść nadleśniczego czy jego zastępcy.
Profesor twierdzi, że nie zna (…)znaczącego środowiska, które dopuszcza prywatyzację lasów. Przeciwni są ludzie miast i wsi, środowisko akademickie, Kościół. Powszechne „nie” wspomaga ekonomia. Lasy Państwowe zajmują niemal 30% powierzchni kraju. Powszechny sprzeciw budzą propozycje sprzedaży 1/3 Polski. Doświadczenie wskazuje, że żadna prywatyzacja w dłuższym okresie czasu nie przyniosła pozytywnych efektów ekonomicznych dla kraju. Widzimy bowiem wyraźnie, że wraz ze wzrostem dochodów państwa z tytułu sprzedaży majątku narodowego, zadłużenie samego kraju wzrasta. Czy można łączyć te dwa fakty? Dziś ludzie, którzy 20 lat temu rozpoczęli proces rozprzedaży-prywatyzacji majątku narodowego, wskazują na konieczność np. nacjonalizacji banków. Jaka jest tego przyczyna? Co sprawia, że państwo ponosi straty tam gdzie powinno odnosić korzyści? Póki ta przyczyna nie zostanie zlikwidowana, jestem również zdecydowanym przeciwnikiem rozprzedaży majątku narodowego, rozprzedaży majątku LP.
Choć Tomasz Borecki zauważa, że prywatyzacyjny „szum jest szkodliwy”, to jednak jest przekonany, że politycy, którzy chcieliby prywatyzacji „na szczęście stanowią znikomą siłę”. Wg mnie podnoszenie tej sprawy dowodzi mimo wszystko istnienia wciąż realnego zagrożenia. W zeszłym roku wskazywałem na inne możliwe gwarancje ochrony narodowego charakteru Lasów Państwowych. Jeśli wszystkie znaczące środowiska są przeciwne prywatyzacji, to które znaczące siły są przeciwne umieszczeniu odpowiedniej klauzuli w Konstytucji? Czy taka klauzula byłaby mniej warta od deklaracji Prezydenta RP „że lasy pozostaną publiczne”? Czy publiczne, to to samo co państwowe i narodowe?
Czemu więc nie zagwarantować ich narodowego i publicznego charakteru w Konstytucji Państwa?
A może nie chodzi o odpowiednie gwarancje dla Lasów Państwowych, lecz jedynie o cykliczne straszenie i pobudzanie społeczeństwa dla obrony zupełnie innych celów?

 Dorobek Lasów Państwowych – polski park narodowy
Pan prof. Tomasz Borecki wskazuje na osiągnięcia LP od momentu odzyskania przez Polskę niepodległości w roku 1918. Przypominanie postaci prof. Jana Miklaszewskiego – osoby współodpowiedzialnej oraz tolerującej eksploatację Puszczy Białowieskiej przez angielską firmę „Century”1, co zarzucał mu wieloletni naczelny dyrektor LP Adam Loret (Piotr Bajko, „Encyklopedia Białowieska”3), dowodzi jedynie, że skutki niektórych złych decyzji ciągną się dziesiątki i setki lat, a ludzie mylą zasługi z ewidentnym szkodnictwem. Potwierdza też, że nie wszystkie działania znanych ludzi podjęte niemal sto lat temu – a i dziś również – są chwalebne (ale do powstania pomnika w hołdzie niszczycielowi Puszczy T.Borecki znacząco się przysłużył; więc może i sam trafi choć na Wawel).

Adam Loret - pierwszy i jedyny w II RP Naczelny Dyrektor Lasów Państwowych
Adam Loret – pierwszy i jedyny w II RP Naczelny Dyrektor Lasów Państwowych

Szanujemy pamięć Adama Loreta i dzieło, jakie stworzył. Zbudował silną gospodarkę leśną w Polsce i silną pozycję Lasów Państwowych.
Znacząca jest informacja podawana przez prof.
T. Boreckiego o przyroście powierzchni leśnej Polski, jaki się dokonał – ale trzeba to jednoznacznie podkreślić – stało się to w okresie PRL, o czym profesor zapomniał dodać. Przybyło w tamtym czasie ponad 2,5 mln ha lasów. Natomiast uchwalony przez Sejm Rzeczypospolitej „Krajowy program zwiększania lesistości” (do 2020 roku) praktycznie już przestał być realizowany. Na ratunek programowi ruszyła statystyka oraz lustracja terenów pokrytych naturalnymi odnowieniami, ale nie realne prace i koszty („Informacja o stanie lasów oraz o realizacji Krajowego programu zwiększania lesistości w 2010 roku” prezentowana w Sejmie). Wskazywanie przez prof. Tomasza Boreckiego, że: Dziś mamy 2,3 mld m3 zapasu (bezpośrednio po wojnie tylko 900 mln3), co oznacza prawie dwuipółkrotny wzrost to wynik powojennego wysiłku nie tyko leśników lecz też rzeszy cywili, Ludowego Wojska Polskiego, uczniów oraz upływu czasu. Posadzone wówczas sadzonki to dziś 50, 60-letnie drzewostany, które zgodnie z nowymi założeniami mają być niemal w połowie zjedzone przez korniki i inne szkodniki (zgodnie z założeniami tzw nowej szkoły polskiego leśnictwa – sic!, której przyklaskują gospodarki leśne Niemiec, Szwecji, Francji oraz stada ogłupianych tuziemców). Czy o to chodziło wszystkim podejmującym trud zalesień 2,5 mln ha?
Sam zapas o niczym jeszcze nie przesądza. Dla społeczeństwa i państwa zdecydowanie większe znaczenie ma efektywność leśnej gospodarki oraz zdolność do rozwoju i budowy kraju. Z pewnością pan prof. Borecki zdaje sobie sprawę, że demokratyczna Polska, stawiając na piedestale Adama Loreta2, grzebie jednocześnie dzieło jego życia – silną i znaczącą w Polsce, Europie i świecie gospodarkę leśną i drzewną. Nasza dzisiejsza demokracja, kulawy system „społecznych konsultacji”, wybrała inną drogę. Buduje, z zapałem podcinając gałąź na której siedzi – polski park narodowy. Dziś obejmuje on już niemal połowę zasobów leśnych Lasów Państwowych. Tym samym przeznacza się na zgnicie taką samą część
leśnego majątku narodowego, jaką rokrocznie „rzuca” na rynek. Nie przypuszczam, bym mylił się o więcej niż 10%. Przechodzenie do porządku nad tak ogromnym marnotrawstwem, w imię nie ekologii lecz ekologizmu, to dziś nic szczególnego. Warto jednak wskazać, że tuż za Odrą podobne „ekologistyczne” – bo przecież nie ekologiczne (nie mające nic wspólnego z ekologią) – propozycje pozostawiania na zgnicie tylko 5% masy surowca zostały zdecydowanie odrzucone przez Bundestag.

Drewno – też warte więcej niż na asygnacie

Gospodarka ekologistyczna prowadzi do ogromnych strat w zasobach naturalnych kraju.

Pan prof. Tomasz Borecki jest zwolennikiem poprawy stosunków LP z przemysłem drzewnym, którego podatki i działalność już dawno wspomagają kraj. Ma też świadomość, że każdy dodatkowy metr drewna na rynku to dodatkowe miejsca pracy, nie tylko dla robotników ZUL (Zakład Usługowy Lasów).
Profesor przytacza:
Wg ośrodków badawczych: amerykańskiego i szwajcarskiego, drewno (w sposób prosty przeliczane na biznes) stanowi zaledwie 8% wartości wszystkich dóbr leśnych, które w przytłaczającej większości są pochodną ochronnych, przyrodniczych i społecznych funkcji lasu. Czy funkcje, które przytacza profesor, pojawiły się wczoraj? Jestem przekonany, że istniały od zawsze. Czemu służy ich nadmierna medialna eksploatacja?
Nie podważając tych wyliczeń, należy się zastanowić, jakie są straty w tych ochronnych, przyrodniczych i społecznych funkcjach lasu w przypadku prowadzenia zrównoważonej i efektywnej gospodarki w lesie, w tym również racjonalnego użytkowania? Warto też wspomnieć, że wartość samego surowca jest jedynie niewielką częścią korzyści, jakie są generowane przy jego przetwarzaniu.
Czy wartość samego drewna stanowi więcej niż 8% wszystkich korzyści, jakie uzyskuje społeczeństwo i kraj z jego przetwarzania? Jak więc ma wyglądać realna współpraca i uczciwa rozmowa w przemysłem drzewnym? Sprawa podaży oraz aukcyjny i nierówny system cen z pewnością wymagają co najmniej analizy.
Jestem przekonany, że wartość surowca drzewnego to ułamek korzyści jakie niesie ono dla kraju i jego mieszkańców jego przerób i wielokrotny obrót półproduktami, usługami, zarobkami, etc. To setki miliardów złotych rocznie.
Pozwolę sobie również delikatnie zaprotestować przy stwierdzeniu:
Leśnicy mają jednego pana, którym jest las.
Całe życie wydawało mi się, że leśnicy to jedynie grupa zawodowa, natomiast Lasy Państwowe nie są własnością leśników. Czy prywatyzacja lasów na rzecz tej korporacji zawodowej byłaby do przyjęcia
(a już się kończy w zakresie zasobów mieszkaniowych będących w zasobach PGL LP)? Podkreślanie korporacyjnego charakteru lasu nie wydaje się właściwe. Lasy Państwowe mają służyć Polsce – tak jak określi to społeczeństwo. Las dla samego lasu to zupełnie inna historia. To historia parków narodowych i rezerwatów. Tak swego czasu określił to suweren.
Leśnicy są częścią składową suwerena, który stanowi Państwo, który jest też właścicielem Lasów Skarbu Państwa. To suweren jest patronem profesorów, którzy powinni się realizować w pomnażaniu krajowego dobrostanu, dobrostanu suwerena. Czy Profesor pomnaża?
Niestety od dłuższego już czasu leśnicy LP w strukturach i służbie
Ministra Środowiska zajmują się w coraz większym stopniu tworzeniem ogromnego parku narodowego. Nie wzmacnia to środowiska przyrodniczego, czego tragiczne dowody są widoczne na obszarze Puszczy Białowieskiej, szczególnie w Nadleśnictwie Białowieża. Dla Polski i dla samych leśników to same straty. Profesor nie widzi w tych faktach niczego zdrożnego, choć przywołuje przykład Puszczy.

 Jak modernizować strukturę Lasów Państwowych

LP muszą w końcu wybrać swoja jedną drogę: korporacja, administracja, ekologizacja, budżet lub gospodarka, kraj i społeczeństwo. Wybór może być tylko jeden: służba krajowi i suwerenowi. Czas by uczciwie pokłonić się A. Loretowi, a nie wycierać sobie gęby jego Osobą.

Pan profesor nie odnosi się wprost do modernizacji struktur, jakie miały miejsce w okresie ostatnich 20 lat. Warto przypomnieć, że LP doświadczyły już restrukturyzacji Dawidziuka–Majchrzaka (ok. 5000 zlikwidowanych miejsc pracy oraz często przypadkowe likwidacje nadleśnictw i leśnictw) oraz kończonej właśnie optymalizacji Pigana–Baryły. Modernizacji i optymalizacji poddano w szczególności pracowników terenowych i nadleśnictwa. Pan profesor jest przeciwnikiem systemowych rozwiązań i „odgórnego normowania zatrudnienia”. Podnosi konieczność zmian i oszczędności „w sferze stricte administracyjnej”. Dostrzega również możliwość „korekty podziału Polski leśnej na regiony”.
Artykułuje zastrzeżenia w stosunku do przerostów etatowych w regionalnych dyrekcjach LP. Jednak wskazywanie na potrzebę weryfikacji kompetencji bez modernizacji struktury nie wydaje się realne.
Część decyzji podejmowanych na szczeblu regionalnym (w regionalnych dyrekcjach Lasów Państwowych) można przenieść do nadleśnictw – to bardzo ogólne stwierdzenie stoi w sprzeczności z obowiązującym prawem. Bowiem wciąż obowiązująca ustawa o lasach mówi w art. 35. 1. że: Nadleśniczy prowadzi samodzielnie gospodarkę leśną w nadleśnictwie na podstawie planu urządzenia lasu oraz odpowiada za stan lasu.
Czy profesor Borecki nie zna tej prawnej formuły? Aktualnie, by przenieść jakieś kompetencje na nadleśniczego, należałoby wpierw wykreślić z ustawy o lasach ten „nieszczęsny” artykuł nr 35, a później przypisać nadleśniczym określone przez profesora konkretne kompetencje. Ale jakie?
Chyba, że pan profesor sugeruje, że artykuł 34 pkt. 2C, który wskazuje, że dyrektor regionalny
inicjuje, koordynuje oraz nadzoruje działalność nadleśniczych i kierowników jednostek o zasięgu regionalnym odebrał już wcześniej wszelkie kompetencje i wszelką odpowiedzialność nadleśniczym? A może nie odebrał?
A może odebrał kompetencje, a nie odebrał odpowiedzialności?
Czy możliwa jest jakakolwiek odpowiedzialność, jeśli nie są (?) jasno określone prerogatywy na określonych poziomach w strukturze?
Uważam, że struktura w jakiej są zamknięte Lasy Państwowe nie jest adekwatna do dzisiejszego stanu rozwoju cywilizacyjnego społeczeństwa. Kwestią pozostaje, czy struktura i system kraju są w stanie przyjąć jakiekolwiek zmiany.

 Polityczni nominaci cementują
„Nie osiągniemy wielkiego postępu, jeśli o zajmowaniu kluczowych stanowisk będzie decydować tzw. bilet polityczny.” W tych słowach profesor porusza problem głębokiego upolitycznienia, które występując już nie tylko wśród kadry pracowników LP. To wcale nie nowy temat.
Całe ostatnie dwudziestolecie w LP to historia mniejszych i większych
jatek o podłożu politycznym. Do dziś największe znaczenie ma zupełnie co innego niż fachowość i wiedza. Jest to wynik panującej centralizacji, zawłaszczania całych obszarów administracji i gospodarki w rytmie wyborczego walca i doboru kadr w takim samym rytmie. Dzisiaj sprawdzają się tylko wytrawni tancerze. Nie są zwolennikami żadnej modernizacji. Cementują układ.
Rzeczywista zmiana organizacji LP była związana z prywatyzacją usług leśnych. Pan prof. Tomasz Borecki wskazuje na doniosłość tych zmian. Warto jednak przypomnieć, że była to niezależna i oddolna inicjatywa, która powstała na poziomie nadleśnictw
na koniec lat 80-tych XX wieku. Została w późniejszym czasie zatrzymana, gdyż zaczęła zagrażać strukturom RDLP i DGLP. Wdrożona później zgodnie z zasadami centralistycznego zarządu. Jej efekty zostały w większości zniweczone. Wystarczy porównać wielkość zatrudnienia na stanowiskach nierobotniczych przed rozpoczęciem prywatyzacji usług i dziś, uwzględniwszy duże redukcje pracowników terenowych (leśniczych, podleśniczych, gajowych, dozorców obchodów). Rzuca się w oczy, że wraz ze spadkiem zatrudnienia na stanowiskach robotniczych następował co najmniej proporcjonalny przyrost zatrudnienia pracowników biurowych DGLP, RDLP, nadleśnictw. Mimo dobrego wyposażenia biur oraz postępów w transporcie i w komunikacji, wyraźnie widoczne są przerosty biurokratyczne, nie tylko w RDLP.
Każda struktura organizacyjna czerpie z historii. Lecz to nie historia przesądza o jej sprawności. Właściwe jest określenie celów, jakie ma osiągać organizacja oraz budowanie lub modernizowanie jej struktury dla ich najlepszej realizacji. Określanie na samym początku schematu struktury LP i wskazywanie na to, jaki jest wyśmienity bez określenia celów – a o tych nie przeczytamy w wywiadzie – nie wydaje mi się właściwe. Chyba, że nadrzędnymi celami organizacji Lasów Państwowych jest odsunięcie wtłoczenia ich w budżetowy gorset i uniknięcie prywatyzacji – co by to nie oznaczało.
Czy struktura organizacji nie powinna być budowana od dołu, a nie od góry. Rzadko kiedy buduje się dom od dachu. Fundamenty więc się kruszą, a dach nie wydaje się do nich dopasowany. Może się dopasował do czegoś innego? Nikt zdaje się nie pamiętać, co najpierw się wali.

Opodatkować Lasy

Jacek Rostowski – PO

W roku ubiegłym minister finansów Jacek Rostowski, powołując się na zapisy ustawowe (Lasy Państwowe są administracją), planował wtłoczyć całą organizację w budżetowy gorset. Zgodny opór przed zamknięciem LP w budżetowym worku wynika z wielu powodów. Plany te nie były zamachem na samodzielność, niezależność LP. Nie stanowiły też żadnego zagrożenia dla samej substancji leśnej. Mogło się to nawet przyczynić do dalszego wzrostu „ekologizacji” środowiska naturalnego w zgodzie z FSC i PEFC. W perspektywie mogły skutkować przeznaczeniem na zgnicie nawet całego zapasu drewna, którym w wywiadzie chwali się pan prof. Tomasz Borecki (2,3 mld m3). Może też mogły lepiej zabezpieczyć przed prywatyzacją.
Plany ministra finansów mogły zburzyć ustalony porządek istotny nie tyle dla samych Lasów, co dla wielu innych organizacji i stowarzyszeń powiązanych z LP. Z pewnością stanowiło to też zagrożenie dla aktualnego poziomu dochodów i zarobków. Dziś, gdy „niebezpieczeństwo” to zostało odsunięte, pan prof. Tomasz Borecki podkreśla, że:
LP w ostatnich latach wypracowują i zatrzymują zyski liczone w setkach milionów złotych, podczas gdy w budżecie państwa brakuje pieniędzy na podstawowe dziedziny życia. Wiadomo już, że LP będą płatnikiem CIT (który obowiązuje wszystkie firmy w wysokości 19% od zysku).
Profesor jest jednak przeciwnikiem płacenia tego typu podatku przez nadleśnictwa. Okazuje się, że zwiększanie odpowiedzialności i samodzielności nadleśnictw, na co wskazuje w jednym miejscu wywiadu, nie jest dopuszczalne, jeśli chodzi o samodzielne rozliczanie podatku CIT – a więc w zakresie samodzielności i niezależności finansowej nadleśnictwa – co podkreśla profesor w innym miejscu wywiadu.
Ograniczanie znaczenia nadleśnictw w lokalnym środowisku nie podniesie rangi LP w regionie czy kraju. Centralne rozliczanie podatków nie wpłynie w żaden sposób na wizerunek i rangi LP. Czy to interesuje prof. Boreckiego? Istotne dla niego jest zachowanie wiodącej roli
RDLP i DGLP w sferze finansów w strukturach Lasów Państwowych. Dlaczego? Odpowiedź wydaje się prosta: żaden gospodarz nie wyda lekką ręką trudno uzyskanych dochodów. Pięć razy kalkulowałby, na co przeznaczać składkę funduszu leśnego. A może kupiłby sąsiednie nierentowne nadleśnictwo? Może zrealizowałyby Program zwiększania lesistości?
Opodatkowanie LP podatkiem od zysku CIT, właściwym dla firm, wymagać będzie zmiany prawa. Nie wiemy, czy ta zmiana będzie związana z nowelizacją w zakresie prawa podatkowego, czy też w zakresie ustawy o lasach? Niezależnie od tego konsekwencje wprowadzenia tego podatku będą olbrzymie i dalekosiężne.
Dlatego podkreślam znaczenie wprowadzenia gwarancji konstytucyjnych dla narodowego, publicznego i państwowego charakteru Lasów Państwowych.

O czym będzie radzić Rada
Profesor w wywiadzie powraca do swojej koncepcji sprzed ponad roku – powołania organu doradczego, społecznej rady. Troska o „nazbyt duży bagaż” odpowiedzialności dyrektora generalnego nie musi zaraz być powodem powoływania kolejnego ciała doradczego. Przecież rzeczywista niezależność nadleśnictw, która leży na sercu prof. Tomasza Boreckiego, w sposób prosty może zdjąć znaczną część tej odpowiedzialności z osoby dyrektora.
Warto też przypomnieć o istnieniu już jednego ciała doradczego – jest nim Kolegium Lasów Państwowych, którego pan prof. Tomasz Borecki
był przewodniczącym. Jeśli Kolegium nie spełnia swej roli, to rzeczywiście warto rozważyć pomysł utworzenia innego ciała doradczego, ale wpierw zastanowić się, jakie są przyczyny niespełniania swej roli przez Kolegium. A może swojej roli nie spełnia dyrektor generalny?
Wskazywanie na potrzebę tworzenia nowego ciała doradczego wpisuje się w trend dalszego ograniczania samodzielności i niezależności nadleśnictwa, kolejnych leśnych dyrekcji oraz rozmydlania odpowiedzialności. Warto też wiedzieć, że niewinna propozycja pana prof. Boreckiego powołania Rady Lasów Państwowych jest już niemal przesądzona, bo znajduje się w projekcie nowelizacji ustawy o lasach: Rada Lasów Państwowych będzie 5-osobowym organem, którego członków będzie powoływał minister do spraw środowiska
(więc z cała pewnością będzie niezależna i apolityczna – sic!).

Las i Kraj, a nie środowiska
Jestem zdecydowanym przeciwnikiem centralizacji i korporacyjności w państwie. Nie znam się tak dobrze na polityce, jak pan prof. Tomasz Borecki. Nie ważę rzeczy pod kątem zadowolenia „określonych środowisk”. Bo pomysły, które są forsowane przez te środowiska niewiele mają wspólnego z racjonalizmem, rozsądkiem oraz moim Lasem i Krajem.
Czytając wywiad, odniosłem wrażenie, że Pan Profesor przedstawia nam pomysły, które moją pogodzić „znaczące środowiska”. Nie wskazując jednak na rzeczywiste przyczyny złej sytuacji i zagrożeń, jego rokowania nie wydają się być szyte na miarę „leśnych wyzwań”.

1 Century – The Century European Timber Corporation – firma brytyjska eksploatująca Puszczę Białowieską, która wycieła ponad 2,5 miliona metrów sześciennych surowca; dzisiejsze straty wynikające z wyniszczającej ekologizacji i nadzoru MŚ i DGLP to już ponad 4 miliony metrów sześciennych surowca.
2Adam Loret –  Architekt polskiego leśnictwa i pierwszy Dyrektor Naczelny Lasów Państwowych 
3 Jan Miklaszewski – trochę kontrowersji z kart Encyklopedia – Puszcza Białowieska (Piotr Bajko)
Lasy do Konstytucji – sztuka dla sztuki, a las dla lasu
Wikileaks i Lasy

Komorowski o Tusku w dokumentach Wikileaks

Kaczyński w dokumentach Wikileaks


Lasy Państwowe (LP) to jedna z ostatnich, uchowanych po PRL/II RP firm. To uchowanie, niczym srebra rodowe w głębokiej skrytce, nie obyło się bez kosztów. Ma związek z szeregiem działań destrukcyjnych, wymierzonych w status LP, podobnie jak szereg działań uderzających w gospodarkę kraju w okresie magdalenkowej transformacji.
To organizacja (Lasy Państwowe) osłabiana wewnętrznym prawolejstwem i zewnętrznymi atakami, ostatecznie służącymi wzmocnieniu gospodarek innych państw, przy dużej w tym aktywności stowarzyszeń ekologistycznych i medialnych manipulacji. Idea gwarancji Konstytucyjnej, jaka się pojawiła po raz pierwszy w 2011 roku na łamach Lasu Polskiego przeszła niezauważona (medialnie, ale zapamiętana przez wielu). Podobnie jak wzmocnienie jej (idei) w jednym z kolejnych artykułów. Dziś ten pierwszy raz. Mamy 2011 rok…

Sztuka dla sztuki i las dla lasu – Lasy do Konstytucji po raz pierwszy (LP 3/2011)

Lasy Państwowe. Kolejne ciała doradcze nie są dobrym pomysłem na funkcjonowanie LP (Ekologia.pl)
W jednym z ostatnich numerów „Lasu Polskiego” ukazał się wywiad z prof. Tomaszem Boreckim („Uspołecznić Lasy”, nr 22/2010). Pan profesor poruszył sprawę zmiany zarządu nad Lasami Państwowymi. Nieprzypadkowo zrobił to w czasie, gdy ta organizacja miała zostać pozbawiona pełnego wpływu nad środkami ze sprzedaży drewna. Szkoda, że to ten fakt zdeterminował pomysły profesora.

Sam pomysł ministra finansów (J.Rostowski – PO) o przejęciu zarządu nad środkami Lasów Państwowych niczym nie odbiega od prawideł obowiązujących w państwie. Pojawia się niemal 20 lat po wtłoczeniu do Ustawy o lasach zupełnie innych zasad funkcjonowania państwowego leśnictwa. Ale to nikogo nie dziwi. A przecież przez 20 lat można było uzbierać zdecydowanie więcej niż obecne 2 mld zł, porozbijane po nadleśnictwach. Wytłumaczenie jest bardzo proste – kraj przestał być zieloną wyspą i bardziej przypomina dryfujący okręt. Czy już tonący?
W takiej sytuacji trudno się dziwić, że osoba odpowiedzialna „brzytwy” się chwyta. Zresztą w zgodzie ze swoimi prerogatywami i w zgodzie z prawem.
Lasy Państwowe nie posiadają osobowości prawnej i podobnie jak parki narodowe działają na rachunek Ministra Środowiska.
A skoro parkom narodowym udaje się funkcjonować, i to dobrze funkcjonować, to Minister Finansów słusznie rozumuje, że podobnie będzie wyglądała sprawa z funkcjonowaniem Lasów Państwowych. Bo i jedni, i drudzy wszak rąbią drzewa. Rząd nie ma wiedzy, by funkcjonowanie parków nie było najlepsze. Może ktoś ma taką wiedzę? Po ponad dwóch dekadach funkcjonowania Ustawy o lasach sytuacja przybliżyła sie do tej, która była celem jej twórców. Do likwidacji organizmu gospodarczego PGL LP i zrównania go w idei z funkcjonowaniem parków narodowych . Dlatego proponuję zupełnie inną wizję Lasów Państwowych – w Konstytucji, niezależnych od Ministra Środowiska.

Co proponuje profesor Borecki?

Artykułuje pomysł na uspołecznienie Lasów. Cóż ma osiągnąć za jego pomocą prócz ochrony zgromadzonych zaskórniaków?
Jak sama nazwa wskazuje – mówi prof. Borecki – Lasy Państwowe są dobrem ogólnonarodowym, własnością całego społeczeństwa. A skoro tak, to oczywistą konsekwencją powinien być nadzór społeczny nad zarządzaniem Lasami Państwowymi.
A więc jednak! Uspołecznienie ma wpłynąć na właściwy nadzór nad środkami będącymi w zarządzie Lasów Państwowych. Od razu rodzi się pytanie, czy dotychczasowy nadzór nie jest najlepszy, skoro profesor Borecki wskazuje na potrzebę powołania społecznego nadzoru nad już istniejącym? Pan profesor jest przekonany, że pomoc społecznego nadzorcy wpłynie na właściwe gospodarowanie środkami. Ba, taki społeczny nadzór zaistnieje jako wiarygodny dla wszystkich organ, w pełni uzasadniający przetrzymywanie na kontach 2 mld zł, gdy „okręt tonie”. Organ społeczny ma być właściwym ciałem, które będzie w stanie odeprzeć zarówno dzisiejsze zapędy ministra Rostkowskiego, jak i przyszłe jego następców.
Skoro Lasy Państwowe są ogólnospołecznym i narodowym dobrem, co zauważa z troską bohater wywiadu w „Lesie Polskim”, to czemu nie widać tego w Konstytucji? Jeśli artykułowany pomysł o społecznym nadzorze traktować jako przejaw troski o własność, o to by Lasy Państwowe były wciąż dobrem narodowym, to czy nie warto wprowadzić odpowiedniego zapisu do Konstytucji? Będzie on zdecydowanie trwalszy od jakiegokolwiek społecznego organu.
Chyba że Lasy Państwowe to już nie jest ogólnonarodowa i społeczna własność?

Samofinansować, a nie zarabiać

W „Lesie Polskim” czytamy też słowa: Oszczędności zgromadzone na kontach Lasów są pozorne. Jednak patrząc na te oszczędności oczyma ministra finansów, okazuje się, że nie są one pozorne. Być może dla profesora SGGW 2 mld zł to pozór, ale dla nadzorcy krajowej kasy już nie. Twierdzi on, że dla innych potrzeb kraju mogą być bardziej użyteczne niż dla Lasów Państwowych.
Organizacja LP nie jest efektywnym tworem. 20 lat temu sama sobie założyła, by nim nie być! A marnotrawione leśne szanse to również marnotrawione szanse dla kraju.
Proszę powiedzieć ile wniosków sporządziły LP na dofinansowanie małych elektrowni wodnych na swoim terenie? A zajmują niemal 30% powierzchni kraju, w którym jeszcze niedawno funkcjonowało ponad 6 tys. młynów. Czyli na terenach leśnych mogło ich być ok. półtora tysiąca.
Zupełnie inaczej widzą swoją służebność dla kraju Austriackie Lasy Związkowe, także państwowa instytucja. Może rzeczywiście są upośledzone gospodarczo, bo nie mają kolegiów, rad i stowarzyszeń obrony. Ale za to budują małe elektrownie, które wspomagają system energetyczny kraju i zasilają leśną i państwową kiesę. Lasy Państwowe nie potrafią zarabiać i tworzyć, za to, jak to każda administracja, potrafią wydawać. I to nie zawsze racjonalnie – jak to z administracją bywa.

Wina w Ustawie

Następny fragment wywiadu mówi nam, że Ustawa o lasach uchwalona w 1991 r. była (sic!) znakomita – jeżeli chodzi o tamten czas. Przeniosła punkt ciężkości z produkcji drewna na „ekologizację”. Panie profesorze – to właśnie zapisy ustawy z 1991 r. są pierwotną przyczyną tego „zamachu na Lasy i ich zasoby”, jak go nazywają leśnicy (ci podpuszczeni i ci podpuszczający). To jest odłożony w czasie skutek błędnych rozwiązań i założeń. Czy będąc monopolistą na rynku drewna, rzeczywiście można się skupić wyłącznie na administracji, ekologizacji i edukacji, wyłączając uwagę na potrzeby kraju – nie tylko gospodarcze?
Ustawa z 1991 r. była wówczas i wciąż pozostaje wynikiem krótkowzroczności prawodawców. To było spojrzenie schizofreniczne i bardzo szkodliwe, nie tylko dla samych Lasów. Jej kształt ma bardzo szerokie negatywne oddziaływanie na wiele dziedzin życia. A samą organizację Lasów Państwowych, mimo dość korzystnych zapisów wzmacniających pozycje nadleśnictw, czyni zacementowaną i skostniałą strukturą, nie pasującą do rozwoju cywilizacyjnego kraju i społeczeństwa. To wciąż struktura z przełomu XIX i XX wieku. A praktyczne rozwiązania w rzeczywistości spowodowały degenerację nadleśnictw i całą strukturę jeszcze cofnęły i uwsteczniły. Spowodowała to wytwórczość prawna na poziomach niższych (generalnej i regionalnych dyrekcji LP). W większości przypadków to wytwórczość niezgodna z duchem, jak i literą samej Ustawy o lasach.

Zasługi dzisiejsze i niedzisiejsze

To, że mamy dziś takie lasy, jakie mamy, czyli w dobrej kondycji i o rosnącej powierzchni, jest z całą pewnością zasługą LP, jako organizmu gospodarczego i ludzi w nich pracujących – mówi niegdysiejszy rektor jednej z największych uczelni w kraju (SGGW).
Zasługi i rozwój państwowego leśnictwa w okresie międzywojennym to bardzo istotny element historii. Niemniej istotny od rozwoju lesistości i leśnictwa w PRL, o czym warto pamiętać. Bo to w tym czasie lesistość wzrosła o 8% (w okresie 20 pierwszych lat po wojnie). Powstały w warunkach demokratycznych Krajowy Program Zwiększania Lesistości po trwających kilka lat wzlotach przegrywa z „lobby orzechowym” – ale tym tematem nie zajmują się już rady, społeczni doradcy i społeczne stowarzyszenia- może są aktywne w orzechowych spekulacjach?
Mamy też klęskę w Beskidach – tu propaganda złego pochodzenia świerka mami społeczeństwo fachowością leśnej braci (więc śpijmy spokojnie) oraz ogromne powierzchnie drzewostanów przeszłorębnych, gnijących na pniu – ale to oczekiwany przecież wynik ekologizacji, są jeszcze „ekotony” i powierzchnie pozostawiane na zgnicie (docelowo na razie 5% powierzchni Lasów Państwowych). Czy to o tej kondycji wspomina profesor Borecki?

Tanie mieszkanie dzięki drwalowi

Lasy Państwowe potrafiły się dostosować do zmieniających się warunków i niemal bezboleśnie przejść transformację.
Ta bezbolesność dotyczyła mniejszej części pracowników Lasów Państwowych, o czym zapomina pan profesor. Dotyczyła jedynie administracji i odbyła się kosztem robotników.
Znany wszystkim zapis ustawowy, związany z ekscytującą możliwością wykupu mieszkań, to w rzeczywistości świadectwo pewnego rodzaju wstydu i poczucia winy. W pierwotnych zamierzeniach pozwalał bowiem kupować mieszkania na warunkach preferencyjnych tym, którzy zostali pozbawieni pracy w LP. Przypomnijmy sobie, jak był odbierany przez pozostałych w strukturach LP pracowników – jako żywotna niesprawiedliwość. Teraz ta niegdysiejsza niesprawiedliwość została ostatecznie „naprawiona” rękami aktualnego dyrektora. Ale sprawa roztrwonienia zasobów mieszkaniowych i zasad, to temat odrębny i bardzo medialny. To też dobry przykład na „znakomitość” zapisów ustawy z 1991 roku. Czy szanowny Profesor skorzystał na mieszkaniowej pierestrojce? A inni, nie związani z LP, dygnitarze, polityczni nurkowie? DGLP – nic na ten temat nie wie (sic!) Ot obłowiwszy się kapkę w „walce o dobro wspólne i Lasy…”

A za ekologię zapłacą grzybiarze

Profesor Borecki zauważając, że państwo jest w ogromnej potrzebie, mówi: „Ja mam, mówiąc figuralnie, dwa serca – serce leśnika i serce obywatela mojego państwa. Myślę, że wbrew pozorom nie ma w tym żadnej sprzeczności. Potrzeby odczuwane przez te dwa serca da się bezkonfliktowo pogodzić.”
Obywatelska postawa interlokutora Mieczysława Remuszki (redaktora dwutygodnika Las Polski) cieszy.
Ja mam za to jedno serce i ono nie może zrozumieć, dlaczego Lasy Państwowe dostrzegają potrzebę w dopuszczeniu do zgnicia wielu dziesiątków milionów metrów grubizny, a jako instytucja nie zająkną się np. nad potrzebą wspomożenia powodzian? Dlaczego wyłączają z produkcji kolejne tysiące hektarów, a nie widzą potrzeb gospodarczych kraju i społeczeństwa? Nie widzą np. krępujących zapisów w Zasadach urządzania lasu? Za to lektura wypowiedzi leśników z ostatnich lat pokazuje zainteresowanie poszukiwaniem pieniędzy od grzybiarzy i zbieraczy borówek.
Czy społeczna rada jest w stanie odwrócić „parkowy” trend, w który wepchnięta została gospodarka leśna Polski? Dlaczego skrywa się, że obowiązujące prawo, obowiązująca Ustawa o lasach i wciąż „modernizowane” struktury leśnej organizacji zmierzają w kierunku stworzenia w kraju jednego wielkiego „parku narodowego”. Żaden związany z leśnictwem organ społeczny – a jest ich przecież kilka – nie odważył się dotychczas wyartykułować rzeczywistych bolączek zwykłych leśników. Spychania ich do roli mechanicznego rejestratora przekazującego e-drewno do Najwyższej Centrali. To nie jest wyłącznie sprawa Lasów Państwowych.

Czyim głosem mówi społeczeństwo?

W wywiadzie znajdziemy konkretne zalecenia, w jaki sposób uspołecznić Lasy Państwowe: Powołanie sześcioosobowej rady, z tym że członkowie rady nie powinni być powoływani z tzw. klucza politycznego.
Pan profesor oczekuje, by przyszli członkowie rady społecznej nie byli uzależnieni politycznie. Czy to aby poważne? A czy nie wystarczyłby niezależny i nieutytłany politycznie dyrektor generalny?
Minister zatwierdza operaty urządzeniowe (to bardzo ważna kompetencja), ale przecież nie wnika w szczegóły gospodarowania w Lasach. Tajemnicą poliszynela jest brutalne wnikanie kolejnego już ministra w plany urządzania lasu Nadleśnictwa Białowieża, z naruszeniem prawa i zasad. To dobitny przykład degrengolady prawa, jak również wynik (bez)siły działań ciał doradczych, rad, kolegiów etc. również społecznych (jeśli jakiekolwiek były). Warto powoływać kolejne?
Dowiadujemy się także, jaki miałby być los nadwyżek w leśnej kasie: powinny być spożytkowane dla dobra społeczeństwa i dla dobra naszego państwa. To się wydaje założeniem bezdyskusyjnym. Twierdzenie, że Lasy są wyizolowane z organizmu i potrzeb państwa nie wytrzyma krytyki społeczeństwa. Ja twierdzę, że z pewnością nie wytrzymałoby krytyki rady społecznej, którą pan profesor już widzi. Ale kto ma decydować o tym, czy „społecznie uzasadniona” jest budowa drogi w lesie lub opłacanie się FSC (czytaj: Greenpeace)? Czy działania lub zaniechania, o których już było, nie rozmijają się ze społecznymi oczekiwaniami? Czy ludzie nie chcieliby więcej zarabiać, mieć więcej pracy i mniej ograniczeń? Czy Lasy Państwowe wychodzą naprzeciw tym oczekiwaniom?

Z lasami w sercu i w Konstytucji

Schlebianie prawodawcom i proponowanie kolejnych ciał doradczych nie wydaje się dobrym pomysłem na gospodarność i odpowiedzialność (by nie napisać, że to kiepski żart). To żaden pomysł na właściwe funkcjonowanie Lasów i żaden pomysł na ich bezpieczną egzystencję i rozwój. To także żaden pomysł dla kraju i społeczeństwa. Artykułowanie takich potrzeb jest zgubne dla każdego organizmu gospodarczego i jego ekonomicznej efektywności. Zgubne dla Lasów.
Profesor kończy zdaniem: Mam nadzieję, że koncepcja, o której mówiliśmy, znajdzie poparcie zarówno w środowisku leśnym, jak i wśród polityków. Można się domyślać, że w tej drugiej grupie znajdzie z pewnością, lecz nie zatrzyma walca zmian, który nieuchronnie się toczy.
Ja proponuję zupełnie inną wizję:
                                    Lasów Państwowych w Konstytucji, niezależnych od Ministra Środowiska.
A wszyscy, którzy grożą prywatyzacją, i nie widzą takiej potrzeby, lub uważają, że 30% terytorium państwa nie zasługuje na umieszczenie w Konstytucji, to zwolennicy leśnej korporacji, której efekty są w rzeczywistości dobre tylko dla jednostek, dla zewnętrznych korzyści. Ale nie dla lasów, Lasów i nie dla kraju.
Nie ma dwóch serc, Panie Profesorze.

Tomasz Borecki – W 2002 został wybrany na rektora, a w 2005 uzyskał reelekcję na SGGW.  2010 był członkiem komitetu poparcia Bronisława Komorowskiego przed przedterminowymi wyborami prezydenckimi. 29 września tego samego roku został doradcą społecznym prezydenta Bronisława Komorowskiego do spraw wsi. Pełnił tę funkcję do 5 sierpnia 2015; Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski (2016); Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski (2003); Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (1998); Medal Komisji Edukacji Narodowej (2001); Srebrny Krzyż Zasługi (1997).

„Organ doradczy” powstał, a na jego czele ulokował sie szanowny profesor – ot i cała filozofia nieuki „prof. Boreckiego”, który jeszcze wczesniej zaopatrzył sie na rynku mieszkaniowym rozgrabianym na ciele LP (dopisek. listopad 2020)

Przeczytaj też
Lasy do Konstytucji po raz wtóry
Na czym polega Las – emocjonalny wykład Jana Kosiorowskiego

 

„IPN zmaga się z antysemityzmem i przemysłem holocaustu –
z których pierwszy jest wyssany z mlekiem matki,
a drugi nie istnieje.”

IPN jest w Izraelu

W mediach jest sporo różnych uwag i opinii na temat bieżących wydarzeń związanych z agresja izraelską na wolność legislacji w Sejmie. Każda opcja polityczna je przedstawia. Kilka dni temu swoje stanowisko przedstawił wicemarszałek Sejmu. Stanisław Tyszka jest posłem ugrupowania Kukiz15 i jego głos dotyczący bieżących wydarzeń związanych z procedowanymi ustawami o IPN oraz o reprywatyzacji jest istotny, także w związku z pełnioną w Sejmie funkcją.

Szczególnie pierwsza z ustaw wzbudziła i wzbudza bardzo wiele emocji w Izraelu i USA, powodując sporo zamieszania także w kraju. Szczególnie wolność słowa leży na sercu zaprzyjaźnionemu mocarstwu. Co za szczęście, że jeszcze nie zaniepokoił ich stan polskiej demokracji, gdyż wiemy jakie to wrażliwe pojęcie w USA, i czym się najczęściej kończą uwagi na ten temat. USA przyczółek już mają, a polska legislacja wspomaga ich Ustawą 1066 o braterskiej pomocy (jak głosował Kukiz15?).
Zamieszanie polega m.in. na wprowadzeniu „punktowego obszaru stanu wojennego” (jak to określił Poseł Robert Winnicki) wokół izraelskiej ambasady, by nie dopuścić do manifestacji przeciwko ewidentnej ingerencji tego kraju w wewnętrzne sprawy Polski. Nie uważam, by zakaz Wojewody Z. Sipiery i Ministra J. Brudzińskiego był zgodny z racją stanu Polski, oraz zgodny z zasadami demokratycznego państwa prawa. Nie słyszałem by w tej sprawie wicemarszałek St. Tyszka zabrał głos.

Dzień później pojawiły się noty zza oceanu. Wielkie zaniepokojenie w USA wzbudziła polska legislacja.
Nie żyłem w czasach tworzenia się PRL, ale nie pamiętam z historii by jakieś państwa zachodnie próbowały ingerować w dekrety PKWN. PRL rozwiązał kwestie odszkodowań i je zamknął. Nowa, niepodległa, demokratyczna RP nie była obciążona żadnymi roszczeniami. Roszczenia te zostały stworzone w okresie bytu pomagdalenkowego tworu. Wszelkie roszczenia: wewnętrzne i zewnętrzne.

Treść wpisu i analizy przedstawionych przez Stanisława Tyszkę, wicemarszałka Sejmu, przedstawiciela Kukiz15 (wcześniej sympatyka ugrupowania Pana Jarosława Gowina) – https://www.facebook.com/stanislaw.tyszka/posts/1698390433571919 :
***

„Parę uwag na temat nowelizacji ustawy o IPN i kryzysu międzynarodowego, który z niej wyniknął.
W SKRÓCIE, mamy wielką międzynarodową awanturę, szkodzącą Polsce, osłabiającą nasze Państwo. Musimy, mamy obowiązek bronić się solidarnie, ponad politycznymi podziałami, przed kłamliwymi, oszczerczymi atakami. Jednocześnie nie zwalnia nas to z obowiązku krytykowania braku profesjonalizmu obecnego rządu. Zarówno ustawa o IPN, ale przede wszystkim projekt ustawy o reprywatyzacji powinny być lepiej napisane. Oby udało się wyjść z tej awantury tak, by Polska i Polacy zyskali a nie stracili. Ja na pewno zrobię wszystko co w mojej mocy by tak było.
Moim zdaniem trzeba rozpatrzyć DWIE kwestie równolegle, czyli kwestię legislacji dotyczącej ścigania za kłamstwa o wojennych zbrodniach oraz kwestię restytucji zagrabionej przez nazistów i komunistów własności.
Najpierw więc przedstawię FAKTY związane z legislacją polską i zagraniczną:
1. Nowelizacja ustawy o IPN składa się z dwóch części:
a) projektu ministerstwa sprawiedliwości zmierzającego (w intencji projektodawców) do penalizacji stosowania terminu „polskie obozy zagłady“ przez dopisanie art. 55a penalizującego przypisywanie Narodowi Polskiemu bądź Państwu Polskiemu odpowiedzialności za zbrodnie nazistowskie lub inne zbrodnie przeciw pokojowi, ludzkości lub wojenne, które umniejszają odpowiedzialność rzeczywistych sprawców,
b) projektu Kukiz’15 zmierzającego do ograniczenia publicznego głoszenia kłamstw na temat zbrodni ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, przez dopisanie w art. 1 ustawy o IPN obok dotychczas widniejących „zbrodni nazistowskich“ i „zbrodni komunistycznych“ także „zbrodni ukraińskich nacjonalistów i członków ukraińskich formacji kolaborujących z Trzecią Rzeszą Niemiecką“,
2. Jednocześnie mamy dwa istotne akty dotyczące tzw. reprywatyzacji, czyli odszkodowań za wywłaszczenia, konfiskaty, „nacjonalizacje“ nazistowskie i komunistyczne:
a) ministerstwo sprawiedliwości przedstawiło projekt tzw. dużej ustawy reprywatyzacyjnej ustanawiającej prawo do rekompensaty za utraconą własność w wysokości 20% wartości, dla tych, którzy obecnie mają obywatelstwo polskie oraz w momencie utraty własności byli obywatelami i zamieszkiwali na terenie Polski.
b) Senat USA w grudniu ubiegłego roku przyjął ustawę nr 447 zobowiązującą Sekretarza Stanu do przedstawienia raportu o tym w jakim zakresie m.in. Polska dokonała restytucji własności zagrabionej w czasie Holokaustu, w tym w jakim zakresie zapewniono zwroty lub odszkodowanie za własność bez spadkobierców (heirless property) na cele pomocy ocalonym z Holokaustu i edukacji nt. Holokaustu.
I teraz krótko moje OPINIE na temat powyższych spraw:
I. PAMIĘĆ:
1. Po pierwsze, Państwo Polskie ma nie tylko prawo, ale obowiązek przeciwstawiać się używaniu terminu „polskie obozy zagłady“.
2. Po drugie, Polska niestety od lat przegrywa „wojnę o pamięć“ o tym co się działo na ziemiach polskich w czasie drugiej wojny światowej i okresie powojennym. Zajmowałem się kwestią „pamięci zbiorowej“ naukowo przez pięć lat pisząc doktorat na Uniwersytecie we Florencji i dyskutując o tym z historykami, socjologami i prawnikami europejskimi i amerykańskimi. Poziom bzdur, braku wiedzy i złej woli na temat rzekomego udziału Polaków w Holokauście, który obserwowałem wśród bardzo wpływowych światowych intelektualistów jest przerażający. Jest to między innymi negatywny efekt popularnych niestety za granicą prac Jana Tomasza Grossa, które z rzetelną nauką mają niewiele wspólnego, bo są po prostu historyczno-polityczną publicystyką.
3. Po trzecie, ustawa ministerstwa sprawiedliwości nie dotyczy bezpośrednio terminu „polskie obozy zagłady“, bo termin ten występuje tylko w uzasadnieniu ustawy. Projektodawcy, prawdopodobnie ze względu na ograniczenia tzw. techniki legislacyjnej, ale też pewnie niestety przez brak profesjonalizmu, starali się to ująć szerzej przedstawiając zapis o „przypisywaniu wbrew faktom odpowiedzialności Państwu bądź Narodowi“. Te zapisy są niestety nieprecyzyjne i przez to są wykorzystywane do ataku na Polskę przez inne państwa. Zdaniem wielu prawników, art. 55a w obecnym brzmieniu nie doprowadzi do tego, że posłużenie się określeniem „polskie obozy śmierci” będzie karalne. (Tutaj mamy kontrast z regulacjami Kukiz’15 dotyczącymi propagandy banderowskiej, które zostały napisane w sposób precyzyjny i nie budzący takich wątpliwości.)
4. Główne ostrze zagranicznych ataków na ustawę sprowadza się do twierdzenia, że ograniczy ona możliwość wypowiedzi na temat udziału etnicznych Polaków w zbrodniach przeciw obywatelom polskim pochodzenia żydowskiego. Naszym celem powinno być dążenie do historycznej prawdy w tym zakresie, która sprowadza się do tego, że Polacy byli przede wszystkim ofiarami polityki niemieckiej. Bardzo niepożądanym i nieakceptowalnym efektem obecnej dyskusji jest to, że Polska i Polacy są teraz przedstawiani jako współsprawcy, a nie ofiary.
II. RESTYTUCJA WŁASNOŚCI
1. Polska pozostaje JEDYNYM państwem w Europie Środkowo-Wschodniej, które nie uchwaliło ustawy o restytucji własności, która przyznawałaby choć częściowe odszkodowanie prawowitym właścicielom pozbawionym własności przez nazistów i komunistów. Obowiązujące od 28 lat regulacje pozwoliły na ROZKRADANIE tej własności przez tych, którzy mieli dostęp do władzy oraz różnego rodzaju mafiom, działającym za cichym przyzwoleniem tejże władzy. ŻADNA partia rządząca po 1989 roku nie doprowadziła do przyjęcia sprawiedliwej regulacji w tym zakresie. Dlaczego? Bo systemowa kradzież musiałaby się skończyć…
2. Ministerstwo sprawiedliwości popełniło olbrzymi błąd niesprawiedliwie ograniczając w swoim projekcie krąg osób uprawnionych do odszkodowań. Uprawnione powinny być po prostu wszystkie osoby, które były obywatelami II RP na dzień 1 września 1939 roku i ich spadkobiercy według prawa polskiego. Jeśli możliwości finansowe państwa w zakresie odszkodowania są ograniczone, to trzeba dyskutować o poziomie tego odszkodowania, bądź zaproponować zwrot w formie mienia zamiennego, co postuluje Kukiz’15.
3. Nieakceptowalna i skandaliczna jest próba nakładania przez Senat USA obowiązku zapewnienia odszkodowania za własność ofiar Holokaustu, które nie zostawiły spadkobierców. Prawo polskie i wielu innych państw europejskich od setek lat przewiduje, że własność bez spadkobierców przechodzi na rzecz państwa. Bardzo dziwne jest to, że polski rząd nie interweniował w tym zakresie w USA. Prawdopodobnie wynika to z braku profesjonalizmu w naszej dyplomacji oraz braku istnienia silnego polskiego lobby w USA.”
***

100 lat niepodległości, a ile suwerenności?

Jestem przekonany, że Polska ma pełne prawo do własnej i niezależnej legislacji. Ma prawo i obowiązek występować w obronie własnej.
Jest to zrozumiałe w kwestii polityki historycznej a więc nowelizacji Ustawy o IPN. Nie oznacza to jednak zgody na służalstwo polskich władz w konsultowaniu polskiego prawa z władzami obcego państwa (o czym m.in. informował polski lud główny wybraniec: Prezydent A. Duda), co nie wzbudziło ani w Tyszce Marszałku Stanisławie ani w ugrupowaniu Kukiz15 żadnych refleksji i rozterek. A powinno. Choćby refleksje prawne: chętnie poznamy te prawne wywijasy, które wyjaśnią nam zasady konsultacji i uzgodnień projektów zmian polskiego prawa z obcymi państwami. Czy nie moglibyśmy ich od razu zapisać do Konstytucji – przecież właśnie trwają rozmyślania nad nowym jej obrazkiem, z aktywnym udziałem Kukiz15.

Jeszcze jeden krótki wtręt na temat dokonań.

Rozumiem, że dziś dominuje samoreklama, i ona wszystkim unaocznia jacy jesteśmy wspaniali. W kontraście do wybitnego osiągnięcia Kukiz15 w kwestii wprowadzenia do noweli Ustawy o IPN wspaniałych zapisów o banderyźmie, pozwolę sobie na niewielki kubełek zimnej wody przytaczając słowa byłego Premiera (prawnika i adwokata) Jana Olszewskiego: „Zastosowanie tej ustawy również wobec samego pojęcia ‚propagandy banderyzmu’ budzi wątpliwości. Jak sąd będzie miał określić, co jest ‚propagandą banderyzmu’”. Świadczy to w jak zgniłej rzeczywistości się żyjemy i próbujemy się w niej poruszać.
Jednak nie na tym skupiam się w tym artykule. Jeśli Polska ma prawo do własnej polityki historycznej (choć na czym polega ta własność, uprzytomnił nam Prezydent) to tym bardziej ma prawo do obrony stabilności gospodarczej i prawnej.
W tych kwestiach podejmowanie kolejnych działań reprywatyzacyjnych czy restytucyjnych (co zdecydowanie ładniej brzmi i nie ma negatywnych konotacji), jak to gładko nazywa Stanisław Tyszka, jest burzeniem a nie budową. Chyba że mamy na celu budowę pozycji dla kolejnych oligarchów i praw dla nich. Historia pokazuje, że to nie buduje kraju, jego pozycji lecz go rujnuje. Miedzy innymi stąd też walka o JOW.

Restytucja własności.

Tutaj wicemarszałek Stanisław Tyszka myli się, i wyraźnie po raz kolejny wskazuje, że jest orędownikiem procesów reprywatyzacji.
Powinien więc zapoznać się z terminem reprywatyzacja.

1. Reprywatyzacja (czy restytucja) nie odbyła się w wielu państwach (we Francji czy Rosji – to więcej niż połowa kontynentu; nie miała miejsca też w Polsce po 1918 roku). Założenie, że Państwo i suweren nie mają prawa do działań w strefie własności jest nieuprawnione, czego uczy historia cywilizacji. Nie może być, że raz państwo ma takie prawa, bo nam się to podoba a drugim razem takich praw nie ma, bo tego nie lubimy. Pan Tyszka nie lubi PKWN i i efektów jakie się ustaliły w wyniku działania PKWN, choć stały się 70 lat temu. A to państwo (PRL) powstało dzięki wspólnemu wysiłkowi sojuszników i sojuszniczym gwarancjom. Czy Pan Stanisław Tyszka nie lubi sojuszników? Czy dziś Polska istnieje dzięki nim, czy dzięki jednemu z nich? Czy też istnieje bo ma wewnętrzną moc?

x-default

Innego zdania na temat restytucji był Marszałek Józef Piłsudski, odrzucając roszczenia powstańców styczniowych i ich potomnych, starających się o odzyskanie majątków utraconych w wyniku konfiskaty przez władze carskiej Rosji. Odrzucił je w niecałe pół wieku po tych konfiskatach. Czy Pan Stanisław Tyszka domyśla się czemu Pan Józef Piłsudski, Marszałek Polski, postąpił tak „niecnie”? Niemal tak niecnie jak postąpił PKWN, tylko w drugą stronę. Miał bowiem świadomość, że budowa kraju nie polega na ciągłym rozdrapywaniu ran, lecz na budowie stabilności – na B-U-D-O-W-I-E (a rzecz tyczyła wielokrotnie mniejszej skali roszczeń). BUDOWA nie polega na mieszaniu w garze i niszczeniu spójności i naprawianiu wątpliwych sprawiedliwości dziejowych. Józef Piłsudski stał na straży prawa i jego ciągłości. Czy rodzina Piłsudskich walczyła o niepodległą Polskę dla osiągnięcia korzyści materialnych? Nie można rozważać reprywatyzacji po 70 latach w kategoriach jakiejkolwiek sprawiedliwości. To kolejny skok na kasę, rabunek suwerena i niszczenie państwa. Jaka to korzyść dla Kraju, Panie Wicemarszałku? Jaką korzyścią dla jego mieszkańców jest kolejna ich rabacja?


2. Polska nie jest w sytuacji innych państw (jak pisze świadomie lub nieświadomie wprowadzając w błąd czytelnika i swoich ideologicznych poddanych Wicemarszałek Tyszka), lecz w sytuacji szczególnej, gdyż ma inną przestrzeń terytorialną niż tą, którą zajmowała przed wojną, i skala tej różnicy terytorialnej jest ogromna (to niemal połowa powierzchni kraju). Tym samym restytucja musiałaby objąć, by była sprawiedliwa, także mienie niemieckie. Chyba, że legislatorzy pozostawiają potomnym problem do rozwiązania …
A co z zaspokojeniem żydowskich roszczeń? Na jakim obszarze ich dokonamy? Czy mienie zabużańskie też będziemy uwzględniać?

3. W okresie 70 lat od dekretów nacjonalizacyjnych PKWN powracanie do tematu bez zgody suwerena jest niedopuszczalne. Tym bardziej niedopuszczalne jest propagowanie działań reprywatyzacyjnych za plecami ludzi (którzy za to mają zapłacić) przez przedstawiciela Kukiz15, które to ugrupowanie stawia ponoć suwerena ponad. Zdaje się, że według Pawła Kukiza suweren miał przestać być przedmiotem? Czy traktowanie suwerena jak przysłowiowego worka ziemniaków przez „bojowców” i „wojowników” JOW nie jest równoznaczne z podobnym traktowaniem idei JOW.

4. Należy zatrzymać proces reprywatyzacji oraz cofnąć wszelkie rozwiązania reprywatyzacyjne, jeśli były zgodne z dekretami nacjonalizującymi i uwłaszczającymi (np.: bezprawne działania Komisji Majątkowej – a może to Kościół jest motorem i największym lobbystą reprywatyzacji, by oddalić zarzuty zniszczenia państwa prawa i wzięcia ogromnej łapówy w postaci nadań dokonanych przez Komisję Majątkową, w celu uprawdopodobnienia magdalenkowego układu i łupów dla jej „tfurców” i uczestników). W normalnym kraju o sprawach własności decydują sądy powszechne, a nie administracyjne układy, przekładańce. Decydują wyroki sądów powszechnych, a nie decyzje urzędników lepszego czy gorszego sortu.

5. Podejmowanie działań reprywatyzacyjnych, które są w sytuacji Polski niebezpieczne i rujnujące powinny być zdecydowanie i jasno ocenione negatywnie a Ci, którzy podejmują je, odsunięci od jakiegokolwiek wpływu na Państwo.

6. Dzisiejsza sytuacja na arenie międzynarodowej, słabość państwa to wynik działań hochsztaplerów od rabunku pod nazwą prywatyzacji lub reprywatyzacji.
7. Dzisiejszy stan wewnętrzny państwa, i państwa prawa to wynik rozszarpywania jego majątku, co niszczy stabilizację i moc, niszczy morale ludzi. PRL rozwiązał kwestie odszkodowań i je zamknął. Nowa, niepodległa, demokratyczna RP nie była obciążona żadnymi roszczeniami. Roszczenia te zostały stworzone w okresie bytu pomagdalenkowego tworu. Wszelkie roszczenia: wewnętrzne i zewnętrzne. Pojawiły się wraz z powstaniem „magdalenkowej demokracji” i jej „tfurców”. Pan Stanisław Tyszka wpisuje się swoimi działaniami do wątpliwego panteonu rozszarpujących co się jeszcze da.

8. Kukiz15 nie ma prawa milczeć w tej sprawie. Powinien nagłaśniać i żądać REFERENDUM. Chyba, że ugrupowanie jest przystawką, która ma ostatecznie przyklepać rozkład Polski.

9. Tylko sądy powszechne mogą orzekać o własności. Każde inne działania są dziś kalką dekretów PKWN.
Znane są przypadki zwrotu majątków niesłusznie zajętych przez Państwo orzeczone na podstawie wyroków sądów w okresie PRL. Pan Stanisław Tyszka tej wiedzy nie poszukiwał w okresie swoich wieloletnich studiów. Nie wspomogli go zachodni specjaliści.
10. Państwo ma prawo do podejmowania określonych decyzji. Dzisiejsza degrengolada i międzynarodowa miałkość Polski wynika z niszczenia wewnętrznej jedności, stabilizacji i siły, której początki dały magdalenkowe układy i Komisja Majątkowa.

Ciekawym jest łączenie przez Wicemarszałka Tyszki dwóch faktów, gdyż nie wydaje się przypadkowymi furia izraelskiego napadu (na polską legislację o IPN?) z działaniami Senatu USA. Czy to nie treść aktualnego projektu ustawy o restytucji jest prawdziwą przyczyną izraelskiej napaści? Pan Stanisław Tyszka proponuje rozszerzenie listy „biorców” w kierunku, który z pewnością Izraelowi by się bardziej podobał, i najgorszemu gangowi z Nowego Jorku również. Łączeniu tych spraw energicznie przeciwstawiła się ambasador A.Azari – przez nikogo nie pytana.


Zniewolony umysł Posła na Sejm z ugrupowania Kukiz Obywatela Grzegorza Długi

Poseł Grzegorz Długi
Poseł Grzegorz Długi występuje w telewizorze i objawia nam prawdę

https://www.facebook.com/photo?fbid=1672823872763356&set=p.1672823872763356